niedziela, 2 czerwca 2019

Sowy


W ogrodzie zagnieździły się sowy. Chyba puszczyki. Odkryłam to w dosyć dramatycznej sytuacji. Zacznę od tego, że jakiś miesiąc temu Jaskół powiedział, iż w ogrodzie mieszka mały zając. Przypuszczamy, że wszedł między prętami w bramie i pokicał w głąb ogrodu. Potem Beza go wytropiła i trochę pogoniła. Jednak nie pozwoliliśmy jej na wielkie gonitwy, kazaliśmy szaraka zostawić w spokoju. W kolejnych dniach próbowałam go wypatrzyć, ale nic nie wskazywało na to, że jeszcze tu jest. Jakiś tydzień temu, wypatrując w koronach drzew wiewiórek, spostrzegłam, że coś wisi między gałęziami. Coś szarego. Od razu przyszło mi na myśl, że pewnie jakiś drapieżnik upolował zająca, wywindował na drzewo, tam szarak zaplątał mu się w gałęzie i tak został. Drapieżnikiem mogła być sowa, jastrząb lub kuna, albo tchórz. Podeszłam pod drzewo, na którym wisiało truchło, zobaczyłam, że ma dziwne nogi, nie skoki, a nogi z pazurami. Przybliżyłam sobie za pomocą aparatu obraz i już wiedziałam, co to jest. Była to młoda sowa. Wisiała zaczepiona skrzydłami o gałęzie, nogami w dół. Przyznam, że widok zrobił na mnie wrażenie. Zrobiłam kilka fotek, chociaż było to nieprzyjemne.



 Po trzech dniach zwłoki spadły na ziemię- wyrzuciłam je za płot. Jednak to nie koniec sowiej historii. Podczas codziennego spaceru z Bezą dookoła ogrodu, usłyszałam bardzo niespokojny „krzyk” zięby. Tak zachowuje się ptak, kiedy chce odstraszyć napastnika lub  odwrócić jego uwagę od gniazda. Tak zachowują się również małe ptaki, kiedy atakują napastnika całym stadem. Zachowanie zięby podsunęło mi myśl, że coś dziwnego dzieje się tam w górze. Podniosłam głowę i wtedy ją zobaczyłam. Młoda sowa siedziała wysoko na gałęzi sosny- patrzyła na mnie uważnie. Aparat poszedł w ruch. Najpierw zrobiłam jej kilka zdjęć. Było to trudne, bo sowa siedziała między gałęziami, a mój aparat wyostrza pierwszy plan, drugi zamazuje. Coś się udało.

Potem nakręciłam dwa filmiki. Obraz chwieje się, ale wierzcie mi, nie dałam rady nakręcić lepszych, po kilku minutach ręce mi drętwiały- trzymałam ręce powyżej głowy. A żeby było mi „przyjemniej” dokumentować życie ogrodu, przyroda obficie polewała mnie z góry dosyć gęstym deszczem.
 W tle słychać głos zaniepokojonej zięby.
 Młoda sowa siedzi jeszcze w koronach drzew, ale teraz dobrze się ukryła. Skąd wiem, że tam jest? Zięba nadal alarmuje. Nie wiem, ile tych sówek jest jeszcze w ogrodzie. Niedawno, wieczorem, widziałam cień przelatującej sowy w stronę lasku. Może to stara dokarmia tę młodą?
 Natomiast nie znalazłam w ogrodzie śladu pobytu zająca. Dwa lata temu też młody był w ogrodzie a po miesiącu znaleźliśmy go z odgryziona głową. Mam nadzieję, że tym razem sam znalazł drogę ewakuacyjną i nie będzie przykrej powtórki z historii.

O puszczykach- lęgi


"Jaja składane są zazwyczaj w połowie marca; w miastach lęgi odbywają się wcześniej, bo już w końcu stycznia i w lutym.
Zachowania godowe 
Pierwsze walki o terytorium zaczynają się już w październiku – listopadzie; wtedy ustalane są jego granice i miejsca gniazdowania. Wielkość terytorium zależy od rodzaju terenu oraz dostępności pożywienia; puszczyk aktywnie go broni – głosem lub podlatując i strasząc intruzów. Odgania od gniazda również drapieżne ssaki, takie jak koty, lisy i psy. Często przesiaduje przed swoją dziuplą.
Zimą (od grudnia do lutego) odbywają się zaloty: samiec przynosi samicy jedzenie, stroszy upierzenie, kołysze się na wszystkie strony, czasem przesuwając się bokiem po gałęzi w tę i z powrotem, macha skrzydłami, a przy tym rytmicznie mruczy, skrzeczy i kłapie dziobem. Towarzyszą temu akrobacje powietrzne. Samica również się puszy i potrząsa piórami. Utworzone pary są monogamiczne.
Gniazdo 
Puszczyki gnieżdżą się w niewyścielonych dziuplach (preferują bukowe) na wysokości do 10 m, szczelinach skalnych, opuszczonych gniazdach wron, srok, krogulców lub myszołowów. Zdarzają się gniazda na poddaszach, wnękach budynków, strychach i w kominach starych domów, zwłaszcza w mieście. Wykorzystują również skrzynki lęgowe wieszane przez człowieka, nory i jaskinie.
Jaja 
Liczba jaj waha się od 2 do 6, choć może być też tylko jedno. Jaja są różnobiegunowe, owalne (prawie kuliste), białe, o średnich wymiarach 48 × 39 mm. Składane wczesną wiosną są w odstępach 48-godzinnych.
Wysiadywanie 
Jaja są wysiadywane wyłącznie przez samicę przez ok. 28-30 dni. Nie opuszcza prawie w ogóle wtedy gniazda, jak i później młodych, chroniąc je przed chłodem. Wylatuje jedynie wtedy gdy przyjmuje pokarm od samca, chce usunąć wypluwki i wydalić odchody.
Pisklęta 
Kiedy młode, gniazdowniki, się wyklują, samiec karmi je oraz samicę. Samica zaczyna opuszczać gniazdo, by polować, gdy młode mają 6-7 dni. Ubarwione są jednakowo, a barwa ich piór zmienia się w zależności od wieku. Młodociane osobniki pokrywa biały puch, a później każde pióro puchowe ma poprzeczną ciemną pręgę. Pierzenie następuje po 28 – 37 dniach, wtedy pisklęta są już zdolne do lotu (w pełni lotne są po 2 miesiącach), ale jeszcze nie potrafią polować. Pojawiają im się za to już pióra konturowe o różnych odcieniach. Młode puszczyki są zależne od jedzenia przynoszonego przez rodziców przez nawet trzy miesiące od momentu opuszczenia gniazda. W okresie tym spacerują po gałęziach, a czasem zdarza im się spadać na ziemię. Tam zagrażają im drapieżniki i dlatego szybko starają się wejść "pieszo" na drzewo - we wspinaczce pomagają im ostre szpony i silne nogi. Zatem gdy spotka się młodego puszczyka siedzącego na ziemi nie należy go najlepiej ruszać (ewentualnie można go postawić na gałęzi), bo poradzi sobie sam."
Źródło:  https://pl.wikipedia.org/wiki/Puszczyk_zwyczajny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz