Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

sobota, 12 kwietnia 2025

Psie serce

 

Beza.

Starzeje się bez dwóch zdań. Ma już 12 lat i trzeba jej wyczyścić zęby, usunąć trzonowy, który się rusza, usunąć ropniak na drugim trzonowym. No i pojawiła się paskuda na górze ucha, która ma się wchłonąć, ale się  nie wchłania.

Beza, pies spokojny i cierpliwy nadzwyczaj, kiedy zalicza wizyty u weta. Jest bezproblemowa wtedy. Nasz weterynarz, a wszyscy sumie wszyscy weterynarze, którzy zajmują się leczeniem Bezy: ciotka Marysia, ciotka Lucyna i wujek Adam, to fachowcy i Beza bezgranicznie im ufa. No może trochę mniej bezgranicznie niż nam, ale ufa. Dlaczego „ciotki” i „wujek”? Bo lecznica jest pod szyldem „Weterynaria u wujka”, a pod spodem dopisano  „i ciotek”, kiedy pojawiły się dwie młode panie doktor.

Więc (nie bawię się w poprawność, bo mi tu tak pasuje i już) Beza musi przejść czyszczenie zębów, ale ostatnio doktor Lucyna, podczas osłuchania serca, stwierdziła, że słyszy jakieś szmery i należy zrobić psu EKG serca. Ok., zrobimy. Dała namiary (klinika w Gliwicach), jednak jeszcze było to „w postanowieniu”. Przy następnej wizycie, doktor Adam  stwierdził, że dobrze jest psu, przed zabiegiem, zrobić echo serca i jest pracowania weterynaryjna, niedaleko naszej, gdzie takie badania robią. Super, załatwiliśmy termin. 

 Beza w nowej lecznicy trochę niespokojna, ale bez paniki. Pani doktor zrobiła wywiad, zdjęliśmy psu szeleczki i teraz zaczęły się schody. Pies podczas badania serca musi leżeć na boku, a Beza za Chiny nie daje sobą rządzić. Jak nie chce leżeć, to nie będzie. W końcu w czwórkę położyliśmy ją i zaczęło się badanie. Jaskół trzymał jej przednie łapki, „pani pomoc” trzymała tylne łapki, ja głaskałam ją po łepku, smyrałam po uszach, nosku i powtarzałam cicho: „Dobra Bezka, dobry piesek, jeszcze troszeczkę, jeszcze chwilę, dobra Bezka, kochana Bezka”… jak Mantrę, omal sama się niż zahipnotyzowałam swoim głosem (pół godziny bez przerwy takiego gadania), ale sunia leżała cichutko, tylko posapywała czasem nerwowo. 15 minut na jednym boku, potem trochę szamotaniny i 15 minut na drugim boku. Podziwiam Bezkę, naprawdę była spokojna (oprócz momentu kładzenia jej na bok). Ale jak tylko stanęła na podłodze, od razu nos do drzwi i ona już gotowa do wyjścia. Podczas badania obserwowaliśmy monitor, pani doktor objaśniała, co się dzieje, co widać.

Ale echo serca to nie EKG, a pani doktor nie ma dokładnej aparatury do zrobienia tego badania. Stwierdziła arytmię i to, że jedna zastawka się nie domyka. Jednak zaraz zastrzegła, że trzeba te wyniki potwierdzić podczas robienia EKG serca i poleciła nam klinikę w Gliwicach ( tę samą, którą poleciła doktor Lucyna).

 Czyli wujek Adam przestrzelił. Gdybyśmy od razu posłuchali doktor Lucyny, to wszystkie badania zrobiono by w Gliwicach, a tak trzeba było dopiero tam jechać, by zrobić ponownie echo i dodatkowo EKG psiego serca. Do Gliwic kawał drogi. Na szczęście jest autostrada, co znacznie skraca czas dojazdu.  W sumie z jednym postojem na siku (około 15 minut) zajęło nam to trochę ponad godzinę  jazdy  (godzina samej jazdy bez korków i przy szybkiej zmianie wszystkich świateł, co nam się udało).

Beza uwielbia szybką jazdę samochodem. Jak Jaskół dociskał do dechy, zadowolona posapywała na tylnym siedzeniu z nosem między oknem i oparciem fotela, obserwując to, co za nami. Jak Jaskół zwalniał i manewrował na zjazdach, sunia niecierpliwiła się i łaziła po siedzeniu. 

W lecznicy parę psów oraz trochę kotów, jeszcze było pustawo. Do gabinetu weszliśmy z 20 minutowym poślizgiem. O dziwo, tym razem Beza tylko trochę protestowała, a potem już spokojnie leżała do końca badania. Na jednym boku. To było badanie echa serca. EKG zrobił pan doktor, jak Beza stała. Podpiął 12 klamerek, ale najpierw spryskał miejsca przyczepiania spirytusem. Fuj, pies pachnący spirytusem, ale ani nie „upiła się, wdychając opary” (my zresztą też nie), ani nie zrobił na niej ten zapach wrażenia. Stała spokojnie przepisowe 5 minut, zapis zrobił się dokładny. I znów trzeba było czekać 15 minut na wypis. W tym czasie w poczekalni zrobił się już tłok- psich i kocich pacjentów ciągle przybywało. A Beza? Tylko wzdychała i próbowała wyciągnąć nas na zewnątrz. Powrót to już była bajka- siedziała cichutko z tyłu, wiedziała, że wracamy do domu.

I tak- jedna z zastawek lekko się nie domyka, arytmii pan doktor się nie dopatrzył, stwierdził, że być może pierwsze badanie Bezka zbyt mocno przeżyła i stąd te rzadkie skoki rytmu serca. Przy tym badaniu tego nie było. Podejrzewa też nadciśnienie, ale to trzeba dopiero zbadać. Można jej czyścić zęby, jednak dał wskazówki, czego podczas znieczulenia nie dawać.

Teraz musimy umawiać to czyszczenie zębów, ale ja się tego strasznie boję. Kurcze… no…

Bezka podczas zabawy ze swoim ukochanym pluszowym "bóberem".


 




sobota, 5 kwietnia 2025

Pierwsza wiosenna leśna wyprawa.


To miał być szybki wypad z Bezą do weta, bo zrobiła jej się paskuda na górze ucha. Wygląda ta paskuda jak dobrze spasiony kleszcz, ale toto siedzi pod skórą.

Upewniłam się, że doktor przyjmuje w soboty, jedziemy…. Podjeżdżamy pod weterynarię, a tam ZONK! Full wypas samochodów- na parkingu i wzdłuż ulicy, i pełno ludzi z psiakami. Szybka ocena sytuacji- przy takiej ilości pacjentów do 13 lekarze nie wyrobią, a do tej godziny przychodnia czynna, my na końcu- nie ma szans. Paskuda nie wygląda na bardzo groźną, to i w poniedziałek może być pokazana lekarzowi. No to do domu. Jedziemy, a tu pogoda, słoneczko, 10 stopni (tylko wiatr paskudny), co będziemy w domu siedzieć. Szybka podmianka ciuchów i pojechaliśmy na krótki wypad do lasu, który już tutaj opisałam.

 Las tych „przelotowych”, co to prawie nie ma podszytu, między pniami widać dalsze jego partie. Las piękny, bo pełno w nim starych buków o srebrnej korze na pniach. 

 Piękny po drzewa rosną na stromych wzgórzach i w jarach, co czyni wrażenie, jakby korony jednych drzew były na wysokości podstawy pni innych drzew. Piękny, bo pełno w nim wiekowych, ogromnych buków, które zachwycają strzelistością pni i rozłożystymi koronami.

Jednak wiosną jest dosyć monotonny w swoim kolorycie. Piękniejszy jest jesienią, co już w zeszłym roku mogliśmy zauważyć. Zdjęcia pokazałam TU  oraz TU.

Las monotonny w kolorycie, ale wcale nie nieinteresujący. Ja zawsze coś godnego uwagi w lesie znajdę. Na przykład poranione przez wichurę czy piorun drzewa.

