czwartek, 18 lipca 2013

Taki niuansik


Oziminy dojrzały. Pierwsze kombajny wyszły w pola. Kończą się wczesnoletnie owoce- ostatnie czereśnie, wiśnie, porzeczki…nawet maliny już się kończą. Bezka chodzi za mną po ogrodzie krok w krok i podżera z krzaków. Dosłownie spod moich rąk zębami zrywa z krzaka maliny, agrest. Próbowała malinojeżynę, ale chyba się pokłuła, bo gwałtownie odskoczyła od krzaka. Uwielbia poziomki. Kładzie się na ścieżce wzdłuż rzędu krzaczków i pyszczyskiem buszuje wśród liści. Co jakiś czas głośno mlaszcze i oblizuje się. Nie odpuściła wiśni, a kiedy jesteśmy pod morwą, siada i patrzy na mnie wyczekująco. Nie ma rady, zrywam białe duże owoce i pakuję jej do pyszczora. Mruży oczy i z zadowoleniem pałaszuje. Taki mały kosmaty owocożerca.
Wczoraj wysiadł prąd w części domu. Mamy tak zrobioną instalacje, że po kilka pomieszczeń „wisi’ na jednym bezpieczniku. W dodatku cwanie przemyślane, bo nawet jak jeden bezpiecznik wysiądzie, to w kilu pomieszczeniach na danym poziomie i tak jest światło. Osobno jest też prąd w kontaktach i siła do pieca kuchennego. Jaskół jeszcze nie wszystko w domu łapie, dlatego ja zabrałam się do wyjaśniania – dlaczego? Bezpieczniki – dobre. No to trzeba zobaczyć, czy główne nie wyleciały. Na dole na klatce- światło, na górze, gdzie jest skrzynka z głównymi- egipskie ciemności. Zatem drabina, bo skrzynka pod sufitem, latarka i włażę zobaczyć, co z tymi głównymi bezpiecznikami. Instalacja robiona 24 lata temu, stare zabezpieczenia czyli metalowa, zaplombowana płytka z otworami, przez które mam sobie zobaczyć czy bezpiecznik jest w porządku. Hmmmmmm… aby zobaczyć na poziomie, to trzeba by głowę przez sufit wypchnąć, ale jestem już zaprawiona w bojach. Jaskół mnie asekuruje, a ja odginam płytkę i przechylając na maksa głowę, świecąc sobie latarką usiłuję zobaczyć, czy te „wciski” w bezpiecznikach są na miejscu. Ano są. Czyli nic innego tylko brak jednej fazy. Znane, przerabiane. Prawie północ, należy czekać do rana. Ok. idziemy spać. Ale nie…. Ale NIE…. Już sobie słodko zasypiam, kiedy wyrywa mnie dosłownie z łóżka obrzydliwie głośny dźwięk mojej komóry. Firma ochroniarska melduje, że w naszym sklepie brak zasilania, czy to mogę potwierdzić. Boszszszszszsz……. Mogę i potwierdzam.
Rano zaczyna się gra w „podaj dalej”. Jaskół dzwoni na podany przeze mnie numer do zakładu energetycznego. Zgłasza się Urząd Miejski- a tak, numer został zmieniony. Pani jest uprzejma i podaje nowy numer. Dzwonimy pod ten numer- owszem, ale nasza wieś leży pod kuratelą innego zakładu. Dostajemy numer pogotowia energetycznego. A tam automat zaczyna wyliczankę, jednak zanim poda numer, który trzeba wybrać, żeby zgłosić awarię, informuje, że połączenia z komórki są płatne, natomiast połączenie ze stacjonarnego  nie są płatne.
A na czym polega dowcip? Ano na tym, że jak nie ma prądu, to stacjonarny- przynajmniej nasz- nie działa.
 Zamach na wiśnie

I na maliny

 Porzeczkoagrest też dobry
 I agrest...
No pospiesz się

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz