Rozkojarzony ten tydzień niesamowicie. Nie będę jednak zawracać głowy moimi sprawami, bo nie potrafię absorbować ludzi swoimi problemami, a poza tym, są wakacje, nie tego oczekuje się teraz. Tylko czasem zastanawiam się, jak długo jeszcze nerwy wytrzymają to, co się dzieje dokoła.
Muchołówki, jako ostatnie wypuściły w świat swoje podloty.
Majster od tarasu (3 z kolei). Zwodzi nas, nie odpowiada na smes-y. Podziękujemy i znów mamy rok do tyłu. Taras nie zając nie ucieknie, ale przykre to, że tak się „fachowcy’ zachowują. Najpierw przyjdzie, zobaczy, kiwa głową, objaśnia, mądrzy się. Potem ustalamy termin wyceny i zaczynają się schodki- odwlekanie, przesuwanie, zwalanie winy na nas, że mieliśmy się przypomnieć, a jak się przypominamy, to niby za późno (termin na czerwiec, dzwonię w grudniu, potem w styczniu, ale jest „za późno”). I ten ostatni też kombinował, że niby wysłał wycenę sms-em, potem przyznał, że zmienił telefon. Proszę o wycenę na sobotę- cisza… bery i bojki…Z takim majstrem to ja już nie chcę gadać. Przyjdzie rozbabrze robotę, a potem będzie zwlekał.
No i zmieniliśmy koncepcję- zamiast desek kompozytowych nowa cementowa gładź i malunek, zamiast nowych betonowych schodów- schody metalowe, ażurowe. Dla majstrów to miodzie, bo ich robota ograniczy się do renowacji powierzchni, położenia nowej warstwy betonu, zrobienia okucia wokół i skucia schodów. Tyle. Nie mam sił na jakieś bajery, a drożyzna jest taka, że jak 3 lata temu zmieścilibyśmy się z kompozytową nawierzchnią w 10 tysiącach, to teraz pewnie musielibyśmy wydać 20 tysięcy. Na sam taras. Nie bardzo mi się to uśmiecha. I jak to bywa- zaczynają się „kwaśne winogrona”- kompozyt blaknie, lubi pękać, nie wiadomo czy będzie ładnie ułożony, płytki w ogóle nie były brane pod uwagę, bo zazwyczaj odpadają po kilku latach, dlatego beton, farba i jakieś ładne dywaniki dla ozdoby. I tylko w dwóch miejscach balustrada- przy schodach z jednej strony i od strony, gdzie taras wychodzi na schody do piwnicy (żeby nikt tam nie spadł). A może od tamtej strony postawię duże donice, stwarzając przeszkodę? Nie wiem, jeszcze się zastanowię. Do przyszłego lata mnóstwo czasu.
Za to ogród szaleje. Jest ciepło i pada, pogodowy raj dla roślin. Liliowce już przekwitają.
To bonus dodany do innych roślin, które kupiłam wiosną. Pomyślałam sobie- na pewno już taki mam, a tu niespodzianka. Takiego nie miałam, a jest śliczny.
I znów wycinam, przecinam, sprzątam na bieżąco gałęzie, tnę na zrębki….
Świetne urządzenie, tnie gałęzie na drobne i to pocięte można wykorzystać jako ściółkę.
Od połowy lipca, codziennie śpiewają wilgi- śpiewa samiec, samica skrzeczy- sama radość.
Pięknie pozowała. Rankiem usiadła na jednej z brzóz, gdzie poranne słońce ładnie ją oświetliło.
Zaczęły się też żniwa, na pierwszy ogień poszły oziminy i część rzepaków. No i poranki robią się chłodne- lato na półmetku
Jak to mawiał mistrz Gałczyński- "ogórki się w słojach kiszą, wąsy nad kuflami wiszą..."
Kiszenie szybkie na małosolne. Już zjedzone. Proporcja ze starego przepisu- na litr wody jedna kopiasta duża łycha soli niejodowanej, najlepiej kamiennej. Szklanka z wodą jako obciążenie. Nic innego się nie nadawało, bo góra słoika wąska- denko od małego słoiczka, na to szklanka z wodą i super odważnik się zrobił. Ogórki z ogródka Młodych- pięknie im obrodziły.
Latem po domu pałętają się różni, niekoniecznie proszeni, goście. Taki piękny żuk nas odwiedził
Od początku lipca sukcesywnie dojrzewają żółte maliny. A na malinach piękny osobnik- wojsiłek
Tu widać charakterystyczny ryjek.
Dwa lata temu posadziłam przy pniu jodły rutewki- białą i liliową. W tym roku trzeba było jodłę wyciąć i drwal zrobił to po mistrzowsku- nie naruszył ani jednego listka rutewek.
Rutewka biała lepiej się przyjęła, tworzy już dosyć duży obłok kwiatów.
W domu kwitną skrzydłokwiat oraz jeden ze storczyków
Obrus sobie wyhaftowałam. Taki motyw miałam wyhaftowany na godecie sukni ślubnej. Suknia była biała, miała godety, a na nich moja mama wyhaftowała polne kwiaty- na każdym godecie ( było ich 6), był inny motyw kwiatowy- maki, margaretki, osty...
Na obrusie jest z jednej strony góra motywu, a po drugiej dół (był on dosyć wysoki, bo suknia była do ziemi).
Dawno jej tu nie było- Beza idzie "w świat"