Tak, wiem, zginęło sporo ludzi, zginęły zwierzęta, dobytek zabrała woda, domy potrzaskane, wiem… wielka tragedia… tak…
ALE….
Mieszkają nad wodami, nad rwącymi górskimi potokami górskimi, jak idą deszcze widzą wezbrania, rwącą wodę. Nierzadko te strumienie i rzeczki wylewają. Widzą zerwane mostki, podmyte brzegi… wszystko to wiedzieli i widzą nadal…Ale…
Budują nadal domy na terenach zalewowych, tak, wiedzą- tu pojawia się wielka woda, Ale…
Wioskę zalewało przy większych deszczach i zalewa nadal, ale na propozycję przeniesienia jej na wyższe tereny, zgodnie powiedziano NIE…
W domach mają Internet, telefony komórkowe. W tych telefonach alerty idą non stop, takie siakie, o wielkim niżu i zagrożeniu powodziowym alert szedł też, ALE...
Czekali do ostatniej chwili, aż ich ktoś ostrzeże. Kto? Służby? No przecież dostawali na telefon alert, deszcz lał jak z cebra, wychodzili nad brzeg rzeczki, widzieli, że wody przybywa, ale…
Nawet wtedy, kiedy sołtyska nawoływała do ewakuacji, oni siedzieli na tyłkach, nie dowierzali jej…
„Państwo zawiodło”, „Nikt nas nie ostrzegł”, „Nikt nam nie powiedział”… Tak?
A kogo są te zniszczone domy? Państwa? Kto miał swojego dobytku pilnować? Państwo?
Ja rozumiem szok, ból, żal, beznadzieję, ale…
Rażą mnie w takim kontekście krzyk: „Nie potrzebuję pieniędzy, niech mi teraz Tusk to wszystko odbuduje!!!!”, czy stwierdzenie: ”Jesteśmy Polską C, nikt o nas nie dba”.
Państwo… Tak, państwo ma dbać, ale o zupełnie coś innego, ma dbać o zapobieganie takim tragediom odpowiednimi działaniami, zgodnymi z zaleceniami klimatologów oraz innych naukowców, którzy się na takich rzeczach znają. Czy tu państwo zawiodło? Czytacie, wiecie, znacie skutki 8 lat rządów PiS i w tym zakresie. Tak, państwo zawiodło, ale nie w czasie teraźniejszej powodzi, a o wiele lat wcześniej.
Ale…by państwo zadbało, trzeba we własnym interesie zabiegać o to, chodzić, monitować, dbać o własne bezpieczeństwo, pilnować własnego dobytku, a państwo ma w tym pomagać, a nie wyręczać- pomagać… NIE WYRĘCZAĆ
A tak sobie radzą Słowacy z
naporem wielkiej wody. Zobaczcie, co ten mały naród robi, by ich nie zalało w tym górzystym terenie, gdzie rzeki są rwące i bardzo niebezpieczne (a film oprócz tego pokazuje piękno słowackich gór).
Całkowicie się z Tobą zgadzam.
OdpowiedzUsuńŚledzę na bieżąco sytuację, czytam wywiady, słucham dziennikarzy i powoli zaczyna mnie tak zwana szewska trzepać...
UsuńI w 100% masz rację i piszesz samą, czystą prawdę! Nie mogę się wyzbyć myśli, że ludzie całkowicie już zdurnieli. Budują się na terenach zalewowych, a potem mają wielkie pretensje do wszystkich świętych i nieświętych ,że ich zalało i nagle nie mają niczego. Ja rozumiem, że fajnie jest mieć rzeczkę tuż koło domu, ale z reguły te małe strumyczki co jakiś czas zamieniają się w groźne porywające wszystko rzeki. Ta znana nam sprzed lat powódź we Wrocławiu zniszczyła najbardziej osiedle, które było wybudowane na terenach zalewowych, na których przedtem nikt niczego nie budował, bo ludzie wiedzieli, że co roku niemal teren jest zalewany. A na budowę osiedla właśnie w tym miejscu ktoś (jakaś władza) wydała zezwolenie. A wystarczyło gdyby ktoś myślący zajrzał do archiwów i poczytał nieco o historii miasta i od razu wiedziałby, że to tereny zalewowe i dlatego nikt niczego tu dotąd nie budował. I, być może, że gdyby wtedy ktoś został pociągnięty do odpowiedzialności to mniej byłoby potem takich chętnych do osiedlania się na takich terenach. Pisowska władza oparta była na tak zwanych "nieudacznikach", którzy za poprzednich rządów czuli się niedowartościowani, co wynikało głównie właśnie z tego, że się do rządzenia nie nadawali i to oni zostali wypromowani przez pisowskie władze do rządzenia. No a teraz zbierane jest pokłosie ich 8-letnich rządów. I jestem pewna, że gdyby każdy z miłośników domku nad strumieniem musiał podpisać oświadczenie, że w razie wylania strumienia sam sobie da ze wszystkim radę i sam poniesie koszty związane z zalaniem jego domu i całego majątku, to tych domów na terenach zalewowych by nie było.
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam, kto daje pozwolenie na budowę domów na terenach zalewowych. Przecież są plany zagospodarowania, każdy obywatel może wnosić poprawki, sugestie, urzędy potem to poprawiają, tłumaczą, tu wolno, tu można tu nie należy.
UsuńPoza tym są różne typy budynków. jeżeli wiem, że może mnie zalać, a woda jest tylko "przelotowa", to buduję wysoki parter bez piwnicy i mieszkam na górze. Jeżeli wiem, że zalewa i woda stoi, to to nie buduję. Ale tak, zaraz ktoś powie- ojcowizna, tradycja, tu nigdy tak nie było (uwielbiam takie pewniki-nigdy, zawsze), kocham to miejsce itp. Niestety, sentymenty zalanego, zniszczonego domu nie zwrócą.
Napisałam Monice jakby było z tymi oświadczeniami. Na pewno wrzask, bunt i psioczenia.
Mam podobne przemyślenia. Katastrofa każdego z nas może dotknąć, ale jednak zauważalne są różnice w reakcjach, niektórzy działają, inni wierzą, mają nadzieję, patrzą na rzekę i nic. Mój mąż pisze o tym soczysty tekścik, pewnie będzie na jego blogu dzisiaj wieczór lub jutro. Owszem, część starych domów stoi na terenach niebezpiecznych, ale jednak większość są to domy całkiem nowe, powstałe w ostatnich 25 latach. Ludzie nie myślą, może takie oświadczenie o jakim wspomina anabell byłoby ciekawym, wytrącającym z bezmyślności rozwiązaniem (kurcze, my z mężem, nawet gdy podziwiamy jakieś domy, zastanawiamy się, gdzie moglibyśmy się osiedlić, dość często mówimy "za nisko", bo do cholery, to "za nisko" widać i czuć; ludzie jakby zatracili poczucie przestrzeni).
OdpowiedzUsuńJa jestem tak przez wodę przećwiczona, że jak tylko zaczęliśmy mówić o budowie domu to od razu zastrzegłam- daleko od wody, jakiejkolwiek wody.
UsuńNie rozumiem ludzi, którzy budowali domy, na terenach dotkniętych kiedyś powodzią.
Jak ludziom zabronią tam budować, to powiedzą, że im się ogranicza wolność, jak im się postawi warunek, to będą wrzeszczeć, że państwo opresyjne, kompletnie nie patrząc na to, że koszty poniosą nie tylko oni, ale my wszyscy.
Można i należy pomagać, ale jak długo i czy czasem nie wspomaga się w pewnym senie "głupoty i wygodnictwa", bo jak znów zaleje, to znów wypłacą?
Smutne ale prawdziwe. Ludzie często myślą, że ich źle przypadki, jak rąk, powódź, wypadek nie dotyczą...
OdpowiedzUsuńZ przerażeniem patrzę na coraz większą roszczeniowość ludzi. Sami od siebie minimum, potem oskarżenia- wszyscy zawinili tylko nie oni, a jak trzeba zabrać się do roboty, to wrzask , że nikt nie pomaga.
