wtorek, 20 marca 2012

Pierwszy dzień wiosny

Pierwszy dzień wiosny. Tak długo wyczekiwana przez wszystkich jest. JEST. Nareszcie się pojawiła.  Uczciłam ją generalnym porządkowaniem grządek kwiatowych. Wygrabiłam wszystkie brzozowe liście. Tej zimy śnieg krótko leżał i liście nie zdążyły pod nim zbutwieć. Wyniosłam parę koszy tego paskudztwa na ognisko. Teraz codziennie palimy wszystko, co wytniemy i co zgrabimy. Trochę mamy wyrzuty, bo nie zawsze wieje właściwy wiatr i trochę zadymiamy sąsiadów. Zresztą na wsi to normalka. Raz my ich, raz oni nas. Nie ma o co kopi kruszyć. Do tego inni rozprowadzają po polach sielskie zapachy.. O…. wisi spokojna… wsi wesoła J. Dzisiaj J. wyciął 12 tui. Kiedyś je posadziłam, tworząc krąg, aby w nim postawić altanę. Taką drewnianą z daszkiem, stołem i ławami w środku. Zaciszny kąt 50 metrów od domu. Miejsce na spokojną rozmowę, pracę lub wypicie kawy po południu. Jak zawsze, finanse nie puściły. Dziewięć lat altana czekała na realizację i ZONK. Tuje wyrosły, a altana nie powstała. Tuje powalił śnieg tak, że nie ma co ratować – nie ta odmiana. My też nie bardzo mamy czas w tej hipotetycznej altanie przesiadywać- mamy duży taras, a oprócz tego  stół z krzesłami nad oczkiem wodnym. Zrezygnowaliśmy z altany. Wycięliśmy niskie, poskręcane i połamane przez śnieg tuje. Zostały tylko trzy wysokie i ławka parkowa pod  nimi. Posadzimy obok brzoskwinie i morele, i też będzie dobre miejsce na pogaduchy.

I trochę z cyklu „Moje zachody”







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz