„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

sobota, 20 września 2025

O rzeczach mało i więcej ważnych.

 

Fajny taki sobotni poranek, kiedy widzisz na orzechu, w głębi ogrodu, starą rudą, która szabruje orzechy, a zaraz potem widzisz młodego rudego smarka, siedzącego na czeremsze, tupiącego i fukającego na ciebie z góry. 

 Po śniadaniu obserwuję z tarasu stadko szpaków, debatujących głośno na wielkiej brzozie. 
Musi być na dużym nagłośnieniu, wtedy słychać pogwizdywania i szczebiot szpaków

Na cisach w tym roku mało jagód. 


Parę lat temu stado szpaków zrobiło nalot na te cisy oraz na jagody dojrzewające na bluszczu. Teraz na to się nie zanosi. Cisy i jarząby oblegane są przez kosy. Dla szpaków nie zostanie nic. 

 

No i jeszcze wiewióra, śmigająca z brzozy na orzech, rosnący blisko domu. Przenosisz wzrok na ogród, a tam widok, podświetlonego porannym słońcem, tamaryszka. 

  Wykorzystujemy ostatnie, mocno ciepłe, dni września, robiąc porządki ogrodowe. Jaskół maluje okna i drzwi do sklepu, ja wycinam przekwitłe liliowce, schnące badylki melisy, mięty i w ogóle wszystko, co można ciąć oraz wycinać jesienią. 

Jako ostatnie w tym roku zakwitły zimowity.

 
Właśnie przeleciała grupa motocykli, biorących udział w Rajdzie Śląskim, w ramach którego trasy rajdowe są wyznaczone w sąsiedniej wsi. Huk okropny- przeleciały i na razie cisza, ale zaraz zacznie się rajd i będziemy mieli przez dwa dni trochę odległego hałasu.

Jaskół jedzie juro na spotkanie grupy, która jeździ na maksi skuterach. Oni chyba kończą sezon, Jaskół jeszcze nie. Liczy na to, że będą takie dni, które pozwolą na kilka wycieczek motocyklowych po okolicy. Bardzo żałuję, że nie mogę z nim jeździć. Nie chcę budzić „kręgosłupowego lwa”. Na razie jest ślicznie uśpiony, a bóle pojawiają się tylko, kiedy coś ciężkiego podniosę. Jazda na motocyklu raczej mojemu kręgosłupowi nie służy, ale cieszę się, że Jaskół może jeszcze pojeździć. To jego miłość, pasja i nie wyobrażam sobie, żeby mu stawiać jakieś ograniczenia motocyklowe.

Muszę sprzedać mój strój motocyklowy z Gore- Texu- porządny, chroniący i nie zniszczony. Sprzedam kurtkę oraz spodnie (jakoś dziwnie się przez te lata skurczyły), a zostawię sobie buty oraz kask. Kto wie, może jednak jeszcze trochę pojeżdżę?

Poza tym, buty włożę (ciepłe i nie przemakają- są solidne) do plecaka ewakuacyjnego, który będziemy kompletować. Na razie robimy gruntowne rozeznanie, co w takim plecaku powinno się znaleźć. Są do kupienia gotowce- może takie kupimy i uzupełnimy. Koszt całego zestawu trochę mnie przeraża, a tu trzeba pomnożyć razy 2. No ale.... nie ma żartów, to nie tylko w razie, powiedzmy, ewentualnej wojny jest konieczne, ale w razie każdego kataklizmu może się przydać.

Martwi mnie tylko perspektywa ewentualnego kontrolowania żywności i leków pod kątem ważności terminu ich przydatności. Czas szybko leci, o takich rzeczach często się zapomina, a jak przyjdzie alarm, to może się okazać, że połowa rzeczy jest nieprzydatna na już.

No i trzeba włożyć określone ciuchy do tego plecaka, a tu rozmiary się zmieniają (lepiej trzymać większy niż mniejszy rozmiar- wisieć na człowieku mogą, gorzej jak się nie wejdzie), ciuchy mogą być zleżałe po jakimś czasie, a inne rzeczy mogą się zdezaktualizować- np, numery telefoniczne w podręcznym notesie.

To ewentualne zmartwienia na później, teraz trzeba to wszystko zebrać do kupy i po prostu mieć.

I tak sobie myślę- są różnego rodzaju „braki odpowiedzialności”, ale chyba najgorsze jest to, że człowiek nie bierze odpowiedzialności za siebie samego, za swoje zdrowie, za swoje bezpieczeństwo, a potem budzi się z przysłowiową ręką....W sytuacji ALARMU każda jednostka ma wręcz moralny obowiązek zadbać o siebie i tym samym zwolnić czas służbom, by zajęły się bardziej poszkodowanymi. Bo im więcej ludzi zlekceważy zalecenia, ostrzeżenia, a będzie w nagłej potrzebie- zagrożenie zdrowia czy życia, tym więcej służb swoją osobą zaabsorbuje. Może się zdarzyć, że takie zlekceważenie zaważy o życiu bardziej potrzebującego- no, wiecie- tu u tego lekkomyślnego jest pierdoła, którą mógłby sam ogarnąć, ale nie ma osobistego zestawu ratunkowego, jednak ratownik jest i stara się szybko udzielić pomocy, a tam bardziej potrzebujący umiera. 

Kurcze, najbardziej wkurzają mnie takie wsobne, egoistyczne, olewające osoby- eeeeee.... nie myślę o tym,... co tam takie panikary.... e.... daj spokój, nie przesadzaj.

Przypomina mi to historię z nienoszeniem maseczek oraz nieszczepieniem się w czasie pandemii. Nie założy, bo nie wierzy w żadną "plandemię", a w ogóle to maseczka nie pomoże, a szczepionki to są tylko po to, by naładować kieszenie firmom farmaceutycznym (i wiesz pan, jeden chłop po zaszczepieniu się umarł) i w ten deseń. I nie ruszało matoła, że sobie może szkodzić, ale innym już nie powinien.

No tak, zapachniało smrodkiem dydaktycznym, jednak lata bycia inspektorem BHP, mając za sobą porządne „wojsko” na studiach, z tematem wiodącym obrona cywilna, to nie da się nie myśleć o takich rzeczach. Tym bardziej, że my sobie możemy „lekceważyć” i „nie myśleć”, a "najgorsze" i tak nie będzie się nami przejmowało, tylko uderzy.

Dlatego te plecaki ewakuacyjne znajdą się u nas w schowku.


1 komentarz:

  1. Moi rodzice o takich rzeczach jak plecak ewakuacyjny nie myślą głównie z takiego powodu, że ewakuować się nie będą, bo nie zostawią swoich zwierząt (taka opinia mojej mamy).

    OdpowiedzUsuń