Poniedziałek 11.01
Dzisiaj rano lekki mróz, teraz już temperatura powyżej zera. Świeci przepiękne słońce, ale nie mam odwagi iść na spacer. Ostatnio męczył mnie katar i lekki kaszel. Człowiek jest tak wystraszony tym covidem, że nie chce prowokować losu. A z drugiej strony, spacer dobrze robi. No sama nie wiem. Jestem lekko podłamana. Zezłomowaliśmy mój samochód. Miałam go 13 lat. Czuję się jak zdrajca. Mam jakiś głupi rys na charakterze- przyzwyczajam się do przedmiotów, a samochód traktowałam jak kumpla. Tym bardziej mi żal, że stara renówka była prawie bezawaryjna. Nie przeszłaby kolejnego przeglądu- mała dziura na rurze wydechowej, gdzieś w czeluściach, blisko silnika, wymaga rozebrania połowy samochodu, żeby ją zaspawać. Koszt dosyć spory. W ogólnym rozrachunku nie opłaca się, bo nie wiemy, czy przy okazji nie należało by wymienić jakichś instalacji. Poza tym takie drobiazgi jak nadmuch, ogrzewanie, wycieraczka tylnej szyby- siadły. No i najważniejsza rzecz kliówka nie miała wspomagania kierownicy, a mnie, z kolei, wysiadła prawa ręka. Boli przy większym wysiłku. Istniało niebezpieczeństwo, że nie skręcę kierownicą jak trzeba lub za późno. Nie sprzedalibyśmy jej, bo kto kupi 30letnie auto z usterką? Żal mi tego auta- przestronne, szyby duże, a przy mojej klaustrofobii to też ważne. Teraz produkują auta takie jajowate o małych szybach z tyłu, wysokiej desce i wypukłej masce. Wszystko to sprawia, że auto jest „ciężkie”. Mam wybranych kilka modeli, ale czeka mnie „przymierzanie” na placach u dealerów.
Piątek 15.01
Przedwczoraj spadło trochę śniegu, potem w nocy dosypało. Jest go około 30 centymetrów. Trzeba było odśnieżać parking chodnik i dachy foliałów oraz sklepu. Wczoraj była temperatura lekko dodatnia i dużo tego śniegu zjechało z iglaków. Ogólnie to widok raczej smętny niż radosny. Płaty śniegu na przygiętych gałęziach na wpół zdmuchnięte przez wiatr. Tak nieładna zima. Dzisiaj zaczyna mrozić. Podobno w nocy ma być ostry mróz. Patrzę na prognozy- u nas ma być – 11 stopni. No zobaczymy. Nawet dobrze, że spadł śnieg- zrobił puchowa pierzynę i nawet kiedy będzie mróz, otuli ona rośliny.
Zapisaliśmy się na do zaszczepienia. Pierwszy dzień zapisów i już ponad setka chętnych się zgłosiła. Nasz kolejka przypadnie na wiosnę, ale zawsze to lepsze niż w ogóle. Kiedy czytam, co te dwie idiotki wypisują na blogach na temat szczepionek, zastanawiam się, Jaki nauczyciel wypuścił je z taką wiedzą z biologii. Jedna pisze, że to co się wstrzykuje ludziom to nie jest typowa szczepionka, tylko coś, co minimalizuje objawy i ludzie nadal będą musieli chodzić w reżimie sanitarnym (czytaj- będą nadal ubezwłasnowolnieni od rzadów). Druga Wypisuje durnoty o tym, że szczepionka zmienia ludziom DNA. Druga z kolei pisze, że to nie jest szczepionka a preparat genetyczny. Jest ona tak skonstruowany, że po połączeniu się zmodyfikowanych MRA z naszym DNA, patent staje się częścią naszego ciała- w tym wypadku stajemy się częścią firmy, która szczepionkę- patent genetyczny opatentowała (części zapisu genetycznego jest własnością firmy) a wszystko to prowadzi do połączenia ludzi z komputerami. Jakie to mundre i oświecone kobitki. Pewien czeski lekarz powiedział pielęgniarce, ze gdyby głupota potrafiła latać, to ona byłaby gołębicą, a ja tu napiszę, że gdyby głupota kwitła kwiatkami, to te gwiazdeczki zamieniłyby się w gęsty, kwiatowy klomb. Czekam na reakcję właścicielki bloga, bo mnie ona autentycznie interesuje. Dwie głupie baby, które miały duży wpływ na zamknięcie mojego bloga, panoszą się teraz u niej. Ciekawa jestem czy ona dostrzeże pewien schemat ich działania i czy przypomni sobie, dlaczego jedną wyprosiłam z mojego bloga. A może jest ona bardziej odporna na głupotę niż ja, bo niemożliwe, żeby takie bzdury łykała bez reakcji.
Nie mam zamiaru kryć głupotę blogierek i nie mam zamiaru chronić idiotek, skoro same się tak prezentują. Już dawno przeszła mi postawa blogowa, kiedy to "chroni" się osobę, bo nie daj boże, urazi się jej durne EGO. A jeszcze jak dodatkowo ktoś prezentuje postawę typu "Wolę być głupia", no to nie mam obiekcji. Skoro "woli być głupia"- nie ma powodu, by jej tak nie nazywać.
Nie będzie zdjęć zimowych
To z drugiej wyprawy nad Jezioro- wyprawy w Nowy Rok
Najpierw była lekka mgła, a potem, po godzinie naszego pobytu nad zbiornikiem, mgła zaczęło zasnuwać las i wodę w błyskawicznym tempie.
Tak było, jak weszliśmy na wał. Nikogo, oprócz nas, nie było. Słychać było gwar ptasi- głównie kwakały dzikie kaczki. Pływały całym stadem, nurkowały i podrywały się do lotu. Jezioro "żyło".
A tak zmieniło się jezioro w ciągu godziny ( od 12.39 do 13 30). Kiedy mgła zaczęła gęstnieć, ptaki na wodzie, a było ich mnóstwo umilkły i pochowały głowy pod skrzydła, dryfując w ciszy na wodzie.
Schodziliśmy z wału w kompletnej ciszy.