Lubię, kiedy w ogrodach coś się dzieje, lubię w nich oglądać
interesujące nasadzenia oraz niebanalną architekturę ogrodową.
Kiedyś pokazałam, w tym poście, zielone koty ogrodowe tzw. topiary, dzisiaj pokażę ogrodowe
pawie.
Pawie to niezwykłe, bowiem na ich "upierzenie" składają się setki różnokolorowych kwiatów.
Insel Mainau- Wyspa Kwiatów (Ogród Botaniczny) na Jeziorze Bodeńskim
Ogród Kwiatowy przy wejściu do buddyjskiego centrum Nanshan
Paw na ulicy w Singapurze.
Kwiatowy paw w Pradze przy Landronka
Pawie w Miracle Garden w Dubaju
Wystawa kwiatów w Kijowie w 2012 roku
Nie udało mi się ustalić, gdzie znajdują się te pawie.
Pawie to piękne ptaki, obojętnie czy w naturze, czy kwiatowe, czy malowane lub haftowane...
Natomiast z pawiami bywa tak
„Paw
Patrzcie, jak paw się w słońcu wdzięczy!
Pożyczył sobie barw od tęczy,
Rozwinął ogon w kształt wachlarza
I sunie z miną dygnitarza.
Przyjemność widok jego sprawia.
Musisz podziwiać wdzięki pawia,
Nie skąpisz pochwał mu bez liku,
Póki... nie słyszysz jego krzyku!
Często się zdarza tak wśród ludzi,
Że ktoś, co podziw, zachwyt budzi,
Później nam przykry zawód sprawia,
Bowiem podobny jest do pawia."
Jeżeli kogoś interesują topiary, to podrzucam film. Mnie te zielone nie wszystkie się podobają, natomiast wszystkie kolorowe kwiatowe oglądam z przyjemnością. Przy czym jest różnica między topiarami typowymi, a rzeźbami kwiatowymi. Topiary uzyskuje się przez odpowiednie przycinanie i formowanie, a kolorowe rzeźby kwiatowe uzyskuje się przez sadzenie różnych roślin na stelażach.
Powróciła piękna pogoda-
słoneczna ciepła, ale nie upalna. Owszem prognozuje się burze, jednak mam
nadzieję, że nie będą tak gwałtowne, jak ta ostatnia.
Wczoraj Beza została zaszczepiona
p. wściekliźnie. Innych szczepionek już nie dostaje. Ponoć w jej wieku już się
ich nie podaje. Odnowiliśmy również paszport dla niej. Możemy psiaka zabierać
np. do Czech.
W ogrodzie kwitną róże, na
miedzach kwitną róże, przy płotach kwitną róże. A za parę dni zakwitną pierwsze
lipy.
Przy pisaniu postów o tym, co warto zwiedzić, zobaczyć, mam dylemat- na
ile będzie ten post interesujący dla czytających, kiedy wsadzę dużo informacji,
sporo zdjęć, filmiki, muzykę itp. Chodzi mi o proporcje, bo zadaję sobie sprawę,
że zachwiane w poście proporcji między tymi składnikami, może dokładnie zniechęcić
do dokończenia czytania.
Problemem dla mnie jest to, że każda z opisywanych przeze mnie rzeczy,
wymaga dosyć dokładnego przedstawienia, a to z kolei pociąga sporą dawkę
informacji i w rezultacie każdy post jest obszerny. Informacje czerpię z
Internetu, dlatego często po prostu je przeklejam, nie widzę w tym nic złego (podaję
każde źródło).
W pisaniu postów na temat Muzeum Tatry potknęłam się o te same trudności.
Samochodów w muzeum jest bardzo dużo. Znalazłam informacje, dotyczące prawie każdego
eksponatu. No i co teraz? Stworzyć 10 postów, czy ograniczyć ilość informacji? A
jak ograniczyć informacje, to które, kiedy każda jest interesująca? I jak podam
linki do tych informacji, to czy to wystarczy?
No nic, idziemy dalej oglądać przecudnej urody eksponaty w Muzeum Tatry
w Koprzywnicy.
Najstarsze przedwojenne modele. Wszystkie samochody miały kierownice po prawej stronie.
Prototyp Tatry V570
" W latach 20. XX wieku Tatra rozpoczęła produkcję zaawansowanych technologicznie samochodów ciężarowych i osobowych, a w latach 30. za sprawą inżyniera Hansa Ledwinki weszła na rynek samochodów o niskim oporze aerodynamicznym. Pierwszym prototypem był model V570 podobny do Volkswagena Garbusa lub odwrotnie[2Tuż przed wybuchem II wojny światowej Tatra miała dziesięć roszczeń prawnych przeciwko VW za naruszenie prawa patentowego. Ferdinand Porsche
miał zapłacić Tatrze odszkodowanie i zawrzeć ugodę, został jednak
powstrzymany przez Hitlera, który stwierdził, że rozwiąże ten problem.
Tatra wytoczyła proces przeciwko VW, w 1938 roku doszło do niemieckiej
inwazji na Czechosłowację. W rezultacie w październiku 1938 roku fabryka
Tatry przeszła pod kontrolę Niemców[3]. Z rozkazu Hitlera modele T97 i T57 zostały usunięte ze stoiska Tatry na 1939 Berlin Autosalon. Sprawa ta została poruszona po II wojnie światowej, w roku 1961 Volkswagen zapłacił Ringhoffer-Tatra 3 000 000 marek niemieckich odszkodowania przyznanych przez sąd[3].
"
Faktycznie podobieństwo Tatry do "VW garbusa" jest duże, ale to VW był tym, który naruszył prawa konstruktora Tatry.
Tatra 80 - Luksusowy samochód, został zbudowany w 1935 roku
dla prezydenta Czechosłowacji T. G. Masaryka.
" Tomas Masaryk, pierwszy prezydent Czech, nabył swój ostatni samochód w 1935
roku. Popierając przemysł krajowy Masaryk wybrał produkt rodzimych zakładów
Tatra z tą jednak różnicą, że nie był to jeden z aerodynamicznych, bardzo
nowoczesnych na owe czasy modeli projektu Hansa Ledwinki, ale bardziej
klasyczny w swojej zewnętrznej formie model T80.
Ledwinka projektując T80 wykorzystał dopracowane przez lata do perfekcji,
nowoczesne rozwiązania techniczne. Należały do nich na przykład niezależne
zawieszenie wszystkich kół oraz centralna rama rurowa, które zapewniły płynną i
stabilną jazdę. Ale to, co odróżniało ten model od innych produktów marki kryło
się pod jego długą maską.
Podążając za panująca w latach trzydziestych minionego wieku modą wśród
producentów samochodów na modele reprezentacyjne wyposażone w silniki V12 (a w
przypadku Cadillaca nawet V16), mające za zadanie pokazać techniczne możliwości
koncernów oraz przyciągnąć uwagę możnych tego świata, również Tatra
zaproponowała model ówcześnij klasy S.
Samochód został wyposażony w chłodzony powietrzem - jakżeby inaczej w
przypadku Tatry - sześciolitrowy silnik V12, osiągający moc około 120 koni
mechanicznych, co pozwalało na rozpędzenie tego ważącego blisko 2500 kilogramów
pojazdu do prędkości 140 kilometrów na godzinę. Moc dwunastocylindrowego
silnika przekazywana była za pośrednictwem czterobiegowej, manualnej skrzyni
biegów na tylne koła.
Rozstaw osi sięgający 3,8 metrów czynił z Tatry T80 jeden z największych,
luksusowych modeli swojej epoki, stojący w jednym rzędzie z ówczesną
motoryzacyjną arystokracją wytwarzaną przez francuskie Hispano-Suiza, Delage,
Delahaye, brytyjskie firmy Rolls-Royce, Bentley, Daimler, czy niemieckie Horch,
Maybach, Mercedes-Benz oraz amerykańskie Cadillac, Lincoln, Duesenberg i przez
wielu innych, których samochody woziły koronowane głowy, polityków czy gwiazdy
filmu.
Kryzys gospodarczy oraz wysoka cena samochodu spowodowały niewielkie
zainteresowanie tym jakże ekskluzywnych produktem zakładów Tatra. Według
różnych źródeł jego kariera zakończyła się na wyprodukowaniu od 15 do 25
egzemplarzy, z których do naszych czasów przetrwały tylko trzy samochody i dwa
podwozia. Prezydencka Tatra jest jedynym egzemplarzem z oryginalnym nadwoziem,
pozostałe dwa zostały natomiast odbudowane.
Tomas Masaryk cieszył się tym pięknym pojazdem zaledwie dwa lata. Po jego
śmierci we wrześniu 1937 roku samochód został przekazany założonej przez niego
fundacji. W okresie wojennym maszyna została ukryta w składzie opon i tam
doczekała ostatnich dni wojny.”
Fabryka produkowała również samochody wojskowe. Bardzo interesującymi rozwiązaniami technicznymi są samochód śnieżny na płozach oraz projekt limuzyny.
"Tatra
V855 to prototypowe, niemieckie aerosanie, które powstały w
czechosłowackich zakładach Tatra w okresie II wojny światowej. Pierwszy
egzemplarz prototypowy powstał w 1942 roku – wóz nigdy jednak nie wszedł
do produkcji seryjnej. Jego długość wynosiła 5,33 m, przy szerokości
rzędu 2,02 metra. Napęd zapewniał pojedynczy silnik 8-cylindrowy o mocy
maksymalnej 75 KM. Tatra V855 została skonstruowana na potrzeby
niemieckich sił zbrojnych, jako pojazd zdolny do poruszania się w
warunkach zimowych na froncie wschodnim. Pojazd został oparty na
produkowany seryjnie aucie osobowym Tatra 87 i zachował jego 4-drzwiowe
nadwozie oraz bardzo wiele podzespołów mechanicznych. Zupełną nowością
było natomiast dodanie nart zamiast kół oraz wprowadzenie w tylnej
części wozu dwułopatowego śmigła, które wraz z silnikiem, odpowiadało za
napęd pojazdu. Pojazd jednak nie spełnił do końca pokładanych w nim
oczekiwań, zwłaszcza gdy idzie o prędkość maksymalną co sprawiło, że nie
wszedł do produkcji seryjnej."
"Oficjalna potrzeba kontroli i zarządzania torami wymagała przejazdów po torach niezależnie
od ruchu pociągów. Jednocześnie do wielu miejsc nie można było dojechać drogą.
W 1924 r. Ministerstwo Kolei Republiki Czeskiej ogłosiło konkurs na odpowiedni pojazd
silnikowy. Rozwiązanie przywiozła firma Tatra z Kopřivnicy – pod kierownictwem głównego
konstruktora Hansa Ledvinki opracowała, zaoferowała, a następnie dostarczyła pojazd silnikowy
oznaczony jako Tatra T 15. Pojazd wywodzi się ze sprawdzonego wagonu Tatra 11. , dwurzędowy
na dwóch sztywnych osiach. Hamulce były mechaniczne (linowe), ze stopą działającą na przednią
oś i ręczną na tylną. Nadwozie było albo otwarte (Cabrio), albo limuzyną ze zdejmowanym dachem
i wreszcie czteroosobową limuzyną ze stałym dachem. Chłodzony powietrzem przeciwbieżny (bokser)
silnik Tatra był typowym, w pierwotnej wersji T 11 (1056 ccm, 12 KM), od 1927 r.
silnikiem T 12. W tych wersjach do 1932 r. dostarczono łącznie 71 pojazdów.
Kolejnym etapem rozwoju była drezyna Tatra T 15/30, dostarczana od 1932 do 1938 roku
w ilości 30 sztuk. Pojazd wyposażony w nowszy i mocniejszy T 30 (1678 cm3, 24 KM / 17,6 kW,
Skrzynia biegów dwubiegowa, z rewersem, Vmax 80 km/h. W tej wersji pojazd zachował się m.in.
w Muzeum Tatrzańskim w Kopřivnicy, Narodowym Muzeum Techniki w Pradze czy MDC Bratislava.
Ten z Pragi wystąpił na przykład w nagrodzonym Oscarem filmie reżysera Jiříego Menzla Pociągi
z bliska."
Produkcję powojenną zaczynały modele Tatraplan.
" Tatra 600 Tatraplan – samochód osobowyklasy wyższej produkowany przez czechosłowackie przedsiębiorstwo Tatra
w latach 1948–1952. Wywodził się z przedwojennej linii luksusowych
aerodynamicznych samochodów Tatry. Charakteryzował się opływowym
czterodrzwiowym nadwoziem i silnikiem o pojemności 2 l, chłodzonym
powietrzem i umieszczonym z tyłu. Wyprodukowany w liczbie ponad
6 tysięcy sztuk, był sprzedawany w Czechosłowacji i eksportowany do
wielu krajów, w tym Polski.
"Pierwszy prototyp o nazwie własnej Ambrož zbudowano 7 grudnia 1946 roku[6]. Początkowo samochód otrzymał kolejne oznaczenie z cyfrą „7”: T 107, a po ulepszeniach: T 2-107[5]. Projektantem nadwozia był František Kardaus[5].
Problemy w prototypach stwarzało tylne zawieszenie, powodujące
niestabilny tor jazdy, a także mało skuteczne były chwyty powietrza po
bokach tylnej części[5].
Przy dopracowaniu samochodu konstruktorzy Vladimír Popelář i Josef
Chalupa skorzystali w maju 1947 roku z konsultacji z inżynierem
Ledwinką, który w tym czasie był aresztowany w Nowym Jiczynie pod zarzutem kolaboracji z Niemcami przez pełnienie funkcji dyrektora technicznego zakładów Tatry pod niemieckim protektoratem[7].
Samochód wyróżniało opływowe nadwozie, z zaokrąglonym przodem,
dzieloną pochyloną szybą przednią, kroplową tylną częścią w stylu fastback i zasłoniętymi tylnymi kołami[2]. Klamki drzwi były wpuszczone w nadwozie dla zmniejszenia oporu[2]. W efekcie, współczynnik oporu aerodynamicznego nadwozia (Cx) był niski i wynosił 0,32[2][b].
Wadą nadwozia była jednak słaba widoczność do tyłu – na samym końcu
nadwozia znajdowały się dwa małe okienka przedzielone wzdłużnym żebrem, a
od kierowcy oddzielała je dodatkowo szyba przedziału bagażnika i szyba
komory silnika[12].
Samochód mógł pomieścić sześć osób, w tym trzy na przedniej kanapie,
lecz było to niewygodne i utrudniało operowanie biegami – w praktyce był
użytkowany jako pięciomiejscowy[2]. W skład wyposażenia wchodził zegar przed pasażerem, umieszczony symetrycznie do prędkościomierza[c]. Na zamówienie było montowane radio Tesla[13]. Prędkość maksymalna załadowanego samochodu sięgała 130 km/h[1]."
Tatra 600
"Począwszy od 1951 roku zbudowano dwa lub trzy prototypy samochodu z silnikiem wysokoprężnym konstrukcji Tatry, lecz nie były dalej rozwijane z powodu głośnej pracy silników Diesla chłodzonych powietrzem[16]"
"Tatra 87 (T87) to samochód zbudowany przez czechosłowackiego producenta Tatra . Był napędzany przez zamontowany z tyłu 2,9-litrowy, chłodzony powietrzem, 90-stopniowy silnik V8 z górną krzywką , który wytwarzał 85 koni mechanicznych i mógł prowadzić samochód z prędkością prawie 100 mil na godzinę (160 km / h). Jest zaliczany do najszybszych samochodów produkcyjnych swoich czasów. Konkurujące
samochody tej klasy korzystały jednak z silników o prawie dwukrotnie
większej pojemności skokowej i spalaniu 20 litrów na 100 km. Dzięki aerodynamicznemu kształtowi Tatra 87 zużywała zaledwie 12,5 litra na 100 km. Po wojnie w latach 1950-1953 T87 były wyposażone w nowocześniejsze 2,5-litrowe silniki V8 T603."
"Jeden egzemplarz kabrioletu, oznaczony T 600 K, skarosowała w 1949 roku znacjonalizowana firma nadwoziowa Sodomka w Vysoké Mýto. Luksusowo wykończone dwudrzwiowe nadwozie było dłuższe (5010 mm), z większym zwisem przednim i tylnym, i szersze (1860 mm)[15]. Samochód ten zaprezentowany został na salonie samochodowym w Genewie w marcu 1949 roku[15]. Produkcji jednak nie podjęto. W skład wyposażenia wchodził składany dach i radio Tesla[15]. W grudniu 1949 roku jedyny egzemplarz został podarowany z okazji 70. urodzin Stalinowi i wysłany do Moskwy[15].
Po śmierci Stalina samochód był eksponowany na wystawie jemu
poświęconej, po czym został przekazany do dyspozycji radzieckiej służby
zdrowia i ostatecznie trafił w ręce prywatne[15]. W 1976 roku ostatni posiadacz przekazał go do muzeum przyfabrycznego Tatry (w zamian za samochód Tatra 603)[15]"
Trochę się nam
tutaj skomplikowało życie. Miałam wczoraj wkleić II część z samochodami, a tu
pogoda zaburzyła cały plan.
To była
straszna burza, z ogromniastą wichurą, zadymą, ulewą i zrobiło się ciemno tak, jakby wszystkie
moce piekielne postanowiły zatańczyć czardasza nad domem. Drzewa mocno się uginały pod naporem huraganu, lało, błyskało, grzmiało, o dach domu krople bębniły tak mocno, że było je słychać na parterze. Taras spłynął potokami wody, która podeszła aż pod drzwi balkonowe. W powietrzu latały liście, gałązki. Plandeki na drewnie łopotały z ogromną siłą, potem podwinęły się i zalało połowę drewna. Biedna Beza nie wiedziała, gdzie się schronić. Strasznie mi jest jej wtedy żal, bo nawet łazienka nie jest dobra, tam też się boi.
Trwało to wszystko prawie godzinę. I mimo, iż zjawisko samo w sobie było piękne, nie życzę sobie takiej powtórki.
Ale najpierw przez dwa dni upały, jak na Saharze,
z temperaturą +32 stopnie w dzień i 20 stopni w nocy… duchota, parno no i na
koniec gruchnęło.
Po tej dosyć solidnej
burzy, doszłam do wniosku, że ja to chyba do końca życia będę: po pierwsze
ciągle wycinać drzewa i krzewy w ogrodzie, a po drugie pompować wodę z piwnicy.
Widać mi takie atrakcje, co jakiś czas, są pisane. Ot takie złośliwości losowe.
A straty są takie- dwa wykręcone
i to te na samym dole drzewa, tak wykręcone a nie złamane, konary w starej
czeremsze, jeden złamany czub w sośnie, wkręcony wierzchołek modrzewia w
wierzchołek drugiego, złamany indygowiec- z niego już nic nie będzie-
powalony „słup” (służył za niego pień ściętego modrzewia, obrośnięty gęsto bluszczem),
na którym umieszczony był kabel do sklepu. „Słup” się zwalił i zatarasował drzwi
do obu magazynów. No i zalana piwnica. Czyli,
zamiast wklejać nowy post o Muzeum Tatry, zajęłam się sprzątaniem bałaganu po
burzy. I tak- zamówiony już drwal, jutro przyjdzie elektryk, Jaskół rozprawił
się częściowo ze „słupem” zawalidrogą, woda z piwnicy wypompowana- tym razem
nie szuflowaliśmy, bo sprawę załatwiła mała pompa, którą stawia się w wodzie i
ona wysysa wszystko, co pod nią mokre. Niesamowicie usprawnia osuszanie piwnicy.
No i ja jestem bardziej spokojna, kiedy zaczyna lać, bo wiem, że włączymy pompę
i po sprawie.
Taki gość nas odwiedził
I zakwitł tulipanowiec
Dzisiaj znowu
+32 stopnie i duszno. Jutro ma padać.
Tydzień temu, sobota rano- chce nam się w świat. W planach były czeskie
Hulkvady, do których wybieramy się od dłuższego czasu i zawsze coś nam staje nam
na przeszkodzie. W sobotę też musieliśmy odpuścić, bo w piątek nad czeskimi
Beskidami przeszły nawałnice, a do zamku trzeba iść spory kawałek pod górę. Przy
naszych słabych kolanach, nie mogliśmy ryzykować potknięcia, poślizgu i
uszkodzenia kończyny na amen. No, niestety, takie czarne scenariusze chodzą nam
teraz po głowach, kiedy planujemy wyjazdy.
Siedzę przed kompem i kombinuje, co zamiast Hulkvadów. Trasa musi być
krótka, obiektów do obejrzenia mało, bo po południu Iga gra finał, a takiej
frajdy nie możemy sobie odpuścić.
Wybieram dwa interesujące pałace, leżące niedaleko nas i oba niedaleko
siebie. Powinniśmy zdążyć. Ale przy okazji patrzę na radar pogodowy, a tam nad
tymi miejscowościami żółte plamy- deszcze i ulewy. Patrzę na kierunek
poruszania się chmur, idą szybko i miejscami zanikają. Jest szansa, by nie
dreptać w deszczu. No to jedziemy. W Żorach wpadamy w gęstą ulewę. Psiakość.
Patrzę w boczne okno- szaro, przed siebie- woda, patrzę w boczne lusterko-
jasno. Hmmmm… mówię do Jaskóła:
- No nie wiem, ale wydaje mi się, że tam pada i to mocno, ale to
powinno przejść. Przynajmniej według mapy radarowej.
- To co, jedziemy tam? Pojedziemy jedynką, a potem z niej zjedziemy,
będzie szybciej- Jaskół zjeżdża w drogę prowadzącą na autostradę. Ulewa
przybiera na sile.
- No kurcze nie wiem- patrzę jak leje- Na mapie to był taki długi jęzor.
Nie wiem, czy on tak szybko przeleci- jestem zaniepokojona intensywnością
deszczu.
- No to gdzie jedziemy, nie musimy tam jechać- stwierdza Jaskół i
kieruje się w stronę południa.
- Ano nie musimy- mówię ciut zrezygnowana- Hulkvady odpadają, bo tam na
pewno będzie ślisko. Może Ostrawa ze Starówką?
- Możemy jechać do Ostrawy – spokojnie mówi Jaskół
- Ale wiesz, ja nie wiem, czy Ci się spodoba, bo nie chciałabym…
- No przecież wiesz, że ja chętnie zobaczę Starówkę. Możemy też
pojechać do Koprzywnicy ten skansen obejrzeć- proponuje Jaskół.
Skansen w Koprzywnicy był w planach też- kiedyś.
- Możemy zwiedzić skansen, możemy zwiedzić muzeum- odpowiadam.
Wymiana uprzejmości trwa. Mamy czuć się dobrze, jadąc w świat. Każde z
nas powinno mieć przyjemność z obejrzenia tego, co go interesuje. Takie jest
założenie tych naszych wyjazdów.
U nas jest tak, że kiedy coś planujemy, to żadne z nas nie chce, by w
związku z tym to drugie odczuwało dyskomfort. W konsekwencji proces decyzyjny
przebiega u nas długo. Zatem, kombinujemy, gdzie jechać, a tymczasem deszcz
przybiera na sile.
- Jedziemy do Ostrawy, pooglądamy rynek- decyduję stanowczo.
Jaskół szuka zjazdu na autostradę i pyta
- A jest tam dużo do obejrzenia?
- No rynek, stare miasto, ale jak nie chcesz, to jedziemy do Koprzywnicy-
wkurza mnie ten deszcz, a od południa widać jaśniejsze niebo.
- Dobra- mówię- Jedziemy do Koprzywnicy- Nawet wolę, bo bardzo lubię
oglądać autka.
Zjeżdżamy na autostradę w kierunku Ostrawy. Nadal leje jak z cebra.
Przestaje padać parę kilometrów dalej. A pobocza autostrady całe w fioletach.
Orientujemy się, że nie
mamy przy sobie ani halerza. Stajemy na ostatniej stacji benzynowej w Polsce- w
Gorzyczkach- wymieniamy złotówki na korony. Wyjeżdżamy z parkingu na
autostradę. Nad nami piękne niebo, zaczyna przeświecać słońce. Za nami szarość
i czai się deszczowe zło.
Przed Bohuminem i granicą na Olzie.
Autostradą dojeżdżamy do Ostrawy, potem skręcamy w kierunku
Frydka-Mistka. Przez centrum Ostrawy jedziemy czteropasmową trasą szybkiego
ruchu (kilkanaście kilometrów). Wzdłuż ulicy szeroki pas zieleni- krzewy,
wysokie drzewa. Za nim osiedla, fabryki. I tak sobie rozmawiamy o tym, jak taki
mały naród czeski, tak fajnie urządza sobie życie.
Nie tylko we Wrocławiu jeżdżą niebieskie tramwaje, w Ostrawie również.
Droga, przez Ostrawę, w kierunku Frydka- Mistka.
Jest ładna pogoda, przez chmury prześweica słońce. Dojeżdżamy do Koprzywnicy. Na
parkingu niespodzianka- parkomat nie przyjmuje pieniędzy,
jednocześnie na czerwono błyska żądanie, by je wrzucić. Prosimy o pomoc Czecha.
Próbuje- zero, nic, zaskoczony ponawia próbę- nic.Idziemy do drugiego parkomatu i sytuacja się
powtarza. Czech płaci kartą, my płacimy kartą, idziemy do Muzeum.
W muzeum następna niespodzianka- trzeba wykupić bilety (ważne parę
dni), według uznania, co chcemy zwiedzać. Są trzy propozycje- muzeum samochodów
osobowych, muzeum samochodów ciężarowych (w osobnym budynku) i muzeum Zatopka
(też w innym miejscu). Kiedy byliśmy tam 10 lat temu, wszystko było w jednym
budynku.
Decydujemy się na muzeum samochodów osobowych, mając na uwadze mecz
Igi. Trochę mi żal tego muzeum Zatopka- w końcu był czołowym biegaczem czeskim
o światowej sławie, a nas interesuje historia sportu. Kiedyś poświęcona była mu
jedna ogromna sala przy muzeum techniki, teraz trzeba iść w inne miejsce. Chyba
jeszcze do Koprzywnicy wrócimy.
Wchodzimy i od razu „kolorowy zawrót głowy”. uznałam, iż zamiast cykać
multum zdjęć, nakręcę filmy. Wystawione auta piękne, wystawy zrobione „z
głową”, tematycznie. Jednego tylko mi brakowało- informacji w j. polskim, ale
daliśmy radę. Coś po czesku, coś po angielsku. Nie zamieszczam, bo wyszłoby
parę potężnych postów. Postaram się zmieścić w trzech.
Najstarszy model Tatry.
Präsident – pierwszy kopřivnicki samochód
Konstrukcja
repliki samochodu Präsident wynikała z braku oryginału pierwszego
samochodu Präsident, który znajduje się w oryginalnej formie w kolekcji
Narodowego Muzeum Techniki w Pradze już od roku 1919. Głównym powodem był brak
eksponatu, który był na początku serii produkcyjnej. Decydującym impulsem do
realizacji była odmowa wypożyczenia oryginału przez Narodowe Muzeum Techniki w
Pradze w roku 1972 na 75. rocznicę produkcji samochodów w m. Kopřivnice.
Budowa repliki została oficjalnie zatwierdzona 1. marca 1974. Na początku
poszukiwano oryginalnego rysunku i dokumentacji technicznej oraz zdjęć,
poświęcono wiele godzin na przygotowania. Zachowało się 59 oryginalnych
rysunków, które projektanci szczegółowo przerysowali na 1146 częściowych
rysunków i zestawień. Poświęcili tym działaniom konstruktorskim
9600 godzin. Realizacją projektu kierowała jedenastoosobowa grupa, łącznie
brało w nim udział ok. 600 pracowników. W sumie konstrukcja repliki zajęła
27 000 godzin roboczych. Nowy silnik został po raz pierwszy
uruchomiony 9 sierpnia 1976 r. w warsztacie Muzeum Techniki. Przy
okazji prezentacji repliki, oryginał samochodu Präsident pojawił się po raz
ostatni w m. Kopřivnice. Oba samochody jechały razem w parku koło willi Šustal
w m. Kopřivnice 27 lutego 1977 roku. Od tego momentu replika stanowi
nieodłączną część kolekcji. Technicznie, materialnie i wizualnie odpowiada
ona stanowi, w jakim oryginał wyruszył w swoją pierwszą dalekobieżną podróż do
Wiednia w maju 1898 roku, gdzie pozostał w posiadaniu Austriackiego Klubu
Samochodowego."
Nie będzie opisu każdego samochodu. Ten jeden jest wyjątkowy i wart większej uwagi, dlatego przytoczyłam historię jego rekonstrukcji.
Na filmach są wszystkie modele wystawione w muzeum. Nie zawsze udawało mi się objąć je w całości, bo miejsca jest tam mało na szerokie kadry. Czasem odbija się światło od tablic. Generalnie zrobiłam niewiele zdjęć, więcej nakręciłam. Zwiedzaliśmy zgodnie z kierunkiem- od modeli najstarszych do nowoczesnych.
„W 1947
z pomocą władz miasta, pozyskano budynek dla potrzeb powstającego muzeum.
Pierwsze eksponaty to prywatne zbiory Emila Hanzelka. Z czasem muzeum
rozrastało się - w 1967
r. dobudowano nowy, jasny pawilon wystawowy; muzeum oddano pod zarząd
ówczesnych Zakładów Państwowych Tatra. W 1997 r. nastąpiło
uroczyste otwarcie nowego Muzeum Techniki;
wkrótce powstał nowy podmiot prawny o nazwie Muzeum Regionalne w Koprzywnicy.
Zwiedzający nie mają obowiązku wynajmowania przewodnika, a
zwiedzanie ma swobodny charakter. W muzeum można też obejrzeć materiały filmowe
(monitory obsługiwane przez zwiedzających), odpocząć na ławce. Istnieje
możliwość wykonywania zdjęć.”
W 2021 r. rozdzielono ekspozycje samochodów ciężarowych i przeniesiono ją do innego budynku. W tym samym czasie przeniesiono również w inne miejsce Muzeum Zatopka.