wtorek, 28 grudnia 2021

Grożą im dwa lata więzienia...

 



"W sądzie w Poznaniu dzieje się historia. Sterowana przez władzę prokuratura domaga się ukarania 32 uczestników protestu w katedrze. Bronią ich pro bono poznańscy adwokaci - jak robotników i opozycjonistów w czasie PRL.

W czerwcu 1956 r., po robotniczym zrywie w Poznaniu, komunistyczny premier Józef Cyrankiewicz groził, że władza ludowa odrąbie każdą podniesioną na nią rękę. W 2019 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził zaś: „Kto podnosi rękę na Kościół, podnosi rękę na Polskę".

Prokuratura uznała, że rękę na Kościół podniosło 32 uczestników protestu w poznańskiej katedrze. 25 października 2020 r. stanęli z transparentami przed ołtarzem, bo Kościół poparł drastyczne zaostrzenie prawa aborcyjnego. Abp Stanisław Gądecki, poznański metropolita, szef episkopatu, publicznie podziękował za to obecnej władzy.

Przed sądem w Poznaniu ważne pytania: czy można ingerować w przestrzeń kościelną, gdy Kościół ingeruje w życie Polaków, także tych niewierzących. I czy pokojowy protest w trakcie mszy można uznać za złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego.

Oskarżeni za protest w katedrze w Poznaniu

Proces 32 oskarżonych zaczął się we wtorek, 28 grudnia w największej sali poznańskiego sądu. To miejsce symboliczne - w tej samej sali toczyły się polityczne procesy uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 r. Przypomina o tym pamiątkowa tablica przy drzwiach.

Tak liczne są tylko procesy zorganizowanych grup przestępczych - to największy proces za pokojowe protesty od momentu, gdy w 2015 r. PiS przejął w Polsce władzę.

Na rozprawę przyszło 28 z 32 oskarżonych – pozostali są albo w ciąży, albo w izolacji covidowej. Niemal wszyscy to młodzi ludzie: studenci, artyści, pracownicy gastronomii. Poza jednym mężczyzną, który dostał grzywnę za zwłokę w płaceniu alimentów, nie byli wcześniej karani.

Nie przyznali się do złośliwego zakłócenia wykonywania aktu religijnego. Równo połowa oskarżonych skorzystała z prawa do odmowy złożenia wyjaśnień. Pozostali postanowili opowiedzieć o swoich motywach, a rozprawa zamieniła się w sąd nad polskim Kościołem.

Arkadiusz Kluk, organizator poznańskiego Marszu Równości, przekonywał, że poszedł do katedry jako „Polak, obywatel, poznaniak, gej, aktywista i osoba nieświadomie włączona kiedyś w instytucję Kościoła rzymskokatolickiego, ale wciąż będąca teoretycznie jego częścią". Oburzyło go, że panowie Stanisław Gądecki i Marek Jędraszewski (Kluk świadomie nie tytułował ich arcybiskupami) publicznie zachwycali się ograniczeniem praw kobiet.

Arkadiusz Kluk: Kościół wchodzi z butami w moje życie

Arkadiusz Kluk: - Żyjemy w państwie teoretycznie wolnym. Konstytucja gwarantuje nam rozdział Kościoła od państwa, a mimo to od wielu lat następuje religijna ideologizacja życia społecznego, politycznego i prawodawstwa, które wpływa na życie nas wszystkich: tak wierzących, jak i niewierzących. Nie pierwszy raz Kościół ingeruje w życie moje, moich przyjaciół i koleżanek, waszych synów, córek, wnuków.

Mamy za sobą kilka lat obrzydliwej nagonki na osoby LGBT, która nakręcała spiralę nienawiści, prowadziła do tragedii i samobójstw.

Poszedłem do katedry wyrazić sprzeciw wobec ingerencji Kościoła i wsparcie dla wszystkich uciśnionych, skrzywdzonych i atakowanych. Poszedłem, bo inne formy komunikacji i dialogu nie przynoszą efektów, nie powstrzymują nienawistnej polityki. Kościół zaprasza zaś w swe mury wszystkich, także tych zadających pytania. Poszedłem bez zamiaru profanacji miejsca czy obrzędu. Chciałem w pokojowy sposób pokazać, że tak jak Kościół wchodzi z butami w moje życie, tak ja jestem w stanie w imieniu swoim i innych wejść w przestrzeń Kościoła.

Nie dostrzegam w tym społecznej szkodliwości. Wręcz przeciwnie – od dziecka uczono mnie, żeby nie być obojętnym. Na lekcjach uczono o solidarności, a w harcerstwie nauczono mnie odwagi i braterstwa. Swojej decyzji nie żałuję.

Protestująca w katedrze: Kościół zaprasza do dialogu

Wiesława Groszczyk, studentka, stanęła przed amboną z transparentem „Katoliczki też potrzebują aborcji". Przed sądem mówiła, że jest „Polką wpisaną do rejestru Kościoła katolickiego": - To wyznanie było mi kiedyś bardzo bliskie, a to, co zrobiłam, nie było złośliwe.

Katedra jest przestrzenią publiczną, a Kościół zaprasza do dialogu. Nie byłam i nie czułam się intruzem, byłam u siebie. Staliśmy przed barierkami – w miejscu przeznaczonym dla wiernych. Uważam, że każda osoba ma prawo decydować o własnym ciele.

Jako kobieta boję się o swoją przyszłość. Nie zgadzam się, by jakikolwiek Kościół, jakiekolwiek wyznanie czy ideologia, wpływały na moją przyszłość.

Marta Bartosińska, studentka: - Konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest ograniczenie praw kobiet, a tym samym praw człowieka. To sytuacja poważna i martwiąca. Nie przyszliśmy tam, by kogoś krzywdzić, wyśmiewać czy parodiować. Wyrok sprzed roku spowodował już śmierć co najmniej jednej kobiety.

Piotr Skulski, recepcjonista, przedstawił się jako „były mocno zaangażowany członek wspólnoty Kościoła, ale zatroskany i nadal darzący go sympatią": - Chciałem okazać wsparcie kobietom, w tym mojej obecnej żonie. Nie było i nadal nie ma we mnie krzty złośliwości, natomiast uważam, że wówczas w katedrze i dzisiaj na tej sali tworzy się historia. To nakłada na wszystkich obecnych, tam i tutaj, szczególną odpowiedzialność.

"Kościół sprowadza kobietę do cichej i posłusznej matki"

Alicja Dezor, pracowniczka gastronomii, podkreślała: - Protestując, zachowałam spokój i powagę. Nie miałam zamiaru profanacji tego miejsca. Moje działanie było niezłośliwe. Dalszą konsekwencją mojej niezgody na polityczne działania Kościoła było dokonanie apostazji 7 kwietnia tego roku.

Marta Kowalczyk, z wykształcenia filolożka, wspominała lekcje religii i msze dla dzieci, w których uczestniczyła. - Dowiadywałam się, że w strachu przed ciążą ludzie rozpoczynają współżycie homoseksualne albo mordują nienarodzone dzieci. Byłam przerażona. Kobietę w naukach Kościoła sprowadzano do roli cichej i posłusznej matki, a same procesy fizjologiczne infantylizowano. Kobieta przyjmuje dzieciątko, nosi je pod sercem. Są też ziarenka, fasolki, dzieci nienarodzone, ale nie ma kobiety – mówiła.

Przypomniała statystyki podawane przez Kościół: w mszach świętych uczestniczy jedynie 37 proc. wiernych, a do komunii przystępuje 16,7 proc. – Nie jest to zatem przytłaczająca większość społeczeństwa. To w ogóle nie jest większość. Ale to Kościół ma kluczowy wpływ na los wszystkich mieszkańców Polski – mówiła Kowalczyk.

W katedrze stała z transparentem: „Żona Lota miała imię". Chciała przypomnieć, że „Kościół zawsze traktował kobiety przedmiotowo". Twierdzi, że liczyła na dialog, ale ksiądz odprawiający mszę natychmiast ją przerwał i wezwał policję, która stała przed katedrą. Kowalczyk zapamiętała też słowa jednego z wiernych: „Nie jesteście u siebie". Był to dla niej dowód, że Kościół jest przestrzenią tylko dla niewielkiej grupy ludzi – tyle że ten sam Kościół chce decydować o kształcie społecznego i politycznego życia w Polsce.

Oskarżeni: Kościół musi się liczyć z protestem

Szymon Patrylak, księgowy, przypominał, że Kościół sprzeciwia się nie tylko aborcji, ale też antykoncepcji czy zapłodnieniu metodą in vitro, zaś edukacja seksualna w Kościele praktycznie nie istnieje. - Dzieci słyszą na lekcjach religii, że tampony noszą tylko zboczone dziewczyny, które nie potrafią wytrzymać bez niczego w pochwie. Że plemniki to zamknięte w prezerwatywie duszyczki. Że homoseksualizm można leczyć za pomocą elektrowstrząsów lub wycięcia macicy – wyliczał.

Podkreślał, że nie przyszedł do katedry, by kogokolwiek obrażać czy wyszydzać. Chciał okazać wsparcie katoliczkom, a na dowód cytował Antygonę: „Współkochać przyszłam, a nie współnienawidzić". Protest miał pokazać katoliczkom, że nie są same i zawsze znajdą pomoc.

Zoja K. (nie zgodziła się na publikację nazwiska), asystent notariusza, punktowała: - Prokurator zarzuca mi złośliwość, czyli kierowanie się niskimi pobudkami, chęcią skrzywdzenia innych. Insynuuje, jakobym odczuwała zadowolenie z zakłócenia innym religijnej ceremonii. To nieprawda. Rok temu kobietom odebrano prawa. Zmusza się je do heroizmu, do donoszenia ciąży.

Ostrzegałyśmy, że doprowadzi to do śmierci kobiet, którym można pomóc. Ku naszej rozpaczy te przewidywania się potwierdziły. Temat aborcji nie pojawił się w polskich kościołach z chwilą naszego protestu. To kościelni hierarchowie tam go umieścili.

Skoro zatem Kościół bierze aktywny udział w publicznej debacie, to liczyć się musi z wszelkimi przejawami tej debaty. W wolnym społeczeństwie przybiera ona czasem formę protestu.

Jan Wojak, student z Holandii: - Wróciłem do Polski, by protestować z myślą o moich siostrach i mamie. Chciałbym z tego miejsca skierować do nich te słowa: zawsze będę stał solidarnie z wami.

Piotr Nerlewski: Kościół powinien był spodziewać się odpowiedzi

Piotr Nerlewski, aktor: - Jestem członkiem Kościoła, który w sposób haniebny prowadzi antyludzką i antykobiecą kampanię. Jej skutkiem był nieludzki wyrok upolitycznionego TK, sprzeczny z moim poczuciem sprawiedliwości, słuszności, z podstawowymi prawami człowieka. Kościół komunikuje się z nami z pozycji ołtarza, ambony, limuzyn hierarchów. Powinien był spodziewać się odpowiedzi tam, gdzie możemy być usłyszani, czyli w kościele. Wykrzyczałem swoje stanowisko w obronie sióstr w całym kraju.

Oskarżonych broni pro bono 11 poznańskich adwokatów. Jeden z nich mec. Andrzej Jarosław Reichelt mówi, że do procesu w ogóle nie powinno dojść, bo nie było przestępstwa, a działania prokuratury nazywa cyrkiem. – W Polsce rozdział Kościoła i państwa istnieje tylko na papierze, w rzeczywistości to naczynia połączone. Ludzie mają prawo się temu sprzeciwiać – mówi mec. Reichelt.

Jego ojciec w latach 80. był obrońcą w procesach politycznych. – To, że ten proces toczy się w sali, w której sądzono uczestników Poznańskiego Czerwca 1956 r., jest klamrą kompozycyjną, której jeszcze kilka lat temu nikt się nie spodziewał. Widać, że prezes Kaczyński realizuje swoje postulaty – mówi adwokat. I dodaje: - Bronimy oskarżonych pro bono, bo jesteśmy nie tylko zawodem zaufania publicznego – mamy też do spełnienia społeczną misję.

Oskarżonym grożą dwa lata więzienia."


 

https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,27953504,najwiekszy-proces-polityczny-rzadow-pis-zamienil-sie-w-sad-nad.html?fbclid=IwAR2V-lRG8isY0tZI-k_l4M5nwShvCPNIuzd12lxHC_px78MpHHshDCsRxoc

 

 

wtorek, 21 grudnia 2021

piątek, 10 grudnia 2021

Jak stawiamy bańki

Nie, nie będzie o bańkach mydlanych, ani o bańkach na mleko (dzbanki, kanki itp.), ani o bańkach (bombkach) na choinkę, ani też o bańkach społecznych (ostatnio bardzo modne określenie grup społecznych).

Rzecz będzie o bańkach leczniczych. 

Idzie zima, a w związku z nią, coraz większe ryzyko przeziębień, zachorowań. Nie zawsze trzeba od razu lecieć do lekarza, kiedy złapie nas kaszel, katar czy jakieś inne świństwo. Tym bardziej, że dostać się teraz do przychodni graniczy z cudem. Zatem czym, oprócz aspiryny, witaminy C, syropu, tabletek do ssania, syropku z cebuli, czosnku i majeranku,miodunki, tudzież innych domowych specyfików, ratować się? Ano bańkami.

„Stawianie baniek to bardzo stara metoda leczenia wielu chorób. Niegdyś była to powszechna metoda leczenia, lecz dziś zalicza się ją do medycyny alternatywnej.

Według dzisiejszych specjalistów medycyny nie ma żadnych formalnych dowodów na skuteczność tej metody leczenia. Natomiast w medycynie alternatywnej bańki cieszą się popularnością od wielu już dekad i stosuje się je na schorzenia takie jak: zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc oraz pozostałe infekcje górnych dróg oddechowych. Dodatkowo zwolennicy tej metody leczenia twierdzą, iż pomaga ona w walce z nadciśnieniem tętniczym, czy chociażby reumatyzmem. Znaleźć można również informacje o ich działaniu rozluźniającym oraz likwidującym nagromadzony stres. Pomimo tego, iż stawianie baniek nadal posiada wielu zwolenników, lekarze często twierdzą, że ta metoda działa jedynie jako placebo.”(1)

Nie mam podstaw, by nie wierzyć lekarzom, gdy mówią o zjawisku placebo, ale z własnego doświadczenia wiem, że jednak bańki działają. Zresztą moja osobista koleżanka- lekarka, gdy już nie potrafiłyśmy sobie poradzić z nawracającymi kaszlami u Młodej, poradziła mi, by postawić bańki- pomogło. Przecież nasze babcie stawiały bańki i w ten sposób leczyły przeziębienia. Ja też stawiam Młodej bańki, kiedy sobie tego zażyczy. Wychodzę z założenie, że nie zaszkodzą, a pomóc mogą.

Znalazłam dwa dosyć sensowne filmiki, które przybliżają istotę leczenia  bańkami. Bardzo fajnie są w nich objaśnione zasady działania baniek oraz sposób ich stawiania. Dodatkowo można dowiedzieć się, jakie są wskazania oraz przeciwwskazania do stawiania baniek


 

„Stawianie baniek – przeciwwskazania

Stawianie baniek nie zawsze pomaga w leczeniu. Może nam nawet zaszkodzić. Unikajmy stosowania baniek przy wysokich gorączkach, gdyż bańki dodatkowo przyczyniają się do wzrostu temperatury. Zabiegu nie mogą stosować osoby zmagające się z chorobami autoimmunologicznymi.

Ostrożność przy stawianiu baniek powinni zachować pacjenci stosujący leki zmieniające krzepliwość krwi. Jeśli stosują taki zabieg czas jego trwania należy skrócić. Stawianie baniek nie jest wskazane u osób zmagających się z niestabilnym ciśnieniem, dusznościami lub nierówną pracą serca.” (2)

(1)  https://www.medonet.pl/zdrowie,stawianie-baniek---korzysci--rodzaje,artykul,1726468.html

(2) https://portal.abczdrowie.pl/stawianie-baniek-wskazania-i-przeciwwskazania-jak-stawiac-banki

Jeżeli ktoś ma wątpliwości, związane z tą metodą leczenia, a chciałby ją zastosować, zawsze może poradzić się lekarza.

Rodzaje baniek

Bańki próżniowe, bezogniowe


Bańki do akupunktury
Banki gumowe, chińskie do masażu
Bańki próżniowe, ogniowe

 

 

 

 

 

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Trochę Michała na Mikołaja

 Nie mam teraz czasu na jakieś  porządne teksty. W ogóle na moje teksty, porządne czy nieporządne.

Mikołaj dzisiaj, świętujcie wesoło :):)

Ode mnie Michał i jego fenomenalny głos.


 




piątek, 3 grudnia 2021

Mata, przedstawiciel pokolenia seksistowskich chłopaków

 

"Nie bronię Mai Staśko, bronię wszystkich kobiet. Niebezpieczne wychowanie wg Matczaków

3 grudnia 2021

Agata Czarnacka

„Głupia p**do” – nagle wylało się na mnie ze wszystkich stron. Każdy szanujący się, wysoko zasięgowy portal po prostu musiał o tym napisać, nie wspominając już o mediach prawicowych, które miały zabawę jak dzieci wypuszczone na zaśnieżone boisko. Influencerka Maja Staśko postanowiła zmiażdżyć rapera Matę za jego kontrakt reklamowy z McDonald’s, wylewając na wizji dołączoną do zestawu jego imienia Matchak Latte. Następnie Mata nagrał zdenerwowaną piosenkę ze słowami:

„Czasem 16 godzin dziennie siedzę w studiu, no a czasem na kanapie, ale wstaję po południu i nie tyram na etacie, dlatego szanuję pracę, ty wylewasz Matcha Latte, głupia p***o„.

Ot, wytrąciła go z równowagi, nie wytrzymał chłopak.

W rezultacie „głupia pi**da” okrążyła moją głowę ze wszystkich stron, patrzy na mnie nawet z lodówki. Tak, jestem przewrażliwiona. Trudno nie być, jeśli całe twoje życie kształtowane jest przez strach przed realnymi skutkami seksizmu, mizoginii i przekonania, że kobiety to przedmioty. Te realne skutki to nie wstyd i kompleksy, a zagrożenie przemocą fizyczną, problemy w pracy, gwałty, kobietobójstwa.

Seksizm to nie materiał na ironię, bo on sam jest ironią, „inną mową”, zakrzywieniem sensu pozwalającym wierzyć święcie, że kobiety są jakieś gorsze, jakieś słabsze, jakieś takie nie takie jak mężczyźni. Dlatego można do nich mówić nieładnie, dlatego można uważać, że pożądanie, jakie się na ich widok odczuwa, w zasadzie jest już prawem do dotykania ich (naszych) ciał, dlatego można nas zbić, a nawet zabić, a sędzia, często też mężczyzna, najpewniej wyda wyrok w zawieszeniu…

To wszystko zaczęło szczęśliwie się zmieniać, pomału, ale wyraźnie. Jednak nie wystarczająco szybko w społeczeństwie, w którym mało kto czyta książki, a jeszcze mniej niż czytelnictwo ceni się proces krytycznego myślenia. Dlatego tylu mężczyzn, w tym, jak się okazało, młody Matczak, ma wrażenie, że dalej mają prawo egzekwować swoją bezwzględną wyższość, choć ponieważ nikt ich nie słucha, to trzeba to po prostu robić głośniej, wulgarniej. Wtedy może dotrze…

Trudno się młodzieńcowi dziwić. W końcu kandydat na prezydenta Donald Trump pierwszy zaczął i został wybrany na najpotężniejsze stanowisko na świecie. Co prawda od tego czasu przegrał wybory, przeprowadzono na nim impeachment i ma w tej chwili spore kłopoty prawne, ale… też nie za gwałty i molestowania. Pod tym względem pozostaje wzorem dla mężczyzn na całym świecie.

Kiedy Europa uznaje równość płci za filar swojej tożsamości, a poszanowanie praw kobiet uważa za wyznacznik praworządności, po Polsce to wszystko spływa jak po kaczce. Prawa kobiet depcze rząd i lekceważy opozycja. Ja tymczasem wierzę, że tylko głębokie zrozumienie i akceptacja równości płci przyniosą Polsce upragnioną zmianę władzy.

Chodzi bowiem o to, by przestać uciekać przed zmianami w faszystowski regres. Innymi słowy, tak jak kiedyś liberalizm, czyli pozycja prowolnościowa, okazał się wybawieniem od faszyzmu, tak dziś przeciwieństwem faszyzmu jest po prostu feminizm. Kobiety lepiej sobie radzą ze zmianami, a zmiany się dzieją, chcemy czy nie. Trzeba wpuścić kobiety wszędzie, pogodzić się z ich autorytectwem (to mój neologizm na potencjał bycia autorytetem) i samemu, panowie, zacząć się uczyć, jak być kobietami. Inaczej zginiemy od smogu, covida, wojny lub ocieplenia, whichever first.

Nie chce mi się wchodzić w epopeję wychowawczą Matczak&Matczak. Prof. Matczak od praworządności nie ujmował zasady równości płci jako naczelnej wartości konstytucyjnej, nie stawał z nami w protestach aborcyjnych. Wolę powiedzieć: nie znam człowieka. Chwali się w książce, że wychował rapera… Kilku piosenek tego rapera wysłuchałam uważnie, zwłaszcza „Patointeligencji” i „Papugi”.

Pierwsza jest o dojrzewaniu w prestiżowym warszawskim liceum – moim zdaniem to piosenka o głębokim bólu, dojmującej samotności (w końcu ojciec pracuje 16 godzin na dobę, a o matce nic nie wiemy), uciekaniu w narkotyki i narcystyczne pozy, wszechobecnym seksizmie jako jeszcze jednym środku zmieniającym świadomość. Bo może jestem przegrany na wejściu i nikt mnie nie kocha, ale przynajmniej sobie przypomnę, że nie jestem foczką, dziewczyną, „mięsem” (to ostatnie określenie wzięłam z tytułu książki Dominiki Dymińskiej o doświadczaniu tej samej warszawki, ale od drugiej strony płciowej barykady) – i od razu humor lepszy.

A jak się wsłuchać w „Papugę” (tekst napisany przez Quebonafide i Malika, dziękuję RZ za zwrócenie mi na to uwagi), to okazuje się, że młodemu człowiekowi adwokat potrzebny jest m.in. po to, żeby „udało mu się” w procesie z dziewczyną oskarżającą bohatera – prawdopodobnie – o molestowanie seksualne („nawet gwiazda porno chce puścić bez gaci mnie”), który zresztą ma wygrać, bo praworządność jest kobietą, a on sam uważa, że jest nieodparcie atrakcyjny:

„Sędzina patrzy, jakby chciała złapać za faję
(…) Po sprawie ona mi rozkłada uda
Jak jest już po sprawie, to do kosza guma„.

Środowisko prawnicze, zwłaszcza adwokaci, przywitali tę piosenkę oklaskami i oczekiwaniem, że podniesie prestiż zawodu obrońcy. Proponuję przemyśleć jeszcze raz to przekonanie. Też jakoś nie mam pewności, że rodzice (prawnicy lub nie) chcieliby wychowywać swoje dzieci na takich ludzi.

W dodatku warto mieć na uwadze, że na naszych oczach seksizm krystalizuje się w jakiś nowy quasi-nazizm, z rejestrami ciąż, odbieraniem ulg podatkowych samotnym matkom i rosnącym przyzwoleniem na – nie tylko werbalną – przemoc wobec kobiet w sferze publicznej. I w tym, a nie innym kontekście Mata daje taki, a nie inny przykład – nie tylko swoim dorosłym fanom, ale przede wszystkim ich nastoletnim synom.

Tak naprawdę piszę to jako apel do McDonald’s. Szanowna międzynarodowa korporacjo, mam nadzieję, że ustosunkujecie się jakoś do Waszego kontraktu z Matą, biorąc pod uwagę wulgarne słowa skierowane do kobiet (Mai Staśko, ale przecież do wszystkich kobiet, do każdej kobiety). I że w przyszłości nie weźmiecie na sztandary Happy Meal żadnego seksisty."

https://czarnacka.blog.polityka.pl/2021/12/03/nie-bronie-mai-stasko-bronie-wszystkich-kobiet-niebezpieczne-wychowanie-wg-matczakow/?fbclid=IwAR2NnSWsMY_zurk7gDc1i14UWMKPkXzdcsdotn5f8BBgW0F2DCVZgFuNjdY

 


 Opis zdarzenia jest na początku artykułu. Ten fragment mówi o pokoleniu Maty i chyba  nie należy mieć złudzeń, że to jest cudowne pokolenie, ani że jakoś specjalnie pokrzywdzone. Jedno jest pewne, chłopcy nadal wychowywani są  na seksistów.

” Maja Staśko psuje Macie narrację

(…) Wspomniany szacunek pojawia się jeszcze w kontekście owych słynnych 16 godzin pracy, o których mówił w „Polityce” jego ojciec prof. Matczak. „Czasem 16 godzin dziennie siedzę w studiu, no a czasem na kanapie, ale wstaję po południu i nie tyram na etacie”. Młody autor decyduje się na ciekawy zabieg – z jednej strony chce mieć ciastko (być jedną z tych osób, które dużo pracują na swój sukces), z drugiej teoretycznie uznać swój przywilej (fakt, że wstaje późno). Ostatecznie to zapewnienie o „szacunku do pracy” jest mu potrzebne do jednego: chroni w ten sposób swoją komercyjną współpracę z dużą korporacją, za którą dostanie więcej pieniędzy niż jakikolwiek etatowy pracownik.

Pod tym względem Mata może rzeczywiście staje się coraz bardziej głosem pokolenia czy jakiejś jego części. Skupionej na sukcesie, wychowywanej w kulcie materialnego zysku, przekonanej, że skoro komuś się udało, to na pewno doszedł do tego tylko ciężką pracą. Osoby takie jak Staśko – mówiące w przestrzeni publicznej o nierównościach, przywilejach i o tym, że nie wszyscy mamy równy start – tylko psują im narrację. Sam Mata od dawna próbuje nas przekonać, że jako „Patointeligencja” miał w życiu trudno; dodać jakąś uliczną prawdę do historii komfortowego życia chłopaka z wielkiego miasta, który wychował się w inteligenckiej rodzinie. Taka Maja Staśko tylko mu bruździ.”

Więcej tu:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2145460,1,mata-kontra-maja-stasko-jeszcze-nigdy-burger-nie-wywolal-tylu-emocji.read

 

Memy z Internetu

 

 

PS. 04.12 2021

Przepraszam komentatorów, ale mam wrażenie, że przeczytaliśmy dwa różne artykuły.  Dlatego podkreślam na czerwono to, co JA, jako główny sens, przeczytałam. 

I co mnie uderzyło oraz to, co uważam za groźne w wychowaniu chłopaków i to, jak się zachowują (nadal) 

No tak możecie się poczuć, że Was ustawiam, jednak bardzo zależało mi, żeby właśnie te fragmenty były skomentowane. Bo oczywiście.... "nic się nie stało,,"nic się nie stało...". Facet urażony nazwał kobietę "piz...ą"... O co  chodzi... wolno mu... Otóż nie... Nie wolno, bo....