środa, 6 listopada 2013

Jesienne "płynne złoto"

Świat się rozpłakał, a potem znowu, pod wieczór, słońce wyjrzało. I na tle ogromnych, ciemnych, prawie granatowych chmur zalśniły ostatnie liście na brzozach i modrzewiach. Uwielbiam te jesienne kontrasty. Złoto... płynne, stare złoto migoce na tle granatu i ciemnych szarości. Słońce, będące już nisko oświetla od spodu korony drzew, co daje niesamowity efekt. Nie potrafię sobie odmówić takiego widoku i stoję z zadartą głową, obserwując te cudności, aż słonce schowa się za las. Jeszce przez jakiś czas niebo jest złoto- różowo- fiołkowe a potem robi się szare.
Na wiosnę przecięliśmy gałęzie od południowo- wschodniej strony i teraz, kiedy liście opadły, zobaczyliśmy przez okno Czantorię. Przypomniałam sobie, jak przed obsadzeniem ogrodu drzewami, mieliśmy przepiękny widok na pasmo czeskich Beskidów i pasmo naszego Beskidu Śląskiego- od Czantorii, przez Równicę po pasmo Błotnego (Błatnej) i Klimczoka. Wprawdzie drzewa zasłoniły widoki, ale osłoniły ogród i dom przed wiatrami. Dzięki nim mamy też w ogrodzie swoisty mikroklimat. Zresztą nie wyobrażam sobie ogrodu bez wysokich drzew- brzóz, lip, czeremchy, modrzewi, akacji… A teraz jeszcze zasadzę kasztanowiec- samosiejkę. Już ma prawie pół metra wysokości. Może dożyję czasu, kiedy zakwitnie. 
Dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, że żyję jakby w innym wymiarze. Gdzieś tam ludzie spieszą się do pracy, dzieci chodzą do szkoły… coś się dzieje- jakieś dramaty, radości, a ja sobie tutaj, w domu, spokojnie pracuję i wcale nie mam ochoty iść do ludzi. Kompletnie wystarcza mi dom, nasz sklep oraz ogród. Wieczorami oglądam na komputerze komedie polskie. Wiem… wiem… podobno głupie. A mnie to Ne wadi… Dzisiaj oglądałam Lejdis… no i co… mało ambitne, ale fajne. Nie mam ambicji oglądać wieczorami „wielkiego kina”. Oglądam sobie, coś tam szyję i jest mi super.

Płynne jesienne złoto







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz