wtorek, 6 marca 2012

Smutno...odchodzą dobrzy ludzie

Dlaczego odchodzą  ci, którzy mogliby jeszcze pożyć i cieszyć swoją obecnością innych? Odszedł mój wujek. Utrzymywaliśmy takie luźniejsze kontakty, ale jak spotykaliśmy się to tak, jakby wczoraj rozstaliśmy się. W ogóle nie odczuwaliśmy czasu dzielącego nasze spotkania. W styczniu hucznie obchodził swoje 70te urodziny. Czy, wiedząc, że zbliża się kres, zaprosił mnóstwo ludzi? Impreza była bardzo udana, a solenizant krążył od stołu do stołu, przysiadał i z każdym gościem serdecznie rozmawiał. Czyżby się żegnał? Ludzie go lubili. Był szanowany w swojej miejscowości. Pozostawił swoim dzieciom dobrze prosperujący interes. Jego synowie z powodzeniem go kontynuują. Ciocia, eh… ciocia- przecież moja rówieśnica, mówimy sobie po imieniu. Śliczna kobieta, mądra, pracowita, zrównoważona..
Zrobiło się refleksyjnie. W piątek pogrzeb. Od śmierci mojego drugiego męża unikam pogrzebów. Nie potrafię… chodzę tylko na pogrzeby „wyjątkowych” dla mnie ludzi. Inne, niestety, odpuszczam. Niestety? Czy to tak naprawdę ważne, że jestem przy opuszczaniu trumny do grobu? Nie sądzę. Chyba ważniejsze są moje wspomnienia. Banał? Możliwe, ale jaki życiowy.
Dzisiaj cały dzień siedziałam w ogrodzie. Kończyłam wycinać część buszu. Pokonałam. Wygląda … no zadbane jest i tyle. Potem paliliśmy to wycięte. Na niebie prawie pełnia. I Wenus coraz bliżej Jowisza. Cudny układ. Nie mogłam się napatrzeć. Księżyc, taki jakiś namolny, ciągle wchodził mi w kadr. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz