niedziela, 29 września 2019

Beza na spacerze

Ostatnia niedziela września. Godzina 9 rano. Beza wyrusza na długi spacer.
Za polem widać las, a za nim Beskidy. Perspektywa w aparacie stwarza, że są one bardzo daleko. W rzeczywistości w prostej linii mamy do nich około 30 kilometrów.

Do tego lasu mamy niecałe 2 kilometry. Trasa fajna, bo wśród pól i cały czas z widokami na góry- polskie i czeskie Beskidy.
Na polach pozostała jeszcze kukurydza. Nie przepadam za nią, bo zawsze przysłania jakiś fajny widok. W okolicy jest sporo stawów. Ten bardzo malowniczo położony obok lasu, jest jednym z nich.

 Przestaliśmy chodzić na długie spacery, bo nasze nogi nie pozwalają na to. Najczęściej podjeżdżamy samochodem pod las, a potem wolniutko idziemy dalej. Głupie to jest, ale wyżej doopki nie podskoczysz. Nasze sportem i niewątpliwie sielankowym życiem:) :):):):) sterane kolana, są przeszkodą  nie do pokonania.  Ten spacer Beza zaliczyła z Młodą. One uwielbiają razem spacerować i całe długie dystanse pokonują pieszo.
Beza w szeleczkach. Bez nich i smyczy, nie rusza się poza bramę. Cały komplet jest schowany w szufladzie, w sieni. Kiedy otwieramy szufladę, Beza zaczyna popiskiwać z radochy. Niesamowicie lubi te wyjścia.
Psy lubią skubać trawę i w ten sposób czyścić sobie żołądek. Ta przybrzeżna trawa wyraźnie zasmakowała psicy, bo pasła się nią jak młody osiołek. W ogrodzie ma takie miejsca, w których trawa najbardziej jej podchodzi. Instynktownie wyczuwa, co jej pomoże. Nie rusza innych. Kiedyś dałam jej liście mięty do spróbowania- powąchała  i odwróciła się z pogardą. Tak samo potraktowała liście melisy.Mięsko, moja pani, mięsko, a nie zielsko, należy dawać.

 Tu aż się zaparła, by urwać zieleninę, Dziw, ze sobie języka nie przecięła na tej ostrej trawie.

Bluszcze wyraźnie zmieniają barwę. Nie da się ukryć, że robi się bardzo jesiennie.

Zdjęcia zrobiła Młoda telefonem,

niedziela, 22 września 2019

Obficie


Mówią, że jeżeli jest mnóstwo owoców, to będzie ostra zima. Zgodnie z tym powiedzeniem to tegoroczna zima powinna być taka, jak na Syberii, bo to, co oglądam na ogrodowych drzewach i krzewach zakrawa na szaleństwo urodzaju.  Czy wierzę w te przepowiednie? Trudno mi powiedzieć, bo było kilka bardzo łagodnych zim, mimo niesamowitych urodzajów na drzewach i krzewach. Była jesień, kiedy  na jarząbach  gałęzie wręcz uginały się pod ciężarem baldachów z jagodami, a zima była taka sobie- bez mrozów i większego śniegu.
To obrodziło nad miarę
Pierwszej partii nie sfotografowałam- po pokrojeniu zorientowałam się, że mogłam to zrobić.  Trzy dni później zebrałam następną partię

A po trzech dniach nową
Tym razem pojawiły się maślaki. Następna partia rośnie. Nie muszę chodzić do lasu. Wszystkie grzybiory są zebrane na dolnej, poprzecznej miedzy, pod brzozami.
Niesamowicie obrodziły cisy. Mają śliczne owoce w kształcie dzbanuszka, o pięknej jasnoczerwonej barwie.
Cisy rosą bardzo blisko domu. Wyglądam przez okna i widzę ten urodzaj.



Kalina- krzaczek kupiony na wiosnę już pięknie zaowocował. Jagody pojawiły się w sierpniu a wybarwiły się na intensywny kolor niedawno. Tak mi się spodobała, że zamówiłam jeszcze jeden krzaczek. To średni krzew, dorasta do 1 metra wysokości. Posadziłam go obok tarasu.
Berberys czerwony- zasadzony 20 lat temu, wyrósł mocno. Ma piękne bordowe liście i mnóstwo podłużnych jagód. Całe gałęzie są niemi oblepione.

To mocno kłujący krzew. Podobnym paskudnie kłującym krzewem jest inny berberys. Kiedyś zasadziłam kilka krzaków w szpaler, by naturalnie oddzieliły dwie części ogrodu i teraz mam z nimi zgryz każdej wiosny. Trzeba je mocno ciąć, co jest bolesne (kłuje nawet przez grube rękawice), ale efekty jesienią są cudne. Mocno przycięty berberys dobrze potem owocuje i tworzy ładny akcent ogrodowy. W sumie mam sześć dosyć sporych krzewów do cięcia.

 A to trzemielina. Też lubi przycinanie. Kwitnie małymi nieefektownymi kwiatami, ale jej owoce  są prześliczne. kiedy się otwierają, podobne są do małych lampionów. Mają różowe płatki i pomarańczowy kulisty środek. Trzmielinę uwielbiają mszyce. Były już takie momenty, że nie mogąc poradzić sobie z tym szkodnikiem, chciałam krzewy ( dwa przy płocie) wyciąć, ponieważ miały brzydkie pozwijane liście i nie owocowały. Ale ja nie potrafię ot tak sobie wycinać i brzydule zostały. W tym roku odwdzięczyły się


Jarząby w sosnowej alei. Te obok domu nie owocowały. Pewnie się obraziły na mocne cięcie. Nie, to nie. Natomiast pozostałe (3 spore drzewa) w alei sosnowej, mają piękne zdrowe owoce. Nie zaszkodziła im nawet susza. Teraz żerują na nich kosy. Przemykają jak duchy między sosnami, siadają na gałęziach jarząbów i młócą dziobami owoce, sporo jagód leci przy okazji na ziemię.  Próbowałam policzyć, ile kosów jest w stadku ogrodowym. Wychodzi mi, że co najmniej dziesięć.

Dziki bez także mocno obrodził. W lasku jest kilkanaście krzewów. Sam się zasiał i zostawiłam sporo siewek. Teraz pilnuję, by krzewy zbyt mocno nie wyrosły. Każdego roku na wiosnę robię akcję "Lasek" i wtedy wycinam siewki oraz przycinam wszystkie krzewy znajdujące się w nim .

Nie zbieram jagód dzikiego bzu i nie robię soków. Wszystkie owoce na drzewach i krzewach zostawiam ptakom oraz wiewiórom. Czekam jeszcze na nalot szpaków, które każdego roku obżerają jagody z winobluszczu oplatającego balustradę balkonu. Przedwczoraj słyszałam ich melodyjne pogwizdywanie w koronach brzóz, ale dzisiaj jakoś głucho było. Jaskółki chyba już odleciały. Widuję jeszcze stadko gołębi wędrownych i pojawiły się w ogrodzie sierpówki.


czwartek, 12 września 2019

Rano

Dzisiaj 6,30. Uwielbiam łapać te złote, poranne słońce.

Na wschód od ogrodu


Aleja sosnowa o poranku- w dół ogrodu


Trochę mchu bez paproci, ale za to wśród jesiennych liści



Hortensje oświetlone złotem

Trochę brzóz zielono-złotych




Tuja pozłacana





Nie wiem, jak się toto nazywa, ale znajdę jego nazwę i przedstawię w osobnym poście, bo ta kłująca piękność jest warta tego.


Poranna jarzębina u sąsiada

No i nasza ruda Bżdziągwa, która, po wycięciu za ogrodem sadu, ma teraz piękny widok do podziwiania oraz do solidnego obwąchania- łapie te górne i dolne wiatry, jak rasowy owczarek


poniedziałek, 2 września 2019

Powakacyjnie



No i skończyły się wakacje. Dla mnie już, w zasadzie, bez znaczenia jest ta pora. Już się przyzwyczaiłam, że mnie nie dotyczy rozpoczęcie roku szkolnego. Dzień normalny, bez wcześniejszego wstawania, bez nerwówki, bez rozedrgania, że tyle spraw do załatwienia i dziś, i jutro, i tak przez następnych 10 miesięcy. Wstałam przed siódmą, padał deszcz, Beza nie wyrażała ochoty na spacer. No to do kompa, sprawdzić prognozy, przejrzeć trochę strony, śniadanie i potem samotny spacer w deszczu, po ogrodzie. Dobrze mi ten spacer zrobił, wyciszył mimo wszystko. W nocy burza rozkołysała moje serce- z tego wynika, ze jestem meteopatą. Burza przeszła bokiem, ale zasnąć nie potrafiłam długo.
Z powodu upałów, zostawiłam porządkowanie ogrodu na wrzesień. Trochę jestem zła, bo chwasty szumią, jak knieja i powoli mniejsze rośliny znikają w nich z pola widzenia. Z drugiej strony, wyrwanie chwastów i odsłonięcie szlachetnych, mogło spowodować nadmierne wysuszenie ziemi. W dodatku czeka mnie przesadzanie niektórych bylin, ponieważ dokupiłam trzy pełne liliowce i trzeba je gdzieś mądrze ulokować.  W tym roku jest plaga gąsienic, które uwielbiają smak bukszpanu. No i u nas też sobie podjadły. Do tego stopnia, że musimy całe krzewy wykopać i spalić- zostały na nich tylko suche gałązki. Wprawdzie mogłam bukszpan opryskać, ale zauważyłam, że sikory chętnie pałaszują to paskudztwo. Bukszpan stary i tak był do usunięcia, posadzę na jego miejsce niewysokie irgi.
Latem pięknie zakwitły juki. 


Upały im nie zaszkodziły, ale kwiaty szybko przekwitły. Juka to taka roślina „nie do zabicia”. Rozrasta się szybko, przyjmuje się szybko, a jak wykopie się krzak, to i tak w tym miejscu po jakimś czasie pojawią się młode rośliny. 


Mam w ogrodzie takie miejsce, gdzie 30 lat temu posadziłam jukę, potem musiałam ten kawałek przemeblować, jukę wykopałam, a młode roślinki się pojawiają, chociaż to miejsce jest ciągle koszone. Jak potrzebuję gdzieś zapchać w ogrodzie dziurę, to je wykopuję i sadzę. Prawdopodobnie karpa jest tak głęboko w ziemi, że jest nieuszkodzona i wypuszcza młode pędy. 



To są juki wysokie, ale są jeszcze odmiany niskie i zastanawiam się, czy nie kupić je, posadzić w trawniku.
 Juka Karolińska pochodzi z południowych stanów USA. Tam rośnie dziko. W Europie traktowana jest jako roślina ozdobna
 Kwiatostany osadzone są na zdrewniałej pojedynczej łodydze. Wyrastają z efektownej rozety utworzonej przez lancowate, dosyć sztywne liście.
 "Kwitnie na przełomie lipca i sierpnia. W warunkach naturalnych roślinę cechuje specyficzny sposób zapylania, z udziałem molika Tegeticula yuccasella. Samica tego owada zeskrobuje pyłek z pręcików jednej rośliny i przenosi go na drugą, gdzie wwierca pokładełko w znamię słupka, składa w każdym jedno jajo, a następnie zatyka otwór pyłkiem. Gąsienice żywią się zalążkami, jednak część z nich pozostaje i rozwija się w nasiona"
 Kwiaty ma białe z zielonymi przebarwieniami, czasem lekko kremowe, w kształcie dzwonka, dosyć spore.
 Przeczytałam, że preferuje gleby lekkie, a nie znosi ciężkich, gliniastych oraz podmokłych. No nie wiem, u nas w ogrodzie gleba jest świetna, ale wcale nie jest lekka i ma tendencje do przetrzymywania wody. Lubi słońce.
 W naszym klimacie nie wytwarza nasion. Wykorzystywana jest w lecznictwie i w przemyśle- wytwarza się z niej powrozy.
 Widziałam przed chwilą duże stado jaskółek. Świadomość, że zaraz odlecą jest przygnębiająca.