piątek, 31 marca 2023

Płynąć śpiewając, śpiewać pływając. Nad wielką wodą (4)

 Nie samym ogrodem człowiek żyje. Może dzisiaj kolejny odcinek  z cyklu "morze", a w nim te "pływające"?

A jak "pływające" to oczywiście i szanty.

" Szanty – XVIII- i XIX-wieczne pieśni pracy uprawiane na żaglowcach. Wykonywane były podczas pracy w celu synchronizacji czynności wykonywanych przez grupy żeglarzy, stosowane wtedy, gdy na dany znak trzeba było jednocześnie użyć dużej siły wielu osób, lub pomagały w wykonywaniu długich i monotonnych, ale rytmicznych czynności. Śpiewali je sami wykonujący pracę, a jeśli była taka potrzeba – ton nadawał szantymen, a odpowiadał chór pracujących. Śpiewane były z reguły a cappella lub z towarzyszeniem prostych instrumentów prowadzącego szantymena. 

Szanty kojarzą mi się z optymizmem, z czymś radosnym. 

Choćby ta.


"W zależności od pracy szanty posiadały swoje specyficzne tempa, podziały rytmiczne i akcenty. Inne szanty były śpiewane, w trakcie rwania kotwicy, inne podczas wciągania żagli krótkimi szarpnięciami lin, inne podczas pracy przy pompach lub podczas załadunku towarów. Dlatego wyróżnia się takie szanty jak: fałowe, kabestanowe, kotwiczne czy pompowe. Liczba zwrotek, a czasami także długość wersów, regulowana była czasem trwania czynności, co w prosty sposób przekładało się na długość lin i inne parametry techniczne danej jednostki pływającej. Dlatego szanty zmieniały się przy przechodzeniu załóg z żaglowca na inny, wzbogacając się o kolejne zwrotki lub ubożejąc.

Cechą charakterystyczną tekstów szant była ich sprośność, a imiona kobiet, najczęściej tych wprost z portu i okalających go dzielnic, nadawano np. szczególnie ciężkim przedmiotom, które trzeba było ruszyć, stąd do szant wkradały się refreny w stylu „mała Sally, ciągnij ją”. Ponadto wiele szant zostało „zmarynizowanych”, wchodząc na pokład z pieśniami innych grup zawodowych, np. górników lub rwaczy bawełny. Jedynym miejscem, gdzie praca odbywała się w ciszy, były okręty wojenne."


 Przepraszam, że robię całe wklejki, ale nie mam teraz wiele czasu na pisanie "autorskich" tekstów w postach, a tematy, którymi chcę się podzielić, po prostu się namnażają, w postępie geometrycznym wprost.

Jedna z najbardziej znanych i popularnych szant jest Drunken Sailor.



No i trochę "pływających".









Autorem zdjęć jest moja córka.

Tekst

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szanta_(pie%C5%9B%C5%84)

Jedna z wersji szanty "Wellerman"


 


środa, 29 marca 2023

Pogodowy groch z kapustą

Ostatni śnieg (mam nadzieję, że ostatni), deszcz, wichura, zadyma i nagle słońce, i znów zadyma przy silnym wietrze- cudne żywioły tańczyły nad ogrodem. I gdyby nie to przejmujące zimno, chciało by się być w samym ich środku. 

Tak to wczoraj wyglądało.

Film kręciłam na dużym, południowym tarasie. Ta część z prawej, za płotem, to ogród siostry. Musiała wyciąć wszystkie tuje po tej zimie, bo mokry śnieg kompletnie je połamał. Dzięki temu uzyskałam widok na zachodnia stronę i dom dostał sporo słońca. Początkowo ogród stanowił całość, ale musieliśmy postawić płot, by psy siostry(miała ich wtedy 4 i wszystkie niezbyt ułożone oraz posłuszne) nie niszczyły naszego ogrodu. Płot początkowo fajnie wyglądał, jednak siostra dopięła zieloną siatkę i stało się widokowe dziadostwo. Nie pogadasz, musi tak zostać.

 W nocy -4 C. A dzisiaj +8 i piękne słońce. W marcu jak w garncu- pogodowy groch z kapustą.

Kwitnie tarnina, a jak kwitnie tarnina, to jest bardzo zimno, pada deszcz lub śnieg- przez wiele lat obserwowałam tę zbieżność pogodowo-przyrodniczą. Śnieg lubi również padać, kiedy kwitną narcyzy. Rzadko zdarza się, by narcyzy nie zostały zniszczone przez mokry śnieg. Ale w tym roku zakwitły dopiero te najwcześniejsze- jest szansa, że późniejsze dotrwają do naturalnego zwiędnięcia. 

Te zasadziłam jesienią, niziutkie i pełne. Chyba dokupię cebulek, bo są urocze.

 Rozkwitają krzewy forsycji. Stare krzewy w lasku wyglądają pięknie

I przed tarasem. Jest ich sporo w ogrodzie. Jednak już nie są tak fotogeniczne, jak te na zdjęciach.
Kwitnie również morela. Każdego roku kwitnie o tej porze i każdego roku dopada ją śnieg  albo mocny przymrozek. Wprawdzie kwiatom nic się nie dzieje, jednak pszczół na niej jak na lekarstwo. W zeszłym roku miała jeden owoc. Zobaczymy, czy będzie miała jakieś w tym roku.


 
No i fiołki, których mnóstwo rozsiało się w lasku oraz w ogrodzie. Rosną pod drzewami, w trawniku i na grządkach. Jedna kępka z wielu.


Miodunka pozbierała się po zimie. Teraz ma piękne kolorowe kwiaty, potem rozrośnie się plamistymi liśćmi. To też jest niekłopotliwa, szybko rozmnażająca się, roślinka.


Czosnek niedźwiedzi, który wysiałam 5 lat temu, zaczyna rozrastać się w duże zielone kępy. Na razie zostawiam go w spokoju i nie rwę liści na sałatki, ale jak się mocniej rozrośnie, to zacznę go używać.



Rozkwitają również pierwiosnki. Na razie te bardzo wczesne, ale te późniejsze też już mają pojedyncze kwiaty. Oficjalna nazwa to pierwiosnek lub prymulka, ale u nas mówi się na nie kluczyki i takiej nazwy codziennie używam.



Z innych wieści ogrodowych- wiewiórek nie widać, kosy siedzą w gniazdach i wysiadują jaja, duży gołąb uwił gniazdo na wysokim świerku, przy tarasach i gardłowo "koncertuje", sierpówki też tłuką się po gałęziach brzóz oraz świerków, codziennie rano i wieczorem śpiewają drozdy, odzywają się też szczygły oraz sikory. Przedwczoraj chmara szpaków obsiadła brzozę- ptaszydła oznajmiły całemu światu, że już przyleciały.   Po prostu mamy wiosnę.


 


 

 

wtorek, 28 marca 2023

"Cześć bucu..."- ten żartowniś Trzaskowski

Nie przepadam za tego rodzaju muzyką. Jazz jest dla mnie zbyt hałaśliwy, rozdygotany, rozkrzyczany i często odbieram jego frazy oraz motywy jako chaotyczne, dysharmoniczne. Mój odbiór jazzu nie zmienia jednak faktu, że polski jazz, był zaraz po wojnie na światowym poziomie i potem rozwijał się, mimo trudności, jakie stawiała przez polskimi jazzmanami PRL.

Jednym z prekursorów polskiego powojennego jazzu był Andrzej Trzaskowski.


 

Tak wspomina go Jan Ptaszyn Wróblewski.

Ptaszyn

„90 lat temu urodził się Andrzej Trzaskowski. Obok Komedy i Kuryla jeden z moich pierwszych wielkich mistrzów. Dziś, w przeddzień wręczenia mi doktoratu honoris causa wspominam Go szczególnie, bo w tej trójce, to On był tym mózgiem. Podczas gdy z Komedą tworzyliśmy nasz modern jazz trochę na żywioł i na czucie, Andrzejek nigdy niczego nie pozostawiał przypadkowi. Dla Niego wszystko musiało mieć podkład teoretyczny, mieć ręce i nogi. To On, jeśli tak można powiedzieć, zapisał ten nasz jazz nowoczesny i przyobrał go w pisane reguły i zasady. Miał przy tym talent nauczycielski w przekazywaniu wiedzy. Nie mam żadnych wątpliwości, że gdyby wówczas zajmowano się jazzem w Polsce tak, jak dziś, to Trzaskower byłby pierwszym profesorem, doktorem, doktorem hc wśród nas. Wspomina się dziś często, że to ja pierwszy pojechałem do USA grać jazz. No, fakt, ale ja grałem z międzynarodową orkiestrą jako saksofonista w składzie. To Andrzej pierwszy zawiózł za ocean nasz zespół jazzowy – swoich Wreckersów. A cóż to był za skład. Ze Zbyszkiem Namysłowskim i Michasiem Urbaniakiem.

Na czym ta jego wielkość polegała? Przypominam sobie jak w latach 80 przyjechał do nas Joachim Ernst Berendt. W klubie Akwarium zorganizowano spotkanie, na którym puszczał swoje filmy, a obecni zabierali głos. Wystąpił i Andrzejek. Jak to zawsze zaczął przydługim wstępem o muzyce, z muzyką, dla muzyki i nagle wrzucił: „Bo wszyscy boją się o muzyce powiedzieć, że ma duszę”. I to u Niego było wspaniałe. Rozkładał tę muzykę na części pierwsze, pisał niemal jej wzory, ubierał w teorie i prawa, ale zawsze miała duszę na pierwszym planie.

Przy tym wszystkim był największym jajcarzem w jazzowej braci o swoistym poczuciu humoru. Pamiętam, kiedy Kuryl odszedł nagle z zespołu i Trzaskower dowiedział się o tym na próbie, zakrzyknął: „Nigdy” i popędził do Kuryla do domu. Wrócił spokojny po pewnym czasie, ale sam. My się pytamy czy Kuryl wraca, a Andrzejek na to, że nie. No to my czy odszedł, a Trzaskower znowu, że nie. Stanęliśmy z oczami w słup, bo nikt nie wiedział co zacz, a wtedy Andrzejek wyjaśnił: „Wylałem Go, bo to nie będzie, że On sam decyduje czy zostaje czy odchodzi. Moja kapela, no nie?”. No i zawsze miał zwyczaj do mnie dzwonić. Odbierałem telefon, a tam padało: „Cześć bucu”. Rzucałem słuchawkę myśląc, że jakiś łobuz sobie żarty stroi, ale po chwili znów dzwoniło, a w słuchawce odzywało się pełne prośby i pokory: „No cześć bucu”. Niestety, odszedł za wcześnie. Stanowczo zbyt wcześnie.”

https://www.facebook.com/Jan.Ptaszyn.Wroblewski.official.site

 


„Pianista, kompozytor, dyrygent i publicysta. Urodzony 23 marca 1933 w Krakowie, zmarł 16 września 1998 w Warszawie.

W latach 1952-57 studiował muzykologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ponadto odbył prywatne studia w zakresie kompozycji oraz analizy i teorii muzyki współczesnej pod kierunkiem Bogusława Schaeffera i Eugeniusza Rudnika w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia (1955-57). Do 1974 działał przede wszystkim jako pianista jazzowy. Od 1959 kierował zespołami, w których grali m.in. Włodzimierz Nahorny, Zbigniew Namysłowski, Jacek Ostaszewski, Tomasz Stańko, Janusz Trzciński i Michał Urbaniak. Koncertował z nimi w wielu krajach Europy i w Stanach Zjednoczonych (m.in. na festiwalach jazzowych w Newport i Waszyngtonie). Dokonał licznych nagrań płytowych. Współpracował także z zagranicznymi muzykami, takimi jak Stan Getz, Lucky Thompson, Phil Woods i Art Farmer. W latach 1965-70 brał kilkakrotnie udział - jako dyrygent, pianista i kierownik artystyczny - w "Jazz Workshops" w Hamburgu, organizowanych przez Norddeutscher Rundfunk. Od 1974 pełnił funkcję dyrektora i kierownika artystycznego Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji "Studio S-1" w Warszawie.

Oprócz działalności koncertowej i organizatorskiej zajmował się również publicystyką i krytyką muzyczną. Jest współautorem "Leksykonu kompozytorów XX wieku" (PWM, Kraków 1963), redaktorem haseł działu jazzowego "Encyklopedii Muzycznej PWM", a także autorem licznych recenzji, artykułów i esejów w czasopismach muzycznych.

Dorobek kompozytorski Andrzeja Trzaskowskiego obejmuje utwory orkiestrowe, kameralne i fortepianowe, a także wiele ilustracji muzycznych do filmów i sztuk teatralnych. W 1972 jego balet telewizyjny Nihil est na 8 wykonawców jazzowych i orkiestrę symfoniczną (1972) otrzymał III nagrodę (I i II nie przyznano) na Konkursie Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz Nagrodę Główną na Konkursie Związku Kompozytorów Polskich.”

Ważniejsze kompozycje:

  • Kalatówki 59 na sekstet jazzowy (1960)
  • Ballada z Silverowską kadencją na trio fortepianowe (1961)
  • Transformations na fortepian (1961)
  • Requiem for Scotty na fortepian (1962)
  • Full stop na sekstet jazzowy (1962)
  • Nihil novi na trąbkę i orkiestrę kameralną (1962)
  • Wariacja jazzowa na temat "Chmiela" (1963)
  • Introwersja na fortepian (1963)
  • Wariacja jazzowa na temat "Oj tam u boru" na kwintet jazzowy (1964)
  • Post scriptum [wersja I] na kwintet jazzowy (1964)
  • Synopsis [wersja I] na kwintet jazzowy (1964)
  • Blue-beard na zespół instrumentalny (1964)
  • Cosinusoida na zespół instrumentalny (1965)
  • My point of view na zespół instrumentalny (1965)
  • Synopsis [wersja II] na orkiestrę (1965)
  • The Quibble na zespół instrumentalny (1966)
  • Seant na sekstet jazzowy (1966)
  • The Opener I na zespół instrumentalny (1967)
  • Disagreement na kwintet jazzowy (1967)
  • Piece for Ronnie na zespół instrumentalny (1967)
  • Post scriptum [wersja II] na orkiestrę (1967)
  • Muzyka na dominancie z małą sekundą i kwartą na sekstet jazzowy (1968)
  • Something Rustic na zespół kameralny (1968)
  • Posters na sekstet jazzowy (1969)
  • Epitaph for K. K. [wersja I] na sekstet jazzowy (1969)
  • Collection na zespół instrumentalny (1970)
  • Double na kwintet jazzowy i taśmę (1970)
  • The Opener II na orkiestrę jazzową (1970)
  • Bloki na fortepian, elektryczne skrzypce i orkiestrę (1971)
  • Magma na flet, elektryczne skrzypce i orkiestrę (1972)
  • Nihil est, balet telewizyjny na 8 wykonawców jazzowych i orkiestrę symfoniczną (1972)
  • Pół żartem... na orkiestrę (1973)
  • His Better Feeling na orkiestrę (1974)
  • Vision na fortepian, saksofon altowy i orkiestrę (1974)
  • Better Luck Next Time na orkiestrę (1974)
  • Epitaph for K. K. [wersja II] na orkiestrę (1974)
  • Close Up na 3 wykonawców (1979)
  • Suspensus na orkiestrę (1980)
  • Wariacje w stylu nowoczesnym na popularne tematy na fortepian


Autor: Anna Iwanicka-Nijakowska, Polskie Centrum Informacji Muzycznej, Związek Kompozytorów Polskich, grudzień 2007”

https://culture.pl/pl/tworca/andrzej-trzaskowski

 


Kadr z filmu "Niewinni czarodzieje", na zdjęciu: Jan Zylber, Roman Polański, Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Nowakowski, Henryk Turek, Tadeusz Łomnicki, Andrzej Wojciechowski, fot. Studio Filmowe "Kadr" / Filmoteka Narodowa / www.fototeka.fn.org.pl


 

 




 

wtorek, 21 marca 2023

Oooo…. ja cierpię dolę, czyli „znaleziono psę”.


 

"PRL degradował kobiety i zdegradował feminatywy". Maciej Makselon ma apel do "obrońców języka"

Gościem Piotra Jaconia w programie "Bez polityki" w TVN24 GO był Maciej Makselon - redaktor, nauczyciel pisania, a także nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wspomnieniami wrócił do swojego wystąpienia podczas TEDx, gdzie zwracał uwagę na to, komu i do czego potrzebne są feminatywy. – To wystąpienie nie miało zachęcać do używania feminatywów, nikogo nie będę przekonywał, ponieważ uważam, że to jest każdego prywatna sprawa – mówił. Makselon powiedział jednak, że "agresja wymierzona we wszystkich, którzy używają feminatywów" bardzo go drażniła, dlatego postanowił zestawić "wiedzę z niewiedzą i pokazać, że jeżeli nie wiemy do końca, to nie powinniśmy wchodzić w buty nauczyciela". – Jak wszyscy, jako dziecko, korzystałem zupełnie naturalnie z feminatywów, ponieważ dzieci to po prostu robią. Dla dziewczynki trudne jest do zrozumienia, że ona musi zmienić swój rodzaj gramatyczny, żeby wykonywać jakiś zawód. Jak zapytamy pięciolatki, czy ona chce być prawnikiem, to dla niej będzie to dziwne i niezrozumiałe, bo ona może być prawniczką – wyjaśnił. Rozmówca Jaconia przyznał, że nie przeszkadzało mu wcześniej używanie męskich form, ponieważ był przyzwyczajony do androcentrycznego porządku. – Ja czułem się w nim zaopiekowany jako mężczyzna, bo wszystko kręci się wokół nas w tym języku – mówił. Jego uwagę zwróciła jednak dyskusja o feminatywach w kontekście "wymysłu feministek i współczesnej mody". – Jeśli u Mickiewicza była zbójczyni, to coś tu nie gra. U Orzeszkowej była gościa, a gdzieś indziej gościni. Więc zacząłem się przekopywać, wychodząc z tej "niewiedzy zainteresowanej" – kontynuował. Zdaniem Makseolna "feminatywy naprawdę nie stanowią żadnego zagrożenia dla polszczyzny". – Tradycjonaliści, ci, którzy tak bardzo tej polszczyzny i polskości chcą bronić, oni powinni być pierwsi do korzystania z feminatywów – dodał.”

https://tvn24.pl/go/programy,7/bez-polityki-odcinki,413879/odcinek-121,S00E121,1004524

 

Przyznam, że mnie również drażnią niektóre feminatywy. Nie znoszę słowa „gościni”, a przyjęło się bardzo gładko i często jest używane.

Spotykam się też z różnymi potworkami językowymi, które mają być feminatywami- są dziwolągami.

No i sporo ludzi nie potrafi poprawnie użyć feminatywów np. na określenie kobiety zajmującej stanowisko naczelnika mówią naczelnikowa, gdy tymczasem naczelnikowa to żona naczelnika. Natomiast, jak najbardziej, poprawny jest termin „naczelniczka”. Poprawny jest również termin „kierowczyni”, czyli kierująca pojazdem. Hmmmm…..

Zaiste, jak mówił Zulu-Gula: ”Polska język, trudna język” ,czy jakoś tak.

Zresztą, co ja tu będę się rozpisywać, sami znacie sporo różnych przykładów na "dziwne" feminatywy oraz na te, których używa się w sposób niewłaściwy.

A językoznawcy radzą, by w razie wątpliwości, sięgnąć do formy opisowej.

 



 


https://kwejk.pl/tag/feminatywy

https://demotywatory.pl/5175231/Feminatywy-maja-100-lat-Tak-wygladal-jezyk-polski-przed-II

poniedziałek, 20 marca 2023

W domu, w ogrodzie i poza nimi.

Powoli zabieram do wymycia okien. Wprawdzie jeszcze przez nie słychać katarynkę i co nieco widać na zewnątrz, ale tak po prawdzie, to  należy im się już porządne mycie. No i pranie firan, tudzież zasłon konieczne. Te ostatnie spotkały się z pralką latem zeszłego roku, ale nie ma potrzeby, by je prać częściej, ponieważ robocik sprząta tak, że kurz nie siada (robocik nie zakurza jak zwykły odkurzacz, wielki plus dla niego)- dosłownie nie siada wysoko i na zasłony też nie.

Jaskół szykuje się do sezonu motocyklowego. Z tego powodu maszyna poszła w ruch- przyszyłam kolejną naszywkę na kamizelę motocyklową.

Motocykliści tak już mają, że ich „zbroje” muszą być zdobne w różne naszywki. Dobrze, że styl enfieldowy, to nie styl harleyowski, gdzie wielkie ćwieki na torbach, ozdobach siodeł, frędzle wszelakie (nawet zwisające z kierownicy), skóry nabijane, w te i we wte, ćwiekami itp. królują. 

"Odbiór roboty", oczywiście kamizelka nie jest nakładana na tego typu bluzę, a na "skórę" lub motocyklową kurtkę. No i fajnie naszywka wygląda:)


Przyszywałam tę naszywkę i zrobiło mi się nijako- też pojechałabym chętnie na zlot, ale boję się, że znów kręgosłup mi siądzie. No i ciągle pamiętam ten ból do- sorry- porzygania, kiedy po długiej jeździe kręgosłup strzelił.

I kiedy okazało się, że już z Jaskółem nie mogę jeździć na motocyklu, on wymyślił zwiedzanie zamków oraz pałaców. Spodobała mi się ta zamiana, jednak na zasadzie "nie masz kobieto wyjścia, a bywać poza domem chcesz i świat oglądać też lubisz". Nic nie jest w stanie zastąpić jazdy na motocyklu i już. A jak już to piszę o motocyklach, to powinnam wrócić do opisów naszych rajdów motocyklowych, na których sporo się działo.

Tak pięknie rozkwitły się hiacynty, które dostałam od Młodej. A pachną tak mocno, że w całym pokoju je czuć.

Zrobiło się ciepło na tyle, że można sporo czasu przesiadywać na polu (dworze, jak ktoś woli).

W sobotę mocno posunęły się ogrodowe prace. Młodzi sprzątali i palili sterty wyciętych tui, my z Jaskółem przycinaliśmy rajską jabłoń oraz leszczynę czerwoną. 

Tak wygląda uformowana korona naszej jabłoni rajskiej.

Jaskół trzymał drabinę, kiedy cięłam jabłoń, a ja trzymałam drabinę, kiedy on ciął leszczynę. Podczas wyciągania się, by dosięgnąć gałązkę, którą chciałam uciąć, pomyślałam sobie, że gdybym przecięła parę takich jabłonek, miałabym giętkość gimnastyczki sportowej.

Oprócz tego grabienie, wyrywanie chwastów, sadzenie, przesadzanie.

I z zachwytem zauważyłam, że po takiej gimnastyce ogrodowej zaczynają mi spodnie z d…. spadać, a zamki w bluzach luźniej się zapinać. Ciekawa jestem, o ile centymetrów będę musiała zwęzić jeansy pod koniec wiosny. I w ramionach też jakby mniej mnie było. To chyba rezultat przycinania i grabienia, a ciągłe schylanie się ujmuje centymetrów w dolnych partiach.

W krzewach obok domu, gniazda wiją drozdy. Codziennie widzę je, dokarmiające się przed tarasami. Jeden z nich.


Kosy zrobiły gniazda w dwóch stertach gałęzi, które leżą na trawniku przed domem i były pierwsze w kolejce do sprzątnięcia. No to ZONK, teraz musimy czekać ze sprzątaniem tych gałęzi, aż smarki zostaną wyrzucone z gniazd, czyli około miesiąca. 


Śnieżyce powoli przekwitają. W tym roku pojawiło się ich sporo w różnych miejscach. Na razie są to pojedyncze rośliny, ale jak się rozrosną, to stworzą całe łany.

Rozkwitł następny ciemiernikowy roczniak- biały. Jeszcze lichutkie te rośliny, pojedyncze kwiatki. Mam nadzieję, że w następnych latach porządnie się rozrosną.

Wczoraj zrobiłyśmy z Bezą inaugurację spacerową. Poszłyśmy między sady. Ale sady wycięto, wszystkie wycięto i teraz trzeba zmienić nazwę tej trasy spacerowej- może między pola, albo miedzami, albo… samo się nazwie pewnie. 

Tu był sad.

I tu też był sad.
Sady ciągnęły się aż po ten zagajnik w dali. Od dwóch lat ogrodnik je sukcesywnie likwidował. W tym roku, w lutym, wyciął ostatnie.- pozostały orne pola. No cóż, polityka państwa przyniosła właśnie takie skutki- nie opłaca się uprawiać jabłoni. A pamiętam, kiedy 20 lat temu posadzono pierwsze drzewka i potem sadzono je i sadzono, aż zajęły ogromny kawał roli. Sady ogrodzono- dzisiaj pozostały tylko płoty oraz ponownie ogromne połacie pól.

 Znów widać staw, do którego kiedyś można było zejść z pagórka. Teraz teren ogrodzony, staw widać, ale zejść już tam nie można.


Kiedy tak stałam i patrzyłam na ten, według mnie, ponury krajobraz po sadach, usłyszałam, że leci on. Samotny, biały łabędź.


Oznaki wiosny też sfotografowałam. 


Jasnota purpurowa nabiera kolorów.

Pszczół na wierzbie było bardzo dużo, a dzisiaj rano, w ogrodzie, "obuczał" mnie wielki trzmiel. 


Pierwszy mlecz (mniszek lekarski). Na razie jeden, a potem miedze zażółcą się całymi łanami tej rośliny.

 Spacer niezbyt wesoły- zrobiło się pusto, pola zaoranie, drzewek jabłoni nie ma. Odsłoniły się wspaniałe przestrzenie sprzed ery sadów, jednak nie potrafię się nimi jeszcze cieszyć. 

Kiedy piszę ten post, mam żal w duszy. Na dodatek sąsiedzi wycięli starą gruszę, która tak wrosła w krajobraz, że teraz, kiedy zrobiło się w tym miejscu pusto, automatycznie nasuwa mi się jej obraz. Stara była, wiatr złamał jej konar, zagrażała.

Dzisiaj znów ciepło, ale popadał lekki deszcz, taki wiosenny, ciepły. Zaraz wszystko się mocniej zazieleni.




 

 

 

niedziela, 19 marca 2023

Od oranżerii do składu ziemniaków- Kunin (cz3)

 Udało mi się wygrzebać z czeluści Netu trochę starych fotografii pałacu w Kuninie. Zawsze z ciekawością porównuję, jak kiedyś wyglądały zwiedzane przez nas obiekty, a jak współcześnie wyglądają. Jedne są pięknie odnowione, inne totalnie zaniedbane. 

Pałac W Kuninie odzyskał wygląd z czasów swojej świetności:

- XVIII wiek, obraz

- zdjęcie z 1910 roku
- po II wojnie światowej
 

Pałac ma swoją historię, związaną z lotem balonem. 

"Rezydujący w Kunínie i zafascynowany aeronautyką hrabia Klemens von Truchsess-Zeil-Waldburg wykonał tu, w 1780 r., pierwszy w historii sterowany lot balonem napełnionym podgrzanym powietrzem. Niestety, nie uczynił tego publicznie, tak jak słynni bracia Montgolfier, 21 listopada 1783 r. pod Paryżem. Musiał więc ustąpić im miejsca w annałach. Na swój uroczysty pokaz lotu balonem w 1786 r. zaprosił co prawda do kunwaldzkiego parku dziesiątki wysoko urodzonych gości, ale to wyczyn śmiałych Francuzów poszedł w świat."

Zdjęcie współczesne, zrobione z lotu balonem. Na dole, w prawym rogu, kręgielnia w całej okazałości.

Wraz z przebudową pałacu w XVIII wieku założona ogromny park przy pałacowy. Najpierw miał on charakter francuski, potem hrabina Maria Walpurgia, poleciła przekształcić go w ogród w stylu angielskim.

Zleciła to zadanie swojemu bliskiemu współpracownikowi Janowi Nepomukowi Mittrowský, który projektował inne ogrody pałacowe na Morawach.

W dokumentach zachował się plan ogrodu z tamtych czasów.


"Uroczy, choć zwięzły opis ogrodu zamkowego w Kunínie zachował się 
w liście uczennicy szkoły zamkowej Roziny Gebauerovej do córki 
przyjaciółki hrabiny – Josefy Schindlerovej z 1806 r., w którym namawia 
dziewczynę do nauki w miejscowej instytucji oświatowej:
 „Ogród jest prosty i piękny i jest podzielony na dwie części, na ogród 
drzewny i ogród angielski, ogród angielski poprzecinany jest kilkoma 
piaszczystymi ścieżkami, a na całej szerokości znajduje się aleja różne 
drzewa.Na jednym obszarze stoi trójkąt jodeł, na drugim owal topoli.
To mały opis naszego drzewa i ogrodu angielskiego.Ponadto jest też 
ogród kwiatowy, w którym jest również wiele pięknych rzeczy i kwiatów
 blask wszelkiego rodzaju”. 
Opisany ogród znajduje się na planie parku zamkowego w Kunínie 
z okresu po 1812 roku. W skład parku wchodziły również kanały i cieki 
wodne, poprowadzone wzdłuż głównych osi parku, kręgielnia zamkowa 
na parterze zamku oraz Dom Szwajcarski w północno-zachodnim 
narożniku ogrodu. W tych częściach parku odbywały się zabawy dzieci ze
 szkoły zamkowej, a także gimnastyka, którą w miejscowym zakładzie 
oświatowym wprowadzono
 prawdopodobnie po raz pierwszy w Austrii. Ogród drzewny 
prawdopodobnie oznaczał ogród owocowy w części północnej. 
Sadownictwo i hodowla drzew owocowych były integralną częścią edukacji
 dzieci.

Kolejne przekształcenie ogrodu w angielski park krajobrazowy było 
dziełem adoptowanego wnuka i spadkobiercy hrabiny Friedricha Emila 
Schindlera (1809 - 1867) oraz jego artystycznego ogrodnika Vincenza 
Trappla (1825 - 1883). 
Park zamkowy ulegał zasadniczym modyfikacjom i zmianom, z których
 główne przetrwały do ​​dziś. Rozebrano ogród owocowy w północnej części parku, na miejscu którego około 1837 r. wybudowano
 budynek oranżerii, a za nim ogród gospodarczy. Widok z zamku na 
oranżerię stał się tym samym nowym głównym widokiem całego ogrodu
 i wpłynął na kształtowanie innych części parku.

 W 1870 roku nowymi właścicielami zamku zostali Landkrabatowie z Fürstenberg z austriacko-morawskiej linii rodu, którzy nadal bardzo dbali o park zamkowy. Uprawa Royal Victoria w zamkowej oranżerii jest również związana z nazwiskiem ich zamkowego ogrodnika, Franza Zatloukala, gdzie kwitła regularnie. 

Właściciel zamku, landgraf Josef Friedrich z Fürstenberg (1860-1906)
 zezwolił szerokiej publiczności na zwiedzenie swojego parku i obejrzenie 
tej wyjątkowej posiadłości. Opiekę nad parkiem kontynuowali także 
pozostali właściciele zamku, rycerze Bauer. Około 1910 roku na miejscu 
starej kręgielni wybudowano nowy budynek kręgielni. Zainteresowanie 
ogrodem jednak stopniowo malało od lat 20. ubiegłego wieku. 
Oranżeria została wówczas nawet przekształcona w skład ziemniaków."

Po II wojnie światowej park niszczał i niszczały wybudowane w nim obiekty (oranżeria, kręgielnia, salon szwajcarski). Zdewastowane zastały unikalne, stare okazy drzew i krzewów. Wielki niszczący wpływ na park, miało wybudowanie w pobliżu huty, która zakłóciła gospodarkę wodną wskutek czego wiele drzew i roślin wyginęło.

Obecne władze Kunina, pod których zarządem jest pałac wraz z parkiem, starają się o przywrócenie ich pierwotnego wyglądu.

Interesująca budowlą,   jest kręgielnia, która przeszła niedawno generalny remont.

Kręgielnię, jako wolnostojący pawilon ogrodowy, wybudowano w XVIII wieku, kiedy tworzono park w stylu angielskim. W 1910 roku w miejsce starej kręgielni wybudowano nową, na wzór starej. Jest to unikatowy budynek na skalę europejską. Z drugiej strony "toru", jest altana.



Niestety, do środka nie można było wejść.

Ponieważ nie mieliśmy wiele czasu, bo byliśmy w drodze do Hradca nad Morawicą, przeszliśmy kawałek parkiem  w pobliżu pałacu. Mimo, iż widzieliśmy go tylko kawałek i tak olbrzymie drzewa w jesiennych kolorach robiły ogromne wrażenie.


 




Przy jednym z klombów postawiono rzeźbę łucznika.


A przy wyjściu z parku stoi kilka innych rzeźb. W ten sposób reklamuje się pracownia artystyczna z Ostrawy.



Jak już pisałam, nie wchodzimy do środka zwiedzanych zamków i pałaców, by oglądać zbiory muzealne. Takie przyjęliśmy założenie na początku naszej przygody ze starymi obiektami,

Niemniej warto zwiedzić zbiory muzealne w pałacu w Kuninie, ponieważ:

"Dawni mieszkańcy, jak się okazuje, chętnie nawiązywali do antycznych wzorów, co widać w zdobieniu ścian pokoju pompejskiego i zamkowej szkoły. 

"Zanim dojdziemy do krużganku łączącego zamek z kościółkiem (każdy turysta może tu wejść), miniemy kilka zrekonstruowanych komnat, m.in. dużą salę koncertową z obrazami miejscowej arystokracji i hierarchów Kościoła oraz pokój dziecięcy z przepięknymi zabytkowymi zabawkami. Meble i obrazy, co ciekawe, to elementy oryginalnego przedwojennego wyposażenia, które potem rozsiano po czeskich muzeach (teraz musiały je zwrócić do Kunina). Część rzeczy zdołali wywieźć byli właściciele, ale na wieść o odnowieniu zamku postanowili przekazać je ponownie w depozyt. Cały poczet kunińskich włodarzy i członków ich familii można obejrzeć na 60 obrazach zgromadzonych w małej galerii. Zamek ma swoje ważne miejsce w czeskiej historii."

" Zwiedzający pałac mogą podziwiać oryginalne zbiory oraz urządzone zgodnie z prawdą historyczną komnaty. W pałacu mieści się też miejskie muzeum z kolekcją minerałów, która jest kontynuacją zbiorów zapoczątkowanych przez byłą dziedziczkę, Marię Walburgę. Godzien uwagi jest tu system kominów i wywietrzników kominowych, które także można obejrzeć."

Źródła:

 www.zamek.kunin.cz.

https://www.naszraciborz.pl/site/art/5-styl-zycia/18-turystyka/102-kunin--ekscentryczny-hrabia-i-lot-balonem

https://severnimorava.travel/pl/zazitky/park-zamkowy-w-kuninie/

https://temata.rozhlas.cz/kunin-zamecky-park-7867971

 Źródła do zdjęć

Zdjęcie zamku sprzed renowacji

https://www.idnes.cz/ostrava/zpravy/zamek-kunin-jaroslav-zezulcik-pamatka.A190215_457870_ostrava-zpravy_jog

Zdjęcia zrujnowanego pałacu oraz jego wnętrza- więcej na tej stronie

 http://fast10.vsb.cz/brownfield/documents/Novosadova_logo.pdf

Stare zdjęcia pałacu Kunin

https://www.patriotmagazin.cz/senzace-rika-historik-nasly-se-unikatni-snimky-zamku-kunin-z-roku-1912

 Obraz pałacu Kunin

Gustav Alfons Schindler (1812-1837):Pohled na zámek Kunín, akvarel, 1820

https://www.belotin.cz/encyklopedie/objekty1.phtml?id=77952&