Powoli zabieram do wymycia okien. Wprawdzie jeszcze przez nie słychać katarynkę i co nieco widać na zewnątrz, ale tak po prawdzie, to należy im się już porządne mycie. No i pranie firan, tudzież zasłon konieczne. Te ostatnie spotkały się z pralką latem zeszłego roku, ale nie ma potrzeby, by je prać częściej, ponieważ robocik sprząta tak, że kurz nie siada (robocik nie zakurza jak zwykły odkurzacz, wielki plus dla niego)- dosłownie nie siada wysoko i na zasłony też nie.
Jaskół szykuje się do sezonu motocyklowego. Z tego powodu maszyna poszła w ruch- przyszyłam kolejną naszywkę na kamizelę motocyklową.
Motocykliści tak już mają, że ich „zbroje” muszą być zdobne w różne naszywki. Dobrze, że styl enfieldowy, to nie styl harleyowski, gdzie wielkie ćwieki na torbach, ozdobach siodeł, frędzle wszelakie (nawet zwisające z kierownicy), skóry nabijane, w te i we wte, ćwiekami itp. królują.
"Odbiór roboty", oczywiście kamizelka nie jest nakładana na tego typu bluzę, a na "skórę" lub motocyklową kurtkę. No i fajnie naszywka wygląda:)
Przyszywałam tę naszywkę i zrobiło mi się nijako- też pojechałabym chętnie na zlot, ale boję się, że znów kręgosłup mi siądzie. No i ciągle pamiętam ten ból do- sorry- porzygania, kiedy po długiej jeździe kręgosłup strzelił.
I kiedy okazało się, że już z Jaskółem nie mogę jeździć na motocyklu, on wymyślił zwiedzanie zamków oraz pałaców. Spodobała mi się ta zamiana, jednak na zasadzie "nie masz kobieto wyjścia, a bywać poza domem chcesz i świat oglądać też lubisz". Nic nie jest w stanie zastąpić jazdy na motocyklu i już. A jak już to piszę o motocyklach, to powinnam wrócić do opisów naszych rajdów motocyklowych, na których sporo się działo.
Tak pięknie rozkwitły się hiacynty, które dostałam od Młodej. A pachną tak mocno, że w całym pokoju je czuć.
Zrobiło się ciepło na tyle, że można sporo czasu przesiadywać na polu (dworze, jak ktoś woli).
W sobotę mocno posunęły się ogrodowe prace. Młodzi sprzątali i palili sterty wyciętych tui, my z Jaskółem przycinaliśmy rajską jabłoń oraz leszczynę czerwoną.
Tak wygląda uformowana korona naszej jabłoni rajskiej.
Jaskół trzymał drabinę, kiedy cięłam jabłoń, a ja trzymałam drabinę, kiedy on ciął leszczynę. Podczas wyciągania się, by dosięgnąć gałązkę, którą chciałam uciąć, pomyślałam sobie, że gdybym przecięła parę takich jabłonek, miałabym giętkość gimnastyczki sportowej.
Oprócz tego grabienie, wyrywanie chwastów, sadzenie, przesadzanie.
I z zachwytem zauważyłam, że po takiej gimnastyce ogrodowej zaczynają mi spodnie z d…. spadać, a zamki w bluzach luźniej się zapinać. Ciekawa jestem, o ile centymetrów będę musiała zwęzić jeansy pod koniec wiosny. I w ramionach też jakby mniej mnie było. To chyba rezultat przycinania i grabienia, a ciągłe schylanie się ujmuje centymetrów w dolnych partiach.
W krzewach obok domu, gniazda wiją drozdy. Codziennie widzę je, dokarmiające się przed tarasami. Jeden z nich.
Kosy zrobiły gniazda w dwóch stertach gałęzi, które leżą na trawniku przed domem i były pierwsze w kolejce do sprzątnięcia. No to ZONK, teraz musimy czekać ze sprzątaniem tych gałęzi, aż smarki zostaną wyrzucone z gniazd, czyli około miesiąca.
Śnieżyce powoli przekwitają. W tym roku pojawiło się ich sporo w różnych miejscach. Na razie są to pojedyncze rośliny, ale jak się rozrosną, to stworzą całe łany.
