Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

poniedziałek, 14 października 2024

A niecierpek się nie przejmuje...


Zaczyna się pora wyciszania po letnich szaleństwach. Minął czas wydania plonów, minął czas narodzin nowego pokolenia ptaków, wiewiórek, jeży i innej żywiny ogrodowej. Jedne rośliny żegnają się z życiem, inne szykują do snu zimowego. W ogrodzie cicho, tylko czasem sikora zadzwoni, zachichocze dzięcioł, a na dole w lasku śpiewają często sroki. Sadownik zrobił żniwa sojowe, cały dzień chodził po polach kombajn.

Rankami słońce długo nie chodzi po tarasie, a po południu widzę je, zachodzące, już z dużego tarasu.

Pogoda różna- często jeszcze słonecznie, ciepło w południe, ale rano jest już mocno zimno. Wieją dosyć silne wiatry, ostatnio ciepły halny, a na drugi dzień wściekle lodowaty z północy.

Teraz bywa też czas chmurny, ale dla mnie nie durny, bo ja lubię takie lekko deszczowe dni, mgliste. Lubię chodzić po lasku, kiedy pada deszcz, słuchać spadających kropli oraz ich szum, kiedy lecą przez liście. Pachnie, pachnie obłędnie mokrą ściółką, mokrym igliwiem. mokrym drewnem i grzybami.

O właśnie- grzyby. Co drugi dzień przynoszę z lasku pełną miskę różności grzybnych- maślaków i kozoków.  Jemy je  na bieżąco, sporo zamroziłam.

Niektóre plony grzybne.

W zeszłą niedzielę, daleki kuzyn przywiózł nam dwie skrzynki jabłek- jedną wielgachną, drugą mniejszą. 


Jabłka, żaden cud, bo opadziołki (spady)- potłuczone, brudne, ale ja przyjmę każdy dar natury bez marudzenia- doceniam zbieranie takich jabłek z trawy, pod drzewami. Doceniam, że ktoś chciał to zrobić i pomyślał o nas. Te jabłka są ze starych odmian jabłoni. Jeszcze są ludzie, którzy nie wycinają starych sadów, a zbiory z nich szanują.

 Dla nas przeznaczyłam wielką skrzynię, dla Młodych mniejszą. Dwa dni obierałam te jabłka i smażyłam marmoladę. W domu pachniało jabłkami i cynamonem- obłędny zapach, uwielbiam wszystko, co wiąże się z cynamonem i wanilią. 

 Usmażyłam 14 słoików półlitrowych, czyli wychodzi około 7 litrów marmolady. Została mała skrzynka, przebranych, dużych jabłek do pożarcia.

Usmażyłam też marmoladę z owoców pigwowca. Owoce tej odmiany dały się pociąć z trudem, ale dały. Owoce innej odmiany są jak kamienie. Nie mam pojęcia, jak je rozdrobnić, a mam ochotę na następne słoiki takiej marmolady. Dodana do herbaty to istne cudo smakowe.

Przyszedł czas porządków ogrodowych- przycinam krzewy, wycinam przekwitłe kwiaty, zbieram suche, grubsze patole, które nadają się na rozpałkę w piecu. Szkoda je palić na ognisku. Wstrzymałam się z przesadzeniem azali na nowe miejsce- obawiam się, że zanim się dobrze ukorzenią, to przyjdą przymrozki i je zniszczą.

Barierki i schody na taras zostały obmierzone przez nową firmę, ale gotowce będą, prawdopodobnie, dopiero pod koniec kwietnia. No może trochę wcześniej, ale w umowie jest termin kwietniowy. Teraz to już nam się tak nie spieszy, bo skończyło się letnie intensywne używanie tarasu. Przy okazji firma zrobi nową bramkę na posesję- ta obecna ma już 60 lat i się sypie.

Utkałam na ramie pierwszy większy gobelin. Nie powiem, zebrałam dużo praktycznej wiedzy, namęczyłam się jak diabli, naprułam, naklęłam, ale zrobiłam. Muszę go jeszcze podszyć i kupić listewkę do zawieszenia. Owszem, jest mnóstwo filmików, na których pokazano, jak tkać, ale wiedza jest powtarzana do pewnego momentu, a potem radź sobie sam. Tylko jedna seria filmów bardzo mi pomogła. Szacunek dla instruktorki, która krok po kroku pokazuje i omawia tkanie gobelinu. I to po polsku. 

Jeszcze na ramie tkackiej.

Wzór modyfikowałam na bieżąco- trochę smutne to było na początku. Ten pomarańczowy, nieco szurnięty, "okrąg", bardzo ożywił gobelin. Tak, szukałam inspiracji na Pintereście, ale mój gobelin, przynajmniej kolorystyczne, różni się od tych o podobnym zamyśle kompozycyjnym.

Dodatkowym plusem, oprócz tego, że nauczyłam się tkać i mam fajne rzeczy, jest to, że ubyło mi włóczki takiej, z którą nie wiedziałam co zrobić. 

A niecierpek dalej kwitnie jak szalony i nie przejmuje się zimniejszymi dniami.


 

 

27 komentarzy:

  1. Ale się dzieje, musy jabłkowe i wszelkie podobne uwielbiam.
    Na grzybach tez byliśmy, ale miejscami śmieci więcej niż grzybów.
    Kilim cudny, wart każdego trudu:-)
    Ja mentalnie przygotowuje się na remont, który wprawdzie za rok, ale jednak wszystko trzeba zaplanować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na pierwszy duży kilim to niezły, prawda? Na wiosne mamy drugi etap tarasu. mam nadzieje, ze teraz to wypali. A potem odnawiamy zejście do piwnicy i tak po kolei w kółko Macieju, bo i malowanie ścian majaczy na horyzoncie. Remontu w bloku nie zazdroszczę. W sumie to w ogóle sobie nie wyobrażam.

      Usuń
  2. Tez lubie jablka i zapach cynamonu. Ja obieram jablka, wydlubuje gniazda, dziele na polowki, dodaje cynamonu i zamykam w celofanowym worku, szczelnie zamykam i wkladam do piecyka okolo 45 minut w tem. 200 stopni. Gorace przekladam do miksera, miksuje i gorace przekladam do sloikow. Zakrecam. Nie dodaje cukru, nie pasteryzuje. Powstaly tak mus jest super do wszystkiego i mozna dlugo przechowywac. Tesknie do starych odmian jablek. Udanej jesieni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też dobry sposób. Ja kroję jabłka na drobno, wrzucam do gara, trochę podgotuję, potem przejadę mikserem, dodaję trochę cukru, jeszcze krótko podgotuję i do słoików. Pasteryzuje krótko, aby tylko złapały wieczka.
      A teraz pomyślałam sobie, że może zrobię jabłka z piekarnika z odrobiną marmolady z borówek amerykańskich i cynamonu

      Usuń
  3. pigwę także ucieram, natomiast takie naprawdę twarde kroję najpierw grubo, wrzucam do spirytusu rozprowadzonego "tata z mamą" i po jakimś czasie kroję drobniej, co też zresztą takie lekkie nie jest... tylko, że w tym roku to ja nic nie robię, bo wymroziło mi właściwie wszystko, co mogło wymarznąć, z jednej strony okay, bo nie ma roboty, z drugiej strony nie okay, bo nie ma produktów...
    teraz ostatnio byłem w warszawie, uzupełniłem zapas kadzidełek, to głównie kupiłem właśnie cynamon i wanilię, jakiś odjazd wyłapałem na to... nie było za to kokosa, ale to może w Krakowie dostanę niedługo... z kokosowymi wiąże się pewna ciekawostka, bo produkuje je firma HEM, której nie ufam, bo często pakują jakieś syntetyki do produktów, ale kokosowe wyjątkowo są okay...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiewiórka z koźlaków bardzo fajna :)

      Usuń
    2. Popatrzyłam na zestaw kozoków- faktycznie wiewóra wyszła. Nie układałam, ale efekt jest.
      O tak, kokos też może być. Ja to w ogóle jestem korzenna. Wanilia, cynamon, goździki, kardanom, kokos, orzechy- bardziej lubię takie zapachy od kwiatowych. Kadzidełek nie pale, bo mnie dusza
      To nie jest pigwa, a pigwowiec i w dodatku taka skubana odmiana, której za Chiny nie da się kroić. Ma być na marmoladę, Anie na nalewkę. Nalewkę zrobiliśmy z chorej pigwy i nalewka na spirytusie tez padła. Nie mam pojęcia dlaczego, bo przecież spirytus powinien wszystko przetrawić.

      Usuń
    3. to które jest które?... bo dwie pigwy /jeszcze w Warszawie/ mieliśmy po jednej stronie domu, na jednej były zaszczepione gruszki, pyszne zresztą, a druga rosła wielka sama, bez zaszczepek i te owoce szły na konfiturę oraz nalewkę, obficie owocowała zawsze... za to od ulicy rósł krzak, to był chyba właśnie pigwowiec, ale z niego nic nigdy nie było robione... one zresztą wcale nie są ponoć spokrewnione, zupełnie inne rośliny gatunkowo...
      ta chora to nie wiem, może jakąś goryczą przeszła, a spirytus to wzmocnił, zakonserwował?...
      kardamonu akurat wyjątkowo nie lubię, odpada też u mnie anyżek i lukrecja, ale ta cala reszta to już chętnie...

      Usuń
    4. U nas sa dwie pigwy o owocach gruszkowatych i te nadają się na nalewki i konfitury tudzież na marmoladę. niestety, od zawsze chorują , owoce czernieją. W zeszłym roku spróbowaliśmy jednak z tych czystych, jeszcze nie czerniejących zrobić nalewkę i wszystko diabli wzięli. Pigwa kwitnie pustymi bladoróżowymi kwiatami. pigwowce kwitną na czerwono lub ceglasto, a owoce mają okrągłe i diabelnie twarde. Z jednego zrobiłam marmoladę z innego muszę się przemęczyć, bo jak pisałam, twardy okrutnie. Spirytus powinien zniwelować choróbsko, a chyba jeszcze bardziej wzmocnił. Wylałam ciemną ciecz.
      Anyżek i lukrecja oraz pistacje- owszem, to bardzo lubię.

      Usuń
  4. Przetwory i ogród jakie to typowe dla tej pory roku. U nas jedno i drugie prawie na ukończeniu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie jeszcze zostały owoce tego twardego pigwowca. Nie muszę, ale chcę:):):)

      Usuń
  5. Ładny ten gobelinek! Narobiłaś się, bo tkanie bez warsztatu tkackiego to niezły mozół. Tu jak na razie jeszcze dopieszcza nas słońce, ale dziś to już tylko 7 stopni na plusie, ale słonko świeci. Zazdroszczę Ci tych.....grzybów. To, czego mi tu szalenie brakuje to właśnie "wyprawy na grzyby". Tu są oprócz lasów państwowych również prywatne, by zbierać w prywatnym to trzeba mieć pozwolenie właściciela, a w ogóle to wolno ci zebrać raptem jeden kilogram grzybów - zebranie większej ilość jest karane wysokim mandatem. Nie wiedziałam, że owoce pigwy są takie odporne na krojenie. Może trzeba je traktować młotkiem- jak orzechy? Serdeczności posyłam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, nie wiem, czy tknie na ramie to mozół większy od tkania na warsztacie- gobelinów, bo o nich mowa. Pewnie tkanie szalików czy pledów na warsztacie jest dużo prostsze od tkania gobelinów. Ja nauczyłam się tkać palcami, rzadko używam igły tkackiej czy czółenka. Podbieram palcami nitki osnowy i drugą ręką przewlekam wątek. Mam małą ramę z przerzutką, ale na niej tkałam kilimek.
      W tym roku jest zatrzęsienie grzybów. Najpierw sucho, potem mokro i ciepło- wysyp ogromny. nie pamiętam, byśmy tak dużo grzybów, w jednym sezonie, zebrali w ogrodzie.
      To jest pigwowiec- kuzyn pigwy- mam dwa gatunki- jeden ma dosyć twarde owoce, ale da się je pokroić, drugi ma takie owoce, że nie wiem czym ruszyć. Rozgotować nie chcę, zależy mi , by zachowały jak najwięcej właściwości.

      Usuń
  6. Gobelin śliczny! Ja zawieszałam gobeliny na pręcie bambusowym a moja siostra oddawała gobeliny do oprawy, w ramach- tak jak oprawia się obrazy. Może skorzystasz z któregoś sposobu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Ten zawiśnie na listewce, inne to na razie będą kilimki i razem zszyte będą stanowiły "parawan" przed wiatrem na tarasie.
      Jakoś nie pasuje mi oprawianie haftów i gobelinów w ramy, to jak żywe istoty wpychać do klatki, ale może się mylę? jedyne ustępstwo, jakie robię to ramy tamborki. A z drugiej strony hafty ciężko utrzymać w ryzach bez ramy.

      Usuń
    2. brawo, wydało się, BBM już umie się zalogować, pytanie, czy chce? LOL...
      p.jzns :)

      Usuń
    3. Ej.....:):):)Nie dziubać do BBM, Ja na jednych potrafię się zalogować, na innych po męczarniach a jeszcze na innych w ogóle mnie nie loguje jako nick. A u Ciebie, żeby było śmiesznie, raz wchodzi innym razem w ogóle nie puszcza.

      Usuń
  7. Uwielbiam grzyby! Wszystkie dary jesieni - wspaniałe! I te konfiturki - nic, tylko się zajadać! Serdeczności ♥️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzyby, owszem, lubię, ale jak ich nie ma to nie ma dramatu:):):):)Darów jest mało w tym roku. Na przykład osoce derenia dojrzewały już w sierpniu i nierówno. Zanim zdążyłam je zebrać, opadły. Za to przepięknie owocują jarząby, całe korony w czerwonych koralach.

      Usuń
  8. O, kurde, jakie to ładne!
    Gobelin, żeby nie było nieporozumień. Ja w nim widzę życie. Słońce, pagórki i rzekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super interpretacja:) Można i to zobaczyć:):)Tkany bez przesłania:) Kto co widzi to jego:)

      Usuń
    2. Moim zdaniem to się rzuca w oczy jako oczywista oczywistość 😀

      Usuń
  9. Cudowny Gobelin! Podobają mi się żywe kolory!
    No i grzybki wyglądają smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Pierwszy to trochę jeszcze taki niedopracowany. Kolory dobierałam sama, a włóczka o różnej fakturze- upłynniam zapasy.

      Usuń
  10. Też zobaczyłam słońce i pagórki.
    Prawie poczułam zapach pigwy i cynamonu.
    Zachwyca mnie rękodzieło, podziwiam umiejętności oraz "powera" do działania.
    Nieraz myślę, że też bym tak chciała, ale w praktyce każdą minutę przeliczam na czytanie książek.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach pigwy i cynamonu jest cudny, ale lepiej z cynamonem współgrają jabłka.
      Bardzo dużo czytam, ale i na rękodzieło nie potrafię sobie odmówić poświęcenia choć chwili. Haftuję i tkam głównie w przerwach między pracami domowymi, tak po 15 minut np.

      Usuń