piątek, 24 lutego 2017

W szkle zaklęte



Zauroczyły mnie. Są niesamowite. Są piękne i pięknie wkomponowane w przestrzeń. Przedstawiam artystę "szklarza" Chihuly'ego

Chihuly pochodzi z Tahomy. Wychowała go matka, ponieważ ojciec zmarł na atak serca. Wcześnie stracił również brata, który zginął w wypadku pilotażu samolotu. Po zdaniu matury w liceum publicznym w rodzinnym mieście, podjął (1959) studia w College of the Puget Sound. Drugi rok studiów kontynuował jako student głównego stanowego University of Washington, w granicach miasta Seattle, gdzie uczył się projektowania wnętrz i studiował architekturę. 
W 1967 ukończył studia magisterskie, uzyskując stopień Master of Scence w rzeźbie, na centralnym naukowo- badawczym w stanie Vinsconsin, University  of Visconsin-Madison, gdzie uczył się techniki i tradycji szklanych, pod kierunkiem artysty tworzenia w szkle Harvey Littletona.




W 1971 przy pomocy wsparcia finansowego osób trzecich, założył  Pilchuck Glass School w miasteczku Stanwood.
Artysta mieszka i pracuje w liczącym prawie 3,5 ha. Studio, nazwanym „The Boathause” (hangar łodzi). Nazwa pochodzi od pierwotnego jego znaczenia, ponieważ usytuowane jest na brzegu jeziora Lake Unnion.



W 1976 roku artysta uległ wypadkowi samochodowemu, wynikiem którego była utrata wzroku w jednym oku. Dla Chihuly’ego był to cios, ponieważ stracił  zdolność  oceny trójwymiary, potrzebnej do dmuchania szkła. Nie załamał się i zaczął malować swe projekty na płótnie, po czym zleca ich wykonanie ekipie artystów i techników w szkle, z którymi współpracuje.




Chihuly’ego interesuje abstrakcja form w naturze. Zwróciła na nią uwagę w ogrodzie matki jeszcze jako  dziecko. Jego sztuka odzwierciedla także umiłowanie morza i fauny morskiej. 



Jego rzeźby charakteryzują się innowacyjnością, bogactwem barw i złożonością form. Artysta jest najbardziej kojarzony z wielkimi wieloelementowymi, abstrakcyjnymi dziełami ze szkła dmuchanego. Jego dzieła są monumentalne, ale seria szkła ciętego pt. Irish Cylinder jest raczej kameralna.





Niektóre rzeźby zdobią sufity w kasynach i hotelowych westybulach, inne z kolei to abstrakty  form kwiatowych , wielkości zaledwie ludzkiej dłoni.
Chihuly jest zwolennikiem intensywnego pigmentowania szkła. Używa również neonu oraz efektów uzyskaniem domieszaniem argonu.
Artysta używa form i opraw naturalnych, a jego rzeźby często bywają wkomponowanie w środowisko naturalne np. szklane gałęzie wkomponowane w naturalne lub w grupę drzew, zawieszane lub spławiane w taflach stawów.



Nie jest to ogólnie znanym faktem, że elementy jego wielkich wieloelementowych rzeźb są wykonane w szkle akrylowym, a nie w tradycyjnym szkle krzemowym.
Jego rzeźby są instalowane na całym świecie: w ogrodach, parkach, w budynkach, na stałych wystawach, w hotelach. W 2008 roku, na świecie było co najmniej 225 stałych instalacji muzealnych prac Chihuly’ego, Niektóre z nich wypożyczane są na wystawy okresowe.



Prace artysty  znajdują się w sprzedaży detalicznej w dwóch sklepach założonych za pośrednictwem przemysłu hotelarsko-rozrywkowego MGM Miraże. Jeden ze sklepów znajduje się  w Las Vegas, drugi w Chinach w dawnym portugalskim Makau.

Źródła:





czwartek, 23 lutego 2017

S. Mizerski o ciemnej materii

The dark side of the Force has clouded their vision, my friend.


„Wiele wskazuje na to, że ciemna materia w różnych politykach nie jest identyczna. Szeregowy poseł Jarosław Kaczyński składa się z  materii bardzo ożywionej, chętnie wydającej polecenia prezydentowi, pani premier, pani prezes Trybunału konstytucyjnego i marszałkom obu izb parlamentu. Słuchając ministra Błaszczaka, ma się natomiast wrażenie, że tworzy go materia intelektualnie martwa o skrajnie prostej budowie i nietrzymająca się kupy. Być może to ona jest odpowiedzialna za poziom wystąpień tego ministra, gdyż on sam zapewnia, że osobiście nie jest za nic odpowiedzialny. Materia działająca w marszałku Kuchcińskim, oprócz tego, że mało skomplikowana, jest także bardzo destrukcyjna. Kiedy ta materia targa marszałkiem, traci on nad sobą panowanie, strzela fochy i wywołuje kryzysy polityczne, których nie jest w stanie ani zażegnać, ani zrozumieć. Z kolei Antoni Maciarewicz uchodzi za polityka zbudowanego z materii toksycznej i wyjątkowo mrocznej. Mówi się, że tę materię powinni jak najszybciej zbadać specjaliści, bo nikt nie rozumie, co ona mówi, bez względu na to, czy chodzi o wybuchy na pokładzie Tu-154, przetargi na helikoptery bojowe, zakup okrętów Mistral za jednego dolara czy o sprawę Bartłomieja Misiewicza. Materia sprawy Misiewicza jest zresztą równie mroczna, bo nie wiadomo, jakiego rodzaju uczucie łączy go z Maciarewiczem i dlatego to nie Misiewicz służy wojsku, tylko wojsko jemu- nieustannie defilując przed nim i oddając mu honory.”
S. Mizerski: „Polityka” 8/2017 s.4
Polecam teledysk
 

poniedziałek, 13 lutego 2017

Fantastyczny surrealizm.




Urodziła się w Markham Ontario Kanadzie  (Ontario). W 2007 roku ukończyła studia wyższe z wyróżnieniem, na Uniwersytecie McMaster Sztuk pięknych, biologicznych i antropologicznych Arts. Hellen Jewett znana jest hiperrealistycznych oraz surrealistycznych, zabarwionych fantastyką,  rzeźb.

Tematyka jej twórczości zawsze jest związana z życiem: narracją biologiczną, emocjami, ruchem, równowagą, a także spostrzeżeniami na temat subtelności i uwertury życia.
Wykorzystując wiedzę z antropologii, biologii i medycyny, a także swoją niesamowitą fantazję, rzeźbi zwierzęta, chimery, pegazy, rośliny. O swoim tworzeniu Hellen Jewett mówi: „Moją inspiracją jest natura. Nie jest to idea natury, czy wierne jej odtwarzanie, ale osobiste relacje empiryczne. Poznaję rośliny, zwierzęta, ich życie i one stają się moimi muzami.” I dodaje: „Uważam, że moje rzeźby zwierają ogromny ładunek emocjonalny. Mniej w nich fizyczności, co powoduje, że są one unikalne i nie podlegają komercji. Właśnie takie podejście zmusiło mnie do poszukiwania niespotykanych kombinacji i wykorzystanie niebanalnego tworzywa.”


Hellen Jewett uważnie studiując ilustracje medyczne, oddaje w swoich rzeźbach szczegółową animację ruchu. W każdej jej rzeźbie jest uchwycony dany moment poruszania się modelu. Jest to niemal fotograficzne „trzaśnięcie migawki”. To ten jeden (moment) ruch i rzeźby w nim zastygają
Każda urzekająca chimera jest misternie wykonana. Prace są wykonane ręcznie i malowana przy użyciu tylko palców i szczotki. Artystka przyznaje, że każdą rzeźbę tworzy intuicyjnie. Stara się wsłuchiwać w siebie i na podstawie swojego „wewnętrznego głosu”, modelować rzeźbę. Zaczyna od stworzenia ramy z gliny, jako podstawy. Potem maluje ramę farbą akrylową i uważnie patrzy na sposób załamywania się światła, co jest pewną wskazówka do dalszej pracy. Następnie dodaje kolejne elementy.

„Nie ma czegoś takiego jak zbyt wiele szczegółów”, uważa kanadyjska rzeźbiarka. Dodaje, zatem, mnóstwo szczegółów, ale stara się, by rzeźba była przestrzenna- nie miała zbyt dużo brył, nie była przyciężka. Stąd te drobne, strzeliste, wężowate elementy. Taki sposób tworzenia nadaje pracom również eteryczny charakter. Rzeźby mają oczy robione ze szkła, charakterystyczne dla danego zwierzęcia, a całość malowana jest pigmentami oleistymi.

Patrząc na rzeźby Hellen Jewett, odnosi się wrażenie, że każda z nich zawiera jakąś tajemnicę, niedopowiedzenie bądź jest alegorią przeżycia, emocji, myśli.
Artystka, zapytana o trudności związane z byciem artystą w pełnym wymiarze, odpowiada: „Niekończące się godziny poruszania się w świecie materiałów i technik, do których nie jest się przygotowanym. Trzeba upewnić się, czy dane materiały lub procesy nie wywołują raka (wiele substancji jest toksycznych i słabo opisanych pod tym kątem). Izolacja, kiedy pracujesz w domu. Musisz mieć dużo wiary w siebie i swoje możliwości oraz umieć podejmować decyzje. Nie ma przewodników, którzy poprowadziliby cię w twojej twórczości. Każda praktyka artystyczna, każda twórczość jest inna. Nie ma w pracy artysty również zalet tradycyjnego zatrudnienia, jak na przykład: stały dochód, świadczenia, emerytury stałe godziny pracy.” 



Podczas, gdy jedni artyści ograniczają swoje wizje artystyczne do możliwości jednego materiału, jednego tworzywa, Hellen Jawett dobiera materiały zgodnie z jej wizją. Jej twórczość to hiper- real, surrealizm, niepowtarzalność i wręcz groteska. Artystka miesza materiały, tworzy „inżynierię” rzeźbiarską łącząc ze sobą oryginalne tworzywa. Powstają rzeźby multimedialne, obrazujące nieziemską jakość przedstawienia artystycznej wizji.




Hellen Jewett twierdzi, że jest zadowolona i nie odeszłaby już od tego rodzaju pracy: „Właściwie czerpię inspiracje z mojego doświadczenia, a nie z naśladownictwa innych. Zdarzającą się krytykę mojej twórczości, staram się wykorzystać na wiele sposobów. Ona wzmacnia moją pasję i widzę, że wewnętrznie ewoluuję. Jest to ciągłe poszukiwanie zrozumienia siebie, poszukiwanie tego, co ja sama chcę i co chcę uzyskać w swojej twórczości. Szukanie inspiracji, bodźców byłoby o wiele prostsze, gdyby uczono tego w szkole. Ale tak się, niestety nie dzieje. Jedną z moich pierwszych prac, w której zawarłam swoją ideę artystyczną, była wykonana w 2007 roku rzeźba „Tygrysica z wysokimi latarniami”. Podczas jej tworzenia zrozumiałam, jaką drogą artystyczną chcę iść, jaki to kierunek.”
 Źródła



Więcej obrazów

https://www.google.pl/search?q=ellen+jewett&client=firefox-b-ab&biw=1366&bih=631&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwjorNW97ozSAhXKKywKHflvACMQsAQIJw#imgrc=m6hiz8VYcnRPSM:


Jak ktoś ma ochotę kupić sobie  rzeźbę Hellen Jewett, tu jest adres.
https://www.etsy.com/shop/EllenJewettPrintShop





sobota, 4 lutego 2017

Za co kocham badyle

Za co kocha się badyle? Za fakturę, za kształt, za kolory, za klimat. Jednak pierwsze zdjęcia przedstawiają nie badyle, a złamaną sosnę. Wkleiłam  je na życzenie Marii:)
Reszta zdjęć, to "badyle" w naszym ogrodzie.

 Ile razy przechodzę obok, tyle razy nasuwa mi się fraza- "rozdarta sosna" z "Ludzi bezdomnych"  Żeromskiego. Czas na sprzątnięcie wiatrołomu.
Złamanie odkryło miodowe słoje.
 Piękna faktura i kolory.
"Ostre iglice katedry"to tylko drewniane zadziory.
 Gałązka- badylek "Rosy rugosy". Przypomina kształtem bardzo stary pastorał.

Coraz bliżej.
 I samo sedno.
 Tańcowały dwa Michały. W bieli śniegu wirowały.
 To ten duży, bardziej fotogeniczny.
 Kto by pomyślał, że suche kwiatostany aksamitki stworzą dekorację na kompoście.
 Fajne zawieszki.
 Pusty owoc trzmieliny. Zdjęcie robiłam "od spodu", prawie klęcząc na śniegu. Bardzo męcząca praca, ale efekt niezły.
 Cały owoc z profilu.
 Mamy w ogrodzie taki dziwny gatunek śniegulicy. Kwitnie na fioletowo kiściami i potem ma owoce też w kształcie kiści- malutkie, fioletowe w różnych odcieniach, kuleczki
 Ptaki raczej jej nie zjadają. A szkoda, bo na jednym krzaku jest mnóstwo tych owoców.
 Owoce jarząba. Zwykle jesienią wszystko zżerają, przed odlotem, szpaki.  Robią całym stadem nalot na drzewo i najadają się do wypęku. Tym razem zostało na drzewie dosyć sporo kuleczek. Inna sprawa, że jarząby w naszym ogrodzie (mamy ich sześć w różnych miejscach) każdego roku obficie owocują. Nie tylko jarząb został tak potraktowany. Szpaki  nie zrobiły też nalotu na winobluszcz, co czynią każdego roku. Owoce zjadły kosy.
Nie znalazłam więcej ciekawych badyli do obfotografowania. Śnieg zrobił swoje- połamał, zmoczył, "zbrzydził" do cna wszystko.