niedziela, 9 sierpnia 2020

Co mnie irytuje


Nie chcę mówić o  tym, co się dzieje w Warszawie. Wiecie, komentujecie. Facebook pełen informacji. Cierpię na jej nadmiar, cierpię, bo są bolesne, nie do pojęcia, nie do ogarnięcia.
Urodziłam się 11 lat po zakończeniu wojny. Dużo działo się wtedy i później w Polsce.  Jednak czasy „z ciepłą  wodą w kranie”, zaliczam do najspokojniejszych. Żal tylko, że ten spokój zaprzepaszczono głupią pychą i niezrozumieniem wszystkich warstw społecznych w narodzie. A teraz doczekałam się narodzin faszyzmu w Polsce, doczekałam się zomowskiej policji, doczekałam się niekompetentnego, nienawidzącego Polaków „polskiego rządu”, doczekałam się durnego, smarkaczowskiego, nieodpowiedzialnego prezydenta.
W dodatku żyję w regionie, gdzie jest "ludek spolegliwy", durnowaty i  też nieodpowiedzialny. Bardzo  zadufany w sobie, bo jest  stela. A jak jest się stela, to jest się półbogiem  wśród innych mieszkańców. Jest się lepsiejszym od ludzi napływowych. Na tyle lepsiejszym, że można tymi drugimi pogardzać. Ludek, co to nigdy nie zaznał zaboru, co to , w miarę spokojnie (poza paroma tragicznymi epizodami), przeżył dwie wojny i czasy stalinowskie. Jest to ludek, który widzi tylko swój koniuszek nosa, a "mądrość" jego przejawia się tylko w tym, by nie mieszać się do niczego, co jest poza ogrodzeniem posesji. „On wie lepiej” no i mamy, co mamy- żółty alert, a w sąsiednim powiecie czerwony.
Ku mojej paskudnej, złośliwej radości, koronawirus zaatakował tutejszą szkołę. I czekam, kiedy samozwańczy dyrektor dostanie tak po doopie, że mu nosem wyjdzie to dyrektorowanie. I żeby było jasne, nauczycieli w tej szkole też mi nie żal. Dostaje się takiego dyrektora  "w nagrodę" za brak odpowiednich reakcji w odpowiednim czasie. A trzeba było te naście lat temu postąpić po ludzku, to przez następne lata byliby traktowani lepiej.
Wiecie co jest przerażające? Wklejam na Facebooku informacje o rosnącej liczbie zakażeń. Wklejam informacje  o faszystowskich działaniach policji. Wklejam informacje o głupich pomysłach rządowych, wklejam informacje o prześladowaniach ludzi w Polsce…. Zero reakcji. W zamian dostaję wklejki z plaż w Chorwacji, jakieś przepisy na ciasteczka, serduszka z durnowatymi  sloganami, zdjątka z Energylandu (w tych czasach, czasach  pandemii) gdzie rodzinka bez maseczek szczerzy zębiska do obiektywu, na tle takiego samego, bez maseczek tłumu, kobietkę, która prowadzi jakiś program i codziennie atakuje nowymi daniami oraz reklamuje kapsułki energii. I multum „dobrych” rad w postaci rameczek. Czy naprawdę mam wokół siebie taki płytki naród?
Otwieram TVN24, gdzie chcę przeczytać o przebiegu zajść w Warszawie i wkręca mi się nachalnie reklama typu: „O nie, znowu ten wielki brzuch i opuchnięte kostki”. Albo z zasmarkanym facetem, który prawie umiera, bo kropelki nie te zastosował. No kurcze, dramat.
Nie dość, że poziom reklam w naszych mediach jest na żenująco, infantylnym poziomie, a  ich tematyka kręci się głównie wokół tłuszczu na udach, tabletek na ból głowy, środków czystości, żarcia dla psów, kotów i bobasów, tamponów oraz podpasek i ewentualnie banków, to jeszcze wchodzą one dosłownie wszędzie. Szkoda, że dziennikarze zgadzają się na wsadzanie takich reklam przed dramatycznymi informacjami.
Jedyne, co mogę zrobić, to wyłączyć głos i tak robię. Ale wkurzenie się już pozostaje. Do tego dochodzi straszna informacja. I jak tu cieszyć się pięknym latem?
Jedyne, dosłownie jedyne radio, w którym nie ma reklam, to radio Nowy Świat.
 Nie o to chodzi, by ludzie przestali żyć tak, jak chcą, jednak taki tumiwisizm?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz