niedziela, 29 maja 2016

Mięsko:)

Jest szynkowar, 

są domowe parzonki. Pycha. Jedyny konserwant to sól peklująca. No i przyprawy. Ja do schabu dałam podwójną porcję przypraw. A kurczaka pocięłam na kawałki i mocno je "zbiłam" Victorem. Przepisy wzięłam z Netu. Najprostsze: na schab (w całości) z szynkowara i na szynkę z piersi z kurczaka.
Upichcenie takiej wędliny trochę trwa:
- schab parzony: 48 godzin peklowania + 2,5 godziny parzenia+ 12 godzin schładzania w lodówce
- szynka z kurczaka: 12 godzin peklowania+2 godziny parzenia+ 12 godzin schładzania
Na pierwszy ogień poszedł schab. Namęczyłam się z nim przy upychaniu w szynkowarze, bo generalna zasada parzenia w szynkowarze brzmi: przyszykowane i przyprawione mięso jak najmocniej upchnąć. Mięso można upychać bezpośrednio w pojemniku, albo włożyć do pojemnika specjalny worek do parzenia i w nim mięso upychać. Ten drugi sposób jest lepszy, potem łatwiej worek wyjąć.
Zatem upchać mięso w szynkowarze, docisnąć wieczkiem ze sprężyną, zakręcić przykrywkę i do lodówki na określoną liczbę godzin peklowania.
  Szynkowar  z zapeklowanym mięsem wkłada się do garnka z ciepłą wodą. Wody musi być tyle, by była ponad poziom mięsa w szynkowarze.
Potem utrzymuje się temperaturę wody na jednym poziomie i doprowadza  mięso do wymaganej w przepisie temperatury. Dlatego dobrze mieć podczas parzenia dwa termometry- bagnetowy, wbity w mięso i taki do wody, umieszczony w garze.
Trzeba też wiedzieć, jak gotowiec wyciągnąć z szynkowara. Za pierwszym razem zrobiłam zgodnie z poleceniem w przepisie: odwrócić szynkowar do góry dnem i worek z szynką wytrząsnąć. Odwróciłam, próbuję wytrząsnąć...nic. Trochę sosu wyciekło. Próbuję mocniej potrząsnąć i stukam pięścią w denko…. Nic. Ciągnę za worek- powoli, z trudem wysuwa się do góry. No to znowu do góry dnem i… PLASK! Jak chlupnęło, to pół kuchni w sosie pływało. Dobrze, że chlupnęło do miski. Rozcięłam worek- pokazało się mięsko- cud. Kiedy robiłam następną szynkę, z piersi kurczaka, za radą Jaskóła, włożyłam pod worek 2 sznurki na krzyż tak, że końcówki wystawały nad worek. Przy wyjmowaniu gotowca pociągnęłam 4 końcówki równocześnie i worek elegancko wyjechał z szynkowara. Trzeci sposób- zlać boki szynkowara gorącą wodą, potem wyjąć worek z mięsem
Zrobiłam kilka zdjęć. Szynki z kurczaka nie sfotografowałam, ale też wyszła dobrze. Najważniejsze, że wyroby są bardzo dobre i zdrowe.
 Kropka w środku to ślad po termometrze.

piątek, 27 maja 2016

Normalnie barbarzyństwo.

No dobra, wiem, brzmi to obcesowo, ale… no dobra, daję sobie na razie luz, luz z polityką. Nie wytrzymuję parcia. To zbyt mocne, jak na moje i tak mocne, chociaż bardzo zszargane nerwy. Słuchając wypowiedzi polityków PiSu mam wrażenie, że albo oni, albo ja znajdujemy się w jakimś Matrixie- świecie równoległym. Do tego jeszcze jeden świat równoległy- świat Kościoła Katolickiego. No tak, było Boże Ciało? Było. Niech mi ktoś wytłumaczy po kiego te dzieci sypią kwiaty przed monstrancją? To ma jakiś sens? Jakieś uczczenie przedmiotu świętego? A bez tego nie dałoby się? Nie dałoby się wierzyć bez tych całych procesji, obwożenia obrazów, czy relikwii świętych. A jeżeli już tak trzeba, to dlaczego nie w obrębie posesji kościelnych? Czy rzeczywiście Bozia katolicka wymaga tej otoczki, tego blichtru, tego demonstrowania wiary? Jakby ktoś chciał mi zarzucić nietolerancje to uprzedzam- ja pytam. Pytam, bo nie rozumiem, pytam, bo w moim mniemaniu modlitwa wystarczyłaby, ale….czy to strach katolików, że modlitwa to mało? Czy oni uważają, że trzeba „przekupić” Boga tymi wszystkimi działaniami?
Moja matka miała zawsze piękne ogrody, pełne kwiatów. Nie przesadzę, kiedy powiem, że jej ogrody wyróżniały się w miejscowościach, w których przyszło nam mieszkać.
Przypomniała mi się scenka z dzieciństwa, która miała miejsce przed Bożym Ciałem. Do matki przyszły panie ze wsi z prośbą o kwiaty na procesję. Byłam dzieckiem i kompletnie nie miałam pojęcia, o co chodzi. Świat wiary, świat katolickiej wiary, był mi obcy, nie znałam obrządków, nie wiedziałam, co z tymi kwiatami się stanie, toteż, kiedy matka poleciła mi ich narwać, zrobiłam to z ochotą. Myślałam, jak to przyjęte czynić z kwiatami, że zostaną włożone do wazonów, żeby stanowiły dekorację. Narwałam tych kwiatów sporo i wręczyłam bukiety paniom ze wsi. Odebrały je ode mnie, po czym jedna z nich popatrzyła jeszcze po mocno ogołoconych grządkach i dojrzała krwiste piwonie, których nie ruszyłam. Pokazała je palcem i rzekła do mamy
- A te też niech córka zerwie.
-Te zostaną w ogrodzie. Macie panie już dosyć kwiatów. Więcej nie dam- rzekła matka stanowczym głosem.
Na to druga z pań odezwała się wściekłym głosem, pełnym pretensji- No wie pani,dla Boga pani żałuje?
Stałam zdezorientowana i zastanawiałam się, jakie to matka przestępstwo popełnia. Kompletna dziecięca tabula rasa. Moja matka, twarda sztuka, nie dała się zmanipulować.
- Wystarczy tych kwiatów. I tak idą na zmarnowanie- rzekła stanowczo. Panie poszły sobie, a potem dowiedziałam się, że i tak puściły na wieś plotę, że matka nie chciała dać kwiatów „Panu Bogu”. Wstrętne raszple.
Kwiaty na zmarnowanie? Trochę mnie te słowa zastanowiły, ale jak to dziecko, przeszłam nad nimi do porządku dziennego. Dopiero potem, kiedy poznałam cały obrządek Bożego Ciała, dotarł do mnie sens słów matki. A dziś byłam w mieście gminnym, przechodziłam obok kościoła. Pod nogami miałam zwiędłe płatki kwiatów. I zrobiło mi się żal. Zerwać, rozrzucić, żeby podeptać tabunem bezmyślnych stóp. Że co? Że niby Bóg tego chce? Dobrze, że nie chce tysiąca martwych wiewiórek. Ludzie to bezmyślni głupcy.









czwartek, 26 maja 2016

Ogrodowe to i owo.

Zdjęć w komputerze jest dużo. Zawsze mam kłopot, jakie wybrać, by nie zanudzić. Zawsze też zastanawiam się, czy to, co chcę pokazać, zostanie "złapane". No bo, co jest, na przykład, ciekawego w mleczu, albo źdźble trawy? Ale czyż nie są śliczne te "trzy gracje"?

 Na granicy światła i cienia

 Pierwsze grzyby w tym roku. Trochę niezwykłe, że już w maju wyrosły, w ogrodzie, kozoki. O tej porze to raczej pieczarki, a tych w tym roku w ogóle nie ma.



Te dwa powyżej, rosły pod brzozami na górze ogrodu. Ten, na zdjęciu poniżej- na dole, też pod brzozami.
A to coś  na dole, też fajne:)

 Od kiedy "wymazałam" podłogi w piwnicach wodoszczelną mazią, zrobiło się w nich sucho. Zniknęły z piwnicy żaby i jaszczurki. Raczej nie spodziewałam się, żeby zechciały tam wrócić. A jednak. Tę prześliczną jaszczurkę "wydłubałam" ze szczeliny w progu, w drzwiach do piwnicy. W ostatniej chwili zobaczyłam, że coś tam, w tej szczelinie, jest, co nie pasuje do ogólnego widoku. Wyhamowałam z trzaśnięciem drzwiami. Rany...byłaby masakra:(
To była ta bidulina, która, prawdopodobnie, miała ochotę do zamieszkania w piwnicy. Delikatnie, patyczkiem "wygrzebałam" ją  do wiaderka i wyniosłam pod gęste krzewy. Na zdjęciu znieruchomiała na dnie wiaderka, ale od czasu do czasu jęzor pokazywała. Pewnie mocno się zdenerwowała. To zwinka. kiedyś bardzo dużo wynosiłam ich z piwnicy.

 Tego łabędzia "strzeliłam" w ostatniej chwili, kiedy był w bardzo dużej odległości. Stałam w dole ogrodu, gdy usłyszałam charakterystyczny "jęk" skrzydeł lecącego łabędzie.  Szybko przygotowałam aparat i zaczęłam szukać ptaka nad głową. W ostatniej chwili zorientowałam się, że leci on zupełnie gdzie indziej, w dodatku w znacznej odległości ode mnie. Nim go złapałam w obiektyw, prawie znikał. W dodatku była 6 rano oraz niebo było zachmurzone. Ale i tak uważam to zdjęcie za niezłe trofeum.
 No i nasza królewna.
 Wyraźnie znudzona pozowaniem.


poniedziałek, 23 maja 2016

Staw, po prostu staw i....ptaki.

Staw widzę ogromny...
 
Wysepka ryczących rybitw

 
Lecę bo chcę….” dolecieć na drugi brzeg.

 
Halo! Ciotko Teklo, gdzie jesteś?- Zaniepokojona czapla kręciła głową i wyraźnie czegoś szukała wzrokiem
 
Połów zsynchronizowany
 
A to pod prawe skrzydełko, a to pod lewe, i jeszcze raz pod prawe. I jeszcze głębiej… Toaleta trwa

Tu też łabędzie czyszczą pióra, a znudzony kormoran tkwi nieruchomo na konarze i pewnie zastanawia się, czy biel łabędzich piór może być jeszcze bielsza.


 
Większą wyspę też zdominowały rybitwy. W zeszłym roku wyspa należała do dzikich kaczek. W tym roku kwakajły przeniosły się na inną wysepkę oraz na drugi, odległy brzeg stawu- o, ten.

No i co tu opisywać? Staw ogromny, ptactwa mnóstwo, ale odległość do niego też wielka. Mój aparat ma zoom 30 i nawet fajnie się obiekty zbliżają, jednak zdjęcia już mniej cieszą. Poza tym, jeszcze raz przekonałam się, że nie zawsze zdjęcia wychodzą o danej porze dnia,
w tej samej porze roku i przy dobrej pogodzie (słonecznie) jednakowo
Te robiłam o 10,30 i światło okazało się zbyt ostre. Stałam tam nad tą wodą chyba z pół godziny, a ten upiorny łabędź ciągle robił toaletę. Miałam nadzieję, że podpłynie bliżej. Guzik. Przetrzymał mnie.
Na ostatnim zdjęciu fajnie wyszły błyski na wodzie- odległość 150 metrów. Czyli jednak coś się robione z dużej odległości się udało.



czwartek, 19 maja 2016

Sprawiedliwoiść według Ziobry,czyli ofiary przemocy przestańcie liczyć na rządową pomoc.




