Środa Popielcowa i Walentynki w tym samym dniu- samo zestawienie wywołuje uśmiech, tak mało to jest realne. A jednak była/były i minęły. Nawet nie wiem, jak to pogodzono, bo mało mnie to interesuje. Śmieszy mnie tylko sam fakt zejścia się, w jednym dniu, dwóch mocno przeciwstawnych tradycji. A przecież Walentynki wywodzą się od imienia katolickiego świętego- Walentego. Dwie skrajne tradycje w tym samym czasie- tu modlitwy i sypanie głowy popiołem, z drugiej strony radość, zabawa i figle miłosne. Ale kto komu zabrania cieszyć się mając popiół na czole? Wszak post zaczyna się dopiero w czwartek.
Przed środą oczywiście ”śledzik” i jak nie obchodzimy ani Popielca, ani Walentynek, to śledzik obowiązkowo zaistniał. Ja jestem Ślązaczką, a na Śląsku zapusty nazywa się „śledzikiem”. Podobno taka nazwa kultywowana jest również na Kaszubach.
Śledzia trzeba było przepłukać tradycyjnie, a jakże, czystą wyborową, bo ta ryba jest „czystej” godna.
W ogrodzie przedwiośnie króluje. Dwa tygodnie temu obudziły się jeże i kursują po ogrodzie jak małe meserszmity. Udało mi się jednego kolczatka nakręcić.
Bidulina chyba mocno zapchlona, ale nie miałam zamiaru sprawdzać, jaka zwierzyna wozi się na jeżowym grzebiecie. Drapał się porządnie. Przezimował wspaniale- jest energiczny, ma czyste, bystre oczka i zdrowe "igły". Jeszce nieduży, bo to chyba roczniak. Gdzieś po ogrodzie biega jeszcze drugi podobnej wielkości.
Beza miała wyraźną ochotę pobawić się z kolczastym, jednak nie uśmiechała mi się perspektywa wyłapywania pcheł z jej futra i pilnowałam, by się za mocno do niego nie zbliżała.
Cieszę się, że tak szybko zrobiło się wiosennie, bo mogę spokojnie zrobić potrzebne przecinania krzewów. W zeszłym roku długo było zimno, a potem trudno było nadgonić wszystkie prace ogrodowe.
Bezka miała kontrolne badanie krwi (staramy się je robić co pół roku). Wszystkie wyniki w normie, to cieszy. W tym miesiącu psia dama skończyła 11 lat- jest w zacnym (nie znoszę tego słowa, ale tu pasuje) wieku.
O polityce nie mam zamiaru pisać. Ogrom świństw i przekrętów poprzedniej władzy przytłacza mnie. A teraz władza jest w rękach, mam nadzieję, ludzi kompetentnych, czyli mogę być spokojna, że w sposób właściwy załatwią, co trzeba. Zresztą, jak długo można się podniecać, pienić się, burzyć, bo coś tam, coś tam ktoś zrobił i w kółko mielić to samo? No ileż można? Nie ma normalnego życia? Oglądam obrady Sejmu, czytam komentarze, oglądam Stankowskiego, Sekielskich, Obirka oraz dziennikarzy Onetu. Informacji mam po kokardy.
W tłusty czwartek nie chciało mi się piec chrustu, a pączka zjadłam tylko jednego (nie lubię), no to dzisiaj upiekłam (pierwszy raz), najprostsze do zrobienia, ciastka Palmiery (polskie ślimaczki)
Składniki:
- 1 płat ciasta francuskiego- ciasto powinno być miękkie (lepiej XXL, wtedy ciasteczka będą miały więcej nawojów)
- 100 g cukru (zwykły lub brązowy)
- 1 łyżeczka cynamonu (opcjonalnie)
- opcjonalnie stopione, wystudzone masło
Uwaga- przed posypaniem cukrem górnej strony płatu ciasta,
można go posmarować rozpuszczonym, wystudzonym masłem.
Wykonanie:
- wymieszać w miseczce cukier z cynamonem,
- rozwinąć płat ciasta,
- połowę cukru z cynamonem rozsypać równomiernie na stolnicę i położyć na to płat ciasta, lekko przewałkować, by cukier wszedł w ciasto, (cukier zostanie na spodzie płata),
- delikatnie posypać ciasto resztą cukru z cynamonem i lekko przewałkować, by cukier wszedł w ciasto, (ciasto jest obsypane cukrem na spodzie i górze),
- zaznaczyć połowę ciasta i z dwóch stron złożyć płaty tak, by się krawędzie (krótsze) na środku stykały, czynność powtórzyć w ten sposób parę razy- powstanie wałek ciasta.
***Można to samo zrobić zwijając ciasto do środka z obu stron (są bardziej zaokrąglone). Ja płat składałam.
- wałek położyć stykiem krawędzi do spodu i kroić go na plastry około 1,5 cm
- ciastka położyć na blachę,
wyłożoną papierem do pieczenia.
- piec w temp 200 C. ( grzałka góra- dół) aż się zarumienią (około 10 min), następnie delikatnie odwrócić na drugą stronę i znowu lekko podpiec.
Upieczone ślimaczki wyłożyć na talerz do ostygnięcia.
Na blasze przed pieczeniem raczej obraz nędzy i rozpaczy.
Na talerzu, po upieczeniu, wyglądają dużo lepiej.
Palmiery mogą mieć różne warianty w zależności od tego, czym posmarujemy ciasto- mogą to być różne masy: kakaowa, migdałowa, orzechowa, kokosowa albo można płat posmarować różnego rodzaju marmoladą (nie dżemem, który wycieknie podczas pieczenia)
” Ciasto francuskie zostało wynalezione nad Loarą, prawdopodobnie w połowie XVII w. Sami Francuzi nazywają je „pâte feuilletée”, czyli ciastem płatkowym, ze względu na niezwykłą strukturę złożoną z dziesiątek warstw, które przechodzą od miękkich, ciągnących się, po suche, kruszące.”
„Tradycyjny przepis pochodzi od francuskiego malarza i kucharza – Claude'a Lorraina – żyjącego w XVII wieku. Podobno wyrabiał on rogaliki z takiego ciasta dla swojego chorego ojca.”
Natomiast:” Na Kaszubach kultywowana jest legenda, zgodnie z którą miejscowe ciasto, zwane listkowym, zostało upowszechnione w skali światowej przez Francuzów wizytujących Gdańsk pod wodzą Napoleona Bonaparte w roku 1807.”
Podobne do ciasta francuskiego ( listkowego) jest ciasto filo ( również listkowe), które ma długą tradycję. „Uważa się, że przysmak ma swoje korzenie w starożytnej Grecji, gdzie miał być wyrabiany z oliwą.
” Palmier, świńskie ucho, palmowe serce lub słoniowe ucho
to francuskie ciasto w kształcie liścia palmowego lub w kształcie motyla,
czasami nazywane liśćmi palmowymi, cœur de France, francuskie serca,
podeszwy butów lub okulary, które zostały wynalezione na początku XX.
Ciastka te znane są w Hiszpanii jako palmeras („palmy”) i można je
posypać kokosem lub czekoladą; można je również kupić
w większej wersji.W wersji portorykańskiej polane są miodem.
W Meksyku i innych krajach Ameryki Łacińskiej znane są jako
orejas („uszy”) ub orejitas („małe uszy”). W Kolumbii są one znane
jako mariposa („motyle”).
W Argentynie i Chile znane są jako palmeritas, pochodzące od nazwy
hiszpańskiej.
W Japonii nazywa się je Genji Pie. W Indiach nazywane są uszami
słonia lub sercami francuskimi. W Chinach znane są jako ciastka
motylkowe.
W Pakistanie nazywane są sercami francuskimi.
Na Ukrainie znane są jako вушка („małe uszy”), a w Rosji - ушки
(„małe uszy”).”
https://en.wikipedia.org/wiki/Palmier
Ślimaczki apetyczne, jadłam kiedyś szarlotkę z ciasta filo, pyszna była.
OdpowiedzUsuńWalentynki z Popielcem nie powinny się kłócić, zawsze jest pora na miłość:)
Jotka
Ciasto filo jest najlepsze na Baklavę, ale z francuskiego też ją można zrobić. Nie podejmę się roboty ani francuskiego, ani filo- trzeba wielokrotnie wałkować i składać. Poszukam gotowego filo, bo chodzi za mną ta Baklava.
UsuńPopielec jest pierwszym dniem Postu, czyli zero zabawy. Nie rozumiem, dlaczego ten katolicki kalendarz jest pełen smutnych "dni". Nic tylko pokuta, popiół na głowę, post, spowiadanie się, jeszcze tylko biczowania i worów pokutnych brakuje.
No i jak pogodzić Popielec, który przypomina o śmierci pogodzić z radosnymi Walentynkami?
Myślę, że u takich naprawdę wierzących, obchodzenie Walentynek w Popielec
zaburza cały sens pierwszego dnia Wielkiego postu.
Ja Ci wyśle prawdziwe filo od nas, jak wrócimy😊
UsuńPrawdziwe filo brzmi zachęcająco:) OK. Adres mailowy w profilu:)
UsuńWysłałam :)
UsuńJa je nazywam.cynamonki😊
OdpowiedzUsuńU nas sledzik- zwany ostatkami- obowiązkowy, bo kochamy śledzie. Robię regularnie wielki sloj śledzi w occie i oleju z cebulką, zjada się to w kilka dni. Serbowie tejże ryby nie nadają, ale.zaraziłam małżonka.
Walentynki obchodzimy, jako i wszystkie święta radosne, uczciliśmy je wyjazdem do Kazimierza, który poza sezonem jest fantastycznym miejscem😊
A chtrust smażę jak mamy nań ochotę, najczęściej poza sezonem i zawsze z podanego przez Ciebie przepisu 😊
UsuńLubimy śledzia z cebulką:):) Lubimy chrust i też piekę, jak przyjdzie ochota, a Kazimierz poza sezonem też zaliczyliśmy. Fajnie było, spokojnie, bez tłumów, a potem wąwozy piękne:).
UsuńCynamonki- znam nazwę,, jadłam,ale piekłam teraz po raz pierwszy. Proste, szybkie i tanie ciasteczka. Robi się je w pół godziny od rozwinięcia ciasta do podania na stół. Idealne dla niezapowiedzianych gości.
A jakie ryby lubią Serbowie?
Pstrąg jest popularny, ale i nasz karp, łosoś jest dość drogi. Najczęściej rybę je się pieczona na grillu w folii albo w zupie rybnej, pycha! Oczywiście mój mąż robi najlepsza 😃
UsuńAch, jak byliśmy teraz w Bośni przyjechał i kuzyn męża że Szwecji i przywiózł nam puszkę tego ichniego śmierdzącego śledzia w postaci kiszonej. Boimy się otworzyć 🤣
UsuńPonoć taką puszkę otwiera się pod wodą:-)
Usuń:)))) Lepiej nie otwierac!
UsuńŚledź kiszony? Azjaci specjalnie zakopują rybę, by się zepsuła, ale oni i zepsute jajka jedzą. Nie przypuszczałam, że Szwedzi też gustują w śmierdzielach. raczej suszone, czy wędzone ryby do nich pasują.
UsuńKarp ma najlepszy smak w grudniu. W ciągu roku, choć mogę go mieć na okrągło, raczej go nie jemy. Zupy rybnej jeszcze nie jadłam- jakieś zaniedbania mam pod tym względem:):):)Nie miałam okazji, a nie, że mnie odrzuca:)
Ponieważ nie mam szans na dostanie puszki ze śledziem ze Szwecji, dlatego obie rady dziewczyn są dobre i wrzucam je do ciekawostek:)
Ten śledź nazywa się surstromming i podobno faktycznie najlepiej otwierać puszkę pod wodą. Są zawody w jedzeniu tego smakołyku, jego się.nie spożywa ot tak tylko oddziela części i rozsmarowuje na chlebie 😃
UsuńMoże chleb łagodzi smak kiszonki śledziowej? Śledź kiszony, czyli sfermentowany, jakoś to do mnie nie przemawia. Ostatnio jadłam kiełbasę z ryb słodkowodnych ( mamy tu takie gospodarstwo rybne, które robi różne przetwory z ryb) i też niezbyt mi smakowała, chociaż pachniała fajnie. I była taka babeczka, która też robiła przetwory z ryb- najsmaczniejszy był karp w galarecie- i jej firma podczas pandemii padła.
UsuńWyczytałam ostatnio, że aby wykurzyć karczowniki i nornice z działki, trzeba im zakopać w norze śledzia, nie wiem, czy solonego, czy marynowanego, cz może w oleju:-) ten kiszony by się nadał na pewno:-) Maria z Pogórza.
UsuńKreta byle śledź nie ruszy. Może ten szwedzki dałby radę? Ale ja tam wolę kretów z trawnika nie ruszać. Dzięki nim nic nie pożarło jeszcze moich drzew i kwiatów.
UsuńZnajomy wykurzył krety z całej działki, a po dwóch latach musiał wyciąć wymarły sad, bo w drzewkach korzenie podgryzły turkucie podjadki.
jak zaobserwowałem, to koty ignorują jeże, w ich matrixie po prostu nie ma jeży...
OdpowiedzUsuńto Beza ma 11 lat?... młoda dupa, jeszcze wszystko przed nią... głaski i tarmochy od Wujka Piotrka...
a te ciasteczka skądś znam, jak nie zapomnę, że mam sobie przypomnieć, to sobie przypomnę...
p.jzns :)
Ech... Beza wygłaskana , przetarmoszona i poinformowana, że to od Wujka Piotrka.
UsuńOna ma dziadka Piotrka- mojego brata, który nam Bezkę niejako "wmusił" jako szczeniaczka do wzięcia.
Bezka podchodzi do jeża ostrożnie, dosłownie tak, jak to się mówi. Ma filmie widać, że ja bardzo korci bliższa znajomość ale te pchły na jeżu nie zachęcały mnie do przyzwolenia.
Ona w ogóle podchodzi do wszystkich zwierzaków z ufnością i przyjaźnie. Nie nacięła się jeszcze, jest bardzo ufna. Trzeba jej bardzo pilnować.
Dla mnie to cała te religia jest plikiem wielu sprzeczności. ;)
OdpowiedzUsuńNie obchodzę Walentynek, ani głowy popiołem nie sypię.
Ciekawa jestem czy natura wymyśliła jakiś skuteczny sposób na zapchlenie dzikich zwierząt. Czy one sobie jakoś radzą z tymi pasożytami.
Tłusty czwartek miałam w środę, akurat znajomy przyniósł pączki do pracy, a kolega przyniósł ciasta i ciastka ze swoich urodzin.
Myślę, że zwierzaki radzą sobie. Często tarzają się w jakimś zielsku, by pozbyć się insektów, pozwalają innym zwierzakom na łażenie po sobie i wyjadanie robali, albo coś jedzą i trują te pasożyty od wewnątrz. Najgorsze są chyba kleszcze, bo tych nic nie ruszy. To młody jeż, jest wiosna, może musi poczekać na jakąś roślinę? Nie mam pojęcia.
UsuńAni Popielec, ani Walentynki nie są przez nas obchodzone.
Jak się ma żonę, to Środa Popielcowa, jak dziewczynę, to Walentynki. :-)
OdpowiedzUsuń::):):):):) Fajne, a może teściowa bardziej pasuje do Popielca?
Usuń