niedziela, 19 maja 2013

Szczęśliwy to dom, gdzie jaskółki są :)


Rano obudziło mnie świergotanie jaskółki. Dziwnie brzmiało. I z dziwnej strony dochodziło. Na pewno nie zza okna. Hmmmm…… coś gdzieś się dzieje. Wyszłam z łóżka, stanęłam w holiku- wszystkie drzwi przymknięte. Nagle…. Z klatki schodowej dobiegło świergotanie jaskółek. Stanęłam na pierwszym schodku i zadarłam głowę. Na piętrze, na balustradzie siedziały dwie jaskółki. No tak… Jaskół otworzył rano drzwi na pole i ptaszki wleciały, ale nie wiedziały jak wylecieć z powrotem. Po co wleciały? Ano seks, choćby na drutach, seksem, ale rzeczywistość skrzeczy. Trzeba gniazdo budować, bo wynik tego sekszenia się jest oczywisty. Teraz ja poleciałam migiem po aparat z nadzieją, że może uda mi się zrobić im parę fotek. Owszem, zrobiłam, ale są niewyraźne, ponieważ jaskółki śmigały w ogromnym tempie po całej klatce. Poza  tym, w tym miejscu jest dosyć ciemno, a ja nie miałam czasu cokolwiek ustawić w aparacie (przybliżenie też starło ostrość obrazu). Nie chciałam, żeby się ptaki stresowały. I tak były bardzo spłoszone. Zrobiłam parę zdjęć, otworzyłam okno na górze i nawet nie mrugnęłam powieką a jaskółek już nie było. Jeszcze trochę nerwowo polatały przed domem i pooooooszły „w niebo”. Teraz od czasu do czasu  dolatuje do mnie ich świergotanie.
Siedzą na drutach i coś sobie opowiadają.