poniedziałek, 14 października 2024

A niecierpek się nie przejmuje...


Zaczyna się pora wyciszania po letnich szaleństwach. Minął czas wydania plonów, minął czas narodzin nowego pokolenia ptaków, wiewiórek, jeży i innej żywiny ogrodowej. Jedne rośliny żegnają się z życiem, inne szykują do snu zimowego. W ogrodzie cicho, tylko czasem sikora zadzwoni, zachichocze dzięcioł, a na dole w lasku śpiewają często sroki. Sadownik zrobił żniwa sojowe, cały dzień chodził po polach kombajn.

Rankami słońce długo nie chodzi po tarasie, a po południu widzę je, zachodzące, już z dużego tarasu.

Pogoda różna- często jeszcze słonecznie, ciepło w południe, ale rano jest już mocno zimno. Wieją dosyć silne wiatry, ostatnio ciepły halny, a na drugi dzień wściekle lodowaty z północy.

Teraz bywa też czas chmurny, ale dla mnie nie durny, bo ja lubię takie lekko deszczowe dni, mgliste. Lubię chodzić po lasku, kiedy pada deszcz, słuchać spadających kropli oraz ich szum, kiedy lecą przez liście. Pachnie, pachnie obłędnie mokrą ściółką, mokrym igliwiem. mokrym drewnem i grzybami.

O właśnie- grzyby. Co drugi dzień przynoszę z lasku pełną miskę różności grzybnych- maślaków i kozoków.  Jemy je  na bieżąco, sporo zamroziłam.

Niektóre plony grzybne.

W zeszłą niedzielę, daleki kuzyn przywiózł nam dwie skrzynki jabłek- jedną wielgachną, drugą mniejszą. 


Jabłka, żaden cud, bo opadziołki (spady)- potłuczone, brudne, ale ja przyjmę każdy dar natury bez marudzenia- doceniam zbieranie takich jabłek z trawy, pod drzewami. Doceniam, że ktoś chciał to zrobić i pomyślał o nas. Te jabłka są ze starych odmian jabłoni. Jeszcze są ludzie, którzy nie wycinają starych sadów, a zbiory z nich szanują.

 Dla nas przeznaczyłam wielką skrzynię, dla Młodych mniejszą. Dwa dni obierałam te jabłka i smażyłam marmoladę. W domu pachniało jabłkami i cynamonem- obłędny zapach, uwielbiam wszystko, co wiąże się z cynamonem i wanilią. 

 Usmażyłam 14 słoików półlitrowych, czyli wychodzi około 7 litrów marmolady. Została mała skrzynka, przebranych, dużych jabłek do pożarcia.

Usmażyłam też marmoladę z owoców pigwowca. Owoce tej odmiany dały się pociąć z trudem, ale dały. Owoce innej odmiany są jak kamienie. Nie mam pojęcia, jak je rozdrobnić, a mam ochotę na następne słoiki takiej marmolady. Dodana do herbaty to istne cudo smakowe.

Przyszedł czas porządków ogrodowych- przycinam krzewy, wycinam przekwitłe kwiaty, zbieram suche, grubsze patole, które nadają się na rozpałkę w piecu. Szkoda je palić na ognisku. Wstrzymałam się z przesadzeniem azali na nowe miejsce- obawiam się, że zanim się dobrze ukorzenią, to przyjdą przymrozki i je zniszczą.

Barierki i schody na taras zostały obmierzone przez nową firmę, ale gotowce będą, prawdopodobnie, dopiero pod koniec kwietnia. No może trochę wcześniej, ale w umowie jest termin kwietniowy. Teraz to już nam się tak nie spieszy, bo skończyło się letnie intensywne używanie tarasu. Przy okazji firma zrobi nową bramkę na posesję- ta obecna ma już 60 lat i się sypie.

Utkałam na ramie pierwszy większy gobelin. Nie powiem, zebrałam dużo praktycznej wiedzy, namęczyłam się jak diabli, naprułam, naklęłam, ale zrobiłam. Muszę go jeszcze podszyć i kupić listewkę do zawieszenia. Owszem, jest mnóstwo filmików, na których pokazano, jak tkać, ale wiedza jest powtarzana do pewnego momentu, a potem radź sobie sam. Tylko jedna seria filmów bardzo mi pomogła. Szacunek dla instruktorki, która krok po kroku pokazuje i omawia tkanie gobelinu. I to po polsku. 

Jeszcze na ramie tkackiej.

Wzór modyfikowałam na bieżąco- trochę smutne to było na początku. Ten pomarańczowy, nieco szurnięty, "okrąg", bardzo ożywił gobelin. Tak, szukałam inspiracji na Pintereście, ale mój gobelin, przynajmniej kolorystyczne, różni się od tych o podobnym zamyśle kompozycyjnym.

Dodatkowym plusem, oprócz tego, że nauczyłam się tkać i mam fajne rzeczy, jest to, że ubyło mi włóczki takiej, z którą nie wiedziałam co zrobić. 

A niecierpek dalej kwitnie jak szalony i nie przejmuje się zimniejszymi dniami.


 

 

1 komentarz:

  1. Ale się dzieje, musy jabłkowe i wszelkie podobne uwielbiam.
    Na grzybach tez byliśmy, ale miejscami śmieci więcej niż grzybów.
    Kilim cudny, wart każdego trudu:-)
    Ja mentalnie przygotowuje się na remont, który wprawdzie za rok, ale jednak wszystko trzeba zaplanować...

    OdpowiedzUsuń