wtorek, 5 lipca 2016

Cud mniemany, czyli módl się, a reszta się dokona.

 Musiałam to tu wkleić, no musiałam... to był straszny imperatyw kategoryczny... to jest tak niesamowite, że aż piękne w swojej... no czym? Jak nazwać takie zachowania, taką wiarę? Głupotą? Naiwnością? Nie chcę obrażać wierzących, tym bardziej, że to chyba nie mieści się w kategoriach poważnej wiary?
I nie wiem, czy to jest jeszcze śmieszne, czy może tragiczne, a może tragikomiczne? W każdym razie trudno mi przyjąć do wiadomości, że przy olbrzymich osiągnięciach medycyny, ktoś stosuje w taki sposób "swoistą religijną terapię" i wmawia wszystkim, że to na mur działa. Niebezpieczeństwo? Ano jest. Ktoś będzie się nacierał różańcem tak długo, wierząc w jego cudowną moc uzdrawiającą, aż umrze, nieleczony właściwie za pomocą medycyny konwencjonalnej. Ale, jak to się mówi- Kto co lubi....

"Publiczne wyznania Danuty Holeckiej (to ta, dzięki której Wiadomości TVPiS osiągają historyczne wyniki), nie są niestety dobrą wiadomością dla dentystów. Holecka znana jest ze swej patologicznej wręcz religijności, która to religijność przekłada się z kolei na wszystkie codzienne jej zachowania i rytuały. Holecka wyznaje przeto zasadę, że bóle zębów które ją od czasu do czasu dręczą, najlepiej leczyć najprostszym na świecie sposobem, czyli modlitwą. Są pewnie tacy którzy w to nie wierzą, ale spokojnie, ducha nie gaście, najważniejsze, że Holecka w to wierzy i z pozytywnym skutkiem praktykuje.
Zdarza się niekiedy – zwierzała się jakiś czas temu Holecka czytelnikom tabloidu – że w dniu prowadzenia programu zaczyna boleć ją ząb. I co wtedy?
„Ból z reguły jest nie do zniesienia, ale mówię wtedy Panie Boże, pomóż mi na czas programu. I nagle ból przechodzi”.
Fascynujący zaiste sposób na pozbycie się stomatologicznych nieprzyjemności.
Oczywiście pani Holecka to – wszystko na to wskazuje – osoba raczej dorosła (rocznik 68), i jako osoba dorosła powinna bezwzględnie wiedzieć, że prawdopodobnie dużo lepszy i bardziej długotrwały efekt w usuwaniu bólu zęba (kto wie czy nie na zawsze), przyniosła by wizyta u dentysty, nawet pierwszego lepszego. A tak ma ciągły problem i skądinąd wiemy wreszcie, dlaczego Holecka tak mało i oszczędnie uśmiecha się na wizji.
Gdyby się jednak pani Danusia upierała i niezmiennie uważała, że dentysta to fanaberia, pójście na łatwiznę i sprzeciwianie się woli boga (nie po to ten bóg ból zęba nam funduje, żebyśmy po dentystach biegali), to proponujemy, żeby wraz z modlitwą, ból kłów próbowała zwalczać powolnym ssaniem, lub – jak mówiła moja babcia – ciućkaniem (jak zwał tak zwał) koralików świętego różańca. To też pomaga jak twierdzą znawcy tematu i długoletni praktycy.
A z tym różańcem to wcale nie przesadzam.
Okazuje się bowiem, że różaniec to lek dobry na wszystko. Umiejętnie używany ulży w każdej dolegliwości, zaś ostatnie badania i doświadczenia wskazują, że skutecznie także zapobiega i wręcz leczy depresję.  Kogo bolą zaś permanentnie zęby ten najlepiej wie co to depresja.
Jego skuteczność jest gwarantowana słowami Jezusa – przekonuje producent owych cudownych koralików, sprzedający ów para-lek w zgrabnych, oko cieszących puzderkach.
„Zaleca się stosować je raz dziennie w ramach profilaktyki, a w nagłych przypadkach tyle razy, ile potrzeba. Wyklucza się możliwość przedawkowania. W dolegliwościach wyjątkowo trudnych proponuje się postawę klęczącą z wyciągniętymi i wyprostowanymi w bok rękami lub postawę leżenia krzyżem – twarzą do ziemi.”
Większość znanych nam księży, jest oczywiście głęboko przekonana do tego typu terapii i do tego typu leków. Jeden z nich (prosi o anonimowość) wprost mówi:
„Mam nadzieję, że w ten sposób wielu ludzi na nowo odkryje modlitwę różańcową. Tu nie chodzi o promocję pudełeczka z różańcem stylizowanego na lekarstwo. Tu chodzi o promocję Boga”.
No więc mylę sobie, że skoro różaniec leczy skutecznie depresję, to równie dobrze i skutecznie może wyleczyć zęby Danuty Holeckiej i Danuta przynajmniej na wizji nie będzie taka kwaśna jak jest. Niedowiarkom podpowiadam, że skoro matka boska urodziła syna i nadal była dziewicą, to wszystkie inne cuda tym bardziej są wyobrażalne.
Sądząc jednak po powodzeniu pudełek z cudownymi koralikami, wiara w cuda czyni cuda. Poza tym, zbyt wspaniale by było, gdyby po świecie chodziła jedna tylko idiotka.
Mnie wiara w to przychodzi z niemałym trudem, a w zasadzie to w ogóle mi nie przychodzi, acz przyznam szczerze, że nie wpadam z tego powodu w przesadną depresję.
Aha, dla jasności przekazu przypominam, że mamy rok 2016, XXI wiek, i żyjemy w Polsce.
icon-separator-200

icon-update-55Naukowcy (?) udowodnili i to doświadczalnie, że znak krzyża… zabija zarazki i zmienia właściwości optyczne wody. „Potwierdziliśmy, że stary zwyczaj czynienia znaku Krzyża nad jedzeniem i piciem przed posiłkiem ma głęboki mistyczny sens (…) Żywność oczyszcza się dosłownie w ciągu chwili. Jest to wielki cud, który dokonuje się praktycznie każdego dnia”. W imieniu „naukowców“ wypowiedziała się nieznana szerzej Angelina Małachowskaja. Stwierdziła, że wyniki eksperymentów jej i jej kolegów są fenomenalne. Wykryto m.in. unikalne właściwości antybakteryjne wody, które w niej się pojawiają po poświęceniu jej modlitwą i znakiem krzyża. Odkryto też „nową, nieznaną wcześniej właściwość słowa bożego, zmieniającego strukturę wody, to znaczy, znacznie zwiększającego jej gęstość optyczną w krótkim ultrafioletowym zakresie widma“. Czas na odpowiedź polskich „naukowców“ których też mamy i to wcale nie gorszych."
 https://tabloidonline.wordpress.com/2016/07/05/polska-medycyna-xxi-wieku/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz