środa, 14 lutego 2024

Ooooo... ja cierpię dolę, czyli na Walentynki o mojej starej miłości.

Royal Enfield w pełnym rynsztunku.

 W dalszym ciągu przeżywam, „żałobę” po naszym motocyklu. Nic na to nie poradzę, że przywiązałam się do maszyny i traktowałam ją niemal jak domownika. W dodatku żaden inny motocykl (poza starymi Harley’ami) tak bardzo mi się podobał. W Royal Enfieldzie jest jakaś szlachetność sylwetki, elegancja, dostojność. No i ten klang- basowy, głęboki, charakterystyczny.


 

OK, nie będę się rozczulać, Enfielda musieliśmy sprzedać, bo robiło się niebezpiecznie. Maszyna ciężka, a Jaskółowi siadły kolana. Istniało niebezpieczeństwo, ze nogi nie wytrzymają przy wsiadaniu czy zsiadaniu z motocykla. W dodatku nasz był na kopkę- kopać z niesprawnym kolanem to horror. Motocykl  był u nas 20 sezonów i chociaż super serwisowany, istniało prawdopodobieństwo coraz częstszych awarii. Poszedł w bardzo dobre ręce pasjonata motocyklowego i mamy pewność, że nasz motocykl nie wyląduje w polu jako ciągnik do rolniczej przyczepki. Nie wiem, czy pamiętacie- kiedyś rolnicy robili sobie takie mini traktorki- doczepiali do ramy motocykla przyczepę i wozili tym różny towar. Poprzedni mój motocykl (Panonia) tak skończył.

Zatem zakończyliśmy jeden z etapów motocyklowych- czas Royal Enfielda.

Kupiliśmy bardzo nowoczesny motocykl francuski Peugeot Metropolis 400 SW.

 Jest to motocykl z nadwoziem skutera i z przodu ma dwa koła. Oooooo…moja rozpaczy😢😢😢, przypomina mi szerszenia albo wózek inwalidzki, ale motocyklistom on się bardzo podoba.

 



Dwa koła z przodu zapewniają stabilność i nareszcie nie będę się bała, że gdy Jaskółowi trzaśnie kolano to z z motocyklem dostojnie przyglebią.


 

No ale… Maszyna opływowa, mało przypomina motocykl, a bardziej te plastiki japońskie, co to ich pełno się po drogach kręci. Ma mnóstwo bajerów i ku mojej rozpaczy silnika prawie nie słychać. A ja muszę słyszeć, że leci motocykl, to musi ryknąć. Cicho to może sobie auteczko pomykać.

No dobra pomarudziłam, teraz staram się zapałać sympatią do nowej maszyny. Może jak wsiądę na nią i gdzieś pojedziemy w trasę, to się przekonam. Na razie ciężko z tym, oj ciężko.

 


 

66 komentarzy:

  1. trzeba przyznać, że ciekawa konstrukcja, ni to quad, ni skuter, ni motocykl, ponoć takie "gyaku sanrinsha" bywają dość wywrotne na zakrętach...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie, nie są wywrotne- te dwa kółka robią całą robotę. Jaskół jeździł i chwalił sobie skręcanie. Nie wchodzi w zakręt tak ciasno, jak motocykl, ale jest bardzo stabilny. Kiedy skręcasz ciasno motocyklem,musisz podeprzeć się nogą, bo się wywrócisz. Tym robisz trochę szerszy skręt i wchodzi gładko.
      Te dwa koła skręcają się jak w motocyklu.
      Obejrzyj cały filmik
      https://www.youtube.com/watch?v=ttGupYIlavs

      Usuń
    2. obejrzałem, faktycznie dużo tu zależy od zawieszenia i amortyzacji tego przodu... być może tamta opinia była oparta o źle przemyślane konstrukcje...

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. p.s. a szerszenia akurat mam na całe plecy, to musi mi się dobrze kojarzyć...

      Usuń
    5. Moment- masz tatuaż szerszenia? Hmmmmmm....na plecach? W tym kierunku mi skojarzenie poleciało:):)

      Usuń
    6. A jeśli tak, to latem lepiej chodź w koszulce, bo jakaś szerszeniowa może się skusić:):):)

      Usuń
    7. tak, taki tatuaż... 8 sesji po trzy godziny każda włącznie z przerwami na papierosa...

      Usuń
    8. Podziwiam zaparcie. Szczerze, to nawet na najmniejszy tatuaż nie mam ochoty.
      Ale dlaczego akurat szerszeń? To raczej mało spotykany wzór.

      Usuń
    9. urzekł mnie sam wzór, zgapiłem go z pudełka jednego ze sprzętów elektronicznych, których sprzedażą się wtedy zajmowałem, a sam szerszeń taki raczej sci-fi, w stylu cyberpunk...
      do tatuażu na plecach nie trzeba zaparcia, tylko zaufania do wykonawcy, ale to on akurat zdobył już u mnie wcześniej... a większość czasu podczas sesji fajnie przegadaliśmy, a część po prostu sobie fajnie pospałem siedząc (odwrotnie) na krześle z brodą na oparciu, a bzyczenie maszynki wybitnie temu sprzyjało...

      Usuń
    10. p.s. to ten:
      https://image.ceneostatic.pl/data/products/2117393/i-pentagram-hornet-wi-fi-pcmcia-802-11n-p6133-10.jpg
      niestety nie mogę znaleźć lepszej fotki, tu jest trochę obcięty, ale i tak robi wrażenie...

      Usuń
    11. Robi wrażenie:):):):) I podoba mi się:):):) Ponieważ nazwa dla motorka się przyjęła, Jaskół szuka odpowiedniej naklejki.
      Wiem, że teraz tatuaże są bezpieczne, ale mnie jakoś nie ciągnie do nich.
      Wykorzystuję wzory na tatuaże, jako wzory do haftu.

      Usuń
    12. co do naklejki, to zaguglałem i oczopląsu dostałem na widok przeróżnych fajnych wzorów do wyboru, oby trafił na ten, o co chodzi :)

      Usuń
    13. Na jakie strony wszedłeś, bo ja na naklejki samochodowe, a tam z nich wściekłe szerszenie atakują. Żadna nie przypadła nam do gustu. Może jedna- pszczoła ( od biedy można to uznać za szerszenia) w goglach i na moto, ale stylizowane.

      Usuń
    14. napisałem w Guglu "hornet stickers", kliknąłem opcję "grafika" na górze i się wysypałcały worek obrazków...

      Usuń
    15. No właśnie o tej stronie mówię. Szukamy:)

      Usuń
  2. Z przodu tylko wygląda groźnie, ale na pewno bezpieczniejszy i sympatyczniejszy:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest bezpieczniejszy i sympatyczny:):):) Robi wrażenie i szybko jeździ (do 140k/h)

      Usuń
  3. Szerszeń jak nic! Wygląda fajnie, ale właśnie tak nowocześnie i faktycznie, Enfield ma swój styl! Ale argumenty przemawiają przeciw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, niestety, argumenty są za Metro a nie Enfieldem. Szerszeń jest wygodny, bezpieczny i ma różne fajne bajery ułatwiające życie motocyklisty.

      Usuń
  4. Mi podobają się skutery z daszkiem i chyba właśnie takimi kołami z przodu. :) W sumie na plus, że jest jakaś opcja zastąpienia większej maszyny. Pewnie przekonasz się i do takiej maszyny.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sentyment jest sentymentem:) Każdy mój samochód zegnałam ze smutkiem, bo się do nich przyzwyczajałam. Po czasie nie wyobrażałam sobie innego niż ten obecny. Pewnie tak będzie z motocyklem:)

      Usuń
    2. To życzę, żeby tak było właśnie. :) Ciekawe jest to, że nigdy nie miałem okazji jechać skuterem, o motocyklu nawet nie wspominam. I to zarówno jako pasażer jak i kierowca.

      Usuń
    3. No to masz jeszcze coś przed sobą. Spróbuj, a nie pożałujesz. To jest zupełnie coś innego niż jada samochodem, czy na rowerze. Żałuje, ze nie mam tyle siły, by utrzymać nawet mały motocykl, bo już dawno sam jeździłabym na nim.

      Usuń
    4. Czy ja wiem. Może kiedyś gdzieś w miejscu z mniejszym ruchem. Bo jednak w mieście to łatwo o jakąś wywrotkę czy coś w tym stylu.

      Motocykle niektóre ważą tyle, że głowa mała. Jak się przewróci to czasem w trzy osoby nawet trudno podnieść. @_@

      Usuń
    5. Ale możesz sobie kupić małą Yamahę, taką 125 i na takiej zaczynać:):):) Ale jak ktoś nie czuje bluesa do motocykla, to może lepiej niech nie zmusza się.

      Usuń
    6. Na razie to nawet do auta mnie nie ciągnie. Chociaż prawo jazdy daje pewną przewagę w różnych miejscach.

      Usuń
    7. Na pewno na wsi samochód staje się niezbędny. Zwłaszcza tam, gdzie publiczna komunikacja padła. No, ale Ty mieszkasz w Warszawie i tam faktycznie samochód nie jest koniecznością.

      Usuń
    8. To fakt. W Warszawie nawet auto może być utrapieniem czasem, zwłaszcza jak szuka się miejsca do parkowania. Co ciekawe na Ursynowie widzę o wiele więcej miejsc wolnych w ciągu dnia niż na Powiślu. Z drugiej strony Ursynów jest jednak nieco dalej od centrum, a co za tym idzie mniej chętnych jest po prostu. :)

      Usuń
    9. To chyba jednak od sieci komunikacji miejskiej zależy- miejsca na parkingu. Mnie się Ursynów podoba, a jeszcze bardziej obrzeża Warszawy:)

      Usuń
    10. Szczerze mówiąc jak po paru miesiącach mieszkania na Ursynowie pojechałem do centrum Warszawy to aż mnie odrzuciło od nadmiaru betonu, hałasu itp.

      Na obrzeżach Warszawy nie bywam, więc nie wiem czy są warte uwagi. Na pewno Ursynów jest naprawdę w porządku. :)

      Usuń
    11. Ja do miasta już w ogóle nie mam serca. Miasto mnie męczy, a przecież te miasta wokół to raczej mniejsze są. Kiedyś mieszkałam w mieście wojewódzkim ( 8 lat) i jakoś można było przywyknąć, ale to było 30 lat temu, a teraz tam to już czyste szaleństwo-tłumy ludzi, pełno samochodów, hałas, ech....

      Usuń
    12. Ja jako urodzony w Warszawie mogę napisać, że po przerwie jakiejś poświęconej na wyjazd w inne strony, do mniejszych miejscowości wracam z przyjemnością do miasta. Nie mniej poprzednie miejsce już mnie męczyło. Nad Wisłą latem były dzikie imprezy, balowicze wracali śpiewając po różnych częściach parku. A okna miałem, tak i moi Rodzice od strony parku. Potem zaczęło się budowanie nowych apartamentowców, wydzieranie parku, jakoś straciłem uczucia do Powiśla czy szerzej Śródmieścia. Może za X lat też będzie tak z Ursynowem. Mam wtedy możliwość ucieczki gdzie indziej. :) Jeśli problem będzie za duży dla mnie już.

      Usuń
    13. Co kto lubi:):):) Ty lubisz miasto, ja lubię wieś :) Na szczęście mamy możliwość pojechać, gdzie chcemy i na jak długo chcemy, a potem wrócić do siebie i delektować się poczuciem swojego miejsca na ziemi.
      Najgorsze są rozwydrzone tłumy i nieustające impresy. Rozumiem, ze ludzie muszą się zabawić, ale czy koniecznie kosztem innych?

      Usuń
    14. Ja tam lubię zmienić czasem otoczenie, jednak nie na długo. Może za jakiś czas porzucę miasto na rzecz spokojniejszej okolicy.

      Najgorsze było jak znad Wisły dochodziły basowe pomruki z wielkich głośników, które były na tych imprezach, do tego muzyka bębniła do 2 w nocy nawet. Chociaż jakby porównać to do mieszkańców rynków chociażby, to nie było tak źle, bo imprezy były w weekendy tylko.

      Usuń
    15. U nas, niedaleko jest dom weselny i też takie dudnienie czasem dochodzi. mnie w ogóle jednostajne dźwięki męczą. W Cieszynie ludzie mieszkający przy rynku protestowali przeciw głośnym imprezom na płycie tak skutecznie, że teraz Cieszyn stał się wymarły, bo nie ma imprez w centrum. Na peryferie nie chce się ludziom iść , no i klimat nie ten.

      Usuń
    16. Czasem tacy imprezowicze powinni pomyśleć co oni by powiedzieli na takie dudnienie z oddali. Pewnie nie byliby zachwyceni.

      Usuń
    17. Wiesz, tacy ludzie to pierwsi w pretensjach, kiedy im niewygodnie, ale jak oni komuś źle czynią, to nie waż się reagować. Taki typ ludzi.

      Usuń
  5. Podzielam Twoją miłość zarówno do sylwetki Royala jak i brzmienia (tak samo względem Harley'ów).

    Mnie ten wózek na trzech kołach bardzo się nie podoba.
    Ale jak trzeba to trzeba.
    Zaczęłam i skończyłam swoje pierwsze podróże na Intruderze.
    No i ryk silnika trochę też zwiększa bezpieczeństwo na drodze, nie ukrywajmy, czasem nie widać, ale słychać i to wzmaga uwagę kierowców aut.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suzuki:):):) Fajny:) Masz rację, jak motocykl słychać, to zwiększa to bezpieczeństwo. Na przykład samochody elektryczne, których prawie nie słychać, stwarzają niebezpieczeństwo na parkingach. Mało pod taki nie weszłam, bo w ogóle nie słyszałam, że coś jedzie.

      Usuń
    2. Miałabym już kilka wypadków, bo często sugeruję się słuchem wchodząc na parking albo przechodząc na drugą stronę cichej ulicy osiedlowej.

      Usuń
    3. Elektryki w ogóle mnie nie przekonują, ale to osobny temat. A motocykl powinien mieć odpowiedni klang. Ludzi te ryki denerwują. Ciekawe, że nie denerwują ich głośne ciężarówki.
      Fajnie wygląda grupa jadących motocykli. U nas ciągle słychać przelatujące szosą motocykle i super dudnią.

      Usuń
    4. Elektryki mnie nie przekonują, bo czasem załącza im się samozapłon. Ponad to zwykłe auto tankujesz i odjeżdżasz, a tu jak kończy się energia, przerywasz podróż na kilka godzin.
      Głos motocykla jest dla mnie tak samo przyjemny jak odgłos starego Muscle car'a.

      Usuń
    5. Te stare samochody miały coś w sobie. Mnie się takie 'kancioki" bardzo podobają.
      Na razie dochodzę do wniosku, ze elektryki mają więcej wad niż zalet. Nawet ekologicznymi nie można ich nazwać, a przecież taki był główny cel ich produkcji.

      Usuń
  6. Ten Royal - to widać, że miał to "coś" ! Ten nowy to taki żuczek. Pewnie jest wygodny i bezpieczny, choć bezpieczeństwo w dużej mierze zależy od kierującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Enfield jest bardzo charakterystyczny, taki klasyczny motocykl:)
      Jaskół na nim przejechał sporo tysięcy kilometrów. Wśród wszystkich naszych znajomych motocyklistów, przejechał na Enfieldzie najwięcej. On go czuł i miał tylko dwa wypadki- jeden na samym początku kiedy wjechał na kamień i pękła opona i drugi, kiedy wyjechała z podporządkowanej babka i w niego wjechała.
      W każdym razie ja się czułam z nim bezpiecznie. A ten nowy musi poznać, opanować.

      Usuń
  7. Jest piękny a te dwa koła z przodu to miodzio. Jak skończę remont i coś zostanie w portfelu to pomyślę właśnie o takim. Jaskółko, możesz w przybliżeniu podać cenę, tak około bym wiedziała o czym marzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę Ci się podoba? To bezpieczny motocykl, ale mocny. Nówka kosztuje w przybliżeniu około 50 000- on jest największy, bo są mniejsze: japońskie- Yamaha 125 Tricity- 25 000 do jazdy pojedynczej po okolicy. Yamaha Tricity 300 około 40 000. Jest jeszcze włoskie Piaggio o różnej mocy od 300-550.
      Nasz jest typowo turystyczny dla dwóch osób.
      Klepnij w Necie nazwę marki, to otworzy Ci się sporo stron z informacjami, sklepami, cenami.

      Usuń
    2. Chodzi o pojemność motocykla. Ten o pojemności 125 jest tańszy, około 20 000 złotych. Na to wystarczą prawo jazdy samochodowe.

      Usuń
    3. Dzięki Jaskółko, narazie wklejam do marzeń. dla mnie może być i używany, ważne że bezpieczny i śliczny.

      Usuń
    4. Marzenia się spełniają, a Tobie szczególnie, czyli ten motocykl Ci pisany:)
      O używane na razie trudno, bo one dopiero stają się popularne, ale kto wie? Może komuś nie spasuje i odsprzeda?

      Usuń
  8. Ech, no... z kółek to tylko rower. Nawet nie zrobiłem prawa jazdy. Taki ze mnie dinozaur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki dinozaur, w opinii niektórych blogierów, my też jesteśmy dinozaurami:):):) Motocykl taki, jak Metro, to właśnie dla "dinozaurów". A prawo jazdy na ten motocykl jedynie samochodowe:)

      Usuń
    2. Kiedy ja samochodowego nie zrobiłem. :)

      Usuń
    3. Hmmmm... no to klapa:):):) czyli skuterek i karta rowerowa:)

      Usuń
  9. Tak, z twarzy przypomina szerszenia. Ale to zaleta, nie wada! Wadą tej maszyny jest to, że jest motocyklem. Nie lubię tego draństwa. Tylko Harleyowców toleruję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie każdy lubi motocykle i motocyklistów. Ja tam lubię nawet rowerzystów, chociaż namiętnie pchają mi się pod koła samochodu. Piesi również lubią wejść pod machę, ale co tam...liczy się aktywność, każda :):):):):)

      Usuń
    2. Z punktu widzenia kierowcy: do rowerzystów należałoby obligatoryjnie strzelać.

      Usuń
    3. :):):) Obligatoryjnie strzelać, powiadasz? Coś w tej propozycji brzmi fajnego. I tak po kolei eliminować uczestników ruchu, aż pozostali by tylko motocykliści, albo kierowcy samochodów. Miodzio!

      Usuń
    4. Potem zabrałabym się za strzelanie do motocyklistów na ścigaczach. Harleyowców i starszych panów na jawkach czy komarkach bym oszczędziła :-)

      Usuń
    5. Motocykliści na ścigaczach napsuli wszystkim krwi. Też ich nie lubię, bo psują pozostałym motocyklistom opinię
      Natomiast harley'owcy to też niezłe ziółka:):):) Motocykle, motocykle klasyczne się liczą, bo wśród ludzi zawsze się znajdą klamki.

      Usuń
    6. No to ja nie wiem. Na wszelki wypadek należy chyba strzelać do wszystkich...

      Usuń
    7. Ja tam całkiem nieźle strzelam, ale nie wiem, jak Ty, bo spółka strzelecka byłaby interesująca, nieprawdaż? Ty strzelałabyś do uczestników ruchu drogowego, ja do myśliwych (oj, narazili mi się porządnie), a przy okazji pewnie jeszcze niejedna wreda podwinęłaby się pod lufę:)Nawet mam pewne typowania.

      Usuń
  10. Ja karierę za kierownicą zaczynałem na motorowerze Komar.Wygrałem go na loterii w kiosku"Ruch". Nie byłem jeszcze pełnoletni i był problem z odbiorem we Wrocławiu.
    Odkręcałem tłumik,żeby wzmocnić"ryk"silnika:)Kilka razy zbuntował się i zrzucił mnie na kostkę.Raz mi go ukradziono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrać "Komara" na loterii- to się ceni. Ciekawa jestem tego beztłumikowego "ryknięcia' u Komara. :):):):). Nawet najbardziej cierpliwy sprzęt, czasem się zbuntuje, kiedy człowiek głupio przy nim majstruje:)

      Usuń
  11. Na mokrej kostce to i Tesla by się zbuntowała.

    Tesla zderza się z Teslą,a następnie zderza się z inna Teslą,a ta Tesla...
    Historia przedstawiona na filmie wygląda następująco.Biała Tesla Model Y jechała wesołą kalifornijską autostradą,gdy nagle musiała zwolnić,inna Tesla Model Y,która miała włączoną funkcję Full Self-Drive,również zdołała w porę wyhamować.
    Ale inna Tesla,tym razem Model 3,zmieniła pas ruchu,ponieważ nie mogła zahamować na czas i została uderzona od tyłu przez szarą Teslę Model S,który nie zrobił nic złego.Czerwony Model 3,który skręcił ,złapał odrobinę powietrza po uderzeniu,a następnie uderzył w czerwoną Teslę Model Y,który zarejestrował całe zdarzenie.Nikt nie odniósł obrażeń.
    Morał z tej historii?Niezależnie od tego ,ile kamer i asystentów bezpieczeństwa ma samochód,jeśli kierowca nie zachowa bezpiecznej odległości od samochodu poprzedzającego ,wszystko może pójść na marne.
    https://youtu.be/bW736jGWE34

    Teraz naprawdę nienawidzę Elona Muska:)))

    OdpowiedzUsuń