czwartek, 28 stycznia 2021

A tak sobie o "wolnej woli" przy cięciu siatki na szynki:)

Czy jestem zbyt krytyczna? Nie wiem. To są moje rozmyślania na dany temat. Często tak mam, że jak coś robię, to sobie puszczam rozważania, które dotyczą różnych rzeczy. Często jest tak, kiedy coś mnie, powiedzmy, „dotknie”, z czym się generalnie nie zgadzam, coś mnie zdenerwuje, wywołuje mój sprzeciw.

Może rzeczywiście jestem bardzo krytyczna, ale nie znoszę gremialnego przytakiwania, a jeszcze bardziej bezmyślnego gremialnego przytakiwania, w momencie, kiedy dany temat nie jest jednoznaczny i wymaga właśnie krytycznego podejścia. Tym razem zastanawiałam się nad pojęciem „wolnej woli”, które to ostatnio bardzo często służyło jako argument szczepienia się lub nie szczepienia się.

Od razu zaznaczam, są teorie, które zakładają, iż człowiek posiada „wolną wolę”, ale są  też teorie im zaprzeczające. Przy czym termin „wolna” nie jest równoznaczny z „wolnością”, a raczej uwolnieniem się, a w przypadku woli, uwolnieniem się od czynników ją determinujących. Jest to niczym nie uwarunkowane „chcenie”, podstawowe i najbardziej pierwotne źródło ludzkich decyzji i dążeń. Czy tak pojmowana wolna wola istnieje? Raczej nie. Ja skłaniam się ku teoriom, które mówią, że wola jest zawsze czymś zdeterminowana w taki lub inny sposób.

Ale to, co napiszę tutaj na temat „wolnej woli”, sprowadzę do jej potocznego rozumienia, funkcjonującego w obiegu- „wolna wola” u wielu znaczy to, że człowiek jest nieograniczony niczym (najczęściej prawem, opiniami, nakazami, zakazami itp.) i może sobie wybrać drogę działania.

Zresztą mój post jest również z tych bardziej ogólnych. Takie przemyślenia przy cięciu siatki na szynki.😀😀😀

Generalnie dywagacje, jakie czytałam na blogach, sprowadzały się do konkluzji: „Człowiek ma wolną wolę…..” z podtekstem „niech robi co chce” (szczepi się lub nie). Ale co to jest ta wolna wola? Jak się ona ma do wolności? Czy zawsze można się wolną wolą kierować?

Na końcu tego posta zamieściłam link do fajnego artykułu na temat wolnej woli w kontekście filozoficznym, behawioralnym i kognitywistycznym. Przejrzałam też kilka artykułów, w których łączono wolną wolę z determinizmem.

W jednym z nich znalazłam takie przedstawienie „wolnej woli”, które do mnie przemawia i zgadza się z moim spojrzeniem na działanie pod jej wpływem.

Wola zaczyna działać (dążyć „ku”), o ile zostało poznane jakieś dobro, które posiada dla mnie wartość. Nikt nie dąży, nie pożąda zła. To dobro, do którego dąży wola, nie musi być zawsze prawdziwe, obiektywne. Może być pozorne, złudne, fałszywe, subiektywne, sprzeczne z dobrem prawdziwym, ale zawsze musi występować wobec woli jako dobro. Wola więc jest zależna w swoim przedmiocie od rozumu. To dobro przedstawione przez rozum jest często przeciwstawiane dobru przedstawionemu przez zmysły (prawda - fałsz, cnota - grzech, opanowanie - pożądanie). W wyniku tego poznania w polu uwagi, świadomości, znajdują się treści zasługujące na to, żeby do nich dążyć. Przedmiot musi wolę - nasze chcenie pociągnąć. Wyrazem tej prawdy jest dawny aksjomat - n ih il volitum n is i p raecognitum. Przedmiot więc, do którego kieruje się wola, musi być: po pierwsze - poznany, po dru­gie - poznany jako dobro i wartość dla mnie i po trzecie - realny, mieszczący się w granicach moich możliwości i potrzeb”.

http://www.pwt.wroc.pl/images/KFK/2018/W.Szewczyk_Kim_jest_czlowiek_Tarnow.pdf

 Ale ja jeszcze dodaję- wolna wola powinna być działaniem zgodnym z dobrem innych ludzi. Jeżeli ktoś działa zgodnie ze swoją wolną wolą, ale przynosi to negatywne skutki dla innych, trudno mi się z czymś takim pogodzić. 

Wolna wola często utożsamiana jest z „mam prawo” jako wolny człowiek.

Mamy prawo, oczywiście, że mamy prawo. Sęk w tym, że nie wszyscy z tego „mam prawo” potrafią umiejętnie skorzystać, bez szkodzenia innym i o tym głosiciele „wolności” jakby zapominali. Podczas, gdy jedni hasło „masz prawo”, pojmują jako poniekąd wolność jednostki do wyboru z poszanowaniem wyboru innych, wielu ludzi „masz prawo” pojmuje w sposób egoistyczny. Takie jednostki egzekwują swoje prawo „po trupach”, nie licząc się z innymi. Dlatego należało by się zastanowić, zanim triumfalnie będziemy bębnić, że wszyscy mają prawo, nad skutkami tego bębnienia. Nie wystarczy nawoływać ludzi do buntu w imię „wolnej woli” i „mam prawo”, trzeba też się zastanowić na tym, kto jest odbiorcą tych nawoływań oraz jakie będą rezultaty tego nawoływania. I tu dochodzimy do sprawy szczepienia się.

Nie, nie chodzi mi tutaj o przymusowe szczepienia. Chodzi mi raczej o akcję uświadamiającą, której jakoś nie widać i nie kwapią się do niej ludzie, którzy twierdzą: „Ma wolną wolę, niech robi, co chce”. To tak, jakby będąc pierwszym w stawce, zatrzymać się na bieżni, i w połowie dystansu oddać zwycięstwo tym z tyłu biegnącym. Poprzestanie na stwierdzenia: „Każdy ma wolną wolę”, jest równie szkodliwe, jak populistyczne nawoływania antyszczepionkowców.

Chodzi mi również o przecenianie tej „wolnej woli” i „mam prawo”, o zbyt optymistyczne podejście, które zakłada, że wszyscy ludzie potrafią właściwie skorzystać z własnej wolnej woli i z prawa do czegoś.

Niestety, pojęcie „mam prawo” i pojęcie „wolna wola”, nie zawsze idą w parze z rozumem i ze świadomością działania społecznie pozytywnego. A tym bardziej w naszym społeczeństwie, które jest zbitkiem egoistów, ciągnących „ku sobie” i nie jest społeczeństwem obywatelskim. A jak jeszcze dodamy do tego marne wykształcenie i ogromny wpływ KK, to raczej „ciemność widać”. I oto takie społeczeństwu odkrywa, że ma wolną wolę w kwestii szczepień.

W dodatku akcje antyszczpionkowców są o wiele bardziej rozbudowane niż te, które mówią o pozytywach szczepienia się,

Czy zapomnieliśmy, jakim dobrem były szczepienia przeciw paskudnym chorobom? Szczepiliśmy dzieci, szczepiliśmy się sami z dobrymi rezultatami. Opanowaliśmy chorobę Heinego Medina, ospę, odrę, gruźlicę, krztusiec, świnkę… nie skutkiem „wolnej woli”  i magią, a właśnie szczepieniami. Czy były jakieś skutki uboczne tych szczepień. Pewnie były, ale nie na taką skalę, o jakiej mówią antyszczpionkowcy. Szczepiliśmy dzieci, szczepiliśmy siebie (nadal szczepimy przed operacją, przeciw żółtaczce) w warunkach daleko odbiegających od tych współczesnych i jakoś nie baliśmy się tego. Mało, nie mieliśmy oporów, bo wiedzieliśmy, jakie są skutki braku szczepień. I teraz czytam słowa, które piszą osoby zaszczepione, osoby, które szczepiły swoje dzieci- „Każdy ma wolną wolę’, wiedząc, jakie są skutki braku szczepień.

A może zapomniały, albo pod wpływem strachu przed następną szczepionką, wolą o tym nie myśleć? Rozumiem, że bombardowanie przez antyszczepionkowców informacjami o szkodliwości szczepionek jest tak sugestywne, iż trudno przed tym uciec, ale właśnie, teraz skorzystajcie ze swojej „wolnej’ woli i zacznijcie działać zgodnie z waszą wiedzą i rozumem.

Czytam- „Czego się obawiacie, jak się dziecko zaszczepi, to przecież to niezaszczepione mu nie zaszkodzi”. Naprawdę? Po pierwsze- szczepienie nie jest eliminowaniem na amen choroby, tylko prowadzi do złagodzenia jej przebiegu. Dziecko/dorosły nie musi zachorować, ale może, z tym, że chorować będzie łagodniej.  Po drugie, nie rozumiem rodziców, którzy nie szczepiąc dziecka, narażają je na ciężką chorobę, na męczenie się w gorączce, na ból, na strach. Po trzecie, nie rozumiem, dlaczego dorośli, nie szczepiąc dzieci i siebie narażają się na ewentualne powikłania po przebytej ciężkiej chorobie. Czy w przypadkach, kiedy „wolna wola’ wybiera nie szczepienie się, jest to postępowanie rozumne? A co ze społecznymi skutkami takiego postępowania? Nie szczepią siebie, nie szczepi dziecka, ale jak zachorują, to oczekują pomocy medycznej, które, w przypadku zaszczepienia nie wymagaliby. I tu nie ma: „Oj, Jaskółko. To nie leczmy alkoholików, nałogowców itp.” TO NIE jest to samo. Nałóg to nie jest to samo, co „wolna wola” przy nie szczepieniu się i warunki, przyczyny nie są te same. Ktoś powie, wchodził w nałóg z własnej woli. Każdy? Naprawdę? Wchodził w nałóg z tych samych przyczyn, co ktoś, kto własnej woli nie szczepi się? To jest nieporównywalne. Owszem i tu jest wolna wola, i tu jest wolna wola, ale to warunki decydują o wyborze. W ogóle nie porównywałbym tego. I tu trzeba sobie troszeczkę przeczytać o współdziałaniu determinizmu oraz „wolnej woli”.

Teraz z tą wolnością też jest różnie. Widzę, że nasza, Polaków wolność czy też odbieranie nam wolności, są postrzegane przez pryzmat poczynań pisowskiego rządu. Nie jestem pewna, czy gdybyśmy byli rządzeni przez ludzi mądrych oraz patrzących na potrzeby społeczeństwa, też wrzeszczelibyśmy, że wolność należy nam się jak psu kość. Teraz widzimy obieranie nam wolności nawet w tych obszarach, gdzie o tym nie ma mowy lub tam, gdzie przepisy są rozsądne, ale niestety, przymuszają ludzi do takich czy innych działań, zapewniających bezpieczeństwo. No, ale to się nie podoba, bo „ogranicza wolność” np. taką, jak wybór- „zapinać pasy w samochodzie, czy nie”.  Prawie tak samo porobiło się, jeżeli chodzi o modną asertywność. Tak długo wmawiano i wmawia się nadal, że człowiek ma prawo być asertywny, iż często usprawiedliwia się asertywnością zwykłe chamstwo.

A z drugiej strony, jak ktoś na blogu w komentarzu wykaże  asertywność i „przyłoży” komentującym, to larum i wrzask długo się po Necie niesie- jak on śmiał. Nie dość, że ludzie są bezrozumni to jeszcze dwulicowi w przyjmowaniu czyjejś „wolności” i wykazywaniu się swoją „wolnością”.

Staliśmy się roszczeniowi, pod względem „dania nam wolności”, czasem do granic absurdu. Przykład tych nieszczęsnych maseczek też o nas, w tej kwestii, wiele mówi. Cały świat założył maseczki, tylko Polacy nie, bo „odbiera się im wolność”.  Równocześnie jest w Polakach niesamowity gen bylejakości, egoizmu i chciejstwa. A wszystko to tłumaczy się „wolnością” i „wolną wolą”, do których podobno mamy niezbywalne prawo.

Rozumiem obawy, rozumiem strach, rozumiem niepewność, które towarzyszą nam, kiedy czytamy o szczepionkach przeciwko covidowi. I nadal twierdzę, że każdy ma prawo do swojego strachu oraz, że należy szanować ludzkie obawy, starać się je zrozumieć. Jednak też nadal twierdzę, że nie należy bezrozumnie szerzyć strachu poprzez durne wpisy o „spiskach przeciw ludzkości”, polegających na szerzeniu pandemii lub stosowaniu szczepionki zmieniającej DNA, albo „podpinającej” ludzi  do komputerów (boszszszszszszsz…. Kto takie bzdury wymyśla, a jeszcze bardziej -kto to wszystko powiela?).

 Wszystkie te lęki rozumiem, bo ja też mam obawy. Jednak są one coraz słabsze, ponieważ wiem, że żyjemy w czasach dobrych technologii, dobrych laboratoriów oraz wspaniałych naukowców, którzy ciągle pracują nad udoskonalaniem tej szczepionki. Współczesne szczepionki to już inna generacja, niż te z wieku XX. A przecież i tamte zbyt dużo szkód nie robiły. To pseudonaukowcy, chcący zabłysnąć naukowo, wprawili w ruch machinę szerzenia strachu przed szczepionkami. Z pewnością afera, dotycząca rzekomego wywoływania autyzmu przez szczepionki,  przysłużyła się temu. Mało kto teraz pamięta, że człowiek, który ją wywołał, posiłkował się wynikami badań, których nie było. Kto teraz o tym pamięta? No, ale wytworzył się szkodliwy ruch antyszczepionkowy i  mamy wyniki jego działalności.

A ja teraz bardziej od szczepionki boję się tych bezrozumnych ludzi, którzy zgodnie ze swoją „wolną wolą” nie noszą maseczek, nie zachowują dystansu społecznego, namawiają innych do nie szczepienia się i w nosie mają bezpieczeństwo drugiego człowieka. A co, kto im zabroni, są przecież „wolnymi ludźmi”.

 Polecam artykuł

https://repozytorium.amu.edu.pl/bitstream/10593/13299/1/Marian%20Golka%20-%20Wolna%20wola%20czy%20z%C5%82udzenie.pdf, w którym autor omówił jak rozumieją pojęcie „wolnej woli” filozofowie, od starożytności po czasy współczesne, i czy w ogóle „wolna wola” istnieje.

Oraz artykuły na temat wolnej woli, determinizmu i indeterminizmu:

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Annales_Universitatis_Mariae_Curie_Sklodowska_Sectio_F_Nauki_Filozoficzne_i_Humanistyczne/Annales_Universitatis_Mariae_Curie_Sklodowska_Sectio_F_Nauki_Filozoficzne_i_Humanistyczne-r1961-t16/Annales_Universitatis_Mariae_Curie_Sklodowska_Sectio_F_Nauki_Filozoficzne_i_Humanistyczne-r1961-t16-s23-31/Annales_Universitatis_Mariae_Curie_Sklodowska_Sectio_F_Nauki_Filozoficzne_i_Humanistyczne-r1961-t16-s23-31.pdf

http://obiektywizm.pl/wolnosc-i-wolna-wola-a-determinizm/

 „O wolności... ilu już przez Ciebie płakało,,,”



 

 

środa, 27 stycznia 2021

Do końca nie jestem przekonana


Postanowiłam odwiesić blog. Na próbę.  

Bez możliwości komentowania oczywiście. 
Długo zastanawiałam się, dlaczego nie po drodze mi z  komentarzami. 
Doszłam do wniosku, że ja nie potrafię przełamać w sobie bariery braku realu
- żeby poznać czyjeś życie, zmartwienia, radości itp. żeby dyskutować, 
muszę mieć przed sobą żywego człowieka. I w sumie przez ostatnich 12 lat, 
ciągle byłam w rozterkach po każdym wpisie swojego komentarza, 
czy nawet tutaj posta. Tego dłużej nie potrafiłam znieść. 
Przecież ja tak naprawdę dyskutowałam …. No z kim? Kimś szczerym? 
Kimś wykreowanym na potrzeby blogowania? Z prawdą? Z kłamstwem? 
A jak mnie odbierano?
Tak, po tym, jak zostałam naczelną, blogową awanturnicą, powiedziałam- dość. 
Nie znam ludzi, oni nie znają mnie. Nie będę bawiła się w tłumaczenia, 
w ciuciubabkę blogową. Tyle.

Czytam w najnowszym „Przeglądzie” felieton W. Kuczoka, w którym wypowiada się na temat wznowienia wydania w Polsce „Mein Kampfu” Hitlera. I nasunęło mi się wspomnienie- po śmierci matki, robiąc porządki w jej księgozbiorze, natknęłam się na stare, zakurzone tomiszcze tego paskudztwa w j. niemieckim (moja matka świetnie  władała tym językiem). Potęga podświadomości jest ogromna (książka wydała mi się czymś obrzydliwym przez pryzmat zbrodni jej autora)- wzięłam „hitlerowską gadzinę” przez szmatkę, zaniosłam do piwnicy i spaliłam w piecu CO, Nie wyobrażam sobie trzymać coś tak wstrętnego w  domu. Tak, to tylko książka, ale…

Kuczok pisze: „Polska jest pierwszym krajem niesprzymierzonym  z Hitlerem podczas II wojny światowej, który zdecydował się na edycję. Pierwszy odruch miałem wymiotny i należy uznać to za zdrowy odruch”. Otóż, kiedy przeczytałam informację o wydaniu „Mein Kampf”, też miałam odruch wymiotny i mam nadal.

G. Niziołek, którego cytuje Kuczok, twierdzi: „Głosząc idee zakazu, zamieniamy „Mein Kampf” w pierścień Nibelunga, złowrogi przedmiot magiczny niosący śmierć i spustoszenie”. I ja to też tak odczuwam. Ta książka sama w sobie jest dla mnie wstrętna, sam pomysł wznowienia jest dla mnie pomysłem szatańskim. Traktuję to jak wyzwolenie złych mocy. I nie tylko ja jedna, bo jest nas wielu, o czym pisze Kuczok: „Ludzkość, której sięgam wzrokiem w mediach społecznościowych, wpada w święte oburzenie, tomiszcze uznając za apiekt, piekielną plwocinę, podnosi larum i doprasza się w klasycznie dziecinny sposób ”opuszczenia grona znajomych” przez wszystkich osobników oburzenia nie podzielających”. No nie, ja do takiego momentu nie doszłam, bo moi znajomi raczej o wznowieniu „Mein Kampfu” nie wiedzą, ale mam w sobie to oburzenie.

Z felietonu Kuczoka przytaczam jeszcze dwa cytaty, a to dlatego, że kapitalnie pasują do stylu propagandy naszego rządu i jej odbiorców.

Pierwszy jest wyimkiem właśnie z „Mein Kampfu”: „Szerokie masy ludu łatwiej ulegają wielkiemu kłamstwu niż małemu”.

Drugi cytat to słowa Janusza Prudnickiego, który kiedyś sfingował list Tomasza Manna do Hitlera w sprawie „Mein Kampfu”: „Dyktatorzy kompromitują nie samych siebie, a naród, który się im poddaje”.

Czy nie pasuje to idealnie do polskiej rzeczywistości?

 

 

W. Kuczok, Zły tytuł, Przegląd nr5/2021, s.45


 

niedziela, 24 stycznia 2021

Ludzie mnie rozczarowują (W ukrytym blogu 12)

Poniedziałek

Lady Gaga odśpiewała hymn amerykański. Boże, jaki ona ma mocny, czysty głos. Przepięknie to zrobiła. A ja poczułam się jak taka mała mrówka i pomyślałam z niechęcią o naszym dudasie. Podłym małym prezydenciku bez własnego zdania. Duszno mi w tym kraju. Już nawet nie myślę- moim kraju, w mojej Polsce. Dla mnie teraz jest to tylko miejsce do przeżycia. Szkoda, bo ukradli mi coś, co było kiedyś dla mnie ważne- przynależność narodową. A teraz mam ochotę stąd zwiać daleko i nie przyznawać się, że jestem Polką.

Biden zaraz po zaprzysiężeniu zaczął pracę, naszemu dudasowi ani w głowie praca prezydencka, teraz sobie używa za nasze podatki. On i larwa milcząca. W dodatku „prezydent” w wywiadzie dał przyzwolenie policji na przemoc. Aż nie chce mi się przytaczać tych durnych słów.

Sobota

Dyskusja o szczepieniach oraz sprawach około nich. Piszę normalnie, co myślę, w tonie normalnym, przyjaznym i raczej logicznie i… „Oj Jaskółko…”, poklepywanie po ramieniu. Mam wrażenie, że po tej „awanturze” ludzie traktują mnie jak taką, co to właśnie można protekcjonalnie poklepać po ramieniu i może jeszcze kiwając głową przy tym… „Oj Jaskółko…” A w nosie mam te wszystkie posty i komentarze. Wychodzi na to, że nie tylko ja jestem „przemądrzała” w blogosferze. Chyba komuś konkurencję zrobiłam. Niepotrzebnie komentowałam. A przecież jest to blog, na który lubiłam wchodzić i moje komentarze były „dyskutowane” bez żadnych złośliwości. A teraz? Wyraziłam odmienne zdanie i ZONK! Jak się nie chcą szczepić, to niech się nie szczepią, nikogo nie zmuszam i tam też pisałam w takim tonie- nie zmuszam, ale pokazałam ujemne strony nie szczepienia się i „Oj Jaskółko….”. Coraz mniej tych blogów, na które chcę wchodzić. Prawie już nie komentuję. Widzę, że nawet mi blogowania nie brakuje. Wszystko to zrobiło się jakieś monotonne,

No dobra- dzisiaj +11 stopni i trochę słońca. Śnieg prawie cały zjechał, a halny podsuszył ziemię. Kwitnie oczar. Wieczorem w ogrodzie widziałam jeża. Nie hibernują. Jest za ciepło. Nawet ten 10 stopniowy mróz im nie zaszkodził. To znaczy temu, bo wyglądał całkiem, całkiem. Ziemia jest miękka, pewnie pod liśćmi jakieś pędraki znajdzie.

Niedziela 24 stycznia

„Car idąc do celu, opierł się na mordzie”….Cytat z pracy maturalnej tak cudny, że wszystkie inne cytaty, choć równie durne, wobec niego zbladły.

Dzisiaj znowu biało za oknem, ale to już inny śnieg. Mokry, ciężki. Temperatura dodatnia.

Jeszcze myślę o wczorajszym komentarzu- jak można porównywać ludzi będących w nałogu z ludźmi, którzy nie chcą się szczepić? Sama nie wiem, co o takim wpisie sądzić. Czyżby „odkrycie” się autora kolejnego bloga? Ja odczytałam ten wpis również tak, że mam się odczepić, co z radością czynię, bo i tak miałam dosyć dziwnych teorii, jakie tam wpisywały komentujące. Sam blog i posty autorki dobrze się czytało, ale potem jakby zaprzeczała swoimi komentarzami temu, o czym pisała w poście. Męczące są takie roszady. Po raz kolejny jestem rozczarowana (ciągle myślę, że ludzie są mądrzy i życzliwi, a potem....), ale rozstaję się bez żalu. Jestem teraz przemądrzała? Nie, wyrażam swoje zdanie- nie wszystkie blogi, nie wszystkie komentarze są cudowne i nie muszą mi się podobać. Zresztą nie oczekuję, by moje komentarze się równie podobały. Chciałabym, by ludzie czytali je ze zrozumieniem i poważnie do nich podchodzili. Tyle.

Zdjęcia z lip[ca 2020

 Dziurawiec rozsłoneczniony. Na wiosnę ścinam go do ziemi, a on potem pięknie odbija i kwitnie przez całe lato.

Różowa tawułka. Stare są już te krzaczki, ale kwitną jak szalone.
Pelargonie na kracie przy wejściu do domu
Róża, która okazała się pienną, ale przycinam ją ostro, bo rośnie w środku ogródka
Troszkę pomidorka koktajlowego. Sadzę je w donicach, które stawiam na schodach na taras
Owoce aronii. Myślałam, że lubią je kosy. Jednak rzadko je jedzą, dlatego zostawiam owoce na jakiś czas, a potem przycinam. W miejscu przycięcia, aronia wypuszcza świeże pędy.
Mały przetacznik.

 

poniedziałek, 18 stycznia 2021

Mróz, panie, mróz i śniegu sporo ( W ukrytym blogu 11)

Zrobiłam wczoraj wieczorem kakao. No może nie takie klasyczne, ale „Puchatka”.  Nie kawę, nie malinową herbatę, a właśnie kakao na wieczorne posiaduchy- ja przy haftowaniu, Jaskół przed monitorem, oglądający film. I to kakao sprawiło, że zrobiło się przytulnie, swojsko, ciepło, spokojnie. Dzisiaj rano było – 11 stopni, ale mróz już ustępuje. Jutro ma być około zera, a pojutrze już na plusie. Dosypało też śniegu. Teraz jest go około 30 centymetrów, o ile nie więcej. W każdym razie musieliśmy zrzucać śnieg z dachów, z namiotów foliowych no i odśnieżać na bieżąco parking i chodnik. Niby jestem przyzwyczajona do takich zim, ale nie lubię tego. Dobrze, że słońce jest coraz wyżej, a dzień wyraźnie się wydłuża. Kule dla ptaków zżera kuna. Wczoraj już nie powiesiłam żadnej. Nie będę drapieżnika dokarmiać, chociaż, z drugiej strony, może nażarta nie ruszy ptaków, a co gorsze wiewiórek. Ponoć kuny potrafią upolować wiewiórkę. Zgroza.

W kraju idiotyzm rządowy poganiany jest następnym idiotyzmem. Rząd nie potrafi poradzić sobie ze szczepieniami, szczepionki się marnują, a jest ich za mało. Burdel kosmiczny. Ale czego się spodziewać po takich matołach pisowskich? Ludzie też nie są mądrzy- akcja pod Diablakiem, zaangażowane trzy ekipy ratowników, bo zachciało się idiotom morsować na szlaku. Leźli w mróz i zadymkę w samych majtadałach i  trampkach. Rezultat? Kobieta z odmrożeniami oraz silną hipotermią, ledwo uratowana. W sumie pod Babią prowadzone były cztery akcje ratownicze, bo i inni poleźli w takich warunkach, a potem się zgubili albo nie potrafili zejść. Jakiś „mors” idiota utopił się w jeziorze, bo chciał przepłynąć pod lodem od przerębli do przerębli. Zgubił azymut pod lodem i wyciągnęli sztywniaka (dosłownie) spod lodu po dwóch godzinach poszukiwań. Restauratorzy i hotelarze wypowiedzieli rządowi obywatelskie nieposłuszeństwo i otwierają lokale oraz hotele. Sanepid i policja może ich cmoknąć, bo nie ma podstawy prawnej do wystawiania mandatów. Same rozporządzenia Morawieckiego są nieważne. Pierwszy zbuntował się knajpiarz w Cieszynie. No cóż, życzę im wszystkiego dobrego, ale sama do knajpy w pandemii nie pójdę. Reżim sanitarny mogę zobaczyć tylko w sali jadalnej, ale nie wiem, co się dzieje w kuchni. Nie dowierzam kucharzom, że pracują w maseczkach. Zwłaszcza, że na fejsie wstawia zdjęcie mój uczeń-kucharz, który bez maseczki „wisi” nad grillem lub nad talerzami z różnymi potrawami. Podobno przechorował covid i twierdzi, że już nie zaraża. I taka wiedza, to jest nasz ból narodowy. To, że przechorował, to nie oznacza, że nadal nie nosi w sobie wirusa. Ja też przechorowałam, a maskę karnie noszę, bo nie wiem, co we mnie nadal siedzi.

Następne z wyprawy noworocznej nad jezioro












 

piątek, 15 stycznia 2021

Zima nam się robi na całego (W ukrytym blogu 10)

Poniedziałek 11.01

Dzisiaj rano lekki mróz, teraz już temperatura powyżej zera. Świeci przepiękne słońce, ale nie mam odwagi iść na spacer. Ostatnio męczył mnie katar i lekki kaszel. Człowiek jest tak wystraszony tym covidem, że nie chce prowokować losu. A z drugiej strony, spacer dobrze robi. No sama nie wiem. Jestem lekko podłamana. Zezłomowaliśmy mój samochód. Miałam go 13 lat. Czuję się jak zdrajca. Mam jakiś głupi rys na charakterze- przyzwyczajam się do przedmiotów, a samochód traktowałam jak kumpla. Tym bardziej mi żal, że stara renówka była prawie bezawaryjna. Nie przeszłaby kolejnego przeglądu- mała dziura na rurze wydechowej, gdzieś w czeluściach, blisko silnika, wymaga rozebrania połowy samochodu, żeby ją zaspawać. Koszt dosyć spory. W ogólnym rozrachunku nie opłaca się, bo nie wiemy, czy przy okazji nie należało by wymienić jakichś instalacji. Poza tym takie drobiazgi jak nadmuch, ogrzewanie, wycieraczka tylnej szyby- siadły. No i najważniejsza rzecz kliówka nie miała wspomagania kierownicy, a mnie, z kolei, wysiadła prawa ręka. Boli przy większym wysiłku. Istniało niebezpieczeństwo, że nie skręcę kierownicą jak trzeba lub za późno. Nie sprzedalibyśmy jej, bo kto kupi 30letnie auto z usterką? Żal mi tego auta- przestronne, szyby duże, a przy mojej klaustrofobii to też ważne. Teraz produkują auta takie jajowate o małych szybach z tyłu, wysokiej desce i wypukłej masce. Wszystko to sprawia, że auto jest „ciężkie”. Mam wybranych kilka modeli, ale czeka mnie „przymierzanie” na placach u dealerów.

Piątek 15.01

Przedwczoraj spadło trochę śniegu, potem w nocy dosypało. Jest go około 30 centymetrów. Trzeba było odśnieżać parking chodnik i dachy foliałów oraz sklepu. Wczoraj była temperatura lekko dodatnia i dużo tego śniegu zjechało z iglaków. Ogólnie to widok raczej smętny niż radosny. Płaty śniegu na przygiętych gałęziach na wpół zdmuchnięte przez wiatr. Tak nieładna zima. Dzisiaj zaczyna mrozić. Podobno w nocy ma być ostry mróz. Patrzę na prognozy- u nas ma być – 11 stopni. No zobaczymy. Nawet dobrze, że spadł śnieg- zrobił puchowa pierzynę i nawet kiedy będzie mróz, otuli ona rośliny.

Zapisaliśmy się na do zaszczepienia. Pierwszy dzień zapisów i już ponad setka chętnych się zgłosiła. Nasz kolejka przypadnie na wiosnę, ale zawsze to lepsze niż w ogóle. Kiedy czytam, co te dwie idiotki wypisują na blogach na temat szczepionek, zastanawiam się, Jaki nauczyciel wypuścił je z taką wiedzą z biologii. Jedna pisze, że to co się wstrzykuje ludziom to nie jest typowa szczepionka, tylko coś, co minimalizuje objawy i ludzie nadal będą musieli chodzić w reżimie sanitarnym (czytaj- będą nadal ubezwłasnowolnieni od rzadów). Druga Wypisuje durnoty o tym, że szczepionka zmienia ludziom DNA. Druga z kolei pisze, że to nie jest szczepionka a preparat genetyczny. Jest ona tak skonstruowany, że po połączeniu się zmodyfikowanych MRA z naszym DNA, patent staje się częścią naszego ciała- w tym wypadku stajemy się częścią firmy, która szczepionkę- patent genetyczny opatentowała (części zapisu genetycznego jest własnością firmy) a wszystko to prowadzi do połączenia ludzi z komputerami. Jakie to mundre i oświecone kobitki. Pewien czeski lekarz powiedział pielęgniarce, ze gdyby głupota potrafiła latać, to ona byłaby gołębicą, a ja tu napiszę, że gdyby głupota kwitła kwiatkami, to te gwiazdeczki zamieniłyby się w gęsty, kwiatowy klomb. Czekam na reakcję właścicielki bloga, bo mnie ona autentycznie interesuje. Dwie głupie baby, które miały duży wpływ na zamknięcie mojego bloga, panoszą się teraz u niej. Ciekawa jestem czy ona dostrzeże pewien schemat ich działania i czy przypomni sobie, dlaczego jedną wyprosiłam z mojego bloga. A może jest ona bardziej odporna na głupotę niż ja, bo niemożliwe, żeby takie bzdury łykała bez reakcji. 

Nie mam zamiaru kryć głupotę blogierek i nie mam zamiaru chronić idiotek, skoro same się tak prezentują. Już dawno przeszła mi postawa blogowa, kiedy to "chroni" się osobę, bo nie daj boże, urazi się jej durne EGO. A jeszcze jak dodatkowo ktoś prezentuje postawę typu  "Wolę być głupia", no to nie mam obiekcji. Skoro "woli być głupia"- nie ma powodu, by jej tak nie nazywać.

Nie będzie zdjęć zimowych

To z drugiej wyprawy nad Jezioro- wyprawy w Nowy Rok

Najpierw była lekka mgła, a potem, po godzinie naszego pobytu nad zbiornikiem, mgła zaczęło zasnuwać las i wodę w błyskawicznym tempie.

Tak było, jak weszliśmy na wał. Nikogo, oprócz nas, nie było. Słychać było gwar ptasi- głównie kwakały dzikie kaczki. Pływały całym stadem, nurkowały i podrywały się do lotu. Jezioro "żyło".





A tak zmieniło się jezioro w ciągu godziny ( od 12.39 do 13 30). Kiedy mgła zaczęła gęstnieć, ptaki na wodzie, a było ich mnóstwo umilkły i pochowały głowy pod skrzydła, dryfując w ciszy na wodzie.


Schodziliśmy z wału w kompletnej ciszy.


 

 

 

niedziela, 10 stycznia 2021

I 10 dni stycznia przeleciało (W ukrytym blogu 9)

Styczeń leci jakoś niespecjalnie fajnie. W USA sprawa wtargnięcia zwolenników Trumpa do Kapitolu- jak przyglądam się tym ludziom, to mam wrażenie, że to głównie chamska dzicz popiera Trumpa. Co mi to przypomina? Ano naszych narodowców, którzy butnie demonstrują swoją siłę. Najbardziej wprawiło mnie w zakłopotanie i poczułam wielki dyskomfort, kiedy wśród amerykańskich flag, zobaczyłam flagi polskie. I to jakoś dziwnie pomalowane- niby w środku godło- to raczej bandera- jakieś bohomazy. To, że większość np. Czikagówka popiera PiS, już dawno wiedziałam. Mamy znajomego, mieszkającego w tym mieście, który demonstruje swoje narodowe sympatie do gwałcicieli polskiej Konstytucji. Na fejsie też widzę, jakie, mieszkający w USA, Polacy wypisują głupoty- antycovidowe, antyszczepionkowe, antybidenowe, a durne takie, że aż szczypie. Fakt, mają prawo do swoich przekonań, ale to, że niektórzy przyłączyli się do bandy, napadającej na Kapitol, to już nie jest tylko ich indywidualna sprawa. W ten sposób stworzyli następny obraz Polaka-ćwoka.

W kolejnych krajach Europy wprowadza się ostry Lockdown- idzie następna fala epidemii. I w obliczu tego faktu, dziwnymi wydają się deklaracje ludzi, że nie będą się szczepić. Ja też mam pewne obawy, ale mam nadzieję, że do czasu, kiedy dam się zaszczepić, opracują dobre procedury, a szczepionka będzie jeszcze bardziej bezpieczna. To nie szczepionka wywołuje we mnie niepokój, niepokój raczej szybko zmieniające się przepisy, obostrzenia wprowadzane przez Morawieckiego, a które to są dziwne, nielogiczne i zaprzeczające sobie.

Pogoda wpadła w zimowy stupor- przez kilka dni temperatura kręciła się między -1 a +2 stopnie Celsjusza i głównie było pochmurno, ale z chmurami dosyć wysoko. Od czasu do czasu błysło słońce. Ziemia w ogrodzie nasączona do granic wytrzymałości- chodziło się jak po mokrym dywaniku.

Dzisiaj rano lekki mrozik (-3stopnie) spowodował, że na spacer, po ogrodzie, szłam po twardym trawniku. Dobre zjawisko, bo woda pod powierzchnią nadal schodzi, ale nie jest grząsko. Dzień piękny, słoneczny, taki styczniowy, ale  bez śniegu.

 Karmię ptaki- jakoś nie są chętne do korzystania ze stołówki. Może dlatego, że w tym roku karmnik postawiłam z dala od domu, pod daglezjami i nie znalazły jeszcze do niego drogi? A może dlatego, że jest w miarę ciepło i same znajdują gdzie indziej pożywienie. Powiesiłam też cztery duże kule z ziarnami. Dwie z nich coś ukradło. Został tylko sznurek. Szukałam kul pod drzewami- nic nie znalazłam. Ciężkich kul wiewiórki nie porwały. Może kuna?

Następne zdjęcia z wyprawy nad jezioro w drugi dzień świąt BN.




 Jezioro Goczałkowickie jest objęte programem Natura 2000, który zakłada jak najmniejszą ingerencje człowieka w sprawy przyrody. Niestety, chyba niekorzystnie to się odbija na jeziorze, bo w wyniku zaniechania czyszczenia brzegów z łozy, zarasta ono coraz bardziej różnymi krzakami. Może to i jest dobre dla ptaków, które maja więcej miejsca dla gniazdowania, ale samo jezioro traci coraz bardziej na urodzie. Jeszcze kilka lat temu, kiedy wchodziliśmy na wał od strony lasu, widać było wodę za wąskim pasem krzaków. Teraz wody w ogóle nie widać, a krzaki zarastają jezioro na odległość kilkudziesięciu metrów od brzegu. Wycieczka fajna, bo i mało ludzi, pogoda dobra, urozmaicenie, ale widoków żadnych. No chyba, że na las, który o tej porze roku jest pusty i raczej nieciekawy.

 

 

środa, 6 stycznia 2021

I już styczeń ( w ukrytym blogu 7)

Wejście w nowy rok takie zwyczajne, bez wystrzałów życiowych, normalne. Wyrosłam już dawno z ekscytowania się, że z każdym nowym rokiem coś musi być innego, nowego, że „teraz to się zmieni”. W Sylwestra byłam bardziej skupiona na opanowywaniu bezsilnej wściekłości z powodu kretynów, strzelających już od południa. Niby godzina policyjna miała być od 19 i chyba była, ale ludzie opacznie zrozumieli te zakazy i jedni strzelali od 16 do 19, a drudzy zaczęli równo przed nadejściem północy. W sumie były dwie (pomijając pomniejsze) główne kanonady. A Beza? Wiadomo. Trzęsąca się, szukająca miejsca, O północy siedziałam z nią w łazience i smyrałam po futerku, od mówienia głos mi zachrypł. No i co z tego, że przeżyliśmy Sylwestra, kiedy do 4 stycznia równo, z różnych stron, o różnych porach, dochodziły huki. Mamy takiego sąsiada, który nie popuści i przez 4 dni puszczał fajerwerki po południu. Górnik, 500+ na dwoje dzieci to i forsę ma na takie durnoty.

Nigdy nie robiłam postanowień noworocznych i gdyby nie dyskusje o tym na blogach, w ogóle nie przyszło by mi do głowy o czymś takim myśleć. Dodatkowo teraz, kiedy nie zna się jutra, jakiekolwiek postanowienia, czy plany, w ogóle nie wchodzą w rachubę. Ja mogę siebie coś założyć, ale wiązać z tym jakieś nadzieje jest teraz bezcelowe. Pewnikiem jest to, że muszę w końcu pomalować drzwi, kredens, wykleić nowe tapety w łazience i w holiku. No i ogród też jeszcze dopracować. A reszta? Jak będzie tak będzie. Ważne, że wynaleziono szczepionkę, że ludzie szczepią się i że jest nadzieja pokonać to cholerne koroniaste paskudztwo. Wszelkie afery szczepionkowe spłynęły po mnie, jak woda po kaczce- już dawno doszłam do wniosku, że Polacy to wredny, zazdrosny, bezinteresownie zawistny naród i zawsze będzie się im coś nie podobało, bez względu na okoliczności danej sytuacji. Blog nadal trzymam zamknięty, a w dodatku nie mam ochoty w ogóle na jakimkolwiek blogu komentować. Mało tego, czytam pobieżnie wpisane posty i idę dalej. Niektóre blogi przestałam odwiedzać. Z radością spostrzegłam, że nie mam już potrzeby wchodzić w świat blogowy i w związku z tym uspokoiłam się oraz nie mam już gonitwy myśli, że ktoś napisał to i to, a przecież jest tak i tak, a inna skomentowała tak i tak, co kompletnie nie przystaje do rzeczywistości.  Mam wrażenie, że jakąś furtkę zamknęłam i nie ciągnie mnie, by ją otworzyć. Na tym blogu piszę posty, ponieważ wzięłam sobie poważnie do serca radę Pantery- zlikwidować łatwo, a potem pozostaje żal, że zrobiło się głupstwo. Fakt, nie potrafię się z blogiem rozstać- z moim blogiem. Gdzieś muszę, od czasu do czasu, przelać myśli, zanotować jakiś fakt, wkleić pamiątkową fotkę, która jest pod ręka, bo grzebanie w folderach domowych jest czasochłonne.

Ze świątecznego wypadu nad jezioro