sobota, 21 marca 2020

Pocieszajka na sobotni wieczór


10 dobrych wiadomości dotyczących koronawirusa (żeby nie zwariować)

1. Najprawdopodobniej nie zachorujesz. Nawet w Chinach czy Włoszech w tej chwili najpewniej większość ludzi jest zdrowych. Wirusem może zarazić się co prawda w długim czasie nawet 70% ludzkości (jak i innymi grypopodobnymi chorobami) – ale dzięki działaniom prewencyjnym mocno to ograniczamy i rozkładamy w czasie.
2. Jeśli zachorujesz – najprawdopodobniej przejdziesz to łagodnie – masz na to aż 80% szans. (źródło: theverge.com)
3. Jeśli nie przejdziesz łagodnie – to najprawdopodobniej i tak przeżyjesz – nawet, jeśli jesteś w grupie ryzyka. Realna szacowana śmiertelność wirusa jest znacznie niższa i może wynosić np. 0,3-0,5% (ze względu na niedoszacowaną liczbę zakażonych). (źródło: cdc.gov)
4. Przechodząc infekcję COVID-19, wyrobisz sobie odporność – organizm wytworzy przeciwciała. Znane są co prawda przypadki ponownych zakażeń, ale stanową promil promila ogółu.
5. 35 zespołów naukowych dniami i nocami pracuje nad szczepionką – postęp prac jest imponujący. Pierwsze szczepionki wchodzą w fazę testów klinicznych. (źródło: medicalnewstoday.com)
6. Znane leki przynoszą obiecujące efekty. Część z nich jest tanich i powszechnie dostępnych. Jeśli okażą się choć trochę skuteczne u większej ilości pacjentów – zostaną niezwłocznie użyte. (źródło: clinicaltrialsarena.com)
7. Naukowcy wpadli już na trop substancji, które mogą zatrzymać wirusa – jedną z nich jest np. białko, które już i tak występuje w naszych ciałach. Zatem powinno być dobrze tolerowane przez chorych. (źródlo: universityofcalifornia.edu)
8. Wiele krajów wygrywa się walkę z wirusem -jednym z nich jest Tajwan, gdzie początkowo sądzono, że będzie drugim po Chinach centrum pandemii, a tymczasem zachorowało tylko 47 ludzi. Wdrożono tam mocne środki, ale opłaciło się. Jeśli rządy będą do tego zmuszone – to zastosują takie same, sprawdzone środki także w innych krajach. (źródło: nbcnews.com)
9. Na całym świecie wdroży się w końcu niezbędne procedury, które zapobiegną w przyszłości podobnym przypadkom – być może znacznie gorszych patogenów niż koronawirus – a istnieją o wiele gorsze. (cdc.gov, bbc.com)
10. Cały świat w końcu nauczy się myć ręce! Ograniczymy w ten sposób liczbę przypadków wszelkich chorób zakaźnych nawet o 50%! Do rozprzestrzenienia tej informacji niespodziewanie przyczyniły się piosenki i memy internetowe. (vox.com)

Można wierzyć lub nie. Mnie trochę pomogło. 
Wprawdzie poświęcona powodzianom, ale jakże dzisiaj aktualna. Kiedy czytam, jak ludzie pomagają szpitalom, lekarzom, jak się jednoczą... serce jaśnieje.

środa, 18 marca 2020

Dzień za dniem

Dzisiaj 6 rano

Trochę kwiatów.
Pierwsze narcyzy. Te w głębi ogrodu
I te schowane w jukach
Ostatnie śnieżyczki. Mocniejsze od tych pierwszych, nie są takie wybujałe i anemiczne

I kluczyki- białe, żółte jeszcze są w pąkach
 Pieris- marniutki, przesadzany dwa razy, jednak dzielnie się trzyma i właśnie zakwitł


A to wczorajsze niebo
Co, jak co, ale jaszczurkę na niebie, widzę pierwszy raz.
 Oczar jeszcze kwitnie



I góry przed deszczem. Robią się wtedy bardzo ciemnie i są bardzo blisko

 I to tyle na dziś. Nie mam ochoty komentować tego szaleństwa, z jakim świat się zmaga.




poniedziałek, 16 marca 2020

Zabezpieczamy się, by bezpiecznie czuli się inni:)


Patrzę na postaci w białych, „kosmicznych” kombinezonach, zmywające środkiem dezynfekującym ulice włoskiego miasta i zastanawiam się nad tym, ile tego świństwa spływa w danej chwili do wody- rzeki, kanału, morza. A takie płukania odbywają się w wielu miastach Włoch i Europy. Albo te jednorazowe rękawiczki oraz chusteczki w niebywałych ilościach teraz używane, lądują na wysypiskach czy może są utylizowane w spalarniach? Gdzie się to podziewa? Ograniczamy używanie foliówek, a tu jeden wirus całą robotę ekologiczną niweczy. Mimo to, musimy zabezpieczać się, a jednym z takich sposobów są foliowe rękawice. Tego nie przeskoczymy, to jest teraz konieczność.
Czytam, że maseczki nie chronią. Może przed koronowanym nie chronią, ale cały świat je obecnie nosi. Tylko u nas maseczki są passe. A przecież maseczka ma chronić, przede wszystkim, przed innymi infekcjami, by nie zachorować i nie osłabić organizmu. Ludzie chorują na różne choroby, które są przenoszone kropelkowo. Założysz maseczkę i zabezpiecza ona nie tylko ciebie przed złapaniem choróbska, ale i  chroni innych, bo ty choróbska nie rozsiewasz. Jednak tego już Polacy nie raczą zakonotować sobie w tych zarozumiałych łepetynach. Nie chroni przed koronawirusem, to po co zakładać? Ano po to byś nie zachorował tępaku i nie powiększył grona pacjentów w przychodniach oraz w aptekach. Nie ma maseczek? Załóż na twarz chustkę, szalik lub „komin”. Każda taka „izolacja” jest dobra. No i jak mimowolnie dotykasz twarzy, to te „szmatki” chronią przed zarazkami z dłoni.
Czytam, że w niedzielę, w Ustroniu ludzie urządzili sobie piknik. Otwarta gofrownia, gofry mają być na wynos, ale jakimś cudem ustawione są przed nią stoliczki z krzesełkami. Miejsc wolnych nie ma. Po południu sznur samochodów od Wisły w stronę Katowic. Po po niedzieli w górach, ludzie wracają do miast. Nie mam pojęcia, czy spacerowali w odosobnieniu po szlakach, czy tłumnie siedzieli właśnie przy takich „gofrowniach”.  Wyciąg na Czantorię jest czynny. Aby wsiąść na krzesełko, trzeba skorzystać z pomocy obsługi, aby zejść- również, a potem jeszcze kilka metrów należy przejść poza budynek stacji. A tam przecież inni ludzie jeszcze są, zanim wejdą na szlak.
Granice pozamykane, jednak mały ruch się odbywa. Władze obu Cieszynów apelują, by ludzie nie chodzili  „za mosty”, na drugą stronę. Każda stara się chronić swoich obywateli. Ruch na drodze, obok nas, wyraźnie zmalał. Nie słychać tirów, samochodów osobowych mniej. Samolotów na niebie również wyraźnie mniej. Robi się cudownie cicho, tylko drozdy drą się jak opętane.
Coś fajnego na poprawę nastroju :)




sobota, 14 marca 2020

Obawy i interesy


Spirytusu nadal brak, środków odkażających nie ma, a do mnie wczoraj dotarło, że przecież mamy sklep, klientów sporo i od tej strony nie zabezpieczyliśmy się w ogóle. Jaskół zaczął sprzedawać w rękawicach, oraz spryskiwać ladę i klamki płynem do ścierania blatów. Do tego chusteczki antybakteryjne i to wsio. Chcemy też wprowadzić regułę, że jeden klient w sklepie, reszta na dworze czeka. Po każdym kontakcie z pieniądzem, myjemy ręce. Kupiliśmy wprawdzie, zamiast spirytusu, dwie butelki czystej, ale tak jakoś trochę żal, myć wódą ręce. Co z tego, że rozcieńczona ma być. Pewnie spirytusu też bez wyraźnie koniecznej potrzeby, nie użylibyśmy. Bo co to da, jak zużyjemy dwie butelki, a  nie wiemy, kiedy się to koronowane szaleństwo skończy. Dwie butelki na parę dni, a co dalej- cysternę alkoholu kupić? Ale jak zajdzie wyraźna potrzeba większej dezynfekcji, to alkohol, który mamy, padnie.
Najbardziej boję się o Młodą. Odkąd w bankach, aptekach i urzędach zlikwidowano szyby przy punktach obsługi,  obsługujący stykają się z obsługiwanymi face to face. Już dawniej zastanawiałam się, dlaczego szyby usunięto. Nawet jak nie ma epidemii, to pracownicy powinni być, przed złapaniem paskudztwa, chronieni. Młoda dostała rękawice, mają płyny dezynfekujące, a klient dowód osobisty pokazuje na odległość. Ludzie wpuszczani są pojedynczo, co ich wkurza, ale przynajmniej pracownicy są w jakiś sposób zabezpieczeni. „Anglicy” na razie trzymają się, jednak tam, jak czytałam, rząd trochę inaczej podchodzi do epidemii. Spokojniej i bez takiej strasznej napinki politycznej.
No więc spirytusu brak i brak płynów dezynfekujących. Rząd zakazał sprzedaży płynów na allegro, a dzisiaj na fejsie ukazało się zdjęcie wielkiej butli, ze środkiem dezynfekującym, produkcji „rządowej”. Cena powala- 95 złotych za 5 litrów. Wychodzi 19 złotych za litr. Ktoś napisał, że on sprzedawał litr środka za 8 złotych. Wynika więc, iż 100%  więcej za państwowe należy zapłacić. Jakoś mnie to nie dziwi. Chyba się na tego typu rządowe zagrania uodporniłam. Przecież ciągle żyjemy w kraju lichwy pisowskiej, gdzie „sami swoi” żerują na społeczeństwie. Przepuściliby taką okazję? „Nie sądzę”, jak mówi Mariolka, co to w „papućkach krokodylkach” biegła przez całe miasto do SPA. Z dalszych rewelacji zakupowych- w miejscowości koło Jastrzębia, za kilogram piersi z kurczaka trzeba było zapłacić 28 złotych. No sorry, przedwczoraj kupowałam kilogram schabu bez kości i mniej zapłaciłam. Przeraża mnie również dziwne poczucie humoru u Polaków. Na fejsie krąży filmik, przedstawiający salę szpitalną, na łóżku leży chory podłączony do respiratora i innej aparatury, a wokół łóżka, w rytm disco-polo, krążą w tanecznych pląsach dwie pielęgniarki i podpis „Witamy Koronawirusa”. Akcja drugiego durnofilmiku toczy się, na podobnych zasadach, w karetce. Nie wydaje mi się, by tym razem, takim idiotycznym humorem, dało się podtrzymać nastrój publiki. W tym wszystkim przerażające jest to, że o tej chorobie ciągle zbyt mało wiemy, chociaż wydaje nam się, że już dużo wiemy. A lekarstwa i szczepionki na nią ciągle brak.
Dla poprawy nastroju- tak nam wyśpiewuje każdego dnia jeden z drozdów. Prawdopodobnie przymierza się do zrobienia gniazda w tui. W tle słychać inne drozdy. Razem w ogrodzie jest ich cztery lub pięć

wtorek, 10 marca 2020

I co dalej?


Już sama nie wiem, jak to wszystko zebrać do kupy. Wirus z koroną dokładnie zamieszał w społeczeństwie. Rząd odwołuje, Episkopat nawołuje, szkoły zamykane, odkażane, a w przychodniach ponoć pustki. Ale nic to, jak nie złapiesz w przychodni, to w aptece jest szansa „na koronę”. W sklepach, u nas, na razie, towar jest, ale w miejskim markecie, mówił Jaskół, który wybrał się po puszki z jedzonkiem dla Bezy, szał ciał i papieru toaletowego. Pełne wózki, wyładowane wszystkim, co potrzebne dla przetrwania niemal III światowej. Ja tam się nie śmieję, bo kto pamięta czasy kartkowe, to wie, że najbardziej brakowało właśnie papieru toaletowego. Akurat zużycia tegoż nie przewidzisz, a wydzielać w XXI wieku wręcz nie wypada. Toteż kupuje się skolko ugodno, bo i tak dziury nie wyleży, a pewność, że nie zabraknie, koi serca wielu. Panowie kończą remont klatki schodowej. Ekipa super, ale młody malarz coś kaszle, na co Młody domowy ostro protestuje i domaga się, by ostatnie malowanie przełożyć na później, jak się kaszlący wyleczy. Na jakie później tego nikt nie wie, bo przecież nie przewidzisz, jak to dalej z tym koronowanym może być. Ja, niewzruszona, na te protesty nie reaguję, bo nie będę wiecznie w rozgrzebanej sieni potykać się o wystającą, przesuniętą szafkę z butami. Jutro 3 godziny malowania i po sprawie. Więcej remontów na ten rok nie przewiduję. A nie…nie ciesz się pieseczku, zapomniałam, że muszę pomalować stolarkę, kredens, nakleić dwie tapety i wymalować wnękę przed wejściem do domu. I tak się robota „koci”.

środa, 4 marca 2020

Myszołowy


Myszołowy mieszkały w okolicznych lasach od zawsze. Od dwóch lat obserwuję coraz więcej ptaków w bezpośredniej okolicy ogrodu. W zeszłym roku  myszołowy pojawiły się w ogrodzie i coraz częściej kołowały nad nim. A od jesieni widzę je siedzące na gałęziach brzóz na dole ogrodu a także na świerku u sąsiada. Po wycięciu sadu, mają większe możliwości polowania na polu, które zostało po nim. Siadają na gałęzi tulipanowca lub brzozy i bacznie obserwując cały obszar. A nuż wychyli się spod ziemi  tłusta mysz- obiad będzie jak znalazł. Najczęściej pojawia się jeden ptak, ale bywa, że i para obserwuje okolicę z tego miejsca.



Niedawno nad polami kołowały trzy pary dorosłych myszołowów. Nie wiem, gdzie dwie zamieszkują, ale jedna na pewno  korzysta z drzew w dwóch pobliskich zagajnikach oraz w naszym ogrodzie. Myszołowy żywią się głównie myszami, nornikami, żabami,  gadami, ale jak są bardzo głodne, to zapolują również na małe ptaki. Martwiłam się, czy te wielkie ptaki zagrażają wiewiórkom w ogrodzie, ale chyba nie są nimi zainteresowane. Poza tym, polowanie na wiewiórki zakończyłoby się katastrofą dla myszołowa, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo, że połamie skrzydła o gałęzie. To ciężki, wielki ptak- najlepiej czuje się na wolnych przestrzeniach. W ogrodzie na ptaki polują krogulec oraz  pustułka. Nieraz wypłoszyłam tych zabójców spomiędzy drzew i krzewów.









Myszołowy, które pokazują się w naszym ogrodzie coraz mniej nas się boją, niemniej są jeszcze na tyle płochliwe, że jest bardzo trudno zrobić im zdjęcie. W zeszłym roku udało mi się zrobić fotki jednemu, który usiadł na drzewie w środku lasku, potem udało mi się zrobić mu zdjęcie, kiedy siedział na świerku u sąsiada. W tym roku nakręciłam film. Nie jest najlepszej jakości, ale i tak jestem zadowolona, bo zrobiłam go ” z marszu” i udało mi się utrzymać ręce na wysokości twarzy parę dobrych minut. Obraz czasem się kołysze, ponieważ szukałam lepszego miejsca- przeszkadzała mi jedna gałązka, która zasłaniała ptaka. Niestety, to było jedyne miejsce, gdzie jeszcze w miarę ptak był widoczny. Drugi ptak siedział krotko, chyba mnie zobaczył i ewakuował się w stronę zagajnika


„Myszołów zwyczajny to ptak drapieżny, pochodzący z rodziny myszołowatych.
Występowanie
Myszołów jest ptakiem, który zamieszkuje znaczną część Europy, oraz część Azji. W zależności od miejsca zamieszkiwania, można wyróżnić kilka podgatunków tego ptaka. Oczywiście występuje także w Polsce.
Myszołów w Polsce jest ptakiem dość popularnym. Określany jest jako średnio liczny ptak lęgowy, a jego populacja przekracza 40 000 par. Zamieszkuje przede wszystkim tereny poza miastami. Oprócz par mieszkających w Polsce, w czasie przelotów, można odnotować szereg myszołowów z innych krajów. Przeloty odbywają się głównie wzdłuż wybrzeża, dość rzadko odbywają się środkową częścią kraju.
Ptak jest kwalifikowany jako wędrowny – większość osobników migruje na zimę w kierunku Afryki, jednak coraz częściej zdarzają się myszołowy, które zimują w kraju – są ptakami osiadłymi.
Gniazdo myszołowa, ma najczęściej kolisty kształt i znaczną wielkość. Zbudowane jest z gałęzi, wymoszczonych mchem, wrzosami, sierścią zwierząt i innymi miękkimi elementami. Lokowane najczęściej między gałęziami drzew, jest gniazdem, z którego ptaki korzystają przez wiele lat.
Wygląd
Długość ciała, to prawie 60 cm, rozpiętość skrzydeł przekracza 135 cm, z całą pewnością więc można określić tego ptaka jako dość duży. Samica jest nieznacznie większa od samca, jednak, jeśli chodzi o ubarwienie, obie płci ubarwione są dokładnie tak samo. Co ciekawe – w zależności od konkretnego myszołowa, upierzenie jest na tyle zmienne, że znalezienie dwóch takich samych ptaków jest dość skomplikowane. Upierzenie może mieć kolor ciemnobrunatny, jak i jasnobrunatny, Częścią wspólną, pojawiającą się u wielu ptaków, jest szary nalot na piórach.
Pożywienie
Myszołów przede wszystkim zjada drobne kręgowce – nie tylko myszy, jakby nazwa ptaka mogła na to wskazywać, ale również inne zwierzęta – małe ptaki, krety, a nawet bezkręgowce – ślimaki i dżdżownice. Najczęściej poluje na swoje ofiary na ziemi, choć zdarza się, że wypatruje je z powietrza i łapie, atakując z góry. Praktycznie nigdy nie decyduje się na atakowanie w powietrzu.
Lęgi
Samica myszołowa wyprowadza w ciągu roku tylko jeden lęg. Składa 3-4 jaj, które wysiaduje przez około 35 dni. Po wykluciu młodych, dokarmia je zarówno samiec, jak i samica. Młode pozostają w gnieździe przez około 50 dni. Później opuszczają je, jednak przez pewien czas rodzice jeszcze podejmują się opieki nad nimi.
Myszołów jest objęty w naszym kraju całkowitą ochroną gatunkową.”
http://www.ptakipolski.pl/myszolow/




poniedziałek, 2 marca 2020

Koronowany



Ograniczanie, a może już zakaz zgromadzeń, zastanawianie się- iść do kościoła, nie iść. Tu akurat uważam, że jak ktoś jest naiwnie  przekonany, że w Domu Bożym nic mu się nie stanie, to niech leci i łapie te zarazki. Do kościoła chodzą ludzie z anginą, zagrypieni, ale chodzą- do pracy nie pójdą, do szkoły nie poślą dzieci, ale do kościoła idą, bo jakby inaczej. A w Wielkim Poście wydaje im się, że są szczególnie chronieni przez tych z góry. O naiwności ludzka, szkoda, że te zarazki, wirusy bakterie o tej „ochronie boskiej” nie wiedzą. Woda święcona, która jest z kranu i wszyscy w niej paluchy maczają, hostia do ręki podawana brudną ręka, twarz w twarz przy wychodzeniu z kościoła, wspólne głośne modlitwy oraz śpiewy, kiedy to odchodzi „wydychanie wzmożone”- nic to,  „wszystko w ręku Boga i najświętszej Panienki”. Jak Bóg zechce to nie ochroni, jak Bóg zechce, to ocali. A Bozia nie „wtrąca się” do katolików na całym świecie, to akurat tu będzie pilnowała polskich? Kto w wierzy?
Maseczki? Przeczytałam na stronie GIS, że te maseczki w ogóle nie chronią przed wirusem, co najwyżej przed pyłem, ale cały świat je nosi i jest to jakaś izolacja  przy kontakcie z kichająco- smarkającym. U nas to w sumie nie ma maseczek, nie ma problemu, że nie chronią. Robić maseczki z biustonoszy? Ktoś przytomnie zapytał: „Koronkowy może być? A może push up lepiej ochroni?”. Maseczki wykupiono, to zaraz biustonoszy zabraknie. Chusteczek dezynfekujących też już w sklepach nie uświadczysz. Jakaś babeczka, przede mną, przy kasie, w ostatniej minucie spostrzegła się, że ma chusteczki do obcierania pupy niemowlęcej, a ona chciała takie do rąk. Ręce to chyba przyjdzie dezynfekować lizolem, bo płynów odpowiednich do tego też już brak.  A w ogóle to ręce myć tak długo, jak długo trwa odśpiewanie Happy Birthday, natomiast dozownik naciskać łokciem- spróbuj nacisnąć dozownik łokciem, kiedy w marketach wisi on nad umywalką, a w domu też mam powieszony dosyć wysoko. Nie naciskać kciukiem radzi taki jeden, który nie potrafi pogodzić się, że już nie jest na „stołku”. Niby racja, ale jak ja naciskam kciukiem, to potem ten kciuk myję, mój następca robi tak samo, czyli nie mamy potem kontaktu z dozownikiem- po naciśnięciu kciukiem, tenże kciuk, czy też wskazujący (środkowy mamy przeznaczony do innego celu) myjemy odśpiewując Nappy Brithday i po sprawie. Słusznie ktoś zauważył, robiąc odpowiedniego mema- 
 łokieć służy nam do odbijania korka z butelki z czyściochą. Czy ktoś jeszcze pamięta, jak fachowo robili to budowlańcy lub inny fizyczni w przerwie „na papieroska”, albo wujo na imprezie rodzinnej? Teraz korki plastikowe, z dozownikiem, takie szmery-bajery, w najgorszym przypadku elegancka zakręteczka, tak producent dba o łokcie konsumentów.

 W naszym narodzie tak już jest, ze panika nie wynika z zagrożenia ewentualnym złapaniem choróbska, a głównie  z obawy przed zniknięciem ze sklepów dóbr konsumenckich. Jedni lecą po masło, inni po olej (ponoć staniał), a jeszcze inni robią zapasy cukru. Tych ostatnich to nawet rozumiem- zabraknie butelek z procentami, to zawsze sobie nożna je z zapasów cukru upędzić. Tak, cukier to podstawa. 
W szkołach same dylematy- rozpoczął się sezon wycieczkowy no i co teraz? Jedni mówią wyjeżdżać, nic nie będzie, drudzy zastanawiają się, kto ewentualnie pokryje koszty, kiedy do wycieczki nie dojdzie, jeszcze inni  boją się wchodzić na teren szkoły, a co dopiero wybierać się w świat szeroki, w dodatku z bandą nieprzewidywalnych indywidualistów. W kuratoriach telefony szaleją, bo co zbiorówka to problem. A ja się zastanawiam, o co w tych szkołach takie larum się podnosi- nie pokonała ich Zalewska, to i ten w koronie nie da rady.

Jeden z klientów podzielił się z Jaskółem dobrą radą- należy dużo pić, wtedy spłukuje się wirusa do żołądka, a tam soki trawienne go pożrą z tą całą koroną. Na co Jaskół stwierdził, że można połączyć środki zapobiegawcze- zamiast ręce myć spirytusem i pić płyny, należy od razu zapijać spirytusem wirusy.
No to co?  Chyba pojadę po ten spirytus, zanim go zabraknie.
Zdjęcia memów z Internetu

niedziela, 1 marca 2020

Ogród- miejsce wielu "akcji"


Niedziela, spacer między sadami. Po drodze mijam orzech, na którym siedzą cztery szpaki i radośnie pogwizdują.  Szpaki 1 marca, aż samej chce mi się gwizdnąć – raczej za wcześnie, ale co tam, grunt, że już są. Wcześniej na porannym spacerze w ogrodzie, słyszałam śpiew drozdów. Jeden siedział na świerkach przy drodze, drugi w ogrodzie u sąsiada. Też wcześniej się zjawiły. W połowie drogi między sadami dobiega mnie z góry śpiew skowronka. Dzisiaj ptaszory sprawiły mi prawdziwą niespodziankę.
  Zrobiłam zdjęcia naszego ogrodu z laskiem na dole. Tyle opowiadam, co się w nim dzieje, a przecież, jak dodam zdjęcia, to można będzie sobie zobaczyć, gdzie akcja się toczy. Zdjęcia przedstawiają ogród od strony zachodniej i południowej.
Tak wygląda nasz ogród z sąsiedniego wzgórza. Widać tutaj sad, którego widok nałożył się w perspektywie (duże przybliżenie), bo jest on ciut wyżej- za nim jest nasza droga do spacerowania między sadami.


Tu jest widok naszego ogrodu od strony południowej. Zdjęcie zrobiłam przez dziurę w bramie ogrodzenia sadu, z drogi spacerowej.

 I bliżej. Po prawej, daleko, widać kawałek Dębowej. Jakieś 150 metrów od płotu przebiega bardzo ruchliwa droga wojewódzka.


Cała parcela rozciąga się od iglaków po prawej, do iglaków po lewej. Sadownik uznał, że nie musi sadzić strefy ochronnej, skoro nasz ogród od tej strony jest obsadzony leszczynami. Dwa lata temu, jego pracownicy brutalnie obcięli gałęzie naszych leszczyn, wystające poza płot, w taki sposób, że musiałam je całe wyciąć, bo pozostały nieładne gałęzie-kikuty. W zeszłym roku wycięli sad i odsłonił się widok na nasz ogród


 

Moja część to ta po prawej do połowy całości, szeroka na 50 metrów. Rosną na niej brzozy. Od połowy w lewo, to ogród siostry, bardziej zarośnięty- kolejne 50 metrów szerokości. A potem całość 100 metrów w górę. Każdy ogród ma po pół hektara, w tym te spore zagajniki na dole.

Na brzozach, blisko środka, siadają często myszołowy.
 Tak wygląda ogród siostry od strony zachodniej.
Na zdjęcia drugiej strony ogrodu- mojego, trzeba będzie poczekać

A tak wygląda Łysa Góra z innej perspektywy