Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)

niedziela, 30 lipca 2023

Plecie się i przeplata

 

Rozkojarzony ten tydzień niesamowicie. Nie będę jednak zawracać głowy moimi sprawami, bo nie potrafię absorbować ludzi swoimi problemami, a poza tym, są wakacje, nie tego oczekuje się teraz. Tylko czasem zastanawiam się, jak długo jeszcze nerwy wytrzymają to, co się dzieje dokoła.

Muchołówki, jako ostatnie wypuściły w świat swoje podloty.


Majster od tarasu (3 z kolei). Zwodzi nas, nie odpowiada na smes-y. Podziękujemy i znów mamy rok do tyłu. Taras nie zając nie ucieknie, ale przykre to, że tak się „fachowcy’ zachowują. Najpierw przyjdzie, zobaczy, kiwa głową, objaśnia, mądrzy się. Potem ustalamy termin wyceny i zaczynają się schodki- odwlekanie, przesuwanie, zwalanie winy na nas, że mieliśmy się przypomnieć, a jak się przypominamy, to niby za późno (termin na czerwiec, dzwonię w grudniu, potem w styczniu, ale jest „za późno”). I ten ostatni też kombinował, że niby wysłał wycenę sms-em, potem przyznał, że zmienił telefon. Proszę o wycenę na sobotę- cisza… bery i bojki…Z takim majstrem to ja już nie chcę gadać. Przyjdzie rozbabrze robotę, a potem będzie zwlekał.

No i zmieniliśmy koncepcję- zamiast desek kompozytowych nowa cementowa gładź i malunek, zamiast nowych betonowych schodów- schody metalowe, ażurowe. Dla majstrów to miodzie, bo ich robota ograniczy się do renowacji powierzchni, położenia nowej warstwy betonu, zrobienia okucia wokół i skucia schodów. Tyle. Nie mam sił na jakieś bajery, a drożyzna jest taka, że jak 3 lata temu zmieścilibyśmy się z kompozytową nawierzchnią w 10 tysiącach, to teraz pewnie musielibyśmy wydać 20 tysięcy. Na sam taras. Nie bardzo mi się to uśmiecha. I jak to bywa- zaczynają się „kwaśne winogrona”- kompozyt blaknie, lubi pękać, nie wiadomo czy będzie ładnie ułożony, płytki w ogóle nie były brane pod uwagę, bo zazwyczaj odpadają po kilku latach, dlatego beton, farba i jakieś ładne dywaniki dla ozdoby. I tylko w dwóch miejscach balustrada- przy schodach z jednej strony i od strony, gdzie taras wychodzi na schody do piwnicy (żeby nikt tam nie spadł). A może od tamtej strony postawię duże donice, stwarzając przeszkodę? Nie wiem, jeszcze się zastanowię. Do przyszłego lata mnóstwo czasu.

Za to ogród szaleje. Jest ciepło i pada, pogodowy raj dla roślin. Liliowce już przekwitają. 

 To bonus dodany do innych roślin, które kupiłam wiosną. Pomyślałam sobie- na pewno już taki mam, a tu niespodzianka. Takiego nie miałam, a jest śliczny.


I znów wycinam, przecinam, sprzątam na bieżąco gałęzie, tnę na zrębki….

Świetne urządzenie, tnie gałęzie na drobne i to pocięte można wykorzystać jako ściółkę.

 

Od połowy lipca, codziennie śpiewają wilgi- śpiewa samiec, samica skrzeczy- sama radość. 

Pięknie pozowała. Rankiem usiadła na jednej z brzóz, gdzie poranne słońce ładnie ją oświetliło.

Zaczęły się też żniwa, na pierwszy ogień poszły oziminy i część rzepaków. No i poranki robią się chłodne- lato na półmetku

Jak to mawiał mistrz Gałczyński- "ogórki się w słojach kiszą, wąsy nad kuflami wiszą..."

Kiszenie szybkie na małosolne. Już zjedzone. Proporcja ze starego przepisu- na litr wody jedna kopiasta duża łycha soli niejodowanej, najlepiej kamiennej. Szklanka z wodą jako obciążenie. Nic innego się nie nadawało, bo góra słoika wąska- denko od małego słoiczka, na to szklanka z wodą i super odważnik się zrobił. Ogórki z ogródka Młodych- pięknie im obrodziły.

Latem po domu pałętają się różni, niekoniecznie proszeni, goście. Taki piękny żuk nas odwiedził


 

Przeszukałam sporo stron w Necie, ale do żadnego gatunki chrząszcza ten nie pasuje. Różni się smukłością i kolorami od tych, które znalazłam. Pozostaniemy w niewiedzy:)
Od początku lipca sukcesywnie dojrzewają żółte maliny. 

A na malinach piękny osobnik- wojsiłek

Tu widać charakterystyczny ryjek.
Dwa lata temu posadziłam przy pniu jodły rutewki- białą i liliową. W tym roku trzeba było jodłę wyciąć i drwal zrobił to po mistrzowsku- nie naruszył ani jednego listka rutewek.

Rutewka biała lepiej się przyjęła, tworzy już dosyć duży obłok kwiatów.
 

Rutewka liliowa rośnie wolno i słabo jeszcze kwitnie- ma w tym roku dwie gałązki z niewielkim wiechami

W domu kwitną skrzydłokwiat oraz jeden ze storczyków

 


Obrus sobie wyhaftowałam. Taki motyw miałam wyhaftowany na godecie sukni ślubnej. Suknia była biała, miała godety, a na nich moja mama wyhaftowała polne kwiaty- na każdym godecie ( było ich 6), był inny motyw kwiatowy- maki, margaretki, osty... 

Na obrusie jest z jednej strony góra motywu, a po drugiej dół (był on dosyć wysoki, bo suknia była do ziemi).



Dawno jej tu nie było- Beza idzie "w świat"


 




34 komentarze:

  1. Nasze ogrodzenie też kosztuje dwa razy więcej.niz przewidywała wycena na początku pandemii. I na fachowców czekaliśmy właśnie tych, bo jako jedyni mają atesty na słupy i dają gwarancję.
    Zafrapowała mnie haftowana suknia ślubna, lubię takie niecodzienne pomysły niebanalnie wykonane. Sądząc po obrusie- w moim stylu🙂
    U nas inwazja koników polnych a i po raz kolejny żmija czyhala na moją teściową, wystawiła łebek z kopki siana, po zbadaniu sytuacji wyszła i rozwinęła się na.calą niemałą długość. Tym razem teściowej się.upieklo😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a rozumiem, że cena musiała pójść w górę i potrafimy zrezygnować z tego, co chcieliśmy na początku, byle ten taras przeszedł renowację, bo schody się sypnęły, a powierzchnia tarasu ma duże wżery. Pierwszy przyszedł dwa lata temu i się zgodził, ale na wrzesień Nawet nie wycenił, choć mógł, ale potem...potem.. We wrześniu stwierdził, że nie może. Drugi umówił się też na wrzesień, a potem powiedział, że pogoda i przenosimy na kwiecień- pierwsi w kolejce. w grudniu się przypomniałam, w styczniu się przypomniałam,prosił, by dzwonić w marcu- zadzwoniłam, powiedział, ze miałam się wcześniej przypomnieć i on już ma ten termin zajęty- wyceny też nie zrobił. Z polecenia przyszedł trzeci, obejrzał, może sierpniu- dobra, prosiłam o wycenę- miał zrobić nie zrobił, w lipcu dzwonię raz, pisze SMSa, cisza. W końcu się odezwał, że miał jakiś wypadek, umawiamy się na drugi tydzień sierpnia, proszę o wycenę, mówi, że posłał, potem się mityguje, tłumaczy że zmienił telefon i sam już nie wie, daję mu czas do zeszłej soboty, cisza, żadnej reakcji- to ja dziękuję, już nie zadzwonię.
      Umarłabym na widok łba żmii w kopce. W górach to tych gadów więcej. Trzeba mocno uważać, bo choć płochliwe, to można niechcący dokuczyć i sieknięcie gotowe.
      Moja mama szyła przepiękne ślubne suknie- pół rodziny szło w nich do ślubu. A była amatorką z szalonymi szyciowymi pomysłami. Trochę umiejętności mi się po niej odziedziczyło.
      Suknia do ziemi, lekko kloszowana z haftowanymi godetami, przewiązana w pasie szeroką szarfą, wiązaną z tyłu, rękaw- doszywany od łokcia klosz z plisowanego nylonu, mały okrągły dekolt. Do tego bukiet z kolorowych ogrodowych róż, przewiązany białą szeroką wstążka. Do tego białe sandały z jednego paska na wysokiej szpilce.Włosy upięte do góry, podpięte jakimiś małymi kwiatkami:):):)Był upalny lipiec i ogromna burza wieczorem:):):) Poprzednie małżeństwo
      Staram się zapomnieć

      Usuń
    2. O małżeństwie pewnie, że można i czasami trzeba zapomnieć, jak ja o moim pierwszym, ale suknia to inna sprawa:))) Mnie szyła" domowa" krawcowa z materiału a la krępa, bardzo prosty wzór, clou było w szerokim, marszczonym pasie z kokardą. Zabrakło materiału na ładne, ukryte zapięcie z guziczkami i krawcowa zrobiła je na rzep, dodając: a został mi ten biały rzep z szycia kurtki mężowi, na okazje podsłuchiwania wizyty papieża w zeszłym roku🤣,( papież był w Lublinie w 87, a mąż krawcowej był w SB).

      Usuń
    3. Najbardziej szykowne, moim zdaniem, są właśnie takie proste suknie, a dodatki potem dopełniają reszty. Rozumiem, że pas był marszczony w plisy poziome.
      Historia z rzepem przednia:):):) Jakby na to nie patrzeć, łatwiej się rzep podpina od pierdyliona guziczków. No i popatrz, jak to się służby przydały.

      Usuń
    4. Ten rzep przy klękaniu przed oltarzem mi się rozszedł i moja przyjaciółka druhna celnym uderzeniem pięści zalepiła górę sukni z powrotem:)))))

      Usuń
    5. Ryzykowne posunięcie- jakbyś tak padła na twarz przed ołtarzem, pewnie pomyśleliby, że żałujesz za grzechy i tak się korzysz:) No i ryzykowała Twój odwet- odwiniecie się i strzał.

      Usuń
    6. Szkoda, że nie padłam, może by ślubu nie było :))

      Usuń
    7. :):):):):) Eeee tam podniósłby i przypilnował do końca, byś już nie padła. Bo to wiesz podczas ślubu, co się w końcu z małżeństwa wykluje? Po moim pierwszym to był prawdziwy zbuk, po drugim... no niestety, urwało się w najmniej spodziewanym momencie, trzecie trwa i ma się dobrze:):):)

      Usuń
    8. Wiedziałam, że nic z tego nie.bedzie, ale mi bylo żal tego ślubu i sobie pomyślałam,/: a niech tam, raz trzeba przez to przejść 😀 po kilku

      Usuń
    9. Przy pierwszym też wiedziałam, że to do kitu, ale "starzy" z obu stron się uparli, bo jak to... no i po dwóch latach poszło się paść. Wiesz takie przekonanie, że lepsza rozwódka niż panna z dzieckiem:):):) I to nadal tu pokutuje. Ale młodzi teraz są mądrzejsi, nie dają się tak wkopać, jak moje pokolenie.

      Usuń
    10. Moje też jeszcze czuło tę presję.

      Usuń
    11. A teraz widzę, że młodzi mają w nosie te wszystkie "ceremoniały" i chcą żyć tak, jak oni chcą, a nie jak ich rodzice, ciotki, babki itp. to widzą. I to mi się podoba.

      Usuń
  2. Ech, sagi by można pisać o fachowcach, ich niesłowności, zwodzeniu, przerwach w robocie, kilku pracach równocześnie, opóźnieniach ... My na szczęście już jakby na finiszu z opóźnieniem sporo ponad miesięcznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Twój blog i trochę Ci tych fachowców zazdroszczę, niemniej tak duży remont, jaki zrobiłyście to szacun:)
      Mamy nowego chętnego do remontu tarasu, ale oczywiście dopiero w przyszłym roku:)

      Usuń
  3. ano plecie i przeplata, marny ten mijający lipiec był...
    i moreli nie było, rok temu dwa drzewa się przesiliły, a w tym roku było kilka owoców na krzyż..
    w pierwszym czytaniu borodziej, ale za smukły, za szczupły, więc nie wiem, rząd chrząszczy jest najliczniejszy na Ziemi, wszystkich jeszcze ludzkość nie zna i wiele nie zdążyła poznać, bo je cywilizacja zdążyła wytępić....
    patent ze szklanką znam, a do zamykanych kiszonek używam kieliszków, takich z grubo rżniętego szkła, albo pustych plastikowych rolek po plastrze, choć można i tradycyjnie: zgrabnych kamieni otoczaków, ale wtedy deszcz padał, to nie chciało mi się szukać, stąd te pomysły...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na borodzieja to mój jest za smukły. ma także taką bransoletkę z świecących punkcików między przednią częścią a pancerzem- na zdjęciu tego nie widać. W ogóle bardzo elegancki chrząszcz to był:).
      Te ogórki to tak na szybko były. Kiedyś kisiłam w gliniaku i przykrywałam talerzykiem- obciążałam właśnie kamieniem. Tu się tak nie dało.
      Nasza morela od momentu posadzenia kwęka. Owszem kwitła w tym roku ładnie, potem przyszedł mróz i po ptokach. Odkąd pamiętam, to lipce w moim życiu były paskudnymi miesiącami- zawsze coś się działo- ważne konkursy, egzaminy, zawsze coś strzeliło, coś niefajnego zaszło. Teraz doszła kolejna śmierć- to mam już w komplecie dwie lipcowe ku pamięci.

      Usuń
    2. mnie kiszonki zwykle fajnie wychodzą, raz tylko w zeszłym roku seler mi spleśniał, a w tym roku zakisiłem bób i sknociłem, bo potem się dowiedziałem, że najpierw trzeba go trochę podgotować... a teraz kisi się marchew, modra kapusta i jeden słoik pekińskiej został jeszcze...

      Usuń
    3. To Ty mistrz jesteś:):):) Mnie się niezbyt chce gonić przy kiszeniu,a chyba powinnam, bo to samo zdrowie i o niebo lepsze niż gotowce.
      Dzisiaj zakisiłam następne trzy duże słoje- ogórki małosolne. I tylko dlatego,że Młodym plonuje niesamowicie.
      Bobu kiszonego jeszcze nie jadłam.

      Usuń
    4. gotowy kiszony bób jest w Biedronce, z tej samej firmy jest też rzodkiew i kalafior... spotkałem się z tym dopiero tutaj, po przeprowadzce i to mnie zainspirowało do eksperymentów, wcześniej, kiedyś tam sporadycznie kisiłem tylko ogórki i kapustę w stylu kimchee... za to stałym fragmentem gry stało się kiszenie buraków na sok... raz na miesiąc ze dwa, trzy słoiki, takie nieduże, poniżej litra, po paru dniach jest gotowa bomba płynnego zdrowia...

      Usuń
    5. Nie kupuje w biedronce- nie dlatego, ze uważam to za obciach, ale wkurzają mnie: bałagan na półkach, stojące wózki z towarami i tarasujące przejścia, długie regały- dojście tylko od kas i od poprzecznych regałów (musisz przelecieć całą długość sklepu, by móc wejść w następną alejkę) no i ceny, które wcale nie są konkurencyjne jeżeli popatrzeć na jakość towarów. Poza tym zmniejszył się asortyment. Mam we wsi trzy sklepy- Dino i dwa Emi- to lokalne sieci. DINO niedrogie, Emi drogie, ale uzupełniam w nim tylko zakupy. Można do Kauflandu oraz Lidla- po 10 km do każdego.
      Nie rozglądałam się za kiszonkami o jakich piszesz, bo nie przyszło mi do głowy, że może być kiszony bób czy kalafior.
      Coraz częściej dochodzę do przekonania, że chyba też zabiorę się do kiszenia różnych warzyw. Do kimchee też się zabierałam i na tym etapie się kiszenie zakończyło:):):):)

      Usuń
  4. My się z tarasem długo bujaliśmy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam o tych fachowcach na różnych blogach i nie potrafię ogarnąć ich mentalności. Umawiają się, ustalają, wszystko OK, a potem zawalają terminy, albo partaczą, albo w ogóle milczą.
      Do bramki już też mamy drugiego i na razie milczy. Jedyne dwie firmy bez zarzutu to ta od dachu i od oczyszczalni. Szybko sprawnie i cały czas na telefonie, a jak coś potrzebujemy, to też pomogą. na przykład ta od dachu przycięła nam na zwyżce tuje pod linią elektryczną. A firma od tego zwlekała i zwodziła nas terminami.

      Usuń
  5. Kiedyś na takiego majstra mogłaby spaść infamia. Teraz żaden nie przejmuję się utratą dobrego imienia. O tempora o mores !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni są impregnowani, widać pracę jeszcze mają, ale jak tak dalej będą robić, to może im jej zabraknąć.

      Usuń
  6. A moze to Wonnica piżmówka (Aromia moschata)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bingo:):) Dzięki- rzeczywiście jest to wonnica piżmówka.
      Szukałam też na tym blogu, ale nie trafiłam na nią. Dzisiaj jeszcze raz, już imiennie, wklepałam hasło i wyszła na tym samym blogu.
      https://swiatmakro.com/2011/07/16/wonnica-pizmowka-aromia-moschata-klejnot-wsrod-owadow/

      Usuń
    2. faktycznie, ale to znaczy, że tego chrząszcza było czuć, bo nazwa się od tego wzięła, że pachnie piżmem...

      Usuń
    3. Pewnie pachniała, ale okno było otwarte, lekki przeciąg, a ja nie chciałam jej spłoszyć i daleko stałam. Potem wyniosłyśmy ja na bluszcz. Wprawdzie to duży chrząszcz, ale jednak nie słoń, zapach ma pewnie mikry.

      Usuń
  7. Skrzydłokwiaty mam, ale marnie kwitną, nie wiem dlaczego, bo niby nic im nie brakuje.
    Z fachowcami mój syn ma podobnie, jakby z łaski robili, podobno jak usługa zbyt tania i mała, to olewają, biorąc tylko drogie i szybkie.
    ogórki małosolne przestałam robić, bo muszek mam zawsze sporo, nie wiem skąd, zresztą 3 tygodnie nie byłam w domu, nie było kiedy zjadać.
    Mnie przeraża scena polityczna, wszystkie strony taki teatr odstawiają, że wstyd słuchać, do października to zajdzie za daleko, obawiam się!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój skrzydłokwiat jest potężny, zdarza mi się lekko go zasuszyć.O dziwo, nie obraża się i dosyć często kwitnie- jednym lub dwoma kwiatami. Teraz ma ich 4.
      Po długiej, długiej przerwie zrobiłam te małosolne i tylko dlatego, że Młodym niesamowicie obrodziły ogórki. Już mam nowe na następne 3 duże słoje.
      Nie mamy muszek- na lodówce stoi płytka antymusza:) Ale z muszkami to jest loteria- na razie nie ma, a wystarczy postawić jabłka na parapecie i już są. na ogórki nie zdążyły wejść, bo dwa dni trwała cała impreza:) Nim zwęszyły, ogórki zostały zjedzone:)
      Przeglądam informacje i szybko stamtąd uciekam. Nie mam teraz nerwów do polityki.

      Usuń
  8. Też zwodził nas specjalista od klimatyzacji. Na szczęście udało się znaleźć innego, do tego zrobił czyszczenie systemu nieco taniej od tamtego.

    Ogrodowe i przyrodnicze obserwacje bardzo na tak dla mnie.

    Czasem niepotrzebnie się emocjonuję. Ale od dłuższego czasu nie oglądam właściwie nic co ma związek z polityką i wydarzeniami w Polsce i na świecie.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy już następnego, ale dopiero na wiosnę może podjąć się remontu.
      Czytam dużo informacji, ale kiedy te sama znajduje na każdej stronie i jeszcze w dodatku dyskutowane jest to na blogach, to mam przesyt. Dlatego czytam tylko najważniejsze i nie wchodzę na bardzo "rozentuzjazmowane, napędzające się/przemądrzające/ powielające się tematami " blogi.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Tak, to wonnica piżmówka. Echo mnie naprowadziła na trop chrząszcza:)

      Usuń