niedziela, 25 stycznia 2015

Pod białym puchem

Nie może być tak do końca super. Przyszła i od razu zasypała nas po uszy. Rano sesja odchudzania. Cały parking zaśnieżony. Warstwa około 15 cm. Parking, chodnik 20. metrowy- równiutkie, bielusieńkie. No to szufle i heja. Godzina ściągania, przepychania, wyrzucania i przerzucania białego dziadostwa. UF!
Nie, jeszcze nie uf. Jeszcze dach sklepu, bo jak się śnieg za grupo nawarstwi, to drzwi nie otworzymy. Jaskół na drabinę, ja obok- asekuracja. I następne 40 minut zrzucania śniegu z dachu. Nie macie pojęcia, jak nam obiad smakował:) To białe jest w sumie ładne, klimatyczne. No i co z tego, kiedy trzeba szuflować. Największą frajdę ma Bezka. Jej przodkowie pochodzą z Szetlandów, więc do zimna przyzwyczajona. Porobiłam trochę zdjęć.


 Od tygodnia kwitnie oczar. Pierwszy kwitnący zimowo-wiosenny krzew . Czekam teraz na wilcze łyko.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz