piątek, 18 stycznia 2013

Wizje


Właśnie wróciliśmy z akcji „odśnieżanie”. Jaskół podniósł raban, że śniegu napadało i nie chce, żeby Młoda ugniotła go kołami samochodu, kiedy wróci z pracy. Fakt, raz przewalcowany śnieg jest trudny do zdrapania. No to idziemy. Wychodzę przed dom, patrzę- Gdzie masz ten śnieg?- Pytam Jaskóła, bo widzę tylko lekko poprószony śniegiem chodnik, ale jakiejś tragedii nie ma. Wzruszył ramionami- Wydawało mi się, że go było więcej.
Dobra: miotła, szufle i dawaj…. jak zawsze… łopata- śnieg- przejazd od skraju parkingu  do skraju- pryzma … i jeszcze… i jeszcze…W sumie, to nawet pół szufli śniegu za jednym przebiegiem nie przepychaliśmy, ale niech tam. Przynajmniej mamy poczucie, że odśnieżyliśmy i jutro klienci wjadą na czyściutki parking. Oby.  Bo przebudzenie może być brutalne, wszak zimę mamy z opadami śniegu. Cały dzień siedziałam dzisiaj w sklepie. Fajna sprawa. Ciepło, cicho, spokojnie. Od czasu do czasu jakiś klient i znowu cichutko. Coś tam sobie wyszywałam, słuchałam radio. A za oknem wietrzysko i mróz. Słychać było, jak dzwonią nad dachem oblodzone gałęzie brzozy. Chciałam jej zrobić zdjęcie, bo przepięknie wyglądała, ale zbyt mocno wiało. Wczoraj Jaskół kupił sporo surowej słoniny i mnóstwo jabłek dla naszych ogrodowych głodomorów. Obserwując dzięcioła na słonince, przedstawił mi okropną wizję. Stał, patrzył w zadumie, jak dzięciolina zawzięcie dziobie w tę słoninę i nagle stwierdził- Już widzę, jak sobie teraz zaprosi wszystkich kumpli na ucztę do nas, do ogrodu.
Rany, rzeczywiście. Latem tych dzięciołów było więcej. Nawet przyuważyliśmy ich, kiedy całą rodzinką- stary z trzema młodymi- siedziały na śliwie. Z kolei ja zobaczyłam wszystkie słoninki oblegane przez ptaszory w czerwonych spodenkach i żałośnie przyglądające im się sikorki, siedzące w pokorze na krzakach. Never- tak być nie może. Wszyscy muszą zostać nakarmieni i napojeni. No nie… napojów to ja im wystawiać nie będę. To we własnym zakresie sobie załatwią. A swoją drogą, zastanawiam się, jak poić to całe towarzystwo, bo woda w misce, specjalnie przeznaczonej na wodopój dla ptaków, która stoi całe lato przy garażu, zamarza. Wprawdzie skuwam lód na oczku w ogrodzie, ale nie mam pojęcia, czy to w ogóle ma sens. Jedynie zimujące w nim  żaby mają wodę dotlenianą.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz