Trzemielina, jak zawsze, niezawodna. Kwiaty ma mało atrakcyjne- małe zielone, za to owoce są śliczne. Takie małe różowe lampioniki z pomarańczowym "koralem" w środku. no i zawsze obficie owocuje. Bardzo dekoracyjny krzew.
Przedwczoraj, do południa mecz Igi, zżarł mi trochę nerwów. Ale dała radę. Potem finały w Mistrzostwach Świata w LA. Niesamowite biegi sztafet w ogromnym deszczu. Skok wzwyż kobiet przerywany z tego samego powodu, ale nasza srebrna medalistka poradziła sobie i ze stresem, i z wysokością, i z deszczem. Te mistrzostwa nie były dla polskiej ekipy szczególnie szczęśliwe. Padło kilka życiówek, poprawiono rekordy Polski, otarliśmy się o miejsce medalowe, ale zdobyliśmy tylko jeden medal- srebrny w skoku wzwyż- Maria Żodzik. Była to wielka niespodzianka, bo raczej się tego medalu nie spodziewano.
Wieczorem mecz Barcelony z Getafe. Gra Getafe brutalna, a Barcelona, jak zawsze, „ w ataku”. Akurat tego klubu nie lubię (i nie znoszę Lewandowskiego choć to wielki piłkarz jest), moim idolem od zawsze jest Real Madryt, któremu ostatnio nieszczególnie się wiedzie.
W środę zaczyna się następny turniej tenisowy i lecą nadal mistrzostwa świata w siatkówce.
A niebawem, na początku października, rozpoczyna się XIX Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina. To będzie uczta dla ucha.
Białe anemony. Rosną w trzech miejscach. W tym roku ten się bardzo rozrósł, chociaż w poprzednim roku miał tylko jeden pęd kwiatowy. Dwa pozostałe anemony, w tym roku, słabiej kwitną. Jeden zagłuszyła ta dziadowska mięta, drugi dopiero się rozrasta.
Dzisiaj pierwszy dzień kalendarzowej jesieni, wczoraj nastała jesień astronomiczna. Skończył się ciepły czas, jakby aura chciała się za wszelką cenę dostosować do faktu, że lato się minęło. Dzisiaj ponuro, czasem przeleci lekka mżawka, zimno.
Patrzyłam na prognozy długoterminowe (tak orientacyjnie, bo przecież pogoda potrafi zaskakiwać)- jest w nich zapowiedź dosyć ciepłej jesieni. Posprzątałam pelargonie z tarasu, które zniszczyły ulewy. Dwie donice z pelargoniami, wiszącymi na ściance przed wejściem do domu, strącił wiatr. Też trzeba było je wyrzucić. Zaczyna się czas sprzątania kwiatów balkonowych, bo kończą kwitnienie. Tylko komarzyca potrafi przetrwać do solidnych przymrozków.
Zaczynam odliczać czas do najkrótszego dnia w roku- to jeszcze trzy miesiące, ale one pewnie szybko zlecą, bo w tym czasie mamy nasilenie ruchu w sklepie. Że emeryci? Jacy emeryci- my ciągle pracujemy i okresy przedświąteczne to dla nas dosyć spory nawał pracy.
Mój fordzik poszedł do konserwacji. W zeszłym tygodniu wymieniono mu przednią szybę. Stara była dobra, ale na sklejeniu przy masce uszczelka odchodziła i zbierała się tam woda. Ta nowa jest super przejrzysta, a zadawało się, że starej, w tej kwestii, nic nie brakuje.
Duże auteczko na razie jest spoko, ale musiał Jaskół powiesić w nim, pod maską, woreczek ze szmatką, nasączoną jakiś strasznie śmierdzącym płynem przeciw kunom. Spostrzegliśmy, że te wredy, do obróbki, mają ulubioną markę samochodu. Najbardziej chyba gustują w VW. Podobno przewody w VW są zrobione z jakiegoś materiału, który kuny lubią zgryzać. Faktycznie w VW pogryzły, w moim fordzie wcale. Tylko myszy w nim siedziały, ale porozkładałam, gdzie się dało, lawendowe saszetki i na razie jest spokój. To mam sprawdzone- myszy (mole również) nie lubią zapachu lawendy. W domu, gdzie się da, zawieszam torebki z suszem lawendowym oraz stawiam kostki pachnące lawendą. Sama tego zapachu raczej nie lubię, ale zapachu myszy bardziej, dlatego lawenda króluje.
Na dole ogrodu pojawiły się pierwsze grzyby- kozaki. Zaczyna się wyścig ze ślimakami, kto pierwszy- one zeżrą grzyba, czy ja go zetnę do zupy.
Anemony liliowe mają mniejsze kwiaty w odróżnieniu do białych. Te rosną tylko w jednym miejscu i długo się rozrastały. Nareszcie tworzą ładną grupę kwiatów. W przerwach w tkaniu chodnika, haftuję ściegiem szwedzkim, liczonym, Młodej poszewki na jaśki. Ścieg jest super, bo hafu szybko przybywa. Minusem jest liczenie. Perovskia- mało wymagająca, dosyć szybko się rozrasta. W ogrodzie są dwie, ale ta druga jest mniejsza i w tym roku słabiej kwitła. Ta, z kolei, zaszalała. Ma kwiaty w różnych odcieniach fioletu i ładnie pachnie. Jest bardzo miododajna.
Trochę śpiewanej poezji na ten pierwszy dzień jesieni.









Takim haftem to ja osobiście ozdobilam obrus w latach 80:)
OdpowiedzUsuńNie śledzę za bardzo futbolu, ale kibicujemy Crvenoj Zvezdi czyli jesteśmy Delije.
Koleżance kuny zgryzły przewody w Audi, ewidentnie niemieckie marki mają coś w sobie:)
W latach 80. to ja nawet nie wiedziałam, że jest taki rodzaj haftu. A haftowałaś na kanwie, czy na ekstra materiale? Jak powiększysz zdjęcie to zobaczysz, że ja haftuję na tkaninie dedykowanej haftowi przewlekanemu. Haft idzie tylko góra, na lewej stronie nie ma nitek w ogóle ( tylko pętelki z rozpoczynania. I do tego czubek igły zakrzywiony, by łatwiej podważać nitki. Podobny rodzaj haftu jest na kanwie i żeby było śmieszniej, wzory na materiał dedykowany mogą być haftowane na kanwie, odwrotnie już nie, bo nie pasują rozmiary kratek kanwy. Próbowałam zaadoptować wzór z kanwy na ten dedykowany i nie wyszło. Ten, którym ja haftuje nazywa się huck ( haft szwedzki)
UsuńZięć miał VW i też mu kuny kable żarły. To jest jakiś materiał nasączany, albo pachnie, bo one go lubią.
Zaadaptować miało być. No i Twój obrus pewnie był śliczny. Dużo pracy kosztował.
UsuńPracy było mnóstwo, ja nigdy się czymś takim jak haft nie zajmowałam, ale.bylam.dlugo w Niemczech i wiadomo, trzy siostry non stop zajęte rękodziełem, udzieliło mi się.
UsuńMateriał był specjalny do tego rodzaju haftu, gdzieś ten obrus jest jeszcze, może.soemida sfotografować.
Obrus- podziwiam zaparcie. W ogóle haftowanie większych kawałków tkaniny od wielkości serwetki czy poszewki jest uciążliwe.
UsuńJa mam problem z obracaniem materiału, w takich ilościach, w rękach. Trzeba pilnować odpowiedniego napięcia dłuższych nitek. Próbowałam na ramie i tamborku, ale chyba najlepiej wychodzi haftowanie na nienaprężonym materiale.
Niesamowity haft! Nigdy się z takim nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńNo:):):) A na boku na pasku, jest zdjęcie serwetki z takim haftem- mój drugi blog:):):):)I nie wiem, czy tamten czy ten teraz jest trudniejszy.
UsuńJa to raczej wielkim sportowym kibicem nie jestem... chociaż- jak w telewizji lecą zawody jeździeckie to przysiadam i wczuwam się w kibicowanie :D Niestety niezwykle rzadko można oglądać jeździeckie eventy w tv.
OdpowiedzUsuńKiedyś był specjalny kanał poświęcony jeździectwu, można było go znaleźć chyba na cyfrowym polsacie, ale pewna nie jestem... Niestety był to chyba włoski kanał i cóż mi z tego oglądania skoro nie rozumiałam ani słówka ;)
Piękny jest Twój ogród. A tę Perovskię to widzę pierwszy raz w życiu - podoba mi się! Strasznie się rozleniwiłam "robótkowo" - nic nie robię- leń okrutny mnie dopadł.
OdpowiedzUsuń