Wakacje, czyli dzisiaj post taki bardziej lajtowy. Coś do pooglądania- ćmy w wersji future. Niesamowita animacja.
Oraz Mozart w wersji elektronicznej. Pod clipem jest napisane, że to wersja disco, ale według mnie to jest raczej dobre techno i daleko mu do disco.
Lubię przeróbki muzyki klasycznej na wersję elektroniczną- coś się dzieje, jest bogato, jest mocno i mój ukochany rytm.
Miało "ciepać żabami" z nieba, a tu taki sobie spokojny deszcz pada. W nocy deszczu zero, dzisiaj spokojnie. Pod nogami ziemia nadal twarda, sucha, ubita. Niech sobie tak jeszcze popada.
Czy
należy narzekać na upały w słoneczny lipcowy dzień, kiedy to
upały są wpisane w polskie lato? Chyba nie. Trzeba sobie tylko
inaczej zaplanować dzień. Wczoraj, świtem, podlałam cały ogród
kwiatowy wodą z węża- głównie hibiskusy pod brzozami, bo tam
drzewa wypijają roślinom ozdobnym wodę. A skoro lałam wodę tam,
to podciągnęłam wąż w inne miejsca i póki był w nich jeszcze
cień, lałam obficie wodę pod rośliny. Dzisiaj przerwa, w nocy ma
przyjść deszcz. Kiedy już podlałam, to doszłam do wniosku, że
przy stosunkowo przystępnej temperaturze, mogę wykosić kolejny
kawałek ogrodu. O 9 uznałam- starczy tego nagrzewania się- do wieczora trzeba siedzieć w domu. Dzisiaj rano wycięłam przekwitłe kwiaty i
uciekłam przed słońcem do domu. Teraz chyba większość tych,
którzy mają domy, przesiaduje na tarasach, bo taras to takie fajne
przedłużenie pokoju na czas letni.
Mamy
dwa tarasy, ale taras wschodni podczas mocnych upałów jest
wyłączony do 14.( wtedy nasuwa się na niego cień) - białe płytki odbijając słońce, oślepiają,
a temperatura na nim przekracza 40 stopni. Wyobrażam sobie to
piekiełko, gdyby taras był wyłożony dechami kompozytowymi, w
dodatku ciemnobrązowymi, jak planowaliśmy- można by na nich
ćwiczyć taniec na „rozżarzonych węglach”. Podobno mocno
nagrzany kompozyt cuchnie. Nie dane było mi sprawdzić, kafle są
ciepłe, w cieniu szybko stygną i ich smrodkiem nie czuć. Nad tarasem jest
balkon, dlatego jego część jest jakby zadaszona, ale to nie chroni
przed mocnym słońcem. Planowaliśmy kupić roletową markizę, by
osłaniała więcej powierzchni. Zrezygnowaliśmy, ponieważ
doszliśmy do wniosku, że i tak do południa na tym tarasie nie
przesiadujemy, a markiza oszpeciłaby fasadę. Rozwija i zwija się
ją za pomocą korby. Wszelkie korby budzą we mnie sprzeciw od kiedy
w mieszkaniach królował „jamnik”, z podnoszonym za pomocą
korbki blatem, który można było rozkładać. Coś okropnego,
większego szkaradziejstwa meblowego nie widziałam i chociaż był
on bardzo praktyczny, ta korba traumatycznie utkwiła mi w pamięci jako coś,
czego nigdy nie będę miała w pobliżu. No i tym sposobem markiza
odpadła w przedbiegach. Możemy jeszcze postawić parasol i tak, od
czasu do czasu, robimy. Na tym tarasie trzeba jeszcze pomalować kolumny.
Taras
duży (duży to tylko nazwa, bo oba są spore), południowy, dobrze
ocieniony wysokimi świerkami, jest do późnego popołudnia chłodny.
Tam sobie można siedzieć do woli w takie upały, ale ja tam nie
lubię przebywać, bo za tarasową ścianą urzęduje „wielkie
ucho” i nie można czuć się na luzie. Taka sytuacja.
Schody z dużego tarasu do
ogrodu. Po lewej stronie urzęduje "wielkie ucho" czyli moja siostra z mężem. Schody są systematycznie malowane i systematycznie łuszczą się. Można zeskrobywać stara farbę, szlifować, a i tak nowa farba po jakimś czasie odłazi. Na razie dałam sobie z malowaniem spokój. Na tarasie rower stacjonarny, a za nim mały wędzok (wędzi się w ogrodzie, a nie na tarasie). Na obu tarasach mamy normalne meble- dwa fotele rozkładane (duży taras) i dwa krzesła+ stół (taras mniejszy). Tyle nam do szczęścia- siedzenia, picia herbaty czy soków, jedzenia posiłków i gapienia się na ogród tudzież niebo- potrzeba i na tym poprzestaniemy.
I trzy skrzynki wzdłuż płotu- zabezpieczenie, by duży pies z sąsiedztwa nie właził do nas. W tej są begonie, w następnych szczypiorek i trzy krwawniki, które po raz trzeci przesadzałam, ratując przed ślimakami.
Kawałek dużego tarasu.
I jeszcze amarylisy, które zakwitły na dużym tarasie. Zakwitły trzy, a jest ich 10.
Czyli na
upały nie narzekamy, a wręcz odwrotnie, to dni, kiedy można się
wygrzać przed czasem, kiedy deszcze, śniegi oraz mrozy dokuczają.
Oczywiście wygrzać na zasadzie- idę na 10-15 minut na słońce, a
potem uciekam do chłodnego domu. Kiedyś jeden z klientów, kiedy
narzekałam na upał (o, jak to się moje preferencje temperaturowe z
wiekiem zmieniają), powiedział- „Wolę upał, bo przed nim można
się schronić, a przed zimnem nie zawsze”. I to jest prawda- jak
są mocne mrozy, to nawet w dobrze nagrzanym domu prędko wychładza
się, a pod drzewami (fajny cień i chłodek w upał), mróz dokucza
tak samo, jak na otwartej przestrzeni. Jednak za upałami nie tęsknie
i w sumie nie lubię, kiedy temperatura skacze powyżej 26 stopni. W
domu rolety zaciągnięte, porobione uchyły lub rozszczelnienia- jest w nim przyjemny chłód. Tak naprawdę, to najlepiej czyta mi
się w chłodnej zacienionej sypialni, w pozycji horyzontalnej, nic
tego w upał nie przebije.
Młode
sowy przestały nawoływać rodziców, drozdy już tylko rankiem i
wieczorem śpiewają i to też na pół gwizdka. Jeszcze muchołówki
śmigają za muchami- muszą wykarmić pisklaki, chyba to już
ostatni lęg.
Udało
mi się sfilmować pustułki i sroki na dachu chłodni. Ten dach to
jak dobra scena- raz wrony, innym razem pustułki i sroki. Może
jeszcze coś się tam podzieje. Filmy kręcone są na dużym
przybliżeniu, bo chłodnia jest odległa od płotu naszego ogrodu
o jakieś 200 metrów. No i ręce już nie wytrzymują dłuższego
trzymania aparatu w jednej pozycji.
Kupiliśmy
sokowirówkę- stara się rozleciała. Jaskół kupił w hurtowni
skrzynkę ogromnych jabłek i worek marchwi, a ja teraz przerabiam to
witaminowe dobro na sok. Obiady też takie bardziej lajtowe-
ziemniaki z kefirem, makaron z serem, racuchy z jabłkami, jakaś
zupa- nie chce się jeść w takich wysokich temperaturach.
Poza
tym czytam, tkam nowy gobelin (tym razem na największej ramie z
wcięciami- ciągle uskuteczniam zaległą włóczkę) i oglądamy
Wimbledon.
Podoba
mi się aktualne podejście do polityki prof. Gadacza. Taką postawę
staram się przyjąć (kiepsko mi to idzie) od przegranych przez
Trzaskowskiego wyborów, ale nadal czytam te wszystkie doniesienia o
działaniach polityków z różnych opcji. I czytam „analizy”,
trafne spostrzeżenia, opisy, opinie na temat tego, „co, kto, jak i
po co”.
Proponuję
chętnym stoicki dystans, który mnie osobiście dał ogromną ulgę.
Skoro pomimo moich starań prezydentem Polski zostanie alfons, a nie
mam już na to wpływu, to niech będzie alfons. Jeśli zatwierdziła
jego wybór nielegalna Izba Sądu Najwyższego, to niech robi co
chce. Jeśli marszałek Hołownia zwoła Zgromadzenie Narodowe i
przyjmie jego przysięgę, to nie moja sprawa. Niech obciąży to
jego sumienie i jego karierę polityczną. Jeśli dojdzie do
wcześniejszych wyborów, to i tak nie mam na to wpływu.
Przestępstwa PiSu nie zostaną rozliczone? Przecież tego nie
zmienię. Jeszcze bardziej upadnie praworządność, to niech upada.
Gdy za dwa lata dojdą do władzy faszyści, to niech rządzą.
Widocznie na nich zasługujemy. I teraz jest mi o wiele lżej.
Wszedłem w głębszą relację z naturą. Obserwuję ptaki.
Zamierzam wokół domu zamieścić poidełka dla motyli. Powróciłem
do nieprzeczytanych książek i do tych, których jeszcze nie
dokończyłem pisać. Jest tyle cudownych rzeczy. Szkoda życia,
które jest zbyt krótkie, do uczestnictwa w ustawkach polityków. A
Polska? Jeśli przyjdzie taki moment, że będzie mnie potrzebować,
w co wątpię, to mnie znajdzie. Co za cudowne poczucie wolności.”
Racuchy
z jabłkami- najprostsze z najprostszych
Składniki:
2
całe jajka
400
ml kefiru
300g
mąki
łyżeczka
sody
3
łyżki cukru
350g
jabłek (można mniej, można więcej)
olej
do smażenia
1.
Kefir zmiksować z jajkami, dodać sypkie składniki (dodaję
jeszcze trochę cukru wanilinowego, a mniej cukru zwykłego).
2.
Jabłka obrać i zetrzeć na grubej tarce, dodać do ciasta,
wymieszać.
3.
Smażyć nieduże placuszki na rozgrzanym oleju. Placki kłaść
nieduże i płaskie, bo wyrastają i mogą się nie dopiec w środku,
kiedy nałożymy grubą warstwę ciasta na olej.
4.
Można posypać cukrem pudrem po ostygnięciu.
Dochodzi 16 i jest 37 stopni w cieniu, uffffff....