poniedziałek, 14 września 2015

Zając

Zając zamieszkał na dobre w ogrodzie. Wczoraj w przelocie mało mnie nie staranował. To znaczy on był w galopie, bo coś go wypłoszyło zza krzaków i wpadł prosto pod moje nogi. Zatrzymał się dwa metry ode mnie, stanął słupka i zastygł w niemym zdziwieniu. Poruszył nosem, przysiadł, znowu stanął słupka. Nie ruszałam się, żałując, że jak zwykle- melepeta jedna, nie wzięłam aparatu. Jednak, kto bierze aparat, kiedy idzie po pranie? Stałam cicho, prawie nie oddychając. Taka okazja, kiedy można się przyjrzeć zającowi z bliska, nie zdarza się często. Śliczny jest. Ma ciemnoszarą turzycę, jaśniejsze skoki i jaśniejsze, długie słuchy. Pozwolił się chwilę pooglądać, po czym już spokojne przekicał wzdłuż grządki pod krzaki przy wysokiej jodle. Fajnie jest mieć zająca w ogrodzie, zwłaszcza, że nie robi szkód (ja nie zauważyłam żadnych, pewnie ma koniczynki na trawnikach dosyć), ale martwi mnie, że nie potrafię znaleźć sposobu na uwolnienie go. Z trzech stron ogród jest ogrodzony płotem z gęstej siatki. Z jednej strony mamy płot z siatki leśnej, ale ogród siostry, z którym graniczy nasz( ta siatka je odgradza) też jest z gęstej siatki. Jak zając wszedł do ogrodów. Pewnie u siostry są przy ziemi dziury, bo z naszej strony niedawno takie uszczelniliśmy. Już raz taka heca była. Latał zając po ogrodzie siostry, wzdłuż płotu, aż znalazł dziurę i poleciał w pola. Problem w tym, że ten kicaj siedzi w naszym ogrodzie, trzeba by go było jakoś wygonić do ogrodu siostry, a tam… latają dwa wredne psy. No i martwię się.
Rude, zaskroniec, żaby, ptaki, zając, jeże… zastanawiamy się z Jaskułem, jakie zwierzę zobaczymy pewnego pięknego dnia, kiedy wyjdziemy do ogrodu. Watahę dzików, czy pięknego daniela?
Nie mam zdjęć zająca. Wprawdzie wczoraj wyruszyłam na polowanie z aparatem, ale małe licho dobrze się ukryło w lasku i ze zdjęć wyszły nici.
Zaprzyjaźniony kos. Często siada na balustradzie.
Susza nie zaszkodziła pigwie. W tym roku ma dużo owoców i są one bardzo duże.


Jarzębina również nie ucierpiała.

Jarząb szwedzki ma mnóstwo soczystych owoców. Widać i jemu susza nie szkodzi. Cieszę się, bo to stołówka dla kosów. Zawsze w październiku robią stadny nalot o strasznie się obżerają.
Kwitną zimowity- jesień idzie.
Szybował bardzo wysoko. nie wiem, czy to myszołów, czy orzeł, którego siedlisko jest w niedalekim lesie.
Kawałek lasku na dole w ogrodzie.
Miłego dnia:)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz