czwartek, 1 października 2015

"Dzięki Bogu, coraz mniej kobiet wierzy w anioły."


"Czerwcowa kampania Fundacji Mamy i Taty „Nie odkładaj macierzyństwa na potem” wywołała internetową burzę, dzieląc społeczeństwo na tych, którzy kampanię traktują jako ostrzeżenie dla kobiet odkładających decyzję o posiadaniu dziecka oraz na tych bardziej sceptycznych, uważających kampanię za utrwalenie mitu o macierzyństwie będącym obowiązkiem kobiety i jedynym sposobem na szczęście i spełnienie. Główną bohaterką spotu jest zadbana kobieta w średnim wieku, która stojąc przy oknie i patrząc na puste podwórko ze smutkiem na twarzy wyznaje: „Zdążyłam zrobić specjalizację i karierę, zdążyłam być w Tokio i Paryżu, zdążyłam kupić mieszkanie i wyremontować dom, ale nie zdążyłam zostać mamą. Żałuję”.

Na oficjalnej stronie kampanii twórcy wyjaśniają, że jej celem jest „przedstawić macierzyństwo jako szczególną wartość. Nie tylko obowiązek czy opresję, ale naturalne pragnienie wielu kobiet, które współczesny świat mocno ogranicza”. Ponadto, spot ma „wzbudzić refleksję nad rozbudzanymi przez konsumpcyjny styl życia aspiracjami, wśród których coraz częściej synonimem sukcesu osobistego jest pozycja zawodowa, zamożność, samorealizacja, zaś macierzyństwo bywa postrzegane jako przymusowa przerwa w dążeniu do owych celów”. Prawie cztery miesiące po premierze spotu emocje nim wywołane już opadły i w zbiorowej świadomości cała fala dyskusji odeszła w niepamięć. A ta kampania akurat była bardzo ważna. I mnie denerwuje do dziś. Dlaczego atakuje ona kobiety, które spełnienie odnajdują w pracy zawodowej? Czemu zapomina o mężczyznach i ich roli w wychowywaniu dzieci? Czy kobiety, którym brak czczonego instynktu macierzyńskiego, powinny czuć się gorsze lub winne? Czy w chrześcijańskiej XXI-wiecznej Polsce macierzyństwo kiedykolwiek przedstawiane jest jako opresja?
W naszym kraju, gdzie wszelkie inicjatywy społeczne i obywatelskie są oceniane i rekomendowane lub nie przez Kościół, temat macierzyństwa jest tematem religijnym. W 1989 roku Joan Smith wydała zbiór felietonów i artykułów zatytułowany „Misogynies”. Ja na tę pozycję natknęłam się jakby niechcący, zupełnie przypadkiem w londyńskiej księgarni. Czytać zaczęłam w pobliskim parku i nie mogłam wyjść z podziwu dla celności jej uwag. Ale to nie spostrzegawczość Smith uderzyła mnie najbardziej. W eseju „Immaculate Misconceptions” autorka porusza temat aborcji w kontekście religii. Nagle jakby poraził mnie piorun. 26 lat! I nic się nie zmieniło! Na co więc zwraca uwagę Smith? Otóż zauważa ona, że jedna z głównych postaci w wierze chrześcijańskiej, Maria z Nazaretu, uwielbiana i czczona jako matka Jezusa, stała się ideałem, do którego dążyć powinny wszystkie kobiety. Sama zainteresowana, o dziwo, pozbawiona była wyboru. Po wizycie anioła Gabriela, który powiadomił Maryję o jej planowanej ciąży, zmieszana kobieta zadała, co wydaje się racjonalnym pytaniem: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” Niestrudzony anioł wyjaśnił, że poczęcie syna będzie cudem, a sama Maryja powinna być dumna i wdzięczna za ową łaskę. W końcu Maryja uległa i odpowiedziała: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1:26-38). Łatwość, z jaką anioł Gabriel przekonał Maryję do ciąży, wydaje się co najmniej podejrzana, jednakże owa scena stanowi fundament wiary chrześcijańskiej, dlatego jeśli Maryja miała jakiekolwiek wątpliwości, Apostoł Łukasz z pewnością pominął je w swojej relacji. Posłuszeństwo Maryji nie tylko dało kobietom szansę na zaistnienie w opowieści w dużej mierze zdominowanej przez mężczyzn, ale przede wszystkim, stworzyło czczony przez chrześcijan pasywny ideał kobiety, która, jeśli dobrze poprowadzona przez mężczyznę, może w życiu osiągnąć wielkie rzeczy, takie jak poczęcie syna.
Kampania Fundacji Mamy i Taty skupia się na kobietach odkładających macierzyństwo, tym samym potępiając antykoncepcję hormonalną, której skutkiem ubocznym może być pozbawienie kobiet szansy na zostanie matkami. Należy jednak zastanowić się nad sytuacją, w której antykoncepcja zawodzi, prowadząc do niechcianej ciąży, kiedy skutkiem ubocznym życia w społeczeństwie chrześcijańskim jest brak szansy na dokonanie wyboru przerwania ciąży.
Argumentów przeciw aborcji jest wiele, wszystkie skupiające się na cudzie, jakim jest macierzyństwo i brzmiące mniej więcej tak: „Kochana, jesteś w ciąży! Możesz zapomnieć o swoich planach, aspiracjach i marzeniach. Zostałaś wybrana, będziesz matką! Czyż to nie wspaniałe? Nie martw się, nie złość i nie płacz, wszystko będzie dobrze. Zapomnij o tym, że stracisz pracę (i tak już jej nie potrzebujesz), nie myśl o wydatkach na dziecko (to nic, że obecna wypłata nie wystarcza ci do końca miesiąca), nie chcemy nawet słyszeć o tym, że nie jesteś jeszcze gotowa na macierzyństwo. Nie zaprzątaj sobie głowy tym, że twój partner odszedł dowiedziawszy się o ciąży. Dasz radę. BĘDZIESZ MATKĄ! Serdeczne gratulacje!”
Wyobraźmy sobie, że twórcy czerwcowej kampanii zdecydowali się poruszyć problem zmuszania kobiet do ciąży. Wówczas słowa bohaterki spotu brzmiałyby mniej więcej tak: „Zostałam mamą. Nie zdążyłam zrobić specjalizacji i kariery, nie zdążyłam być w Tokio ani w Paryżu, nie zdążyłam kupić mieszkania ani wyremontować domu. Żałuję”. Warto zauważyć, że nawet po odwróceniu sytuacji, wybory bohaterki spotu są ograniczone – nie zrobiła niczego poza zostaniem matką. Pojawia się więc pytanie: dlaczego przywykliśmy do wmawiania kobietom, że ich życie, aspiracje i marzenia powinny dążyć tylko w jednym kierunku? Dlaczego uważa się, że kobieta musi poświęcić karierę dla macierzyństwa i na odwrót? Czemu nie pokazać, że może ona wziąć przykład ze swojego ojca, brata czy męża i połączyć ścieżkę kariery z wychowaniem dzieci? Mit o karierze będącej wrogiem macierzyństwa jest tak głęboko zakorzeniony w naszej kulturze, że nikogo już nie wzburza ani nie dziwi. Co więcej, jeśli wybory kobiety są ograniczane długo przed porodem, jak przedstawia się jej sytuacja w momencie, kiedy dowiaduje się o ciąży?
Zajście w ciążę, planowaną czy też nie, odbiera kobiecie prawa i przywileje, które inni uważają za oczywiste i fundamentalne, takie jak prawo do zaplanowania własnego życia, prawo do ustalenia swoich priorytetów czy prawo do podejmowania decyzji dotyczących własnego ciała. Pozbawienie kobiety statusu niezależnego obywatela sprawia, że zostaje ona sprowadzona do roli dziecka, którego życie musi być w pełni kontrolowane przez innych. Społeczeństwo ignoruje potrzeby i zdanie kobiet w ciąży, w tym samym czasie skupiając się na potrzebach i przywilejach jej nienarodzonego dziecka. Prawo do życia, przyznane czemuś, co nie jest jeszcze w pełni ukształtowanym człowiekiem, jest najczęściej kontrastowane z listą powodów, dla których kobiety skłaniają się ku aborcji. Owych powodów jest mnóstwo, jednak najpopularniejsze opisują chciwość i samolubność kobiet, które zamiast na dziecko, pragną wydawać pieniądze na modne ubrania i biżuterię.
Podczas analizy argumentów obu stron, sytuacja przedstawia się jasno i klarownie: życie niewinnego dziecka versus luksusowe życie chciwej kobiety. Nie muszę chyba dodawać, że pragnienie luksusu nie jest najczęstszym powodem, dla którego kobiety skłaniają się ku aborcji, wszak nikt nie traktuje jej jak zabawy. Wiele kobiet nie ma środków na wychowanie dziecka lub ma już swoje rodziny i nie czuje potrzeby ich powiększania. Niektóre kobiety są za młode lub nie czują się na siłach na macierzyństwo. Są też te chore, niezdolne do zapewnienia godnego życia swojemu potomkowi oraz te, które wiedzą, że dziecko urodzi się z wadami wrodzonymi i uważają, że lepiej będzie przerwać ciążę, niż urodzić człowieka, który nigdy nie stanie się samodzielny, a jego życie będzie cierpieniem.
Wszystkie wyżej wymienione powody (i wiele więcej) są racjonalnymi, w pełni przemyślanymi argumentami za aborcją. Niestety, łatwiej jest odmówić aborcji, traktując ciężarną kobietę jak dorosłe dziecko, które nie jest zdolne do samodzielnego myślenia, niż jako niezależnego człowieka zdolnego do podejmowania świadomych, racjonalnych decyzji. Trzeba przyznać że Maryja, z cierpliwością wysłuchawszy słów Gabriela i ze zrezygnowaniem zgodziwszy się na wszystko, co miało ją spotkać, w rezultacie postawiła wszystkie ciężarne kobiety w nieciekawej sytuacji. Jedyne co mnie pociesza, to ogrom negatywnych reakcji na czerwcową kampanię Fundacji Mamy i Taty. Udowadnia to, że dzięki Bogu, coraz mniej kobiet wierzy w anioły."

Wioletta Mrozowska
Korekta: Monika Mioduszewska-Olszewska
Tytuł artykułu: "Wszystkie jesteśmy Maryjami"
 http://codziennikfeministyczny.pl/mrozowska-wszystkie-jestesmy-maryjami/
źródło ilustracji:
 http://www.touchofart.eu/Joanna-Sierko-Filipowska/jsi12-Tesknota/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz