czwartek, 18 września 2014

Magicznie



Co oznacza wołanie samicy puszczyka? W starych wierzeniach ludowych zapowiada czyjąś śmierć. Tak, jestem przesądna. Zwłaszcza, że gdzieś z miesiąc przed śmiercią ojca, pójdźka wydzierała się w naszym lasku przez parę dni. Może zbieg okoliczności, a może nie? Niedziela, późny wieczór, siedzimy sobie przed kompami, cisza. I nagle… ten ”krzyk”. Tu blisko domu, w połowie ogrodu. Wychodzę przed dom. Ciepła, wręcz parna noc. Patrzę w stronę lasku, nad koronami drzew dosyć często rozjaśnia się niebo od błyskawic. Całe. W oddali słychać grzmoty. Nad Cieszynem przetacza się burza. Ale u nas cicho, nawet droga „milczy”. No i w tej zupełnej ciszy głos. Długi, przeraźliwy, raz po raz wołający. Chyba ptaszysko siedzi na  morwie. Beza cała zjeżona. A ja nasłuchuję. Czekam, kiedy sowa odleci. Urzeka mnie ta atmosfera. Jest coś w niej magicznego, niesamowicie magnetycznego. Ale sowa nie ma zamiaru nas przestać nas niepokoić. Odzywa się znowu. Głośno, donośnie. Przed dom wychodzi podenerwowany Jaskół. Nie znosi tego głosu. Próbuje przepłoszyć pójdźkę klaskaniem. Klaszcze raz, potem drugi…. Na chwilę jest cicho, a potem długie przenikające do głębi: „Kuwiiiiiiiiiiijjjjjj”… i jeszcze raz: „Kuwiiiiiiiiiiijj….i jeszcze… teraz Jaskół klaszcze parę chwilo nieprzerwanie. Potem czekamy. Długo stoimy przed domem. Cisza.

Ostatnia letnia pełnia w tym roku. Księżycowe perygeum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz