wtorek, 20 czerwca 2023

To były auta w zupełnie innym stylu. (Muzeum Tatry cz. 1)

Tydzień temu, sobota rano- chce nam się w świat. W planach były czeskie Hulkvady, do których wybieramy się od dłuższego czasu i zawsze coś nam staje nam na przeszkodzie. W sobotę też musieliśmy odpuścić, bo w piątek nad czeskimi Beskidami przeszły nawałnice, a do zamku trzeba iść spory kawałek pod górę. Przy naszych słabych kolanach, nie mogliśmy ryzykować potknięcia, poślizgu i uszkodzenia kończyny na amen. No, niestety, takie czarne scenariusze chodzą nam teraz po głowach, kiedy planujemy wyjazdy.

Siedzę przed kompem i kombinuje, co zamiast Hulkvadów. Trasa musi być krótka, obiektów do obejrzenia mało, bo po południu Iga gra finał, a takiej frajdy nie możemy sobie odpuścić.

Wybieram dwa interesujące pałace, leżące niedaleko nas i oba niedaleko siebie. Powinniśmy zdążyć. Ale przy okazji patrzę na radar pogodowy, a tam nad tymi miejscowościami żółte plamy- deszcze i ulewy. Patrzę na kierunek poruszania się chmur, idą szybko i miejscami zanikają. Jest szansa, by nie dreptać w deszczu. No to jedziemy. W Żorach wpadamy w gęstą ulewę. Psiakość. Patrzę w boczne okno- szaro, przed siebie- woda, patrzę w boczne lusterko- jasno. Hmmmm… mówię do Jaskóła:

- No nie wiem, ale wydaje mi się, że tam pada i to mocno, ale to powinno przejść. Przynajmniej według mapy radarowej.

- To co, jedziemy tam? Pojedziemy jedynką, a potem z niej zjedziemy, będzie szybciej- Jaskół zjeżdża w drogę prowadzącą na autostradę. Ulewa przybiera na sile.

- No kurcze nie wiem- patrzę jak leje- Na mapie to był taki długi jęzor. Nie wiem, czy on tak szybko przeleci- jestem zaniepokojona intensywnością deszczu.

- No to gdzie jedziemy, nie musimy tam jechać- stwierdza Jaskół i kieruje się w stronę południa.

- Ano nie musimy- mówię ciut zrezygnowana- Hulkvady odpadają, bo tam na pewno będzie ślisko. Może Ostrawa ze Starówką?

- Możemy jechać do Ostrawy – spokojnie mówi Jaskół

- Ale wiesz, ja nie wiem, czy Ci się spodoba, bo nie chciałabym…

- No przecież wiesz, że ja chętnie zobaczę Starówkę. Możemy też pojechać do Koprzywnicy ten skansen obejrzeć- proponuje Jaskół.

Skansen w Koprzywnicy był w planach też- kiedyś.

- Możemy zwiedzić skansen, możemy zwiedzić muzeum- odpowiadam.

Wymiana uprzejmości trwa. Mamy czuć się dobrze, jadąc w świat. Każde z nas powinno mieć przyjemność z obejrzenia tego, co go interesuje. Takie jest założenie tych naszych wyjazdów.

U nas jest tak, że kiedy coś planujemy, to żadne z nas nie chce, by w związku z tym to drugie odczuwało dyskomfort. W konsekwencji proces decyzyjny przebiega u nas długo. Zatem, kombinujemy, gdzie jechać, a tymczasem deszcz przybiera na sile.

- Jedziemy do Ostrawy, pooglądamy rynek- decyduję stanowczo.

Jaskół szuka zjazdu na autostradę i pyta

- A jest tam dużo do obejrzenia?

- No rynek, stare miasto, ale jak nie chcesz, to jedziemy do Koprzywnicy- wkurza mnie ten deszcz, a od południa widać jaśniejsze niebo.

- Dobra- mówię- Jedziemy do Koprzywnicy- Nawet wolę, bo bardzo lubię oglądać autka.

Zjeżdżamy na autostradę w kierunku Ostrawy. Nadal leje jak z cebra.

Przestaje padać parę kilometrów dalej. A pobocza autostrady całe w fioletach.



Orientujemy się, że nie mamy przy sobie ani halerza. Stajemy na ostatniej stacji benzynowej w Polsce- w Gorzyczkach- wymieniamy złotówki na korony. Wyjeżdżamy z parkingu na autostradę. Nad nami piękne niebo, zaczyna przeświecać słońce. Za nami szarość i czai się deszczowe zło.

Przed Bohuminem i granicą na Olzie.
 

Autostradą dojeżdżamy do Ostrawy, potem skręcamy w kierunku Frydka-Mistka. Przez centrum Ostrawy jedziemy czteropasmową trasą szybkiego ruchu (kilkanaście kilometrów). Wzdłuż ulicy szeroki pas zieleni- krzewy, wysokie drzewa. Za nim osiedla, fabryki. I tak sobie rozmawiamy o tym, jak taki mały naród czeski, tak fajnie urządza sobie życie. 

Nie tylko we Wrocławiu jeżdżą niebieskie tramwaje, w Ostrawie również.

Droga, przez Ostrawę, w kierunku Frydka- Mistka.
 

Jest ładna pogoda, przez chmury prześweica  słońce. Dojeżdżamy do Koprzywnicy. Na parkingu niespodzianka- parkomat nie przyjmuje pieniędzy, jednocześnie na czerwono błyska żądanie, by je wrzucić. Prosimy o pomoc Czecha. Próbuje- zero, nic, zaskoczony ponawia próbę- nic.  Idziemy do drugiego parkomatu i sytuacja się powtarza. Czech płaci kartą, my płacimy kartą, idziemy do Muzeum.


W muzeum następna niespodzianka- trzeba wykupić bilety (ważne parę dni), według uznania, co chcemy zwiedzać. Są trzy propozycje- muzeum samochodów osobowych, muzeum samochodów ciężarowych (w osobnym budynku) i muzeum Zatopka (też w innym miejscu). Kiedy byliśmy tam 10 lat temu, wszystko było w jednym budynku. 

Decydujemy się na muzeum samochodów osobowych, mając na uwadze mecz Igi. Trochę mi żal tego muzeum Zatopka- w końcu był czołowym biegaczem czeskim o światowej sławie, a nas interesuje historia sportu. Kiedyś poświęcona była mu jedna ogromna sala przy muzeum techniki, teraz trzeba iść w inne miejsce. Chyba jeszcze do Koprzywnicy wrócimy.

Wchodzimy i od razu „kolorowy zawrót głowy”. uznałam, iż zamiast cykać multum zdjęć, nakręcę filmy. Wystawione auta piękne, wystawy zrobione „z głową”, tematycznie. Jednego tylko mi brakowało- informacji w j. polskim, ale daliśmy radę. Coś po czesku, coś po angielsku. Nie zamieszczam, bo wyszłoby parę potężnych postów. Postaram się zmieścić w trzech.

Najstarszy model Tatry.

Präsident – pierwszy kopřivnicki samochód

Konstrukcja repliki samochodu Präsident wynikała z braku oryginału pierwszego samochodu Präsident, który znajduje się w oryginalnej formie w kolekcji Narodowego Muzeum Techniki w Pradze już od roku 1919. Głównym powodem był brak eksponatu, który był na początku serii produkcyjnej. Decydującym impulsem do realizacji była odmowa wypożyczenia oryginału przez Narodowe Muzeum Techniki w Pradze w roku 1972 na 75. rocznicę produkcji samochodów w m. Kopřivnice. Budowa repliki została oficjalnie zatwierdzona 1. marca 1974. Na początku poszukiwano oryginalnego rysunku i dokumentacji technicznej oraz zdjęć, poświęcono wiele godzin na przygotowania. Zachowało się 59 oryginalnych rysunków, które projektanci szczegółowo przerysowali na 1146 częściowych rysunków i zestawień. Poświęcili tym działaniom konstruktorskim 9600 godzin. Realizacją projektu kierowała jedenastoosobowa grupa, łącznie brało w nim udział ok. 600 pracowników. W sumie konstrukcja repliki zajęła 27 000 godzin roboczych. Nowy silnik został po raz pierwszy uruchomiony 9 sierpnia 1976 r. w warsztacie Muzeum Techniki. Przy okazji prezentacji repliki, oryginał samochodu Präsident pojawił się po raz ostatni w m. Kopřivnice. Oba samochody jechały razem w parku koło willi Šustal w m. Kopřivnice 27 lutego 1977 roku. Od tego momentu replika stanowi nieodłączną część kolekcji. Technicznie, materialnie i wizualnie odpowiada ona stanowi, w jakim oryginał wyruszył w swoją pierwszą dalekobieżną podróż do Wiednia w maju 1898 roku, gdzie pozostał w posiadaniu Austriackiego Klubu Samochodowego."


Nie będzie opisu każdego samochodu. Ten jeden jest wyjątkowy i wart większej uwagi, dlatego przytoczyłam historię jego rekonstrukcji.

Na filmach są wszystkie modele wystawione w muzeum. Nie zawsze udawało mi się objąć je w całości, bo miejsca jest tam mało na szerokie kadry. Czasem odbija się światło od tablic. Generalnie zrobiłam niewiele zdjęć, więcej nakręciłam. Zwiedzaliśmy zgodnie z kierunkiem- od modeli najstarszych do nowoczesnych.







„W 1947 z pomocą władz miasta, pozyskano budynek dla potrzeb powstającego muzeum. Pierwsze eksponaty to prywatne zbiory Emila Hanzelka. Z czasem muzeum rozrastało się - w 1967 r. dobudowano nowy, jasny pawilon wystawowy; muzeum oddano pod zarząd ówczesnych Zakładów Państwowych Tatra. W 1997 r. nastąpiło uroczyste otwarcie nowego Muzeum Techniki; wkrótce powstał nowy podmiot prawny o nazwie Muzeum Regionalne w Koprzywnicy.

Zwiedzający nie mają obowiązku wynajmowania przewodnika, a zwiedzanie ma swobodny charakter. W muzeum można też obejrzeć materiały filmowe (monitory obsługiwane przez zwiedzających), odpocząć na ławce. Istnieje możliwość wykonywania zdjęć.”

W 2021 r. rozdzielono ekspozycje samochodów ciężarowych i przeniesiono ją do innego budynku. W tym samym czasie przeniesiono również w inne miejsce Muzeum Zatopka.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Muzeum_Tatry

https://tymrazem.pl/muzeum-tatry/

  c.d.n.

27 komentarzy:

  1. Lubię oglądać staruteńkie samochody - jak dla mnie to super takie muzeum. Czekam na ciąg dalszy. Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co oglądać. I tak sobie myślałam, Czechy to mały kraj, Polska wielka w porównaniu z nimi, a oni tyle modeli wyprodukowali i jeszcze produkowali Skodę, a my ledwo parę i to na licencjach od początku do końca.

      Usuń
  2. Takie muzeum chetnie bym zobaczyla. Trzeba bedzie tam kiedys sie wybrac:) Tyle tylko, ze my z tych mazur mamy dosc daleko. Nic to. Obmyslimy osobna wycieczke:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzeum świetne. jest jeszcze osobno muzeum tatry z samochodami ciężarowymi i autobusami. Byłam tam wtedy, kiedy wszystko było razem i nie było tak ładnie wyeksponowane jak teraz.
      Z Mazur to dosyć daleko, ale jak przeskoczysz na A1, to potem już leci aż do samej Ostrawy,
      Warto, bo w tym regionie są muzea, pałace no i popularne szczyty Radegast, Łysa, które warto zaliczyć.

      Usuń
  3. pamiętam dwa rodzaje starych "Tatr", pierwsze to autobusy, takie po byku, na warunki górskie, a drugie to (czarne) limuzyny z trzecim reflektorem pośrodku, partyjni nimi jeździli, tacy ze średniej półki, bo wyżsi jeździli Humberami...
    jakie tramwaje, znaczy jakiego koloru jeżdżą po Wrocławiu?... zadałem sobie właśnie to pytanie i nie wiem, a przecież jestem tam co jakiś czas, ostatnio nawet dość często i nigdy nie zwracałem uwagi na kolor tramwajów, a przecież głównie nimi wtedy się poruszam... ciekawe...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są tam samochody z trzema reflektorami. Mówisz o partyjnych polskich czy czeskich? czescy jeździli główne Tatrami, a potem Skodami. Polscy mieli różne, ale ja przypominam sobie ogromne Czajki.
      We Wrocławiu jeżdżą niebieskie tramwaje:):):)

      Usuń
    2. racja, Czajki też były, ale widywałem je bardzo rzadko, tymi to już chyba wierchuszka KC jeździła?...
      w sumie to ja wiem, ale niebieskie tramwaje kojarzyłem zawsze z Krakowem, bo jako dzieciak tam byłem wcześniej, niż we Wrocławiu... za to Warszawa i Gdańsk to rzecz jasna czerwone, ale potem był taki okres mega pstrokatych tramwajów upstrzonych reklamami we wszystkich miastach, więc szło się pogubić w tym wszystkim, a jeszcze potem to w ogóle przestałem zwracać uwagę na kolory tramwajów, obecnie znam tylko jeden: "tramwajowy", LOL...

      Usuń
    3. Wierchuszka jeździła różnymi samochodami. Musiałam sobie poszukać w Necie. Czajkami też. Zwłaszcza zaraz w latach powojennych.
      Erę oplakatowanych tramwajów też przeżyłam. Bywałam w Warszawie przez 15 lat, rok w rok i to na dwa, trzy tygodnie. Ale ostatnio przez 10 lat nie zajrzałam ani razu. Trzeba pojechać i zobaczyć zmiany:)

      Usuń
    4. W latach 50/60 ubw komendant MO w moim miasteczku jeździł Mercedesem 770 K.Nie pamiętam gdzie on go"znalazł".Z garażu wyjeżdżali całą rodzinką tylko w niedzielę bo dużo palił.W latach 70.młody Szwajcar,który montował w tutejszym zakładzie krosna firmy Ruti(automaty),zaproponował komendantowi zamianę Mercedesa na nowiutkiego Opla Kadeta,komendant nie przyjął propozycji.Wypożyczał kilka razy Mercedesa do Wrocławia,gdzie grał rolę Bestii Hitlera:)Jakie były dalsze losy Bestii nie wiem.

      Usuń
    5. Pewnie ktoś wyciągnął merca spod słomy w stodole i odpicował. A jak dla komendanta MO, to i może ekstra "sprowadzony"? Każdy chciał mieć spokój podczas robienia interesów.
      Ople to też niezła klasa. :):) Ale ja to albo we francuzach, albo w fordach się lubuję:)

      Usuń
  4. Oczywiście po raz setny rozśmieszył mnie Frydek- Mistek, chyba nigdy nie dorosnę 😀
    Podoba mi się to muzeum bardzo lubię stare pojazdy wszelkiego typu, o Zatopku też słyszałam.
    Moze w te wakacje wreszcie dotrzemy do planowanych od kilku lat Czech☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A takie plakaty bardo chciałabym mieć na ścianie!

      Usuń
    2. No co Ty, to bardzo "poważne' miasteczko:):):):)
      Tu masz historię
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Frydek_(Frydek-Mistek)
      W Czechach maż bliżej to zamków i pałaców na południu, przy granicy z Austria. Są piękne, ale od nas to wyprawa na co najmniej dwa dni. Beza nie puszcza:):):):):)

      Usuń
    3. Plakaty fajne i plansze fajne, szkoda, że po czesku, ale można pooglądać. Nigdy nie miałam plakatów na ścianie. nawet jako nastolatka. I nawet nie wiem dlaczego:):):)Ale zbierałam foldery samochodowe i znaczki ze znakami samochodów. Miałam dwóch kolegów, z którymi mogłam bez obciachu ( koleżanki te moje zainteresowania wyśmiewały) gadać o samochodach.

      Usuń
    4. Tam ma być "masz bliżej do zamków..."

      Usuń
    5. Znaczki z samochodów to i ja zbierałam dawno temu, w Jugosławii polowałam na lepsze auta, niestety jakoś im nie odpadały😀

      Usuń
    6. Ale.... w 6 klasie umarł jeden z kumpli i się skończyło, chociaż z tym drugim razem zdawaliśmy do samochodówki. Matka zadziałała i poszłam do LO sportowego, mimo zdanego egzaminy do technikum. Jak to się mówi? Taka karma:):) Ale zainteresowanie motoryzacją mi nie przeszło. Przerzuciło się na motocykle:)

      Usuń
    7. No no technikum samochodowe w tamtych czasach! Musiałaś być naprawdę wkręcona w motoryzację!

      Usuń
    8. Byłam:):):) Ale wiesz, matka nie wyobrażała sobie dziewczyny z brudnymi od smaru rękami, w kanale pod samochodem. Tak sprytnie zrobiła, że... nie zostałam mechanikiem, ale malucha sobie sama naprawiałam. Wtedy nie przyszło mi na myśl, że mogę się matce sprzeciwić, zresztą sportowe też było dobre, bo drugim moim bzikiem było bieganie.

      Usuń
    9. Do ślubu to kolega tego smaru niczym nie mógł ze skórek wywabić😀

      Usuń
    10. Najlepsza benzyna czysta:):) Ale jak się wżarło, to faktycznie trudno wydrapać:):):):) Poszedł do ślubu w rękawiczkach?

      Usuń
  5. Grunt, to dobre planowanie, wiek i kondycja nie są bez znaczenia, nie mówiąc o burzach itp.
    My mamy w palnie zwiedzanie kopalni w Kłodawie i jakichś umocnień wojskowych za Poznaniem, ale zawsze cos staje na przeszkodzie.
    Kiedyś trafiliśmy na wystawę aut w Poznaniu, auta jak auta, ale kierowcy!
    Wolę swobodne zwiedzanie, ewentualnie z audioprzewodnikiem, we własnym tempie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, planowanie, planowaniem, ale ja lubię czasem tak w ciemno, albo jak Jaskół robi mi niespodziankę i jedziemy "nie wiem dokąd".
      W Koprzywnicy kierowców nie uświadczysz, ale auta.... no te auta, zwłaszcza sprzed wojny...
      Na razie zwiedzamy wszystko bez przewodnika. Ja to lubię przystanąć na dłużej, porządnie pooglądać i żeby mi nikt nad uchem nie gadał.

      Usuń
  6. Chętnie bym wpadła do takiego muzeum, lubię stare auta...
    I fajnie, że chce Wam się w świat, razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam się chce mnóstwo rzeczy razem, nie tylko w świat. Pasjonujemy się sportem, polityką, dyskutujemy na różne tematy społeczne, razem pracujemy w ogrodzie, sklepie, domu....i raczej się sobą nie nudzimy. Jak chcemy pobyć osobno, to Jaskół jedzie na wycieczkę motocyklową, a ja sobie siedzę w domu i np. haftuję, albo czytam. Jak ja chcę pobyć sama, to biorę Beze i idziemy w pola, albo pracuję sama w ogrodzie:).
      To jest muzeum, które naprawdę warto odwiedzić, bo jest po prostu inne od np. muzeum wnętrz, gdzie różne muzea mają jednak wystawy podobne.

      Usuń
  7. Tatra to było moje/nasze marzenie.Ponad dwadzieścia lat jeździłem Skodą.Żona kupiła mi ją w Czechosłowacji jako prezent:)
    Najsłynniejsza Tatra w Polsce:
    https://automobilownia.pl/ci-wspaniali-mezczyzni-tatra/

    Po ukończeniu studiów myślałem o zawodowej służbie wojskowej.Zostałem operatorem na stacji radiolokacyjnej"Julia",która była zainstalowana na podwoziu Tatry.Gdy wyjeżdżaliśmy na ćwiczenia na poligon,Tatry wracały bez awarii,wszystkie Krazy utknęły gdzieś w terenie z powodu awarii.
    Gdy chodziłem do Szkoły Podstawowej podziwiałem czeskie samochody Pragi do transportu dłużycy w górach.Pewnego dnia gdy wracałem ze szkoły,drogą zjeżdżała Praga załadowana dłużycą.W pewnym momencie zauważyłem,że przednie koło Pragi odpada i pędzi w dół drogi,mija mnie,zgarnia kilkadziesiąt metrów ogrodzenia z siatki i wtacza się na pobliską hałdę żużla.
    Gdyby mnie zgarnęło nie usłyszałbym nigdy,jak Maria Koterbska śpiewa o niebieskich tramwajach:)

    Te niebieskie roślinki porastające pobocza drogi to?Ja byłem kilka dni temu fotografować tysiące niebieskich łubinów na pobliskich łąkach...dopadły mnie kleszcze.
    :-)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo interesujący artykuł:) Jeszcze do niego wrócę,
      Aż mi ciarki przeszły, kiedy czytałam o tej Pradze. Tak, w lasach "pracowały" takie ogromne samochody na dłużyce.
      Faktycznie Koterbska śpiewa o niebieskich tramwajach- "Mkną po szynach niebieskie tramwaje, przez wrocławskich ulic sto...". Często puszczane w Polski Radio.
      te niebieskie kwiatki, to chyba wyka ptasia. Tak przypuszczam, bo z bliska nie było szans zobaczyć. Kolor odpowiada.
      Lubie łubiny. kiedyś miałam dużo różnokolorowych. To był bardzo popularny kwiat ogrodowy. Dzikie łubiny też widywałam. A Ty się nie plącz po łąkach, bo najwięcej kleszczy siedzi właśnie w trawach.

      Usuń