poniedziałek, 18 stycznia 2021

Mróz, panie, mróz i śniegu sporo ( W ukrytym blogu 11)

Zrobiłam wczoraj wieczorem kakao. No może nie takie klasyczne, ale „Puchatka”.  Nie kawę, nie malinową herbatę, a właśnie kakao na wieczorne posiaduchy- ja przy haftowaniu, Jaskół przed monitorem, oglądający film. I to kakao sprawiło, że zrobiło się przytulnie, swojsko, ciepło, spokojnie. Dzisiaj rano było – 11 stopni, ale mróz już ustępuje. Jutro ma być około zera, a pojutrze już na plusie. Dosypało też śniegu. Teraz jest go około 30 centymetrów, o ile nie więcej. W każdym razie musieliśmy zrzucać śnieg z dachów, z namiotów foliowych no i odśnieżać na bieżąco parking i chodnik. Niby jestem przyzwyczajona do takich zim, ale nie lubię tego. Dobrze, że słońce jest coraz wyżej, a dzień wyraźnie się wydłuża. Kule dla ptaków zżera kuna. Wczoraj już nie powiesiłam żadnej. Nie będę drapieżnika dokarmiać, chociaż, z drugiej strony, może nażarta nie ruszy ptaków, a co gorsze wiewiórek. Ponoć kuny potrafią upolować wiewiórkę. Zgroza.

W kraju idiotyzm rządowy poganiany jest następnym idiotyzmem. Rząd nie potrafi poradzić sobie ze szczepieniami, szczepionki się marnują, a jest ich za mało. Burdel kosmiczny. Ale czego się spodziewać po takich matołach pisowskich? Ludzie też nie są mądrzy- akcja pod Diablakiem, zaangażowane trzy ekipy ratowników, bo zachciało się idiotom morsować na szlaku. Leźli w mróz i zadymkę w samych majtadałach i  trampkach. Rezultat? Kobieta z odmrożeniami oraz silną hipotermią, ledwo uratowana. W sumie pod Babią prowadzone były cztery akcje ratownicze, bo i inni poleźli w takich warunkach, a potem się zgubili albo nie potrafili zejść. Jakiś „mors” idiota utopił się w jeziorze, bo chciał przepłynąć pod lodem od przerębli do przerębli. Zgubił azymut pod lodem i wyciągnęli sztywniaka (dosłownie) spod lodu po dwóch godzinach poszukiwań. Restauratorzy i hotelarze wypowiedzieli rządowi obywatelskie nieposłuszeństwo i otwierają lokale oraz hotele. Sanepid i policja może ich cmoknąć, bo nie ma podstawy prawnej do wystawiania mandatów. Same rozporządzenia Morawieckiego są nieważne. Pierwszy zbuntował się knajpiarz w Cieszynie. No cóż, życzę im wszystkiego dobrego, ale sama do knajpy w pandemii nie pójdę. Reżim sanitarny mogę zobaczyć tylko w sali jadalnej, ale nie wiem, co się dzieje w kuchni. Nie dowierzam kucharzom, że pracują w maseczkach. Zwłaszcza, że na fejsie wstawia zdjęcie mój uczeń-kucharz, który bez maseczki „wisi” nad grillem lub nad talerzami z różnymi potrawami. Podobno przechorował covid i twierdzi, że już nie zaraża. I taka wiedza, to jest nasz ból narodowy. To, że przechorował, to nie oznacza, że nadal nie nosi w sobie wirusa. Ja też przechorowałam, a maskę karnie noszę, bo nie wiem, co we mnie nadal siedzi.

Następne z wyprawy noworocznej nad jezioro