sobota, 6 kwietnia 2013

Zuza w moim śnie


Pogoda się zawiesiła. Śniegu jest jeszcze sporo, ale „siada” i widać, że topnieje. W powietrzu ogrom wilgoci. Od dwóch dni w nad polami lekka mgła. Chęci do jakiekolwiek aktywności też siadają. Nic się nie chce. Jakoś markotno. I chociaż rankami śpiewają już kosy i skowronek, a w pobliskim zagajniku dzięcioł tłucze w drzewa jak oszalały, to i tak nie jest wiosennie. Wczoraj miałam dziwny sen. Na ogół nie przywiązuję wagi do snów, ale kilka razy sprawiły, że mocno się nad ich treścią zastanawiałam i w pewnym sensie przekładały się na jawę. Śniło mi się, że przyszła do naszej sypialni Zuza. Łepek miała śnieżnobiały. Ten obraz mocno zapamiętałam- we śnie zdziwiłam się, że duch Zuzki nas odwiedził. Pogłaskałam ją po głowie i poczułam bardzo delikatną sierść. Znowu się zdziwiłam, że duchy są takie „rzeczywiste’ i czuję coś pod ręką. Zuza władowała się na łóżko między nas i położyła głowę na poduchę. W tym samym czasie odsuwałam Bezę, żeby stary pies miał spokój. Po kilku minutach zeszła i położyła się w kącie na swoim legowisku (teraz tam śpi Bezka). Cały czas trzymałam szczeniaka, żeby starej nie dokuczał. Zuza westchnęła, położyła głowę na kocu i zasnęła. Pamiętam jeszcze tę jej śnieżnobiałą (tylko) głowę i sen mi się urwał. Ciągle jestem pod wrażeniem. Czyżby zmarłe psy, podobnie jak zmarli ludzie, przychodziły ostatecznie pożegnać się? Uspokoić nas, że już jest OK.? Być może sen zaprojektował się w mojej głowie po komentarzach w ostatnim poście. Czy się uspokoiłam? Nie wiem. Dla mnie to ciągle jest świeże. Nawet nie przypuszczałam, że utratę psa można tak mocno przeżywać. I gdzieś tam w środku kołacze wyrzut sumienia, że z utratą bliskich nie zawsze tak było.
Trochę Bezowego szaleństwa w śnieżnej scenerii.
Jeszcze idziemy grzecznie:)
Najlepiej bryka się po wielkich stosach gałęzi.
A jakby tak zapolować na to coś?
 Beza szaleje
 Dwoi się
 A nawet troi...Kocha śnieg :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz