niedziela, 27 marca 2016

"Po czynach ich poznacie..."


"W pogoni za brunatnym jeleniem: Zaolziański przykład chrześcijańskiego miłosierdzia (felieton)

W ciągu ostatniego miesiąca niewielka wieś Śmiłowice między Frydkiem a Trzyńcem na Zaolziu przyjęła pierwsze grupy uchodźców z Iraku. Przybyli tu legalnie, za aprobatą czeskich władz, z inicjatywy czeskiej organizacji pozarządowej NF Generace 21, która zdobyła na to środki pozaunijne i pozarządowe.
Uchodźcy są chrześcijanami z Syrii i Iraku. Udało im się uciec z piekła nazywanego państwem islamskim. W grudniu zeszłego roku rząd czeski wyraził zgodę na ich przyjęcie przez państwo czeskie. Teraz 153 uchodźców czyli 37 chrześcijańskich rodzin z Bliskiego Wschodu uciekających przed wojną, przemocą i prześladowaniem znalazło schronienie w kilku ośrodkach prowadzonych przez czeskie, protestanckie organizacje charytatywne, m.in. w Śmiłowicach.
Sprowadzenie uchodźców z piekła państwa islamskiego do Czech przez organizację NF Generace 21 i sposób, w jaki zaopiekowała się nimi Śląska Diakonia w Śmiłowicach, są godne najwyższego uznania i mogłyby być brane jako wzór chrześcijańskiego miłosierdzia w działaniu przez organizacje chrześcijańskie i parafie wszystkich wyznań w całej Europie, a zwłaszcza w Polsce. Ile dobrej woli, dobrej wiary, cierpliwości, empatii, mądrej solidarności, rozsądnej odwagi, nieustępliwego poświęcenia, ofiarnej pracy, żmudnych zabiegów i zwykłej codziennej rutyny wymagało uratowanie tych rodzin? Można się o tym przekonać, czytając raporty na stronie internetowej NF Generace 21 www.gen21.cz. Można tam również dowiedzieć się, kim są przybyli na Zaolzie uchodźcy i jakie straszliwe zło spotkało ich w ich ojczyźnie, skąd musieli uciec, aby zachować życie swoje i swoich dzieci.
Na czym konkretnie polega pomoc dla uchodźców, co trzeba zrobić, żeby zapewnić im bezpieczeństwo, godziwe warunki bytowania, integrację z tutejszą społecznością i perspektywę normalnego i godnego życia w przyszłości? Czym się zajmują uchodźcy na Zaolziu? Jak wygląda teraz ich codzienność? Jak się czują? Co z nimi dalej będzie? O tym z kolei można przeczytać na stronie internetowej Śląskiej Diakonii, tutaj. Śląska Diakonia potrafiła uchodźców z piekła państwa islamskiego przyjąć po ludzku, tak jak tego potrzebuje człowiek w najgorszym zagrożeniu, potrafiła zaopiekować się nimi w najprostszy, ale kompleksowy i wszechstronny sposób, podobnie jak to robi z innymi potrzebującymi przynależącymi do tutejszej społeczności.
Ciekawe, jak lokalna społeczność Śmiłowic i okolic Trzyńca zareagowała na kwestię uchodźców? Na wieść o tym, że gmina ma przyjąć uchodźców, pojawił się, oczywiście, niepokój, strach, a nawet petycje i protesty. - Zrobimy wszystko, żeby im się u nas nie spodobało - zapowiadali niektórzy miejscowi. Nie wszyscy jednak protestowali. Liczba protestujących zmniejszała się, zresztą, w miarę nabywania rzetelnej wiedzy o tym, kim są uchodźcy, dlaczego uciekli z Syrii i Iraku, jaka jest ich sytuacja. Owszem, to Arabowie, ale chrześcijanie, ludzie innej kultury, obyczaju i języka, ale podobni do nas. Oni też znają przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, a do biblijnej Samarii ze swojej ojczyzny mieli znacznie bliżej niż Czesi czy Polacy. Oni też znają naukę Jezusa o tym, że bliźniego należy kochać jak siebie samego. Okazało się szybko, że nie są to terroryści, a wręcz przeciwnie - sami uciekali przed terrorystami i zanim przyjechali do Śmiłowic, zostało to wszystko dokładnie sprawdzone zarówno przez ofiarnych działaczy z organizacji Generace 21, którzy dotarli do nich w Iraku i Syrii, jak również przez czeski rząd, który w grudniu zeszłego roku zdecydował się na przyjęcie tej grupy jako legalnych uchodźców. I teraz w Śmiłowicach czy w Trzyńcu już nikt przeciwko nim nie protestuje, zwłaszcza, że wszystko dzieje się legalnie, z poparciem władz, zarówno państwowych, jak i samorządowych, a gwarantem całego przedsięwzięcia jest właśnie Śląska Diakonia, ewangelicka organizacja charytatywna ciesząca się wielkim społecznym zaufaniem.
W niekatolickich i zlaicyzowanych Czechach znalazły się chrześcijańskie organizacje, które dają przykład, jak w naszych mrocznych, barbarzyńskich czasach być chrześcijaninem w Europie zagrożonej z jednej strony przez populizm, neopogański nacjonalizm, faszyzm i religijny ekstremizm, a z drugiej przez materializm i konsumpcjonizm.
W tym roku Wielki Tydzień i przygotowania do świąt Wielkanocy znalazły się w cieniu ataku terrorystycznego w Brukseli. Następnego dnia po brukselskim horrorze premier polskiego rządu oświadczyła egoistycznie, niesolidarnie i niechrześcijańsko, że nie widzi możliwości, aby teraz do Polski przyjechali imigranci. Bo kwestia uchodźców jest teraz także testem autentyczności, wartości i otwartości polskiego chrześcijaństwa. Pani premier, jej prezes, prezydent i ich elektorat najwyraźniej nie rozumieją, o co chodzi w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie i w rzeczywistości jest im obojętna nauka Jezusa o tym, że bliźniego swego, także nieprzyjaciół, należy kochać jak siebie samego. Oni wszyscy chodzą sobie spokojnie do kościoła, poszczą w wielkim poście, stroją palmy na niedzielę palmową, malują pisanki, słuchają ojca dyrektora, trącają się jajeczkiem, degustują szyneczkę i rozkoszują się świątecznymi wypiekami, przekazują sobie we własnym gronie znak pokoju, biorą udział w uroczystych procesjach na ulicach, w inscenizacjach pasyjnych w teatrze, chodzą ze święconym i na rezurekcję. Przystępują do spowiedzi i do komunii. Ale jest im zupełnie obojętna droga krzyżowa tych, których prześladują współcześni Herodzi, Annasze i Kajfasze. Umywają ręce od ich tragedii jak Poncjusz Piłat. Taka to ich antyimigrancka higiena, antyuchodźcza profilaktyka.
W interesie prawdziwie polskich wartości, które w oficjalnej rządowej polityce okazują się teraz antychrześcijańskie, antysolidarnościowe i antywolnościowe, Polski rząd przeznacza polskie miłosierdzie tylko dla Polaków. Niech na całym świecie wojna byle polska wieś spokojna. A także miasta. Za to już wezmą odpowiedzialność patrole Obozu Narodowo-Radykalnego i inne paramilitarne formacje kultywujące wartości narodowe i katolickie. Nie ma możliwości, aby teraz do Polski przyjechała prześladowana przez terrorystów święta rodzina z okolic Niniwy. Nie ma możliwości, żeby przyjąć ofiary terrorystycznych gwałtów w Mosulu. Nie da się udzielić schronienia prześladowanym chrześcijanom z Bliskiego Wschodu. Nie można adoptować arabskich sierot z tureckich obozów dla uchodźców. To, coście uczynili jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. To, czegoście nie uczynili...
- Nie możemy ich przyjąć. Co mamy zrobić? - zapytywał obłudnie i cynicznie kilka dni wcześniej minister spraw zagranicznych PiS-owskiego rządu. Teraz panu ministrowi i pani premier można podpowiedzieć, co robić i jak to się robi po sąsiedzku w laickich Czechach - w Śmiłowicach na Zaolziu. 
 FLORIANUS"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz