W sobotę, 8 listopada, byliśmy na wyprawie do ruinek. Jasne, że z Bezą. Tylko coś nie pykło nam z pogodą. Rano mglisto, listopadowo. I wahanie- jedziemy? Nie jedziemy? Może jednak pojedziemy? Ale wiesz, ma potem padać. To co jedziemy? Dobra- jedziemy. No i pojechaliśmy w ten mglisty świat. Przez Czechy za Racibórz. W Czechach ruch niewielki, na polskich drogach spory. Przed Bohuminem zaczęło padać. Najpierw to był delikatny deszcz, a w Chałupkach lało już porządnie.
Przed mostem w Olzie, zatrzymaliśmy się na parkingu, by Bezę odsiusiać. Na szczęście deszcz trochę ustał. Chwilę zastanawialiśmy się, czy nie zaliczyć jeszcze meandrów Odry z tej strony, jednak deszcz nas zniechęcił.
I w deszczu dojechaliśmy do samego Strzybnika. Po co? Obejrzeć ruiny pałacu, starej kuźni i starego spichlerza. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, znowu się mocno rozpadało. Ale co tam, takie szalone istoty nie boją się włóczyć w deszczu tylko po to, by zaliczyć jakieś gruzowiska. Bo tak naprawdę, to, co zobaczyliśmy nie było zbyt piękne. Może jeszcze spichlerz i stara kuźnia, ale sam pałac? Tu już naprawdę nie ma co ratować. Zdewastowane ruiny w środku lasku, gdzie małe drzewka i krzaki podchodzą pod same mury. W tym deszczu widok ruiny był odpychający. Wróciliśmy tam, gdzie stał samochód. Ponieważ deszcz ustał, podeszliśmy jeszcze do spichlerza. Własność prywatna- dach nowy, ale gwałtownie domaga się remontu. Spichlerz stoi na szczycie wzgórza. Niżej stara kuźnia, a jeszcze niżej są ruiny pałacu. I wyobraziłam sobie, jak to wszystko musiało wyglądać sto lat temu. Lasku nie było, za to był ogród i park. Pałac stoi w połowie pagórka. Z jego okien musiał być obłędny widok na sąsiednie wzgórza oraz jary morenowe.
Choćby taki. Niestety, deszcz i zalesione stoki, ograniczyły widok, a i zdjęcia wyszły niespecjalne. Stoki są dosyć strome, a jary głębokie.
Tu jeszcze jeden widok, na moreny, z wielki wiatrakiem w tle. Tam w ogóle jest dużo wiatraków, których skrzydła, powoli, majestatycznie tną powietrze. Też mi się podoba taki widok. Wiatraki łamią monotonię ogromnych połaci pól- wyglądają jak olbrzymie istoty w sennym tańcu.
Wokół pałacu ogród, a sam budynek dwupiętrowy, okazały w stylu neoklasycystycznym, pewnie był widoczny z oddali. Z każdym razem, gdy tak pracuje moja wyobraźnia, rodzi się we mnie bunt- tak zniszczyć dorobek czyjegoś życia, doprowadzić do ruiny piękny budynek, wyrzucić kogoś z ojcowizny. Nieważne, czy to chodzi o posiadacza ziemskiego, robotnika, czy chłopa. Krzywda zawsze jest krzywdą. A tu w dodatku zniszczono kawał historii, kawał kultury tych ziem. Kompletne barbarzyństwo. Na ziemiach Śląska Opolskiego rzadko słyszano o wyzysku takim, jaki był np. w Galicji. To kompletnie inna społeczna kultura, inne podejście do chłopa czy pracownika najemnego. To jednak była kultura zachodnia, bardziej cywilizowana, jakkolwiek by to zabrzmiało niefajnie w stosunku do posiadaczy ziemskich na wschód od Wisły.
Wieczna polska bida i durna mentalność zaścianka- Czesi odnawiają swoje pałace, przeznaczają je na różne cele, służące społeczeństwu, w Polsce wiecznie: "nie da się", "nie warto", "za drogo", "poco?"
Strzybnik, kiedyś Strebnikop czyli Srebrna Kopa, potem Silverkopf, jest położony w gminie Rudnik, niedaleko Raciborza. Kiedyś, prawdopodobnie, wydobywano na tych terenach rudy srebra.
Pałac w Strzybniku powstał dzięki Jadwidze Zofii von Drechsler, która w 1792 roku przeznaczyła na ten cel pieniądze.
Historia tego miejsca zaczyna się jednak dużo wcześniej. Od 1319 do 1490 ziemia należała do Dominikanek z Raciborza. Następnie majątek wraz z ziemiami miał kilku właścicieli, by w 1793 roku przejść w ręce rodziny Eickstedt (tej ze Sławikowa- pisałam o tamtejszym pałacu). Na początku XIX wieku córka Eickstedta wyszła za mąż za Bischoffshausena i wniosła w posagu majątek w Strzybniku. W tym samym czasie wybudowano neoklasycystyczny pałac, którego ruiny teraz straszą w lesie. Pałac przeszedł kilka remontów. W 1919 został odnowiony i przebudowany. Od frontu dobudowano ganek wsparty na kolumnach. Wokół pałacu roztaczał się park krajobrazowy, w którym rosło sporo rzadkich gatunków drzew.
Majątek w Strzybniku, prawie do końca II wojny światowej, był w rękach rodziny Bischoffshausen- Eicktedt. W 1944 roku, ostatni z rodu- Fritz Bischoffshausen wraz z żoną- opuścili Strzybnik i już nikt więcej z rodziny w tym miejscu się nie pojawił. Pałac i majątek został znacjonalizowany. Komu oddano go w ręce? No jakże, co za głupie pytanie. Komu w czasach wczesnego PRLu oddawano majątki właścicieli ziemskich? Oczywiście że PGRom. A te sobie z własnością „państwową” poczynały luzacko. Jak się zawali, to się zwali, przeniesiemy się gdzie indziej, może do następnego majątku? Jednak w przypadku majątku w Strzybniku było inaczej. W 1961 roku pałac został odnowiony, a w ruinę zaczął dopiero popadać, kiedy PGR zlikwidowano i pałac stał się własnością prywatną. Nowy właściciel nie miał zamiaru budynku pałacowego (jak i innych budynków majątku) odnawiać, a może miał, ale nie odnowił i od lat 90 wszystkie obiekty dawnego majątku powoli zamieniały się w ruinę. W 2010 roku, w pałacu, zawaliły się stropy piwnic, a także część balkonu, podtrzymywanego przez kolumny. To samo spotkało część przybudówki. Co dziwne, konserwator też nie interesuje się zabytkiem i tak z roku na rok, pałac niszczeje. Teraz jest już nie do odratowania.
Jeszcze raz ogarniamy całość majątku w Strzybniku. W połowie wzgórza wybudowano pałac- teraz zrujnowany.
Tak wyglądał około 2010 roku.
Tak wygląda teraz
Nieco wyżej pałacu wybudowano, w 1912 roku, neobarokową kuźnię. W tym budynku, oprócz kuźni, znajdowały się stajnie oraz mieszkanie- prawdopodobnie kowala. Nie wiadomo, jaki jest jej status. Ona również wymaga natychmiastowego, generalnego remontu. Pałac i kuźnia zarastają młodymi drzewami, dzicz kompletna zasłania ściany. Widok bardzo przygnębiający.
Tak wyglądała wcześniej kuźnia z boku.
Kuźnia od frontu.Tak wygląda kuźnia teraz.Na wprost część mieszkalna, na lewo kuźnia i stajnia. Popatrzyłam, przez wyłamane drzwi, do obu pomieszczeń- deski, odłamki cegieł... nic interesującego. Wchodzić do środka bałam się.
Na rogu budynku znajduje się rzeźba, która ma z dwóch stron herby rodowe.
Herb rodu Eicktedt.Herb rodu Bischoffshausen. Ten ród był w Europie liczny, a część jego członków, w trakcie II wojny, wyemigrowała do Argentyny. Nie mam pojęcia (nigdzie nie znalazłam informacji), czy ktoś obecnie, z tego rodu, interesował się losami majątku w Strzybniku. Prawdopodobnie uznali go za stracony na zawsze.
Niedaleko kuźni, na wzgórzu, znajduje się zabytkowy spichlerz, częściowo odnowiony.
Główne wejście do spichlerza. Odnowić należałoby również małą wieżę zegarową, która stoi niedaleko „czworaków”- solidnego budynku. Podobno, do niedawna, był jeszcze w niej zabytkowy mechanizm, ale pewnego razu znikł. Został tylko murowany słup z zardzewiałym cyferblatem z jednej strony. Wydawałoby się, że i ten zabytek stracony dla potomności, a jednak coś tam interesującego na nim zostało. Na zardzewiałej tarczy jest zapisana reguła św. Benedykta: „Bete u Arbeite”, co oznacza po niemiecku „Módl się i pracuj” (po łacinie Ora et Labora). Ot taka przypominajka z czasomierzem w tle. Nie obijać się, godziny lecą, można jednocześnie modlić się i pracować. Bardzo budujące. Właściciele majątku byli ewangelikami, stąd taka maksyma w publicznej przestrzeni raczej nie dziwi. Wszak ewangelicy wyznają zasadę, że modlić się można wszędzie, o każdej porze, a praca może towarzyszyć modlitwie i vice versa.
Wracając do ruin w Strzybniku i tego strasznego, charakterystycznego dla Polaków, braku dbałości o zabytki- coś tam jednak uratowano. Odnowiono zabytkowy budynek tzw. czworaków- solidny „blok”, który teraz należy do Spółdzielni Produkcyjnej. Budynek jest zamieszkały.
W parku- obecnie w lesie, znajduje się jeszcze mauzoleum rodziny dawnych właścicieli. Ponieważ w pobliskim Rudniku był kościół katolicki (w Strzybniku nie ma kościoła), ewangeliccy właściciele Strzybnika zmuszeni byli wybudować mauzoleum, by w nim chować swoich zmarłych. Nie poszliśmy tam, bo lało, a z drugiej strony, przeczytałam, że ono również jest zdewastowane. Czytałam relacje jak teraz to mauzoleum wygląda- obraz nędzy i rozpaczy. Podobno jest tam 5 trumien, w tym jedna mała, na podłodze deski, papiery, inne śmieci oraz kości zmarłych- jakaś piszczel, inne drobne. Brrrrrrrr.... Konserwator i tym obiektem się nie interesuje. Podobno nawet go nie wpisał na listę zabytków, choć ruinka ewidentnie zabytkiem jest. Ci, co tam byli i opisali stan mauzoleum, próbowali dociec, kogo z rodu w nim pochowano i nawet stworzyli listę. Nie wieszam jej, bo to domysły.
Nie znalazłam w internecie ani jednego starego zdjęcia pałacu w Strzybniku. Trochę dziwne, ponieważ zazwyczaj kilka zdjęć przedwojennych pałaców udaje się znaleźć. Jest wzmianka w przedwojennych „Nowinach Raciborskich” o pewnym przyjęciu, w sąsiednim majątku, na którym pani na Srzybniku zginęła cenna kolia (znalazła się, kiedy wkroczyli do owego pałacu Rosjanie, w dramatycznych okolicznościach- ale znów zaginęła, bo pewnie ruscy ją sobie przywłaszczyli). Choć rodzina Bischoffshausen- Eicktedt miała znakomitą przeszłość, ślady po niej są dosyć ubogie.
Zastanawialiśmy się z Jaskółem, co można było w pałacu zrobić, wziąwszy pod uwagę dojazd oraz atrakcyjność miejsca no i stan budynku. Pewnie jakieś centrum konferencyjne wypaliłoby. Od Raciborza 10 km, dojazd dobrą drogą prawie do końca, ostatni kilometr drogą wiejską. Pałac w zieleni, na wzgórzu, duży parking koło spichlerza, ale nie przy samym pałacu (50 metrów przez lasek), dwie kondygnacje- widoki, kuźnia ze stajnią.... ech....
Teraz może by to chwyciło, ale w latach 90. takie „biznesy” dopiero raczkowały. Może właściciel miał podobny pomysł, ale sprawa go przerosła (własności, banki, kredyty, firmy, papiery, pozwolenia, konserwator itp.)?
Do domu wracaliśmy przez Polskę, zaliczyliśmy korek przed Jastrzębiem, ale ogólnie wycieczka nam się udała.
Konie na jednym z pastwisk w Strzybniku.
O właśnie, stadninę też można by tam założyć, jakąś szkółkę jeździecką z centrum hotelowym... wszystko zmarniało, przepadło....
I jeszcze Kanał Ulgi w Raciborzu
https://www.palaceslaska.pl/index.php/indeks-alfabetyczny/s/1456-strzybnik
https://sokoliszlak.cba.pl/?page_id=7277
https://www.dokumentyslaska.pl/epitafia/miejscowosci/raciborz%20strzybnik.html
Część zdjęć- te z wcześniejszych lat, ze stron, które podałam oraz z Internetu.






















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.