Rozkwitł następny ciemiernikowy roczniak- biały. Jeszcze lichutkie te rośliny, pojedyncze kwiatki. Mam nadzieję, że w następnych latach porządnie się rozrosną.
Wczoraj zrobiłyśmy z Bezą inaugurację spacerową. Poszłyśmy między sady. Ale sady wycięto, wszystkie wycięto i teraz trzeba zmienić nazwę tej trasy spacerowej- może między pola, albo miedzami, albo… samo się nazwie pewnie.
Tu był sad.
I tu też był sad.
Znów widać staw, do którego kiedyś można było zejść z pagórka. Teraz teren ogrodzony, staw widać, ale zejść już tam nie można.
Kiedy tak stałam i patrzyłam na ten, według mnie, ponury krajobraz po sadach, usłyszałam, że leci on. Samotny, biały łabędź.
Oznaki wiosny też sfotografowałam.
Jasnota purpurowa nabiera kolorów.
Pszczół na wierzbie było bardzo dużo, a dzisiaj rano, w ogrodzie, "obuczał" mnie wielki trzmiel.
Pierwszy mlecz (mniszek lekarski). Na razie jeden, a potem miedze zażółcą się całymi łanami tej rośliny.
Spacer niezbyt wesoły- zrobiło się pusto, pola zaoranie, drzewek jabłoni nie ma. Odsłoniły się wspaniałe przestrzenie sprzed ery sadów, jednak nie potrafię się nimi jeszcze cieszyć.
Kiedy piszę ten post, mam żal w duszy. Na dodatek sąsiedzi wycięli starą gruszę, która tak wrosła w krajobraz, że teraz, kiedy zrobiło się w tym miejscu pusto, automatycznie nasuwa mi się jej obraz. Stara była, wiatr złamał jej konar, zagrażała.
Dzisiaj znów ciepło, ale popadał lekki deszcz, taki wiosenny, ciepły. Zaraz wszystko się mocniej zazieleni.
Te motocyklowe ubiory są w porządku pod warunkiem zachowania umiaru w ilości. Gdy widzę zlotowca który ma na kamizeli blachy z ostatnich 15 lat to wygląda jak generał w Północnej Korei sama kamizela waży z 15 kg. No ale to dalej wolny kraj
OdpowiedzUsuńWolny kraj i wolno im nosić tony znaczków, mnie to się po prostu nie podoba. W dodatku do Royal Enfielda stylowo nie pasuje. Jako nastolata i trochę później, kochałam się w harleyach, ale to były stare roczniki, te nowe, czy ja wiem? I harleyowcy dawniej inaczej się nosili. Teraz króluje forma nad treścią. Czasem spod frędzli nie widać motocykla. W sumie to od właściciela zależy, co na siebie włoży i jak motocykl "przyozdobi". Nie chcę generalizować.
UsuńEmocji z jazdy motocyklem nie zrozumiem, bo panicznie się boję tego pojazdu. I nie chodzi nawet o strach przed wypadkiem, ja się boję tego pędu powietrza i wiatru na kasku😀 z tego samego powodu pewnie inni kochają taka jazdę. Mnie osobiscie naszywki się podobają, a im więcej tym lepiej.
OdpowiedzUsuńA przy okazji przestrzegam przed nadmiernym wyciąganiem rąk ze sprzętem do przycinania , mój kręgosłup tego bardzo nie lubi, oby nie zaraził Twojego.
A poza tym wiosna wokół mnie i ja oczywiście z zapaleniem oskrzeli.
No właśnie ten pęd i to powietrze, ale przede wszystkim, to poczucie wolności- piękne.
UsuńJa jestem ciągle jeszcze dosyć giętka (dzięki ogrodowi właśnie) no i schudłam od grudnia trochę, to i sprężystość wróciła. Wszelkie prace ogrodowe dobrze robią, bo masz pełny zestaw ćwiczeń na wszystkie mięśnie. A najwięcej centymetrów traci się przy skłonach.
Ale masz rację- trzeba uważać, bo raz tylko strzeli i po ptokach.
Współczuję zapalenia oskrzeli, uważaj na siebie. Faktycznie teraz to są takie wahania temperatury, ze nie wiadomo jak się ubrać, by się nie przeziębić. Ale ja ostatnio miałam wirusowe zapalenie oskrzeli, moze i Ty wirusa złapałaś?
Może i to byl wirus, ale po kilku dniach było tylko gorzej plus wywalone węzły i świst w oskrzelach, więc antybiotyk wjechał i po dwóch dniach jest znacząca poprawa. Niestety tak mam jak zmieniam kraj, dochodzi zmęczenie podróżą i odporność mi siada.
UsuńNacierpiałaś się, kurcze:( Współczuję. U mnie skończyło się na dwóch antybiotykach i mocnych atakach kaszlu.
UsuńTe długie trasy też nie są dobre. Przecież to setki kilometrów. Życze Ci szybkiego powrotu do formy:):)
Dziękuję, powoli wacam do żywych😊
Usuń:):):):):)
UsuńOkna umyłam, firanki wyprałam, by ładnie pachniało po otwarciu okien, zasłon nie mam.
OdpowiedzUsuńMaszynę wyciągałam, by uszyć nową firankę do sypialni, a kupiłam za bezcen z wystawy:-)
jotka
O, to Ty też szyjąca jesteś?:):):):) Pięknie:) Pewnie nowa firanka świetnie wygląda.
UsuńJa sobie okna sukcesywnie będę myła. Mamy zasłony, bo przy ścianie rurki lecą, trzeba było je czymś zasłonić.
Pięknie uchwyciłas wiosnę! Wrecz czuję zapach ziemi..pól.A ten hiacynt na oknie - cudo! nie mowiac o baziach..kolo nas tez rosna,nie lubie ich w wazonie,bo szybko "się sypią",wole tulipany,ktore trwale nie są,ale dekoracyjne bardzo:)) Tez obserwowalismy ptaki,mnostwo drozdowatych,skowronki,żurawie,ale bocianow jeszcze nie widziałam..
OdpowiedzUsuńCoraz mniej jest takich wierzb. Szkoda, bo one są miododajne. Jutro zetnę kilka gałązek forsycji, ona długo się trzyma w wazonie, zwłaszcza kiedy jest jeszcze w pączkach wstawiona do wody. Jak tak dalej będzie ciepło, to do świąt na Krzakach przekwitnie. W domu rodzinnym wczesna Wielkanoc kojarzy mi się właśnie z kwitnącymi krzewami forsycji i narcyzami.
UsuńBocianów też nie widziałam.
Ciekawe co na tych zaoranych polach zasieją- pomału zaczynam podejrzewam, że już nic się nie opłaca. Latem czytałam, że niemieccy "hodowcy" szparagów stwierdzili, że już się ich uprawa nie opłaca, podobno część nie zebranych szparagów ....zaorali. Swoja drogą przeżyłam gdy jeszcze przed "zarazą" wybrałam się tu na targowisko- ceny takie, że ze zdumienia oczy przecierałam- na co dzień zaopatruję się w jednej z droższych sieciówek i wtedy doszłam do oszałamiającego wniosku, że to całkiem nie jest droga ta sieciówka. Na "moim" podwórku dziś rozkwitło drzewko śliwkowe, drozdy buszują w żywopłocie, ubiegłoroczne wronie gniazdo na brzozie wyższej niż przedwojenny 5-piętrowy dom wzbudziło zainteresowanie ptaszora. A na samym czubeczku tej brzozy ma zwyczaj przesiadywać - sokół wędrowny- siedzi nieruchomo niczym rzeźba. I choć u mnie tak około 10 stopni to jakoś mało ciepło jest -odczuwalna temperatura jest wyraźnie niższa.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Sokół wędrowny, ale cudny masz widok:) Prawdopodobnie obsadzi te pola kukurydzą i jęczmieniem. Na rzepak za późno. Część przeznaczy pewnie na szkółkę krzewów. On uprawia rozsadę aronii, czarnej porzeczki i borówki amerykańskiej. To chyba bardziej opłacalne niż jabłka. Za chwilę mięso będzie tańsze od kapusty. też kupuję w lokalnych sieciówkach. Nie mam wyjścia, do miasta trzeba dojechać, a tam drożej.
Usuń