Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

czwartek, 22 czerwca 2023

Ooooo... ja cierpię dolę....czyli o złośliwościach.

Trochę się nam tutaj skomplikowało życie. Miałam wczoraj wkleić II część z samochodami, a tu pogoda zaburzyła cały plan.

To była straszna burza, z ogromniastą wichurą, zadymą, ulewą i zrobiło się ciemno tak, jakby wszystkie moce piekielne postanowiły zatańczyć czardasza nad domem. Drzewa mocno się uginały pod naporem huraganu, lało, błyskało, grzmiało, o dach domu krople bębniły tak mocno, że było je słychać na parterze. Taras spłynął potokami wody, która podeszła aż pod drzwi balkonowe. W powietrzu latały liście, gałązki. Plandeki na drewnie łopotały z ogromną siłą,  potem podwinęły się i zalało połowę drewna. Biedna Beza nie wiedziała, gdzie się schronić. Strasznie mi jest jej wtedy żal, bo nawet łazienka nie jest dobra, tam też się boi.

Trwało to wszystko prawie godzinę. I mimo, iż zjawisko samo w sobie było piękne, nie życzę sobie takiej powtórki.

 Ale najpierw przez dwa dni upały, jak na Saharze, z temperaturą +32 stopnie w dzień i 20 stopni w nocy… duchota, parno no i na koniec gruchnęło.

Po tej dosyć solidnej burzy, doszłam do wniosku, że ja to chyba do końca życia będę: po pierwsze ciągle wycinać drzewa i krzewy w ogrodzie, a po drugie pompować wodę z piwnicy. Widać mi takie atrakcje, co jakiś czas, są pisane. Ot takie złośliwości losowe.

 A straty są takie- dwa wykręcone i to te na samym dole drzewa, tak wykręcone a nie złamane, konary w starej czeremsze, jeden złamany czub w sośnie, wkręcony wierzchołek modrzewia w wierzchołek drugiego, złamany indygowiec- z niego już nic nie będzie- powalony „słup” (służył za niego pień ściętego modrzewia, obrośnięty gęsto bluszczem), na którym umieszczony był kabel do sklepu. „Słup” się zwalił i zatarasował drzwi do obu magazynów.  No i zalana piwnica. Czyli, zamiast wklejać nowy post o Muzeum Tatry, zajęłam się sprzątaniem bałaganu po burzy. I tak- zamówiony już drwal, jutro przyjdzie elektryk, Jaskół rozprawił się częściowo ze „słupem” zawalidrogą, woda z piwnicy wypompowana- tym razem nie szuflowaliśmy, bo sprawę załatwiła mała pompa, którą stawia się w wodzie i ona wysysa wszystko, co pod nią mokre. Niesamowicie usprawnia osuszanie piwnicy. No i ja jestem bardziej spokojna, kiedy zaczyna lać, bo wiem, że włączymy pompę i po sprawie.

Taki gość nas odwiedził


 
I zakwitł tulipanowiec


Dzisiaj znowu +32 stopnie i duszno. Jutro ma padać.

 

24 komentarze:

  1. Ano właśnie, piękna taka.butza ale z daleka. Pompowanie wody i ogarnianie połamanych drzew nie jest przyjemne i dobrze, że z domem nic się nie stalo.
    W. Lublinie dopiero jutro burza, a w Bośni po miesiącu deszczów non stop gruchnęło upalem prawie 40 akurat na.sianokosy.
    Ja nie lubię lata i zdania nie zmienię. A te sukieneczki i sandałki , jak wszystko zwisa i powiewa oraz nabiera objętości w upale, nie cieszą mnie też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, zerwało dach, niedaleko nas, na jednym domu. Ale generalnie to szkód mało, jak na taką dosyć długotrwałą zawieruchę. Nasz dom ma dach przytwierdzony do murów ogromnymi kotwami i jest ubezpieczony. No, ale jakby co, to zmartwienie było by.
      Nie lubiłam sianokosów, tego przerzucania grabiami siania, a potem stawiania kop na ostropcach, tu się mówi na to ostrwie. I to układanie w stodole, udeptywanie, w takim "zapachu" i w upale, pod niskim dachem . Owszem, skoszona trawa pięknie pachnie, przygrzana słońcem, ale potem to już mniej. Sianokosy kojarzą mi się z pierwszym dniem wakacji:)
      Lato jest o tyle wygodne, że mało się zakłada na siebie, ale ja tak do 25 stopni, a wyżej już nie chcę. No i te nawalne burze... właśnie się mocno chmurzy, ale chyba skończy się na deszczu tylko.

      Usuń
    2. Właśnie dlatego nie lubię, że się mało zaklada i trudno utrzymać się w formie:)))
      Mój mąż tylko traktorem jeździ i produkuje ludziom bale, my u siebie mamy kukurydzę jedynie. I trzodę chlewna😀

      Usuń
    3. No tak, ciuchy powiewne, wcale nie robią dobrej figury. Ale ja nie noszę powiewnych i bardzo luźnych, raczej bliżej ciała, a po domu chodzę w legginsach i koszulkach bawełnianych, zimą w bluzach. Chodziło mi bardziej o to, że ani kurtki, ani czapki, ani ciężkich butów, a tylko tenisówki i te lżejsze ubrania.
      To się też napracuje. Takie baloty są ciężkie, trzeba na przyczepę , zawieźć, ułożyć w pryzmę. Ja wiem, że to maszyna, ale jednak...Przy trzodzie człowiek też się nagoni, nawet jak hodowla zmechanizowana. No i odpowiedzialność spora.

      Usuń
    4. Najgorsza jest sprzedaż. Nie będę udawać, że oddaje prosiaki do dobrych domów adopcyjnych, bo idą po prostu na pal😑 Ja nie spożywam, ale tutejszych obyczajów nijak nie zmienię. A przywiazuje się do naszych świń. Mój mąż twierdzi, że ja się bardziej niż one cieszę z odwiedzin knura w celach reprodukcyjnych😀 ale to taki sympatyczny świński chłop jest, od kilku lat stały partner naszych pań.

      Usuń
    5. Kapitalne, a w ogóle to świniaki są całkiem sympatyczne. Mieliśmy zawsze dwa i bardzo często nosiłam karmę dla nich, w wiadrach. To był udręka, bo one głodne, silne, a ja chuchro i ledwo zdążyłam do koryta im tę karmę wlać, zanim mnie wyniosły z korytem, drzwiami od chlewika na podwórko.
      Powiem brutalnie, choć mnie też boli- takie są prawa życiowe- hodowla to hodowla, a dalej już nie piszę, bo mi gardło ścisnęło....

      Usuń
  2. U nas już wczoraj była poprawa , ciepło, ale dało się oddychać, a dziś leje od nocy, złoto z nieba.
    Burz pamiętam kilka takich, że tylko gromnice zapalać, tak robiła moja babcia.
    Nawałnice coraz częściej się zdarzają i podobno będą coraz gorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też cieszę się z deszczu, ale ta nawałnica to raczej góra spłynęła, niż nawodniła glebę.
      Faktycznie takiej burzy to jeszcze tutaj nie widziałam, a zdawało mi się przy poprzednich, że to już koniec świata nastaje.

      Usuń
  3. U mnie właśnie jest burza.Leje,wieje i ciemno. .A tak było pięknie ciepło..Jestem zdecydowanie ciepłolubna,lubię lato za to,że można się ubrać w 20 sekund,posiedzieć ze znajomymi w restauracyjnym ogródku czy chociażby na własnym tarasie.. Lubię i żałuję,że tak krótko trwa.A burzom nawałnicom mowimy - nie!😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam na radarze ten front z burzami i czekałam, czy u nas też gruchnie. Poszło górą, czyli do Ciebie. U nas trochę popadało.
      Tak, to co piszesz o przyjemnościach letnich, to są niewątpliwe plusy, ale przy temp. około 25 stopni:). Upały strasznie mnie męczą i nawet siedzenie na tarasie jest uciążliwe. Wtedy chłodna sypialnia, książka i laba są najlepsze:)
      Dodałabym jeszcze do plusów lata otwarte wszystkie drzwi balkonowe na oścież i wychodzenie do ogrodu wprost z tarasów, bez zmiany obuwia. To takie fajne przedłużenie domu:)

      Usuń
  4. U mnie w nocy padało, ale tak fajnie, usypiająco, choć z dala dochodziły grzmoty... Jak mnie ten deszcz ucieszył! I liczę, że to nie koniec, bo zapowiedź jest, że dziś jeszcze ma padać, tyle że jakoś się nie zanosi...
    Szkoda szkód wyrządzonych, ale deszcz potrzebny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deszczu ciągle mało. Ulewa zjechała po powierzchni ziemi, mało wsiąkło w nią. Teraz trochę spadło wody, ale to mało, ciągle mało.
      Szkody są stosunkowo niewielkie, a nawałnica była straszna. Tylko jak tak dalej pójdzie, to z lasku pozostanie kilka drzew. Na szczęście te wokół ogrodu są mocne i robią atmosferę lasu.
      Indygowca mi żal- dmuchałam, chuchałam, podwiązywałam, miał palik - część zniszczyły śniegi ( uratowałam sporo), reszty dokonała ostatnia nawałnica.

      Usuń
  5. A u nas ani kropla. Nie żeby zaraz huragan, ale trochę wody by się przydało

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dziwne, bo rano szedł taki wał z burzami właśnie, od Ostrawy po Łódź i "zmiatał" wszystko po drodze. Ale u nas też niewiele tego deszczu dzisiaj spadło. Wszystko poszło północną stroną.

      Usuń
  6. Do nas wleciał ptak
    I nie umie wylecieć
    Mąż sam w domu.
    Co robić?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaskółka krzywdy nie zrobi,strachu nie napędzi-odleci.Gdyby ta"jaskółka"wleciała przez komin do mieszkania...
    https://radary.info/piorun-kulisty/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółki to kapitalne ptaki. Cieszę się, że latają wokół domu. Ta nas odwiedziła w tym samym dniu dwa razy.
      Interesujące o tym piorunie. Nie widziałam jeszcze w przyrodzie.

      Usuń
    2. Po zachodniej stronie mojego domu krążą oknówki,wschodniej dymówki,brakuje kawek w kominie:)
      Dawno temu siostra widziała jak taki kulisty zleciał po słupie wysokiego napięcia i wpadł między zabudowania naszego domu.Poobijał się po ścianach i zniknął w szambie.

      Żeby usłyszeć mowę tej jaskółki,trzeba mieć sęk z trumny.Jeśli jaskółka uwije gniazdko nad oknem Twojego domu,to w ten dom piorun nie uderzy.Kto niszczy gniazda jaskółek dostanie piegów na twarzy(lubelszczyzna).

      Usuń
    3. Nie niszczyłam gniazd Jaskółek, a nick mam nie bez powodu- miłość do tych ptaków i pewne cechy, ale tak twierdziła moja babcia itp. Piegi miałam od zawsze:):):)
      W domu dziadków, pod okapem były dziesiątki gniazd jaskółczych. Ptaki robiły harmider, brudziły, ale nigdy nie słyszałam złego słowa na nie od dziadków.

      Usuń
  8. Jaskólko, przepraszam, że publicznie, ale nie widzę blogowego adresu, ale chciałam tylko uprzedzić, że ocenzurowałam niektóre wypowiedzi pod kontrowersyjnym postem. Przykro mi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak miało być. Przepraszam Cię, że tak wyszło. Czasem naprawdę tracę cierpliwość Nie wracam do tego, jeżeli uznasz to je całe wytnij, wszystkie moje. To już przeszłość, a niepotrzebnie zaśmiecają Twój post..

      Usuń
    2. Prosiłam o kompletne wycięcie moich wpisów. Zamiast tego, wpisano Cenzura, czyli pozostawiono czytelników w domyśle, że moje wpisy były tak straszne, że trzeba było je ocenzurować. Natomiast pozostawiono wpisy "ofiary" rzekomego mojego trollowania.
      Nigdzie nie trolluję, nigdzie nie wchodzę, ograniczyłam blogi, na których komentuję, a tamta sprawa jest sprzed pół roku i ciągle odgrzebywana.
      Jeżeli ktoś chce inną osobę dobić dechą do ziemi, to to zrobi choćby miało go skręcić i jeszcze wciągnie w to kilkanaście osób.

      Usuń