Poniedziałek
Lady Gaga odśpiewała hymn amerykański. Boże, jaki ona ma mocny, czysty głos. Przepięknie to zrobiła. A ja poczułam się jak taka mała mrówka i pomyślałam z niechęcią o naszym dudasie. Podłym małym prezydenciku bez własnego zdania. Duszno mi w tym kraju. Już nawet nie myślę- moim kraju, w mojej Polsce. Dla mnie teraz jest to tylko miejsce do przeżycia. Szkoda, bo ukradli mi coś, co było kiedyś dla mnie ważne- przynależność narodową. A teraz mam ochotę stąd zwiać daleko i nie przyznawać się, że jestem Polką.
Biden zaraz po zaprzysiężeniu zaczął pracę, naszemu dudasowi ani w głowie praca prezydencka, teraz sobie używa za nasze podatki. On i larwa milcząca. W dodatku „prezydent” w wywiadzie dał przyzwolenie policji na przemoc. Aż nie chce mi się przytaczać tych durnych słów.
Sobota
Dyskusja o szczepieniach oraz sprawach około nich. Piszę normalnie, co myślę, w tonie normalnym, przyjaznym i raczej logicznie i… „Oj Jaskółko…”, poklepywanie po ramieniu. Mam wrażenie, że po tej „awanturze” ludzie traktują mnie jak taką, co to właśnie można protekcjonalnie poklepać po ramieniu i może jeszcze kiwając głową przy tym… „Oj Jaskółko…” A w nosie mam te wszystkie posty i komentarze. Wychodzi na to, że nie tylko ja jestem „przemądrzała” w blogosferze. Chyba komuś konkurencję zrobiłam. Niepotrzebnie komentowałam. A przecież jest to blog, na który lubiłam wchodzić i moje komentarze były „dyskutowane” bez żadnych złośliwości. A teraz? Wyraziłam odmienne zdanie i ZONK! Jak się nie chcą szczepić, to niech się nie szczepią, nikogo nie zmuszam i tam też pisałam w takim tonie- nie zmuszam, ale pokazałam ujemne strony nie szczepienia się i „Oj Jaskółko….”. Coraz mniej tych blogów, na które chcę wchodzić. Prawie już nie komentuję. Widzę, że nawet mi blogowania nie brakuje. Wszystko to zrobiło się jakieś monotonne,
No dobra- dzisiaj +11 stopni i trochę słońca. Śnieg prawie cały zjechał, a halny podsuszył ziemię. Kwitnie oczar. Wieczorem w ogrodzie widziałam jeża. Nie hibernują. Jest za ciepło. Nawet ten 10 stopniowy mróz im nie zaszkodził. To znaczy temu, bo wyglądał całkiem, całkiem. Ziemia jest miękka, pewnie pod liśćmi jakieś pędraki znajdzie.
Niedziela 24 stycznia
„Car idąc do celu, opierł się na mordzie”….Cytat z pracy maturalnej tak cudny, że wszystkie inne cytaty, choć równie durne, wobec niego zbladły.
Dzisiaj znowu biało za oknem, ale to już inny śnieg. Mokry, ciężki. Temperatura dodatnia.
Jeszcze myślę o wczorajszym
komentarzu- jak można porównywać ludzi będących w nałogu z ludźmi, którzy nie
chcą się szczepić? Sama nie wiem, co o takim wpisie sądzić. Czyżby „odkrycie”
się autora kolejnego bloga? Ja odczytałam ten wpis również tak, że mam się
odczepić, co z radością czynię, bo i tak miałam dosyć dziwnych teorii, jakie
tam wpisywały komentujące. Sam blog i posty autorki dobrze się czytało, ale
potem jakby zaprzeczała swoimi komentarzami temu, o czym pisała w poście.
Męczące są takie roszady. Po raz kolejny jestem rozczarowana (ciągle myślę, że ludzie są mądrzy i życzliwi, a potem....), ale rozstaję się bez żalu. Jestem teraz przemądrzała?
Nie, wyrażam swoje zdanie- nie wszystkie blogi, nie wszystkie komentarze są
cudowne i nie muszą mi się podobać. Zresztą nie oczekuję, by moje komentarze się równie podobały. Chciałabym, by ludzie czytali je ze zrozumieniem i poważnie do nich podchodzili. Tyle.
Zdjęcia z lip[ca 2020
Dziurawiec rozsłoneczniony. Na wiosnę ścinam go do ziemi, a on potem pięknie odbija i kwitnie przez całe lato.
Pelargonie na kracie przy wejściu do domu
Róża, która okazała się pienną, ale przycinam ją ostro, bo rośnie w środku ogródka
Troszkę pomidorka koktajlowego. Sadzę je w donicach, które stawiam na schodach na taras
Owoce aronii. Myślałam, że lubią je kosy. Jednak rzadko je jedzą, dlatego zostawiam owoce na jakiś czas, a potem przycinam. W miejscu przycięcia, aronia wypuszcza świeże pędy.
Mały przetacznik.