Stare buki mają dziwne, wręcz baśniowe podstawy pni. Na przykład jeden z nich ma ogromną łapę, inny "stoi na palcach"

W lesie było cicho. Na początku śpiewała sikora, ale i ona umilkła. Mocny wiatr latał po koronach drzew, a te wiekowe skrzypiały i trzaskały w odpowiedzi. Udało mi się nagrać tę "rozmowę".
 

Najpierw poszliśmy główną aleją, Beza szczęśliwa, bo już bez smyczy.

Potem skręciliśmy w inną i robiąc koło, natknęliśmy się na tor rowerowy. Taki rowerowy skatepark. 

To są dwa równolegle biegnące tory z przeszkodami.
Na nich grupka polskich chłopaków ćwiczyła jazdę na rowerach. Piszę polskich, bo tor znajduje się na terenie Czech, ale jest ogólnodostępny. Ponieważ granica Polski i Czech przechodzi parę metrów od toru, to polscy chłopcy korzystają z toru na równi z czeskimi.

 Nagrałam krótkie filmy z przejazdu trzech chłopaków. Starałam się robić zdjęcia w taki sposób, by nie było na nich chłopców, którzy obserwowali jazdę kolegów. 



 W zasadzie to my też spacerowaliśmy po czeskiej stronie. Można napisać- odbyliśmy pierwszy tegoroczny spacer za granicami Polski.

niedziela, 30 marca 2025

Jak co roku.

 

 Jest mnóstwo tematów do omówienia, dzieje się, oj dzieje, ale… no nie mam jakoś ochoty, ani weny rozpracowywać tego tutaj. Może jak się trochę otrząsnę, to coś więcej będzie.

Wiosna nabiera rozpędu i, jak co roku, znowu muszę stwierdzić- dziwna jest ta wiosna. Zima była cieplejsza, a mimo to, rośliny pokazują się w tempie żółwim. Był czas, że myślałam, iż z niektórych już nic nie będzie. Jednak leniwie zaczynają wypuszczać nowe pędy spod ziemi. Narcyzy słabo kwitną tej wiosny, a te moje ulubione, nie zakwitną w ogóle. O dziwo, narcyzy pełne, które są mniej odporne, mają bardzo dużo pąków, a stare odmiany są słabiutkie, nie zakwitną. Śnieżyce przekwitły, teraz ich kępy zachwycają zielenią liści. Padło parę liliowców, padła trójsklepka, padła czerwona jarzmianka, pierwiosnki o kulistych kwiatach są karłowate, posadzona dwa lata temu winorośl, też nie daje oznak życia. Przyznam, że czuję się coraz bardziej zniechęcona do pracy w ogrodzie. Likwiduję następny kawał grządek kwiatowych. Zamiast kwiatów sadzę niskie, kompaktowe krzewy kwitnące. Mało z nimi pracy, poza tym, mają większe szanse na przetrwanie niż byliny. Posadziłam nowe ciemierniki, na dwa następne muszę poczekać do maja.

Na razie w ogrodzie są takie (z nowymi razem 10 sztuk). Szkoda, że mają kwiaty zwisające w dół, trudno uchwycić ich urodę na zdjęciach. Nowe nie zakwitły jeszcze. 






Zagospodarowuję teren blisko tarasów, by móc z nich widzieć te wszystkie kwitnące cuda. Taras zrobiony, schody również, balustrady zamontowane (pokażę, jak wyrównamy teren przy schodach). Teraz jeszcze musimy pomalować kolumny, uzupełnić ubytki w murze i takie tam kosmetyczne rzeczy zrobić. Wszystko to musi poczekać na cieplejsze dni. Tradycyjnie o tej porze, posadziłam bratki w donicach przed domem i na tarasach. A do skrzyni obok płotu, posieję koperek przy kępach szczypiorku, które przetrwały zimę i pięknie rosną. W pozostałych skrzyniach będą posadzone kwiaty letnie.

Kwitnie morela, może w końcu będą jakieś owoce, bo dotychczas wszystkie zielone ( no parę) opadały przed dojrzeniem. 


Fiołki, fiołki, łany oraz kępy fiołków w różnych miejscach ogrodu.


To roślinki, a zwierzaki ogrodowe?

Jeże się obudziły- spotkałyśmy z Bezą takiego podrostka jak tuptał do „wodopoju”, urządzonego w rzeźbie, wykonanej przez naszą synową. Gdzieś była pokazana przy okazji zdjęcia z aleją sosnową.

Od trzech tygodni śpiewają drozdy, kosy już uwiły gniazda w tujach i bluszczu przy oknie. Czaple wznowiły przeloty- poranne oraz wieczorne- nad domem i coraz częściej widać na niebie kilka żurawi. Zastanawiamy się, czy one już na tym terenie zostaną, czy jednak polecą na północ.

Nie wiedziałam, że są w okolicy (być może i często w naszym ogrodzie) grubodzioby. Wczoraj siedział na czubku brzozy. 

Sprawdziłam „ostatnią” ramę tkacką. Bogatsza jestem o nowe doświadczenie tkackie. Rama ma tak wąskie wcięcia, że osnowa zrobiła się dosyć gęsta oraz sztywna- trudne było przesmykiwanie wątku między nitkami. Boczne listwy ramy są mocno wystające nad osnowę- trudno było zmieścić rękę, by tkać brzegi gobelinu. Fakt, że wyjęłam nicielnicę, bo gobeliny tka się raczej bez niej i to może był ten powód, że osnowa zrobiła się sztywna.

Ramka jest dedykowana dzieciom, by sobie ćwiczyły tkanie kilimków. Ja będę ją wykorzystywała do tkania wąskich gobelinów.

Rozczarowała mnie również wielkość utkanego gobelinu. Liczyłam na większy, bo rama jest dosyć duża (30/40 centymetrów, dlatego ją kupiłam).

No i w końcu wszystkie ramy z wcięciami mam sprawdzone. Wiem już jak duże gobeliny na nich wychodzą, jak gęsta jest osnowa i jaką przędzą (głównie) na nich tkać. Teraz tkam na ramie z gwoździami i to jest dopiero hard- core. Na razie, ale idzie coraz lepiej.

A to utkałam na tej ostatniej ramie z wcięciami- nazwałam ten gobelin „Miasto nocą”, ale Młoda stwierdziła, że powinien nazywać się „Matrix”.

 A z braku chleba i bułeczki dobre.


 

 

czwartek, 27 marca 2025

To było dawno, ale słowa nadal aktualne

 Tak mi się to spodobało, zwłaszcza słowa, które... posłuchajcie.


 

Noc w noc całymi latamiSen w dzień, gdy ranek za namiCzas w nas stukał jak zegarNie wiedział nikt, co nam odmierzał
Bo tu wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć lat, a może mniejA to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć latChoć się zmienił cały świat, jesteśmyZawiruje jeszcze raz, będziemy, będziemy
Nut w bród każdy wyśpiewałSłów mów sto wypowiedziałW czas zły i niepogodęŚmiech, śmiech szedł z nami w drogę
Choć tu wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć lat, a może mniejPiotrzeA to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć latChoć się zmienił cały świat, jesteśmyZawiruje jeszcze raz, będziemy, będziemy
Dziś, Piotr, gdy Ciebie nie maPieśń tę wznosimy do niebaTrwaj tam i czuwaj nad namiW noc, w noc, usłaną gwiazdami
A to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć lat, a może mniejPiotrzeA to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć latChoć się zmienił cały świat, jesteśmyZawiruje jeszcze raz, będziemy, będziemy
A to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć lat, a może mniejPiotrzeA to wszystko przecież miało trwaćNajwyżej pięć latChoć się zmienił cały świat, jesteśmyZawiruje jeszcze raz, będziemy, będziemy
Źródło: Musixmatch
Autorzy utworu: Zbigniew Preisner
 

poniedziałek, 24 marca 2025

Jak Facebook "zrobił mi dzień".

 Czasem głupkowate komentarze potrafią poprawić nastrój, a ostatnio tego mi trzeba.


Filip Zub

Zdejmujesz zabezpieczenie i naciskasz ten duży przycisk. Ten model jest znany z problemów z przyciskiem, czasem trzeba na niego stanąć żeby się wcisnął

 

Ciekawi Świata

Autor

Administrator

Filip Zub a dobrze sprząta?

 

Filip Zub

Ciekawi Świata do 10 metrów czyści wszystko, słabiej opancerzony kurz to i dalej wymiecie

Pawel Kolodziejczyk

Ciekawi Świata Wszystko na górze sprząta perfekcyjnie. Nie ma co zbierać w promieniu 10 -15 m na otwartej przestrzeni. Budynki wali razem z załogą.

Krzysztof Pogłódek

Ciekawi Świata razem z domem…

 

Mariusz Sieradz

Jest super, sprząta wszystko

Agnieszka Szymańczyk

To jednorazówka, nie polecam! Sprząta tylko raz, a i tak później trzeba po nim poprawiać 😉

Sławek Szczodry

Idealny na prezent dla teściowej 😉

Artur Piekos

Do komendanta, chłop wprawiony

Małgorzata Skórka

Odkurzysz pół osiedla jak wyjmiesz odpowiedni drucik 🙂Ale to jednorazowy kupiłeś, to lipa trochę 🙃

Grzegorz Lach

stan na niej

Pawel Kolodziejczyk

Wygrzej w piekarniku najpierw.

Jan Wojciechowski

Ale ten to akurat do robienia kurzu

 

Wojtech Z-k

Włącznik od góry. Włączasz dla wygody nogą - wystarczy stanąć. Uwaga, zabezpieczony zawleczką przed przypadkowym włączeniem.

Bożena Dzierzgowska

Super. I ma fajną funkcje. Wywala wszystko w kosmos.

Tomek Jamrosz

Jak wciągniesz oba te druciki, które wyglądają podobnie jak zawleczki ujrzysz panel sterujący...

Krzysztof Strzałkowski

Bubel sowiecki. Odsprzedaj Wołominowi albo Pruszkowowi . Musiałbyś samochodem wjechać, aby uruchomić .🤣

Krzysztof Partyka

Wybrakowany egzemplarz.

Kółek nie ma. Ale napisz do Jarka Szymczyka. Myślę, że powinien pomóc.

MeteoVlog  ·

No to trochę tak jakbyś sobie zamówił superkomórkę, żeby wygenerowała ci tornado. To jest akurat ta ekipa sprzątająca, której nie chciałbyś nigdy zamawiać ani tym bardziej kupować. Owszem odkurzy ci wszystko (absolutnie wszystko). Ale pamiętaj, że później może być problem z opróżnieniem worka. A raczej z posprzątaniem bajzlu, który zostawi po sobie. W dodatku może ci się umrzeć przy okazji

Marek Sokołowski

- buławku nada wycianuć i budiet rabotać ..

 


 

piątek, 21 marca 2025

Historia pewnej żaby

 

Żaba pieniężna, jest popularną pamiątką, którą sobie przywożą z Azji turyści. Może być ona wykonania z drewna, kamienia, szkła, plastiku, czy jadeitu lub majoliki, mosiądzu oraz z innych metali. Często też żaby te są na różny sposób ozdabiane. Ważne, by żaba pieniężna zawsze trzymała pieniążek w pyszczku.

Należy również patrzeć, czy żaba ma trzy nogi, bo jest sporo żabek "pieniężnych" w ofercie sprzedaży, które mają cztery nogi, a to już nie są żabki przynoszące bogactwo oraz szczęście.

 



„W Wietnamie pieniężną żabę z trzema nogami kupi się prawie na każdym straganie. To pochodząca z Chin Chan Chu, która przynosi domowi bogactwo, szczęście i dobrobyt. Zaproszenie jej do swojego domu jest według feng shui bardzo istotne, ale trzeba wiedzieć, gdzie żabę postawić.

Dlaczego żaba ma taka moc i z jakiego powodu brak jej jednej nogi? Mówi o tym stara chińska legenda.


 

Żaba ta, znana również pod nazwą "trójnoga ropucha", jest mityczną, niebiańską istotą, która pojawia się przy każdej pełni księżyca, przynosząc bogactwo i szczęście. Jej historia sięga dawnych czasów, do odległego chińskiego królestwa Tsiu. W nim mieszkał syn skromnego drwala Lié wraz ze swoimi dwoma braćmi Huna i Pay Hui.

Lié uwielbiał spędzać wolny czas nad brzegiem strumienia, który znajdował się w pobliżu jego domu. Pewnego dnia, usłyszał głośne rechotanie wielkiej żaby wylegującej się na kłodzie w pobliżu wody. Lié bez zastanowienia pochylił się, podniósł kamień i rzucił nim w żabę. Kamień uderzył w jej tylną nogę, a żaba uciekła, poszukując schronienia.

Lié, wrócił do domu, nie zwracając uwagi na to, co się stało. Pamięć wyrządzonej szkody i wyrzuty sumienia dręczyły go dzień po dniu. Żałując tego, co zrobił, wracał nad strumień przez wiele dni i nieustannie szukał żaby, krzycząc nawet z rozpaczy. Wszystkie jego wysiłki były bezużyteczne. Aż któregoś razu wpadł na pomysł, by na kłodzie, na której żaba się wylegiwała, zostawić dla niej przysmaki w postaci owadów.

 Dzień po dniu patrzył, jak owady znikają, ale nigdy nie widział, jak żaba wychodzi ze swojej kryjówki. Jednak sumienie Lié trochę się uspokoiło, wiedział, że żaba przeżyła. Minęły lata, a Lié wielokrotnie powtarzał rytuał, żaba się jednak nie pojawiła. Aż pewnego dnia wreszcie ją zobaczył!

Lié ostrożnie podszedł do niej i poprosił ją o przebaczenie. Zdał sobie sprawę, że noga, w którą uderzył kamieniem, zniknęła i było mu bardzo wstyd i żal.

Czas mijał, a Lié stał się dorosły, ożenił się, miał zdrowe i silne dzieci. Zbudował swój dom na skraju potoku, gdzie mieszkała żaba, i codziennie chodził do niej, dawał jej owady i rozmawiał z nią, a żaba zawsze odpowiadała rechotem.

Jeden z synów Lié nagle zachorował. Lié i jego rodzina zrobili wszystko, co w ich mocy, aby wyleczyć malucha. Jednak nie mogli znaleźć lekarstwa. Wydali wszystkie swoje oszczędności i sprzedali wszystko, co mieli, co było wartościowe, by zakończyć cierpienie dziecka i przywrócić mu zdrowie. Niestety, nic nie działało.

W końcu Lié znalazł wybitnego lekarza, który mógł wyleczyć syna, ale lekarstwo było bardzo drogie. W swojej rozpaczy udał się do jedynej istoty, która zawsze go słuchała, trójnożnej żaby. Jak zawsze, gdy Lié skończył swoją opowieść, ona odpowiedział rechotem.

Żaba, która była bardzo stara, wiedziała, że ​​potok skrywa pewien sekret. Był w nim skarb, który zbójcy ukryli w nim dziesiątki lat temu, uciekając przed wojskami króla. Złoczyńcy zostali zabici, a skarb pozostawiony na dnie.

 Była pełnia, kiedy rodzina Lié, towarzyszyła umierającemu dziecku, bo nie mieli pieniędzy na lekarstwo. W tym momencie w domu rozległo się głośne rechotanie, była to stara żaba niosąca w pysku złotą monetę!

Lié nie mógł w to uwierzyć, wziął monetę, którą przyniosła mu przyjaciółka i pobiegł kupić specyfik. Dziecko wyzdrowiało, a od tego czasu Lié i wszyscy jego potomkowie czczą trójnożną żabę.

A ona każdej pełni przynosiła im złotą monetę w pysku, aby niczego im nigdy nie brakowało.

Inna legenda głosi, że żaba jest żoną jednego z ośmiu nieśmiertelnych. To w mitologii chińskiej ośmiu mędrców, którzy za życia posiedli nadprzyrodzone zdolności, a po śmierci dostąpili nieśmiertelności i boskiej czci. Odgrywają dużą rolę w religijnej wersji taoizmu. Jeden z nich miał bardzo chciwą żonę, która za karę została zamieniona w trójnogą żabę. To dlatego żaba zawsze ma w pysku monetę.

Chan Chu wychodzi każdej nocy, aby zbierać monety, więc można ją ustawić przy drzwiach, zwróconą do środka lub na zewnątrz, ale zawsze po skosie i nigdy przodem do drzwi, ponieważ w tym drugim przypadku wyjdzie z domu i nigdy nie wróci. Żabę należy umieścić na podłodze, nigdy nie na wysokich meblach, ponieważ wówczas nie będzie mogła wyskoczyć z domu i wypełnić swojej misji.”

https://www.onet.pl/styl-zycia/kobietaxl/wietnamczycy-wierza-ze-przynosi-pieniadze-jest-jednak-istotny-szczegol/jdnd1ce,30bc1058

Legenda głosi, że pieniężną żabę należy postawić na podłodze, inne źródła podają, że powinna stać pyszczkiem w kierunku drzwi, pod skosem i niekoniecznie na podłodze. 

 Moja, zrobiona z laki,  stoi na regale w holiku, odwrócona pyszczkiem w kierunku drzwi. I bardzo pilnuję, by nie straciła pieniążka. Jest częścią mojej mini kolekcji żab.

Czy przynosi nam bogactwo? Czy ja wiem…. O forsie ponoć, w dobrym towarzystwie, się nie rozmawia, a ja wiem, że jak sobie sami nie zapracujemy, to żadne żaby nie pomogą.


PS. No tak, najważniejsze zostało poza postem, ale już piszę:

"Żaba, jako nieliczne spośród wielu zwierząt doczekało się swojego święta. Dzień Żaby to święto, które wypada 20 marca . Święto wymyślono po to, żeby ratować ginące gatunki żab, bowiem mimo, że żaby nie wzbudzają powszechnej sympatii, są niezwykle pożyteczne."

Zdjęcia i cytat o Dniu Żaby z Internetu

sobota, 8 marca 2025

Po raz kolejny "zamiast"

 -tym razem jałowej dyskusji o "byciu kobietą".


 
https://www.national-geographic.pl/ludzie/szokujacy-reportaz-ap-laczy-przemoc-wobec-kobiet-z-liderami-branzy-kosmetycznej/

https://pl.123rf.com/photo_209653198_desperacja-wobec-kobiety-uwi%C4%99zionej-w-wi%C4%99zieniu-nienawi%C5%9Bci-przykutej-do-ci%C4%99%C5%BCaru-desperacji-samotnie.html

 

https://ciekawostkihistoryczne.pl/2017/05/11/ojczyzna-pogardy-kiedy-kobiety-w-afganistanie-przegraly-walke-o-swoja-godnosc/

 https://i.pl/przymusowe-macierzynstwo-bez-prawa-do-glosu-jak-zyja-kobiety-w-afganistanie-pod-rzadami-talibow/ar/c1p2-26920069

https://www.dw.com/pl/przemoc-w-afryce-ciche-cierpienie-kobiet/a-63903753

 https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1740144,1,sytuacja-kobiet-w-indiach-wciaz-sie-pogarsza.read

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1084054,przemoc-wobec-kobiet-w-indiach.html


 https://www.bankier.pl/wiadomosc/Co-trzecia-kobieta-w-UE-doswiadczyla-przemocy-ze-wzgledu-na-plec-Polska-z-jednym-z-najnizszych-wynikow-8850836.html

Mogłabym tu więcej takich informacji (linek) wkleić, ale dnia by nie starczyło. Ogrom, ogromny ogrom nieszczęścia kobiet na całym świecie.

Świadomość tego kładzie cień na świętowaniu. Przynajmniej mnie.


Zdjęcia z podanych stron i Internetu.