sobota, 16 września 2017

Między sadami



Czy to już jesień? Chyba jeszcze nie, chociaż niektóre liście zmieniają barwę, a po ostatnim, bardzo mocnym, wietrze, opadła spora część igieł z modrzewi. Ogród kwiatowy też przywiędły i ptaki tylko lekko kwilą. A jednak jest jeszcze mocno zielono i soczyście. Zwłaszcza trawa nie daje za wygraną i rośnie, rośnie, rośnie jak szalona. Wiewiórki też nie spieszą się ze zbieraniem orzechów, a kosy z napychaniem brzuchów owocami jarząba  oraz bluszczu, co zwykły czynić już od początku września. I owoce późnej jarzębiny też jeszcze nietknięte. Nawet „babiego lata” tego roku nie zauważyłam. Żadnych namolnych nitek na twarzy i porannych, pięknych zroszonych paciorków. Cicho, leniwie ciut za mokro, ale ciągle późno letnio, a temperatura często dochodzi do 20stopni w cieniu. Od dwóch tygodni wieczorami popiskują, na drzewach niedaleko domu, młode uszatki.  Na początku nie mieliśmy pojęcia, co to za ptaki tak „śpiewają” nocną porą. Poszukaliśmy w Internecie i okazało się, że mamy w ogrodzie sowy uszatki, a te popiskiwania, to głosy młodych, które w ten sposób naprowadzają rodziców do miejsca, gdzie one przebywają. 
 Brzmi to mniej więcej tak:
Przedwczoraj popiskiwała blisko domu mniej więcej od dwudziestej do prawie pierwszej w nocy. Nie mogłam zasnąć, bo głos był bardzo szarpiący nerwy. Potem przeniosła się w dół ogrodu i zrobiło się znośniej.
Niesamowite, jak nam się ogrodowy zwierzyniec rozrasta. Zwłaszcza ptaszarnia, bo i kowalik miał gdzieś blisko domu gniazdo. Teraz na tarasach, na pobliskich krzewach i drzewach pałęta się kilka młodych kowalików. Tradycyjnie trzeba coś o wiewiórkach napisać. Są co najmniej cztery- trzy ciemnobrązowe i jedna ruda. Tyle naliczyliśmy za jednym razem, kiedy harcowały na dole ogrodu, w koronach modrzewi. Te diablice kompletnie się nas nie boją i potrafią rozrabiać nad nami, sypiąc nam igły i gałązki na głowy. Tradycyjnie też spacerują po tarasach, rynnach oraz balustradach i włażą na strych.  Gadzina wyniosła się w głąb ogrodu. Ostatni raz widzieliśmy ją na początku sierpnia, wygrzewającą się na podeście przed wejściem do domu. Spłoszona wpełzła za donicę, tylko koniec ogona jej wystawał, a potem  popełzła sobie gdzieś dalej. Jeża spacerowicza też mamy. Nakręciłam film, kiedy sobie tupta po trawniku. W ogóle mam sporo filmików, nakręconych tego lata, ale ich przerzucenie na YT długo trwa i pokażę je później.
Nie napiszę na razie nic o polityce, bo po prostu przejadła mi się na tyle, że cała jestem na NIE.
Niedzielny spacer między sadami.
 Beza w drodze do....
 Ten zagajnik w dali to nasze ogrody- siostry i mój. Zdjęcie jest robione od strony ogrodu siostry.
Jeden z sadów jabłoniowych
 Aż się chce zerwać.
Inny sad jabłoniowy. Tam, gdzie teraz rosną krzewy, też rósł sad. Wycięto, bo przestała się opłacać uprawa jabłoni.
 Niesamowite bogactwo owoców. Sad za płotem naszego ogrodu również mocno obrodził.
Droga między sadami.
Wieża kościoła katolickiego w naszej wsi. Mocno przybliżona- w linii prostej miałam do niej 3 kilometry z okładem. Bardzo spodobała mi się ujęta w ramy z krzewów.
A to kościół katolicki w sąsiedniej wsi. Tło stanowią wzgórza mocno od niej oddalone. Wyszedł ładny landszafcik.
Te widoki kojarzą mi się z Włochami. Może wpływają na to smukłe topole, które przypominają cyprysy i jeszcze góry w tle?
W dali są czeskie Beskidy- z lewej strony Jaworowy, z prawej Praszywa.
A to są mroczne tumany pożerające Słońce.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz