sobota, 30 maja 2020

Głupi Polak przed szkodą i po szkodzie głupi.



Rząd luzuje obostrzenia. Można robić wesela, można iść na plac zabaw, a przede wszystkim, nie trzeba nosić maseczek w przestrzeni otwartej.
Wesela- knajpa, „dworek”, dom weselny- przestrzeń zamknięta. Dopuszczalna liczba weselników- 150 osób. Właśnie! W przestrzeniach zamkniętych nadal obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Jednak ten zakaz zniesiono w przypadku wesela. Niech mi teraz ktoś powie, jak to się ma do ogólnego nakazu noszenia maseczek np. w sklepie? Że co? Że weselnicy sami zadbają o swoje bezpieczeństwo? A niby jak? Sala weselna to duża przestrzeń, ale nie na tyle duża, by zachować w niej odległość 2 metrów, między osobami, by nie musieć zakładać maseczki. Wesele- alkohol się leje, bo jak nie napić się  na weselu? No jak? To przecież święta tradycja weselna, by schlać się do nieprzytomności, a potem wspominać, jak to wujek leżał z głową między sałatką a roladą, a inny wujek z głową między obfitym biustem stryjenki Hani, zresztą również zalanej w trupa. Alkohol przytłumia rozum, alkohol luzuje hamulce.
- No jak to Heniu? Ze mną się nie napijesz? Co ty Heniu pierdolisz, że odległość? Jaka odległość, dawaj kielicha, zaraz tego świrusa zalejemy. No to chlup, dawaj pyska krewniakowi!
- No i jak tam Martusiu? Cieszysz się? Bardzo udane to Twoje wesele. No to chodź do cioci, poprzytulać się, bo potem już małżeńskie obowiązki ci nie dadzą. Nie można zbyt blisko? Co ty dziecko opowiadasz, do cioci się nie możesz przytulić? No chodź, chodź, nie marudź.
- A Władek…. Kopa lat… A gdzie Ty się podziewałeś? Co mówisz?! Poczekaj, zaraz się bliżej przysiądę, bo tu nic nie słychać. Co mówisz? Żeby wyjść na dwór, bo nie można blisko? Kurde, przestań, na weselu jesteśmy…
Wesele się toczy. Zjedzony już obiad, gdzie głowa przy głowie, bo to przecież prawie 150 osób się zjechało, a sala tylko na tyle jest przewidziana, no i nie na okoliczności pandemii. Ciut ciasnawa.
Zabawa trwa, wodzirej:
- A teraz wszyscy robimy kółeczko i łapiemy się za kolanka….łapiemy…łapiemy… i jeszcze ta pani w czarnej sukience… no i zaczynamy w prawo… Tańczymy labada…
Krąg tancerzy pochylony, każdy łapie kolanka sąsiednie, głowa przy głowie, chuch już alkoholizowany, coraz bardziej gorąco…. tańczą… dyszą… śmieją się…pokrzykują….a kropelki lecą….lecą…lecą… podprawione koronawirusem, bo…. Wujek Heniek jest górnikiem i nie przyznał się, że połowa kopalni już jest na kwarantannie, ciocia Zosia pracuje w banku, a właśnie wczoraj ten oddział zamknięto- pracownica zachorowała, matka panny młodej coś źle się czuje od paru dni, gorączkuje, ale przecież wesele jedynej córki…a zresztą, kto by się tam przejmował, przecież to zwykła grypa może być.

Szlak turystyczny, otwarta przestrzeń (dosłownie, bo to trasa grzbietami, wokół łąka), nie trzeba nosić maseczek. Wieje mocny wiatr od północy. Akurat  z tej strony mija nas grupka turystów bez maseczek. Odległość przepisowa 2 metry i nie więcej. Ktoś coś do nas pokrzykuje, inny mu wtóruje. Wiatr niesie „słowa” wprost na nas. Wieczorem jedno z nas dostaje temperatury 39 stopni.

Plac zabaw. Dzieciaki szaleją, a matki bardzo pilnują, by szalały w przepisowej odległości. Ale dzieciaki to dzieciaki. Nagle jedno zmienia kurs galopady i podlatuje do ławeczki, na której siedzi  babcia i pilnuje swojego wnuka. Za dzieckiem przybiega matka (bez maseczki) i gorączkowo pokrzykując, stara się przeprosić babcię. Schyla się, by złapać swoje dziecko, jej twarz, kiedy przeprasza, jest niecałe 20 centymetrów od twarzy babci.

Brzegiem szosy idzie dwoje ludzi ( bez maseczek). Z naprzeciwka nadjeżdża grupka rowerzystów ( bez maseczek). Coś gadają do siebie, śmieją się. Magle jeden zjeżdża z asfaltu, traci równowagę i by się nie przewrócić, zeskakuje z roweru prosto „pod nogi” pieszych. Sytuacja face to face. Piesi przerażeni, krzycząc odskakują, rowerzysta, niemniej przerażony, wykrzykuje przeprosiny. Nikt nie jest pewny, czy nie jest nosicielem wirusa. Oczywiście nikt wtedy o tym nie myśli, no bo po co? Nikt nie przewidywał takiej sytuacji, a jednak się zdarzyła.

Przedwczoraj zwróciłam uwagę klientowi, że nie ma maseczki. Co usłyszałam:
- Niech pani nie panikuje. Za dwa dni nie trzeba będzie ich nosić.
Oczywiście nie obyło się bez focha:
- Ale pana żona pana pilnuje- pozwolił sobie na uwagę ten klient
Na co Jaskół:
- Żona po prostu dba o mnie i boi się, że ktoś mnie zarazi.
Klient niezrażony i niekumaty chyba, bo chwali się
- Moja to by mnie zabiła, a nie chroniła.


Nie mam zamiaru rezygnować z noszenia maseczki w nadziei, że jednak mnie ochroni.
Proszę, aby osoby, które są odmiennego zdania o noszeniu maseczek, tym razem nie zamieszczały komentarza. Nie mam ani ochoty, ani siły po raz kolejny tłumaczyć, jak należy nosić maseczki, jak często je zmieniać, by chroniły a nie szkodziły osobie je noszącej.
Takie rzeczy są na stronach netowych do przeczytania. A jak komuś się nie chce czytać instrukcji noszenia maseczek, a chce mi tutaj swoje teorie o ich szkodliwości wygłaszać (powołując się na wątpliwe badania, przeprowadzone przez jakichś lekarzy wziętych z pipidówek lub z kosmosu), to dziękuję bardzo.

Na Śląsku jest już zakażonych ponad 8000 osób, więcej na kwarantannie i jest to tendencja rosnąca. Cieszyński Urząd Skarbowy cały na kwarantannie- 4 osoby chore na koronawirusa. Ustroński oddział PKO zamknięty- 2 osoby chore. Ciekawa jestem. ilu klientów w przeddzień zamknięcia tych urzędów, załatwiało tam interesy.
Wczoraj w Polsce 331 przypadków, dzisiaj 221. Ludzie czekają na testy tydzień, czasem więcej dni, na wyniki tygodniami. Dużo wyników zagubiono, powtórki z testem są odwlekane. Do Sanepidu nie można się dodzwonić.
Przecież to się dopiero w Polsce nasila-  rząd rżnie głupa i zwalnia obostrzenia, a głupole się cieszą, bo im „pozwolono wrócić do normalności". Czyżby znowu zadziałała polska mentalność: „Mnie to nie dotyczy”, „Mnie to nie dotknie”? Choroba, która nazywa się totalny brak wyobraźni z tumiwisizmem do kupy
Jak zawsze – Polak przed szkodą i po szkodzie głupi.



czwartek, 21 maja 2020

„Deep Purple przywraca Deep z powrotem do Purple”


Mozaika rzeczywistości  zainspirował mnie do napisania tego posta. Otóż oznajmił on na swoim blogu, że ukazały się nowe utwory Deep Purple. Ponieważ ten ten zespół szczególnie lubię, zajrzałam na YT.  Faktycznie, w marcu pojawił się nowy  studyjny album „Woosh”, a jego zwiastunem był singel „Throw My Bonem”.

Pod teledyskiem czytamy:
„Singielowi towarzyszy teledysk, który przesuwa granice czasu i miejsca. 
Jest to zaproszenie do cofnięcia się i zobaczenia większego obrazu, 
wezwanie do działania i zaproszenie do obserwacji planety i obecnej sytuacji na ziemi.”
Deep Purple „Throw My Bonem”. :
„Nie wiem, co nas czeka
To wszystko tajemnica, słyszałem, że tak mówią
Rób swoje, rób jak najlepiej.”
Zgaduję, co będzie dalej
Mam tylko to, czego potrzebuję
I o ile mi wiadomo, to wystarczy
Dlaczego miałbym wkroczyć w wielką niewiadomą
Kiedy mogę tu usiąść i rzucić kościami
Słyszę, że przyszłość jest taka boska
Ale poczekam, aż dostanę znak
Bo co tu mam, co trzymam w dłoni
Jest dla mnie lepsze niż jakaś ziemia obiecana ( powtórki)”
Skąd taki tytuł albumu?
„„Whoosh to słowo onomatopeiczne, które oglądane przez jeden koniec radioteleskopu 
opisuje przejściową naturę ludzkości na Ziemi; a z drugiej strony, z bliższej perspektywy, 
ilustruje karierę Deep Purple. ” - ig
„Deep Purple po raz trzeci połączyli siły z legendarnym producentem Bobem Ezrinem, który zaprosił zespół do Nashville, aby napisać i nagrać nowe utwory. Efektem ma być najbardziej zróżnicowany album, jaki do tej pory razem stworzyli. Muzycy na nowej płycie „rozciągnęli się we wszystkich kierunkach” bez żadnych ograniczeń, które mogły pozbawić ich kreatywności. „Deep Purple przywraca Deep z powrotem do Purple” - to żartobliwe motto, które pojawiło się w studio po stworzeniu pierwszych piosenek, dało jasno do zrozumienia, że brytyjska formacja i Ezrin są na dobrej drodze do stworzenia płyty skierowanej do wszystkich pokoleń i przesuwającej granice czasu. A jednocześnie wyrażającej niezadowolenie z obecnej sytuacji na świecie.”

I jeszcze taka informacja dla zainteresowanych
" „Whoosh!” będzie dostępny jako limitowany CD + DVD Mediabook (płyta DVD będzie zawierać zapis koncertu z Hellfest 2017), 2LP + DVD, limitowany box oraz w formie cyfrowej.
Lista utworów:
Throw My Bones
Drop The Weapon
We’re All The Same In The Dark
Nothing At All
No Need To Shout
Step By Step
What the What
The Long Way Round
The Power of the Moon
Remission Possible
Man Alive
And The Address
Dancing In My Sleep
Po wydaniu płyty Deep Purple pojadą w trasę koncertową, która obejmie również Polskę - zespół wystąpi 14 października w łódzkiej Atlas Arenie."
https://magazyngitarzysta.pl/muzyka/newsy/41806-deep-purple-zapowiada-nowy-album-whoosh

Wysłuchałam dwóch piosenek  z tego albumu (na razie tylko dwie są dostępne) i bardzo mnie cieszy to, że Deep Purple pozostało wierne swojej stylizacji muzycznej, która jest tak charakterystyczna dla tego zespołu, iż nie można go pomylić z innym.
To dobre, stare Deep Purple, z nowymi, bardzo udanymi utworami.

niedziela, 17 maja 2020

Akcja "gorąca szesnastka..."


Dzisiaj na wielu blogach można przeczytać refleksje po emisji filmu Sekielskich „Zabawa w chowanego”. Dlatego nie będę poruszać tego tematu, by nie dopadł czytelników nim przesyt. Napiszę o czymś innym, też interesującym (przynajmniej dla mnie).
Zaintrygowana akcją z rapowaniem, weszłam na YT, by zobaczyć, jak się sprawy mają. I jestem mega zaskoczona zakresem akcji. To się tam leje, to znaczy piosenki się leją.  Rap płynie już nie strumieniem, ale całą rzeką. Miałam do wyboru sporo clipów do odsłuchania. Jednym szło lepiej, innym nieco gorzej, a jeszcze inni bardzo fajnie śpiewali, chociaż ich piosenek raczej nie można zaliczyć do rapu.
 Czym jest #Hot16Challenge?
“Polscy raperzy- na wezwanie rzucone przez Solara- rozpoczęli swoją akcję wsparcia służby zdrowia. Promują zbiórkę charytatywną, publikując krótkie nagrania z 16 wersami napisanego specjalnie tekstu. Jeden nominuje kilku kolejnych i tym sposobem swoje „szesnastki” nagrało już pół sceny. (…) W ciągu pierwszego tygodnia uczestnicy akcji zebrali ponad 530 tys. złotych” („Szesnastki” w: „Polityka”, nr 20/2020, s. 67)
I dalej:
„To nowa akcja internetowa wśród polskich raperów, która jest hip-hopową odpowiedzią na Ice Bucket Challenge. Na czym polega? Wezmą w niej udział m.in Tede, a nagrał już Wujek Samo Zło.
#Hot16Challenge to nowa akcja wśród polskich hip-hopowców. Zamiast oblewać się lodowatą wodą postanowili nagrać gorące 16, czyli 16-wersowe zwrotki. Akcję zapoczątkował Solar znany z duetu Solar/Białas - jednej ze wschodzących gwiazd wytwórni Prosto. Nominowani są m.in. Tede, TomB czy W.E.N.A., a swoje zwrotki nagrali już Flint, Wujek Samo Zło i Białas. Czy akcja rozprzestrzeni się równie szybko jak Ice Bucket Challenge. Tede podejmie wyzwanie?”
Więcej na ten tamat tutaj:
https://www.eska.pl/news/hot-16-challenge-raperzy-odpowiadaja-na-ibc-m-in-tede-wujek-samo-zlo-flint-i-inni-o-co-chodzi-video-18-aa-o3As-FAEk-NtgU.html
Otóż wezwanie zostało podjęte, a do akcji włączyli się piosenkarze, aktorzy, dziennikarze, celebryci, ludzie polityki itp. no i niemójprezydentpożalsiębożemaliniak
Zasady są takie, że w ciągu 72 godzin, wytypowani ludzie, mają napisać 16 wersową piosenkę rapową i ją zaśpiewać. Nagrania pojawiły się na YT. Wybrałam z tego całego morza utworów kilka, moim zdaniem, udanych. Nie ukrywam, że zainteresowały mnie „produkcje” moich ulubieńców. Jednak, jeżeli ktoś chce, to może posłuchać więcej na YT. Gotowi? No to lecimy. Joł!!!! Joł!!!!! Eche,eche…!!!



I na koniec takie cukiereczki.
Komentarz do nagrania pożalsiębożeprezydenta




piątek, 15 maja 2020

Podloty


Kończą się chłody i deszcze. Podobno tegoroczni „ogrodnicy i zimna Zośka”, byli modelowi. U nas padało, wiało, było zimno, ale przymrozków nie było. Nie było również śniegu i całe szczęście. Bardzo mnie drażniło, kiedy musiałam strzepywać śnieg z kwiatów narcyzów lub azalii, jak się kiedyś już zdarzyło. Przygięte przez śnieg zielone krzewy też wyglądały przygnębiająco. Zauważyłam, że ciepłe zimy niezbyt służą roślinom. W kwietniu, w tym roku, wyglądały na zmarnowane, nie potrafiły „ruszyć” do wegetacji. Mam wrażenie, że ta huśtawka temperatur rozchwiała im „zegar biologiczny”. Było ciepło w styczniu, ruszały, potem zimno je przyhamowało. I tak na zmianę. Nie miały czasu porządnie odpocząć.
Od tygodnia pod nogami pałętają się kosie podloty. Pokrzykują na rodziców, a te dokarmiają je niemal locie, bo młode strasznie są żerne. Od czasu do czasu podlot  pojawia się na jednym lub drugim tarasie i drze dzioba niemiłosiernie. Byłam świadkiem dokarmiania żarłoka na dużym tarasie, ale nie zdążyłam nagrać całego procesu. Stara uciekła od razu, jak mnie zobaczyła. Zrobiłam pisklakowi kilka zdjęć, zanim się zorientował i pofrunął (całkiem nieźle mu to wyszło) na krzak tawuły. 
Tu jestem, tu jestem!!!!!!!
 Schowam się, może mnie ten stwór z wielkim okiem nie zauważy.
 Z lewej go nie ma
Z prawej też.....

 Chodu!!!!!

Innego przyłapałam, kiedy na tarasie pił wodę z zagłębienia w wykładzinie. Nagrałam taki filmik.

Taras ma tragiczną posadzkę, dlatego nakryliśmy ją, dwa lata temu, wykładziną. W planach było i nadal jest, wykafelkowanie go. Ale… po pierwsze nie można znaleźć fachowców do tego, a  po drugie- ponoć życzą sobie okropne pieniądze za taki remont.  A teraz to w ogóle diabli wzięli jakiekolwiek remonty na jakiś czas. No i ta wykładzina musi jeszcze trochę poleżeć na tarasie.  Początkowo planowaliśmy kupić nową i nałożyć na tę, ale sypnęły się schody i remont jest naprawdę nieunikniony. Przy okazji balustrada też jest do wymiany. Jak sobie to policzę, to taras 14 metrów kwadratowych i schody do tego, mogą kosztować tyle, co remont połowy dachu. Noż…..Po 30 latach,  od wybudowania tego domu, pojawiają się nowe  miejsca do koniecznego remontu. I tak przez ostatnie 10 lat dużo wyremontowaliśmy, jednak dom, to worek bez dna. A, mimo wszystko, nie żałuję, że go mamy. Zwłaszcza teraz, kiedy trzeba siedzieć w „czterech ścianach”. Przecież w mieszkaniu w bloku skisnęlibyśmy. Człowiek nie wie, w którym momencie przyjdzie mu naprawdę docenić to, co posiada. Zawsze się mówiło: „No tak, no mamy dom, no jest fajnie, jest ogród, no tak- nie ma sąsiadów za ścianą (ja akurat mam wredną siostrę), no tak….”, ale zaraz potem była litania uciążliwości z domem związanych. A to trzeba kupić opał co roku i samemu palić w CO, a to rynna się sypnie, schodek ukruszy, rurka pęknie, dach przecieka, piwnicę zalewa…. Hmmmmm…. Przewartościowaliśmy już dawno- nic nie jest tak  dobre, jak własny dom z ogrodem. Do czasu…. bo…. Człowiek się starzeje, słabnie, do lekarza parę kilometrów, do sklepu też, do miasta kilkanaście, coraz mniej sił do pracy w ogrodzie, do utrzymania obejścia w ładzie. A jednak tegoroczna, pandemiczna wiosna, utwierdziła mnie w tym, że wygody w bloku nie zastąpią  pozytywów posiadania  domu z ogrodem. A taras- no cóż, najwyżej jeszcze rok będzie taki, jaki jest. Z nowymi kafelkami, czy nie i tak na nim siedzimy, grzejąc stare kości, jemy śniadania, obiady- przez całe lato mamy „przedłużony” pokój, bo drzwi  na taras są otwarte na oścież. Na razie same pozytywy.
Trochę ogrodu
 Wielki śmierdziel ogrodowy- Berberys Ottawski Superba. Jest prześliczny- ma purpurowe liście i piękne, żółte kwiaty, zebrane w kiście, ale cuchnie przeokropnie. Czuć go już z daleka.
Kwiaty ma piękne

Ogrodowa "bita śmietana". Ten rododendron zakwita pierwszy i zawsze obficie kwitnie tworząc puszysta kępę.
Ma pięknie bladoróżowe kwiaty. Wyglądają jak sztuczne.

Indianie dają znaki....
I na życzenie Fan Klubu- Beza




wtorek, 12 maja 2020

Do oporu...

Ponieważ filmik zdjęto z YT. Wklejam tekst M. Damięckiego "Dziękuję".  To warte jest ciągłego przypominania. Zwłaszcza dla, czytających mój blog, zwolenników PiSu, bo jednak cichcem, chyłkiem tu zaglądają. Może coś dotrze do tych opornych łepetyn.

DZIĘKUJĘ

Za pogardę, za pychę,
za wasz jad i za ciche,
nocą śmierci wyroki wydane,
potem z samego rana
długopisem adriana
podpisane, choć nie przeczytane


za mój wstyd przed zachodem,
za ruletkę ze wschodem,
za sponsoring spiskowej teorii,
za te mordy zdradzieckie,
i za groby radzieckie,
za pisanie od nowa historii

za szpitale, za szkoły,
za teatry, kościoły,
za muzea i za telewizję,
za jedynkę, za dwójkę
za kurskiego, za trójkę
i rządowych pojazdów kolizje

za brak perfum i stylu,
za garnitur z winylu,
za biel skarpet do czarnych sandałów
za tandetę, za broszki,
za kropeczki i groszki
i za gnój wlany do trybunałów

za półtorej miesiąca,
żenujące, bez końca
form, przypadków i przysłów mylenie,
za gardzenie mównicą
w kraju, a za granicą
za wymowne, sromotne milczenie

za wiatraków demontaż,
z rosji węgla kolportaż,
mateczniki rżnięte bez litości,
kukły Żyda spalenie
oraz za przyzwolenie
na brunatne marsze wolności

za obłudę, za bierność,
za rozpustę, pazerność,
za koperty pod toruńskim stołem,
za przymykanie oczu
na krzyż w dziecięcym kroczu,
za małżeństwo ze świętym kościołem

za do skutku obrady,
za ubóstwa parady,
i za srebrny, podniebny wieżowiec,
waszych wszy premiowanie,
i marszałka latanie
na rachunek ludu, stada owiec

za dyskretne rozmowy
w restauracji u sowy,
za w sałatce zatęchłą padlinę,
za mój świat w misce ryżu,
za widelec w Paryżu,
za profesor pawłowicz krystynę

za żołnierzy wyklętych,
za ministrów rozdętych,
za posłanki i posłów do prania,
za ten cyrk, kabarecik,
za rzecznika praw dzieci
co od żłobka śle na polowania

za zabawę sądami,
granie misiewiczami
za banasia, getback i za skoki,
szydła, haki, zasieki
i za robienie beki
z wyborów, a z wyborcy wywłoki

za mój strach, za bezsenność
i za waszą sumienność
w programowym łamaniu godności,
w wyśmiewaniu człowieka,
wszak nie zadrży powieka
gdy kopiecie bezbronne słabości

za tragedię zgwałconej,
za obietnic miliony,
waszą zdradę, waszą prostytucję,
za rzucane po równo
błoto, brud, syf i gówno
w moją Flagę, w moją
Konstytucję.

Za to wszystko się kłaniam,
przed odrazą się wzbraniam,
więcej – leję szampana po brzegi,
za to wszystko dziękuję,
dzięki wam porządkuję
facebookowych znajomych szeregi

jednych łatwiej zapomnieć,
innym trzeba przypomnieć,
że nie lubię, gdy w twarz mi się spluwa,
na odchodne szczekają,
bluźnią i ujadają,
tak się właśnie nienawiść wykuwa

wiem kto z nich za pięć stówek
ser i kilka parówek
oddał Polskę złodziejom w niewolę,
wiem też komu trzynastka
na ofiarę i ciastka
odebrała myślenie i wolę

dzięki wam widzę jasno
kto jest ślepy, kto zasnął,
a kto nadal ma otwarte oczy,
i bez cienia zwątpienia
chwyta sens powiedzenia,
że to pycha przed upadkiem kroczy

dzięki wam wiem na pewno
kto jest drzewo, kto drewno,
kto jest prawa, a kto lewa ręka,
wiem co silne, co marne,
wiem co białe, co czarne,
dzięki wam moje lustro nie pęka

dzięki wam na ulicy
poznam wroga w przyłbicy
strachu, wzgardy i w zbroi uprzedzeń,
dzięki wam, w tłumie, zawsze
przyjaciela wypatrzę,
bo swojego rozpoznasz w potrzebie

swój nie pluje, nie klęczy,
swój nie flekuje tęczy
i nadzieję ma w sercu na skraju,
swój ma jasne spojrzenie
oraz jedno pragnienie
by znów było normalnie w tym kraju

żeby w końcu przestali
w żywe oczy łgać, mamić
by podłości nie mydlić Polskością
byśmy mogli niebawem
Prawo znów nazwać Prawem,
Sprawiedliwość zaś Sprawiedliwością

jeszcze jedno marzenie
już na koniec, przez cienie
z mroku w słońce przebija się śmiało
aby kiedyś, mój Synku,
gdy dorośniesz, kruszynko,
„Być Polakiem” aż tak nie bolało.
M. Damięcki
_______________________

Idą "następne" wybory

niedziela, 10 maja 2020

Szkoda gadać


Jestem wściekła. Wściekła na nieodpowiedzialność ludzi, na ich niefrasobliwość, by nie rzec zwyczajną głupotę i brak jakiejkolwiek refleksji.
Fakty.
Od dwóch miesięcy w Europie szaleje wirus, wirus śmiercionośny. Jest to rodzaj zjadliwej grypy, która zaliczana jest do poważnych chorób. Mnóstwo osób we Włoszech, w Hiszpanii, w Anglii no i w Polsce na tę grypę zmarło. Ile w Polsce dokładnie nie wiadomo, bo od początku fałszowano wyniki, twierdząc, że ludzie ci zmarli na choroby około towarzyszące.
Wirus atakuje układ oddechowy, niszczy płuca. Epidemiolodzy stwierdzili ponad wszelką wątpliwość, że do zakażenia dochodzi przez usta i nos. Wirus znajduje się w powietrzu wydychanym osoby zarażonej i jest bardzo, bardzo mały. Oczywiście wirus może znaleźć się również na różnych przedmiotach, gdzie żyje od paru do kilkunastu godzin, w zależności od materiału, z jakiego dany przedmiot jest wykonany. Dlatego zaleca się myć odpowiednio długo ręce, dezynfekować je i inne przedmioty odpowiednim płynem, „wietrzyć” ubrania oraz przedmioty, na których mógłby osiąść wirus. Najważniejsze jest to, by nie dotykać rękami ust i nosa, jak nie ma wyraźnej potrzeby.
Natomiast, by uniknąć drogi kropelkowej zarażenia (wydychanego powierza innej osoby) zaleca się nosić maseczki. Ale maseczki powinna nosić, przede wszystkim, osoba zarażona. Sęk w tym, iż w naszej smutnej rzeczywistości, gdzie rząd zostawił obywateli samych sobie, gdzie wolał wywalić miliony na jakieś pseudo wybory, zamiast kupić/wyprodukować odpowiednią ilość testów, mało kto wie, czy nie jest zarażony i nie jest nosicielem choroby. Bo ten wirus jest jeszcze na tyle „złośliwy”, że ma różne objawy, a niektórzy noszą go w sobie i nie chorują. Ale dowiedzieć się, czy nosisz wirus czy nie, nie możesz, bo nie masz dostępu do testu. Dlatego chodzi sobie taki nosiciel wirusa i nawet nie wie, jakie stwarza niebezpieczeństwa dla innych.
I to są fakty. A następny jest taki, że jest obowiązek nosić maseczki w miejscach publicznych- obowiązek dotyczy wszystkich. Dokładnie wszystkich, nawet astmatyków.
I następny fakt- maseczki są uciążliwe. Człowiek w takiej masce ma kłopot z normalnym oddychaniem, okularnicy borykają się z parowaniem okularów, maseczka szybko wilgotnieje. Czyli, w ogóle, utrudnia funkcjonowanie. Wszyscy na nie narzekają. No dobra i teraz moja uwaga do tych narzekających- są ludzie, którzy noszą gorsety, są ludzie, którzy noszą protezy, są ludzie jeżdżący na wózkach inwalidzkich, są ludzie, którzy mają aparaty słuchowe lub noszą okulary, bo bez nich nie widzą. Są ludzie, którzy chodzą o lasce, są niewidomi. Niech ktoś zaprzeczy, że nie jest im łatwo, że borykają się z takimi uciążliwościami na co dzień, że muszą z tym żyć, bo już nie mają innego wyjścia. To są prawdziwe uciążliwości, a tu taki bysio, taka pannica, tak paniusia i panisko, będą marudzić, że maseczka im życie utrudnia, że to jakiś absurd, że niech inni noszą, bo ona/on nie potrafi. WSTYD! Ma wejść do sklepu, pobyć na parkingu, załatwić jakąś sprawę w urzędzie, co trwa  godzinę, no powiedzmy do dwóch i nie wytrzymują. Ich własna wygoda zaćmiewa im myślenie. I własna pewność, że są zdrowi ogranicza im refleksję na temat zagrożenia, jakim mogą być dla innych. I widzę, że bardzo dużo jest takich bezmyślnych idiotów bez maseczek.
Zaraz mi tu ktoś powie, że lekarze stwierdzili, iż maseczka może być zagrożeniem dla osoby ją noszącej. Ano może, bo w wydychanym powietrzu znajdują się mikroby, które rozmnażają się w wilgoci tkaniny i trują właściciela. Czyli potwierdza się fakt, iż możesz bez maseczki truć innych niekoniecznie koroną, a inną grypa, anginą czy jeszcze jakimś świństwem. Nosisz to w sobie, to trzymaj dla siebie. Ale żeby się nie truć, lekarze zalecają- nie, nie nienoszenie maseczek, jak to bardzo wielu ludzi chciałoby wmówić innym- zmienianie maseczek często. Nie piszę, jak często, bo każdy mądry człowiek sam powinien sobie to regulować. To jest właśnie sens zdrowego noszenia maseczki, a nie wmawianie innym, że noszenie jej powoduje chorobę. A ponieważ ludzie są wygodni i idą na łatwiznę, to bardzo często słyszę od klientów oraz czytam na blogach, że maseczki nic nie dają. Takie gadanie, by się usprawiedliwić lub uwolnić swoje sumienie od obciążenia „przymusem” ich noszenia.
Jest jeszcze jeden powód braku maseczek na twarzach- żeby spełnić warunki zdrowotne, trzeba mieć tych maseczek, co najmniej, kilka. Jak ktoś planuje pójść załatwić jakąś sprawę, a potem jeszcze zakupy, to powinien mieć parę maseczek przy sobie i ZMIENIAĆ je.
Posiadanie kilku/kilkunastu maseczek kosztuje i to jest ten ból powszedni. Pranie maseczek wymaga trochę wysiłku i to jest następny ból ludzkości. Dlatego najlepiej wszystkim naokoło wmawiać, a głównie sobie, że noszenie maseczek nie ma sensu.
W każdym razie, w naszym sklepie, bez maseczki nic nie kupisz. Było już sporo klientów, którzy wysiadali z samochodu i dziarskim krokiem szli do drzwi. A tu ZONK! - Gdzie maseczka?
- W samochodzie.
- A to proszę ją założyć.
- A ona przecież i tak nic nie daje.
- Bez maseczki nie obsługujemy.
Jaskół i ja, jesteśmy w naseczkach, co przy sprzedaży jest szczególnie upierdliwe, bo musimy się schylać po towar, przynosić towar na ladę, iść do magazynu, nabijać kwoty na kasę, czyli jesteśmy w ruchu, a klient tylko stoi w tej maseczce i mówi, co podać, i jeszcze mu ciężko.
W kwietniu był kominiarz. Żeby wyczyścić kominy w naszym bliźniaku, wchodzi na strych w mieszkaniu u siostry (tak się utarło, chociaż mógłby i u nas tam wchodzić). Najpierw robi porządki w kominie domu siostry, a potem przechodzi na drugą stronę strychu i czyści komin naszego CO. Po całej robocie siostra częstuje go herbatą. Tak było do wybuchu epidemii. I ja naiwna myślałam, że taka osoba jak kominiarz, co to po kolei wszystkie domy zalicza, będzie nosił maseczkę, a po wyczyszczeniu kominów w naszym domu, szybko przejdzie do następnego. Nic z tych rzeczy. Moja lekkomyślna siostra, jakby nigdy nic, gościła kominiarza. Mamy wspólną ścianę w kuchni i wszystko przez nią (niestety) słychać, toteż słyszałam głośne rozmowy, śmiechy. Potem kominiarz zjawił się przed naszą bramką bez maseczki i zainkasował należność za czyszczenie komina. Jakie było zdziwienie mojej siostry, kiedy na drugi dzień zatrzymałam ją w pół drogi do płotu i poprosiłam, by została w odległości trzech metrów. Ona naprawdę była zdziwiona, że kontakt z kominiarzem bez maseczki, może dla niej się źle skończyć. A takich ludzi tutaj wokoło jest pełno i nie wiesz, w którym momencie od takiego lekkoducha złapiesz świństwo. Tym bardziej, że w tej chwili zarażonych jest mnóstwo górników, ich rodziny są w kwarantannie, a w naszej wsi i okolicy przecież mieszkają górnicy. Do kilku kopalni jest od nas niecałe 20 kilometrów.
 Szkoda gadać.
A maseczki wcale nie muszą być nudne. Zdjęcia z Pinterestu







PS. A tymczasem Duda okrada własne społeczeństwo https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2020-05-09/pkn-orlen-wyslal-pomoc-do-watykanu-735-tys-masek-10-tys-kombinezonow/
Za nasze pieniądze kupuje sprzęt, maseczki i robi prezent "biednemu" Watykanowi. Skandal. Mnóstwo ludzi w Polsce szyje maseczki, wspomaga się. Maseczek ciągle brakuje w DPSach, w szpitalach w hospicjach itp.  Brakuje sprzętu, kombinezonów w szpitalach, a on nas okrada. Kosztem Polaków robi prezenty czarnym za granicą. I niech mi tu szczekną aisabo i leszkopodobni, że to prawy człowiek. Jak trzeba mieć zryty mózg, by jeszcze uznawać takiego dupka, który okrada własny naród, za swojego faworyta na prezydenta.

piątek, 8 maja 2020

Wielkie budowanie

Od miesiąca trwa wielkie budowanie. Najpierw zaczęły ptaki, które zbierały trawy, suche patyczki i z pełnymi dziobami wpadały w krzaki tui, cisa lub w bluszcz przyokienny, by tam wić mocne gniazda.
A teraz szaleją wiewiórki.
Jedna z nich raczyła była znowu okorować gałęzie lipy.  Dobrze, że to mocne, wielkie drzewo, bo małe, przy takim ubytku kory, pewnie by uschło.
Tutaj macie dowód działalności rudego szkodnika.
Kiedy napchała pyszczor świeżą korą, pobiegła w kierunku tui, bo tam są jej gniazda. Tak, gniazda, ma ich, co najmniej, w tym rejonie trzy, Dwa na tujach i jedno na pniu/słupie, na którym umocowany jest kabel elektryczny do sklepu. Gniazdo jest schowane w oplatającym pień bluszczu. Dostaje się do niego najczęściej biegnąc po kablu. Niestety nie udało mi się tego nakręcić, ani sfotografować, bo ona cwana jest. Wybiera czas, kiedy nikogo nie ma w pobliżu.  My widzimy ją przez okna w sklepie.
Ale tym razem kora była transportowana do gniazda w tujach.
O tak
Nie kręciłam dalej, bo jak mnie zobaczyła to zastygła w jakimś stuporze. One potrafią trwać tak nieruchomo kilkanaście minut. Dziwi mnie to, ponieważ stają się wówczas łatwym celem. Jakby w zawodził je wtedy instynkt samozachowawczy.
Zrobiłam jej też zdjęcia,

A tutaj inna wiewiórka. Tę spotkałam w lasku sosnowym. Też miała korę w pyszczku. Widocznie powstaje następne gniazdo w koronach sosen. Może też być, że uszczelnia stare gniazdo. One mają po kilka gniazd i do nich przenoszą co jakiś czas młode.

Coraz bardziej doceniam to, że mamy taki duży ogród z laskiem. Sadziłam drzewa (20 lat temu), tworząc lasek, bo nie miałam pomysłu na tę część ogrodu (przedtem był tam kawałek pola uprawnego). W dodatku na dole był sad i trzeba było się odgrodzić od "oprysków". Kiedy ogrodnik opryskiwał drzewka  (ma wysoko ustawioną lancę, by dokładnie opryskać wierzchołki jabłoni), przez cały ogród szła chmura środka chemicznego i docierała aż na tarasy. Wprawdzie na granicy z sadem były zasadzone leszczyny, ale one nie chroniły całkiem ogrodu. No to zasadziłam  przy leszczynach brzozy, potem rząd modrzewi, potem dwa rzędy sosen, dwa rzędy jodeł, dwa rzędy leszczyn, a przed nimi, od strony domu, krzewy forsycji. Powstał nie tylko las, ale i porządna zaporo przed trującymi chmurami. A teraz sad został wycięty i już nie ma potrzeby chronienia się. Za to pozostał las jako teren obserwacji i wiecznej uciechy.
Oprócz drzew i krzewów w lasku,  jest jeszcze rząd wysokich drzew (mają 30 lat), posadzonych wzdłuż płotu, graniczącego z domem i polem sąsiada. I obok równoległe, biegną dwa rzędy sosen-  na dole, między rzędem przy płocie a sosnami, jest alejka sosnowa. Na tych drzewach też mają ptaki i wiewiórki niezłe miejsce do życia. To wschodnia strona całej posesji. Na zachodniej stronie jest ogród siostry z wysokimi drzewami i również z laskiem na dole. Całość  tworzy niezły zagajnik.
No i przy domu też rosną wysokie świerki, orzechy, tuje, cisy, katalpa, magnolie itp.
A teraz czeka mnie przeorganizowanie ogrodu kwiatowego.

niedziela, 3 maja 2020

Narcyzy w naszym ogrodzie.


Jest ich, w naszym ogrodzie, wiele gatunków. Tak naprawdę, to dokładnie nie wiem ile, ale z 15/17 na pewno będzie. Przez kilka lat kupowałam różne cebule i wsadzałam wszędzie tam, gdzie chciałam je zobaczyć na wiosnę. Rosą pod drzewami, w trawniku, obok krzewów i na grządkach kwiatowych. Tworzą wiosenny szpaler wzdłuż chodnika, wiodącego do domu. Kępy narcyzów rosną na obrzeżach parkingu i pod płotem, przy naszym sklepie. Dzięki takim nasadzeniom, od marca do maja, w ogrodzie zawsze któraś kępa narcyzów kwitnie, ładnie akcentując rozwijającą się zieleń. W sierpniu kupię następne cebule, bo widzę jeszcze parę miejsc, gdzie powinny się znaleźć.  

Te zaczynają pierwsze kwitnąć. I szybko przekwitają. Żółte z krótką pomarańczową trąbką.
 To moje ulubione. Pełne z żółtym środkiem i pomarańczowym, w nim, akcentem. Kwitną od początki kwietnia i dopiero teraz kończą kwitnienie. Są mocne, kwitną obficie, nie łamią się. Długo trzymają się w wazonie
 Białe z ciemnożółtą, krótką trąbką. Kwitną prawie dwa tygodnie.Pod wpływem deszczu łamią się. Trzeba je "podpierać"
 Pełne białe z zielonymi płatkami zewnętrznymi. Kwitną pod koniec kwietnia. Kwiaty są ciężkie i łamią się pod wpływem deszczu. Muszą mieć "podpórkę".
 Całe białe z długą trąbką, bardzo eleganckie
 Stary gatunek narcyzów  Można było je zobaczyć w ogródkach przydomowych wiele, wiele lat temu. Jasnożółte z ciemniejszą długą trąbka. Bardzo pachną
 To też stary gatunek. Duże białe kwiaty z krótką ciemnożółtą trąbką. Również mocno pachną,
I jeden narcyz cały żółty. Zdjęcie robiłam, kiedy ten gatunek już przekwitał.
 Białe z pełnym środkiem, jasnokremowym.
 Bardzo oryginalne narcyzy. Uroczy jest ten żółty środek, niepodobny do narcyzowych trąbek. Mam jeszcze takie z pomarańczowym środkiem, ale w tym roku nie zakwitły.
 Bardzo popularne, drobne, białe narcyzy z malutką, żółtą trąbką w środku. Bardzo obficie i długo kwitną. Najładniej wyglądają w dużych kępach., Są wiotkie i muszą mieć podpórkę.
 Najwyższe ze wszystkich narcyzów. Bardzo długo kwitną i mocno pachną. Chociaż są dosyć sztywne, daję im podporę
 I jeszcze jedne białe z żółtą trąbką
 Białe, drobne, pełne wielokwiatowe ( na jednej łodydze) mocno pachnące. Kwitnienie zaczynają pod koniec kwietnia.
Pełny z różowym środkiem. Najpóźniej zaczynają kwitnienie. Mam dwie kępy, ale rzadko kwitnie w nich więcej niż parę kwiatów. Najczęściej wypuszczają płone pączki. Są kruche i łamią się u nasady kwiatu.

 Drobne, pełne, wielokwiatowe żółte narcyzy. Mocno pachną. Są silne i raczej nie potrzebują podpory.
 Były jeszcze pełne, żółte o kulistych kwiatach. Też stary gatunek, mocno pachnący, ale nie wiem, czy nie kwitły, czy przeoczyłam je przy robieniu zdjęć.
Większość z tych narcyzów potrzebuje podpórek, bo pod wpływem deszczu lub ciężaru swoich kwiatów, łamią się. Dużo ma również wiotkie liście, które kładą się na ziemi i również łamią się. Ja je podpieram takimi półokrągłymi, na dwóch bolcach (wbijanymi do ziemi), wykonanymi z drutu, podporami. Na niektórych zdjęciach widać je dosyć wyraźnie.