Fundacja Dzieci Niczyje pomagająca dzieciom ofiarom przemocy po raz pierwszy nie otrzymała wsparcia z funduszu, którym dysponuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Z tego samego, w którym zabrakło pieniędzy dla Centrum Pomocy Kobietom. - Wygrały oferty, które komisja uznała za najlepsze, uwzględniano także potrzebę proporcjonalnego rozlokowania takich punktów pomocy w całym kraju - tłumaczy rzecznik resortu.

Fundacja Dzieci Niczyje istnieje już ćwierć wieku. Przed tygodniem zmieniła nazwę na Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Od początku za cel stawiała sobie zarówno ochronę dzieci przed skrzywdzeniem, jak i pomoc tym, które przemocy już doznały.

Zrealizowała wiele kampanii i projektów, prowadzi telefon zaufania. Dorosłych uczy, co robić, gdy widzą, że dzieciom dzieje się krzywda, dzieci - jak mogą uniknąć przemocy i wykorzystywania. Także w internecie. Oferuje im pomoc psychologiczną i prawną. Prowadzi też Centrum Pomocy Dzieciom - dla ofiar przemocy i wykorzystywania seksualnego.

Dzieci Niczyje bez pomocy. Jedno zdanie uzasadnienia

Centrum działa między innymi dzięki przyznawanemu przez Ministerstwo Sprawiedliwości Funduszowi Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Resort w trybie konkursu dzieli pieniądze pomiędzy organizacje pomagające ofiarom przestępstw. Ostatni konkurs był rozpisany jeszcze przez poprzedni rząd. Po raz pierwszy od czasu powołania funduszu organizacja pieniędzy nie dostała.

- W piśmie, które otrzymaliśmy, była jedynie informacja o decyzji odmownej i jednozdaniowe jej uzasadnienie. A w nim mowa o tym, że nasza oferta jest niekompleksowa. Mogę się tylko domyślać, że chodzi o to, że świadczona przez nas pomoc nie dotyczy wszystkich kategorii ofiar przestępstw - mówi "Wyborczej" prezes fundacji Monika Sajkowska.

- Faktem jest, że nasza fundacja i prowadzone przez nas Centrum Pomocy Dzieciom, które w dużej mierze finansowane było właśnie z tej dotacji, świadczy pomoc specjalistyczną dzieciom ofiarom przestępstw, głównie wykorzystywania seksualnego bądź przemocy. W tym się specjalizujemy. Ale dotychczas tak sprofilowana, a przez to ekspercka oferta, była dofinansowywana przez ministerstwo, bo wypełniała lukę w systemie pomocy skrzywdzonym dzieciom. Odkąd istnieje fundusz, dostawaliśmy dotację na prowadzenie naszego Centrum. Po raz pierwszy nie otrzymaliśmy jej w tym roku - dodaje.

"Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jakie mogły być..."

Przed kilkoma dniami pisaliśmy na łamach "Wyborczej", że dotacji nie otrzymało również Centrum Praw Kobiet. Organizacja działająca w wielu polskich miastach od 21 lat pomaga kobietom w trudnej sytuacji życiowej, głównie ofiarom przemocy domowej. W uzasadnieniu resort napisał, że CPK "zawęża pomoc do określonej grupy", czyli kobiet. To w warszawskiej siedzibie fundacji w ubiegłym roku były prezydent Bronisław Komorowski podpisał konwencję antyprzemocową, której sprzeciwiał się PiS.

- Nikomu, drogie panie, w tym rządzie - łącznie z panią premier, kobietą - nie zadrżała ręka w momencie, kiedy cofali tę dotację. Ale jestem też przekonana, że nie zadrżała im ręka - a może zadrżała, tylko że ze szczęścia - wtedy, kiedy dawali dziesiątki milionów o. Rydzykowi - nie kryła oburzenia podczas Kongresu Kobiet była premier Ewa Kopacz.

- Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, jakie mogły być merytoryczne zastrzeżenia do oferty pomocy dzieciom i ich rodzinom, którą przedstawiliśmy - zastanawia się w rozmowie z "Wyborczą" Monika Sajkowska.

