Wygraliśmy, ale jest mi gorzko, straszliwie gorzko, bo nie tak takie
miało być zwycięstwo.
Te niebieskie plamy na mapie Polski to województwa, w których wygrał
PiS. I nic to, że pewnie wygrał znikomym procentem głosów, ale jednak wygrał. I
jak spojrzeć na mapę to większość ludzi głosujących, jest ludźmi ze wsi, ze
ściany wschodniej oraz z południa. Można gadać, że to propaganda pisowska,
obiecanki, przekupywanie 500+ itp. zadziałały, jednak było by to zbyt wielkim
uproszczeniem.
Ten post to moje przemyślenia, które miałam w ciągu ostatnich paru
miesięcy, od kiedy rozpoczęła się kampania przedwyborcza. Materiału do nich
dostarczyły mi posty na różnych blogach (i tych za Pis i tych anty) komentarze
pod nimi, komentarze pod informacjami na różnych portalach internetowych, oraz
moje rozmowy z różnymi ludźmi w realu.
Może będą chaotyczne spisane, ale przecież nie w tym rzecz, by pisać
„pod sznurek”, bo jak się po głowie ciągle pałętają myśli to, by brzmiały
normalnie, nie będę ich szlifowała.
Ale zacznę może od początku. Kiedy w 2015 roku wybory wygrało PiS,
ludzie popierający go, stwierdzili z radością, że oto jest partia, która nareszcie
zauważyła szarego człowieka- tego człowieka z dołów społecznych, biednego,
niedowartościowanego, często wykluczonego.
PiS to ponoć zrobił i, co za tym poszło, zaczął tych ludzi
„dowartościowywać”- a to finansując (500+ i inne benefity), a to awansując na stanowiska
ludzi bez wykształcenia (na zasadzie- nie ma dyplomu, ale to nie szkodzi), a to
dotując potrzeby gminne. Ogłosił różne programy prospołeczne (np. mieszkanie +,
darmowe leki dla seniorów, karta wielkiej rodziny). Piszę o początkach rządów PiS,
bo potem okazało się, jak to tak naprawdę działa, ale to dopiero druga kadencja
rządów PiS pokazała. Obiecywał, okłamywał, ale ludzie mu wierzyli i nadal wierzą.
To rzekome niedowartościowanie „dołów społecznych” podczas rządów
Tuska, a dowartościowanie przez rządy Kaczyńskiego, jest tutaj głównym motywem.
Ludzie „wykluczeni”, głównie niższe warstwy miejskie, a przede wszystkim,
ludzie ze wsi, czuli się przez wykształciuchów, przez ludzi z miasta, poniżani,
niedocenieni.
W naszym społeczeństwie od wieków istnieje przekonanie, że chłop,
rolnik, człowiek ze wsi jest tym głupszym, brudniejszym, zacofanym.
Kobieta wiejska to moher, głupia baba, która lata do kościoła i „czyści
księdzu buty”, podporządkowana mężowi i rodząca „co rok, to prorok”.
A i jeszcze, wsioki to przecież katopatole. Taki obraz ludzi
mieszkających na wsi, w umysłach ludzi z miasta, ciągle funkcjonuje.
Pamiętam czasy, kiedy rozpoczęłam naukę w LO, w stutysięcznym mieście-
przyjęto mnie wtedy jako ćwoka ze wsi. To nic, że kończyłam ósmą klasę w szkole
w mieście powiatowym, to nic, że mówiłam piękną polszczyzną, to nic, że
pochodziłam z rodziny inteligenckiej- matka robiła już wtedy doktorat, a przez
dom przewijali się ludzie nauki- nic to nie znaczyło, dla moich miejskich
kolegów byłam wsiorą i tyle, bo pochodziłam ze wsi i w dodatku z leśniczówki
(no zadupie i już). To ciągle miejsce zamieszkania kształtuje świadomość innych
o pozycji i inteligencji człowieka, i ciągle jeszcze ten ze wsi jest gorzej
postrzegany.
Nie mam traumy, choć przyznam, że jednak to we mnie tkwi, ale już w
innym aspekcie, bo ja jestem mieszkanką wsi od wielu, wielu lat, ale w środku
nigdy nie byłam wsiową (niemniej szczycę się tym, że jestem wiejskim
człowiekiem) i ja to potrafię w sobie poukładać. Zresztą bardziej mnie teraz to
określenie w stosunku do mnie bawi (popatrz mój profil), jednak ciągle
zastanawiałam się i zastanawiam dalej, co jest w tych określeniach, co się tym
miejskim nie spina, o co im chodzi? Większość polskich wsi jest w miarę
nowoczesna (piękne, murowane domy, asfaltowe ulice, nowoczesne gospodarstwa).
Ludzie miejscy pchają się na wieś, budują sobie domy… chcą być wsiokami? Ludzie
miejscy, kiedy zamieszkają na wsi, próbują urządzać tubylcom życie na własną
modłę. Jest to zjawisko dosyć częste, natomiast rzadziej spotyka się ludzi ze
wsi, którzy modelują życie ludziom w mieście. Szczerze mówiąc, nie spotkałam
się z sytuację, by wiejscy mówili, jak mają żyć ludzie w mieście.
Człowiek ze wsi, to człowiek ze wsi i nic tym miejskim nie przemówi do
rozumu, że on im dorównuje na wielu poziomach oraz w wielu aspektach- człowiek
wiejski to ciemnogród dla miejskich i tyle. Miejscy jakby nie widzieli, że
także mentalność wiejskich się zmienia, nie tylko ich obejścia oraz sposób
życia.
I to teraz we mnie zagrało- ta niesprawiedliwość, to wsadzanie do
jednego wora przez mieszczuchów, ta pogarda dla wsiowych, a szczególnie dla
kobiet wiejskich. Ja to czuję, bo sama przeżyłam te upokorzenia. I oni też to
tak czują.
Nie ośmieliłabym się koleżance z wiejskiej ławy szkolnej, która jechała
w podstawówce na samych piątkach, powiedzieć jesteś głupia, bo jesteś wyznawcą
PiS. Z pewnością nie jest głupia, nie jest głupia i zacofana, jak się sądzi o wielu ludzi
ze wsi. Nie jest moherem, nie jest wsiorą w negatywnym tego słowa znaczeniu, bo
nie jest. Nie ośmieliłabym się powiedzieć sąsiadce (nie mam pojęcia, jakie ma
poglądy i raczej mnie to nie interesuje), że jest głupia tylko dlatego, że
mieszka przez całe życie na wsi. Nie jest głupia, często wysnuwa bardzo mądre
wnioski podczas naszych rozmów. Nie powiedziałabym drugiej sąsiadce, że jest moherem,
bo zalicza wszystkie „nasiadowy” w kościele. Jest przemiłą starszą panią,
uczynną, a jakie ma poglądy i spojrzenie na aborcję, nie interesuje mnie.
Zresztą nie śmiałabym nawet zapytać. To osoba wierząca taką wiarą prawdziwą,
bez zadęcia, a jak tak wierzy, to mogę się domyślać, że jest przeciwna.
To o poglądy wiejskich chodzi mieszczuchom. Z góry zakładają, że jak
ktoś ze wsi to głupek, ciemnota, nie zna się i nie ma co z nim dyskutować, szkoda marnować swój jakże piękny inteligencki rozum i cenny czas. No i powiedzcie,
jak czulibyście się z takim traktowaniem? Jak czulibyście się, kiedy wypominano
by wam ciągle, że mohery, durnie, nieroby, idiotki, stare wiejskie baby, zacofani, katopatole
itp.?
I dobiję- na wielu blogach „opozycyjnych” przez całą kampanię leciały
takie epitety na wyznawców PiS. Było ciągłe ich obrażanie, czepianie się,
wyśmiewanie. Do zrzygania.
A żeby było dziwniej, to na blogach wyznawców PiS takiego zjawiska nie
zauważyłam. Owszem były posty urągające rozumowi, ale żadnego obrażania
„przeciwnika”. Opisuję to, co przeczytałam, a nie dlatego, że popieram i
usprawiedliwiam popieranie PiSu.
Smutno się robi, kiedy widzi się takie zachowanie na blogach
antypisowskich, bo dodatkowo osoby piszące posty i komentarze sugerują swoją
mądrość, wywyższają się, bo one tak głupio nie myślą, dziwią się wielce, jak
można popierać PiS i w ten deseń. Czyli powielają to, co im wyznawcy PiSu
zarzucali- niedowartościowanie, wyszydzanie, pogardę, wywyższanie się i
wykluczanie propisowców, a zwłaszcza tych ze wsi.
Wynika z tego, iż mimo sumiennych deklaracji, że ci antypisowcy są
tolerancyjni, oświeceni, szanują drugiego człowieka, wcale tak nie jest. A
wszystko dlatego, że nie potrafią zrozumieć, iż zwolennicy PiSu mają takie samo
prawo do swoich niezmiennych poglądów, jak oni. I to, że propisowcy tak
samo nie życzą sobie, by ich nawracać, jak nie życzą sobie tego antypisowcy.
Ale natura ludzka jest przewrotna- antypisowcy wzięli sobie za ambicję
za wszelką cenę zmienić poglądy pisowców. Dobry kierunek, jednak metody
fatalne. Nie znam człowieka, którego nawrócono by przez obrażanie, wyśmiewanie,
poniżanie. A taką metodę obrali antypisowcy-ha,ha,ha, jacy oni głupi, ha,ha,ha,
ciemnota, ha,ha,ha stare mohery, ha,ha,ha…stare baby…ha,ha,ha,ha katotaliban. A
potem zdziwko, że ich „nawracanie” nie działa.
I znów stwierdzam, że na blogach propisowskich nie było tak nachalnych
akcji z „nawracaniem”. Wiecie, dlaczego? Oni naprawdę mają stałe poglądy i nic
ich nie ruszy. Hmmmmm… ja też mam stałe poglądy i nic mnie nie ruszy, a już na
pewno nie zmienię ich wtedy, gdy ktoś mnie będzie obrażał, wyzywał od głupków,
idiotów itp. No chyba, że w spokojnej dyskusji, każdy z nas wyłoży swoje
argumenty i coś tam w nas drgnie. Ale do tego trzeba czasu, spokoju i
rzeczowych rozmów, a nie wrzasków, kopniaków, nadmiernych negatywnych emocji.
I paradoksalnie ci, co najbardziej dzielą przez takie zachowanie,
krzyczą z przerażeniem, że społeczeństwo jest tak podzielone, iż nie da się już
go skleić, ale nadal drążą tę linię podziału.
Nie jestem propisowska, nigdy nie byłam i nie będę, ale nie znoszę
takiej antypisowskiej hipokryzji, braku zrozumienia i tolerancji. Nie znoszę
też, jak napiętnuje się wiejskich za każdą rzecz- za wiarę, za poglądy, za
zachowania, za tradycję, za sposób wychowywania dzieci, za ulubioną muzykę, za
ubiór, za wesela, za obejścia wokół domów, za rośliny w ogródkach itd., itp.
Wszystko to z taką nutą wyższości- „no panie, ja bym czegoś takiego nie
zrobiła”, „to tylko wsioki tak robią”.
Całe szczęście, że opozycja, ta poważna opozycja parlamentarna, w porę
się opamiętała i ruszyła „nawracać’ pokojowo. Ucieszyły mnie te wyjazdy w
teren, te spotkania w spokoju, z uśmiechem, ze zrozumieniem. To wysłuchiwanie
ludzi ze wsi, ich zadnia, ich poglądów.
Nareszcie ktoś ich potraktował jak równych sobie i to nie w sposób
pisowski (bez straszenia, bez obiecanek, bez wmawiania „czarnego luda”), ale w
sposób normalny, po partnersku, po ludzku.
I jestem wściekła, że ludzie inteligentni nie potrafią zrozumieć, że ci
mniej inteligentni potrzebują czasu, zrozumienia, wyrozumiałości, spokoju, równego traktowania, by pojąć w
czym rzecz.
P.S. 1- 17 lat mieszkałam w mieście (w tym 8 lat w bloku w mieście wojewódzkim) to tak dla informacji, że nie do końca jestem tylko wieśniarą:):):):):)
P.S. 2- Owszem prowadziłam akcję, ale gdzie indziej i mogą z całą
odpowiedzialnością za słowo stwierdzić, że ani razu nie obraziłam wyznawców
PiSu. Akcja dotyczyła ośmieszania rządu, Dudy i Kaczyńskiego oraz na
pokazywaniu ich przekrętów, a także agitację na rzecz opozycji- wszystkich
opcji opozycyjnych oraz namawiałam kobiety do wzięcia udziału w Wyborach. Możecie wierzyć lub nie i tak to teraz nie ma już
znaczenia.
Wyniki wyborów są, jakie są, referendum przepadło i całe szczęście, a ja już nie mam ochoty dalej babrać się tym na moim blogu.
P.S. 3. To są moje przemyślenia, mój blog i według prawa blogowego piszę
to, co chcę napisać. Jeżeli ktoś poczuł się dotknięty- jego biznes.
Live is brutal and full of zasadzkas and sometimes kopas w dupas-
jeżeli
przyjąłeś/przyjęłaś to do siebie, to może i lepiej, masz gotowy materiał do
refleksji (nie oczekuję podziękowań).
Każde anonimowe obraźliwe komentarze wytnę.