O fundacji głośno było przed rokiem, kiedy zaatakowały ją prawicowe media. Zarzuciły jej, że "uderza w rodzinę" i "tworzy miękki grunt pod seksedukację". Przy okazji kampanii GADKI fundacja poinformowała bowiem, że co piąte dziecko jest wykorzystywane seksualnie, w większości zaś przypadków przez osoby sobie znane. Wcześniej skrytykowała przygotowaną przez Fundację PRO - Prawo do Życia inicjatywę ustawodawczą przewidującą karanie za "genderową edukację seksualną" jak za pedofilię. Fundacja PRO to ta sama, która stoi za projektem przewidującym całkowity zakaz aborcji, pod którym zbierane są aktualnie podpisy.

Resort Ziobry: Wygrały najlepsze oferty, 26 organizacji

- Wygrały oferty, które komisja uznała za najlepsze, uwzględniano także potrzebę proporcjonalnego rozlokowania takich punktów pomocy w całym kraju. Dotację otrzymało 26 spośród 42 organizacji, które się zgłosiły. W Polsce funkcjonuje siatka organizacji, które świadczą kompleksową pomoc osobom pokrzywdzonym i tam można się udać, żeby pomoc otrzymać. Pełna lista takich punktów znajduje się na stronie pokrzywdzeni.gov.pl - mówi "Wyborczej" rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości Sebastian Kaleta.

I dodaje: - To właśnie potrzeba proporcjonalnego rozdziału środków w celu wsparcia organizacji na terenie całego kraju spowodowała, że w przypadku Warszawy konkurs wygrał Instytut Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, który zaoferował świadczenie pomocy w większej ilości punktów na terenie województwa mazowieckiego.

Ministerstwo zwraca też uwagę, że IPZ zaoferował większą liczbę godzin świadczonej pomocy (10,338 w porównaniu z 7,280 zaoferowanych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę).

- Byliśmy od kilkunastu lat ważnym partnerem ministerstwa w obszarze ochrony praw dzieci uczestniczących w procedurach karnych. Mam nadzieję, że nadal tak będzie, bo te działania były bardzo skuteczne, a ciągle jest wiele do zrobienia. Chcemy działać wspólnie, by zapewnić dzieciom ofiarom przestępstw jak najdalej idącą ochronę, wsparcie i pomoc - mówi prezes fundacji.”

niedziela, 15 maja 2016

Drozdy

Drozdów ci u nas dostatek. Powiedziałabym wręcz, zbyt dużo. Młode plączą się pod nogami, stare drą się wniebogłosy. Wstyd się przyznać- zaczęłam zamykać okna, bo męczą mnie te bardzo głośne trele. Nie przypuszczałam, że do takich sytuacji dojdzie, jednak kiedy trzy drozdy śpiewają w odległości 20 metrów od siebie i w dodatku, ile Bozia w gardła dała, to trudno wytrzymać. No dobra.... trochę przesadzam. Są dni, kiedy siedzę na tarasie i z przyjemnością słucham takich koncertów, a codziennie, chodząc po ogrodzie, robię nakrapianym śpiewakom fotki w różnych ujęciach.
Wczoraj byłam świadkiem śmiesznego widowiska. Dla mnie, bo im chyba raczej nie do żartów było.
Stoję obok bramy i słyszę, jak na orzechu zaczyna koncert jeden drozd.

Nie mija parę minut, kiedy na lipie, niedaleko, odzywa się drugi.
Potem ten z orzecha przenosi się na druty elektryczne nad moją głowa i kontynuuje koncert.
Nie zwraca uwagi na tego siedzącego na lipie. Ten z lipy przenosi się na druty i siada niedaleko pierwszego. Zaczyna śpiewać.
Po chwili podlatuje i siada blisko tego z orzecha. Ten drugi przerywa koncert i stroszy pióra.
Robi się cicho. Przez chwilę ptaki patrzą na siebie i....
Zaczynają się regularnie bić. Pióra wprawdzie nie leciały i cała bójka trwała kilka minut, ale....Kto przypuszczałby, że drozdy będą walczyć o coś w ten sposób. Miejsca w ogrodzie dosyć, drzew ogromnych sporo...
Ten z lipy odleciał, ten z orzecha został na drutach i zaczął śpiewać. Nagle cicho "spłynął" w dół. Spojrzałam na druty- pojawił się ten z lipy. A drugi drozd przeniósł się na druty blisko domu i rozpoczął następny koncert. One są nie do zdarcia.




sobota, 14 maja 2016

Pełnomocnikowi "pomyliły się kierunki", czyli nie wciskaj ciemnoty, bo zostaniesz wygwizdany

Wczoraj, w Warszawie rozpoczął się III Kongres Kobiet, którego hasło przewodnie brzmi: „Po jasnej stronie mocy. Równość, aktywność, demokracja”
Wczoraj też zabrał głos pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. Czytałam słowa jego przemówienia i oczy otwierałam ze zdumienia. Ten pan w ogóle nie ma pojęcia czym powinien zająć się z urzędu. Za swą skandaliczną wypowiedź został przez uczestniczki Kongresu brutalnie wybuczany i wygwizdany, toteż jak niepyszny zszedł z mównicy nie kończąc przemówienia.
Tu link do jego wypowiedzi.
Nasza miła pani prezydentowa również pokazała „klasę”. Mimo dwukrotnego zaproszenia, nie pojawiła się na III Kongresie Kobiet. Zamiast tego wybrała jubileusz 150 rocznicy powstania Kół Gospodyń Wiejskich. Oczywiście, i tu kobiety, i tu kobiety… ale waga problemów inna. Widać nasza miła pani prezydentowa woli wcinać kołacze, w barwnej kiecce, niż zająć się sprawami dyskryminacji kobiet polskich. Ot taka miłośniczka klimatów wiejskich.
Tu link

Dzisiaj Ewa Kopacz, biorąca udział w III Kongresie Kobiet, ujawniała arcyciekawą rzecz- „dobrą zmianę” w wykonaniu, oczywiście, rządu PiS.
"Kopacz mówiła również, że była zaskoczona, kiedy dowiedziała się, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro właśnie wycofał dotację na ośrodki pomocy ofiarom przemocy domowej. - Nikomu drogie panie w tym rządzie - łącznie z ręką pani premier - nie zadrżała ręka w tym momencie, kiedy cofali tę dotację. Jestem też przekonana, że nie zadrżała im ręka - a może zadrżała, tylko ze szczęścia - wtedy, kiedy dawali dziesiątki milionów ojcu Rydzykowi - mówiła Kopacz. Była premier przekonywała, żeby nie wierzyć prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, kiedy mówi, że nie będzie zaostrzać ustawy antyaborcyjnej. - Jeszcze w zeszłym roku był jednym z tych, który podniósł rękę za bezwzględnym zakazem aborcji, przeciw in vitro i przeciw konwencji antyprzemocowej - dodała Kopacz."

Bardzo chcę, aby wszystkie kobiety w końcu przejrzały na oczy i przestały popierać tych drani, siedzących w rządzie, z ich oberdraniem z kotem na kolanach 


oraz towarzystwo superłotrów w czarnych i purpurowych sukienkach.


"Nikomu nie zadrżała ręka, kiedy cofali dotację" Kopacz mówiła również, że była zaskoczona, kiedy dowiedziała się, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro właśnie wycofał dotację na ośrodki pomocy ofiarom przemocy domowej. - Nikomu drogie panie w tym rządzie - łącznie z ręką pani premier - nie zadrżała ręka w tym momencie, kiedy cofali tę dotację. Jestem tez przekonana, że nie zadrżała im ręka - a może zadrżała, tylko ze szczęścia - wtedy, kiedy dawali dziesiątki milionów ojcu Rydzykowi - mówiła Kopacz. Była premier przekonywała, żeby nie wierzyć prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, kiedy mówi, że nie będzie zaostrzać ustawy antyaborcyjnej. - Jeszcze w zeszłym roku był jednym z tych, który podniósł rękę za bezwzględnym zakazem aborcji, przeciw in vitro i przeciw konwencji antyprzemocowej - dodała Kopacz. (http://www.tvn24.pl)