UsuńWiesz co? Ja zdaję sobie sprawę z tego, że ci ludzie stracili wszystko, ale niektóre ich wypowiedzi wprawiają mnie w niebotyczne zdumienie, wkurzają, a potem sobie myślę- cała Polska ruszyła pomagać, a oni jeszcze mają pretensje do wszystkich tylko nie do siebie.
Przykre, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńZanim napisałam, zastanawiałam się długo, jak to napisać, bo jest tyle za i przeciw, tyle osobistych powodów, a teraz tyle osobistych tragedii. Jednak, nie lubię, kiedy są takie sytuacje i jeszcze potem podchodzi się do całej sprawy powodzi, straty,, pomocy, zaniedbań ze strony właścicieli bardzo nieobiektywnie.
UsuńO winach rządu nie będę pisała, bo przecież wiemy, jak to w Polsce wygląda. obojętnie jaka władza to i tak zaniedbuje potrzeby obywateli.
Win jest dużo po wielu stronach. Są deweloperzy bezwzględni, są urzędnicy głupi i przekupni, są wreszcie ludzie, którzy po prostu się nie znaja, nie rozważają za,naprzeciw i nie widzą potencjalnych zagrożeń, bo widzieć nie chcąc mając w zasięgu ręki wymarzony dom. Tak jest w wielu życiowych sprawach, a potem są tragedie.
UsuńZa i przeciw być miało:)
UsuńInteres, interes nade wszystko:):):) Głupota i brak przewidywania, mało wyobraźni, ośli upór a często też chęć szpanowania, bo:" w takim ślicznym miejscu mieszkacie, góry, rzeka...." No to pomieszkali.
UsuńChyba każdy z nas myśli podobnie, zresztą już w 1997 się o tym mówiło.
OdpowiedzUsuńGdy zwiedzaliśmy skansen olenderski pod Toruniem pokazano jak znakomicie umieli sobie radzić Olendrzy z wylewami Wisły, to nie tylko były wały, to także płoty z wikliny przeciw mułowi oraz budownictwo na palach, jak zalało to parter z małymi stratami, a drzwi zawsze umieszczano tak, nawet w oborach i stodołach, ze woda swobodnie płynęła, nie niszcząc budynku. Sypialnie i ważne izby były wysoko...
Przecież jest mnóstwo sposobów, by chronić swój i nie tylko swój dobytek przed wodą. Na przykład Słowacy zaczęli od najprostszych zabezpieczeń, takich ogólnych, które każdy może koło swojego domu zrobić. Problem z polakami jest chyba w czymś innym- staliśmy się narodem roszczeniowym,, rozpuszczonym przez różne benefisy, nie jesteśmy narodem obywatelskim.
UsuńNie interesujemy się tym co wokół nas, co u sąsiada, czy trzeba mu pomóc i tłumaczymy to tym, ze nie chcemy być wścibscy, nie chcemy się mieszać, nie chcemy być natrętami itp. Ale to działa w druga stronę też i w rezultacie każdy zostaje sam ze swoimi problemami, często bez pomocy.
Polacy nie słuchają co mówi władza, co mówi burmistrz, sołtys, lekceważą ich, Polacy wiedze lepiej, cop tam jakiś sołtys...
Każdy Polak WIE LEPIEJ od innych... mogłabym tak rozwijać i rozwijać, a konkluzja jest taka, ze jak przyjdzie katastrofa, to mądrala Polak budzi się z ręką w lodowatej wodzie.
sytuację śledziłem uważnie gdy miałem wyjechać, jak się okazało, że muszę zmodyfikować plany, to już jakoś mniej mnie to zajmuje...
OdpowiedzUsuńkażde państwo dba bardziej o dobro własne, niż dobro kraju, którym zarządza, tak to jakoś jest, więc jakieś wymagania trzeba od tego państwa mieć, ale z głową, z pomyślunkiem, z proporcyją, a nie rościć, żeby żyło za nas... to jest ciekawy paradoks: wielu ludzi wzdraga się przed państwem autorytarnym i totalitarnym, ale jednocześnie wiele robi, a raczej nie robi, aby państwo takie właśnie było...
p.jzns :)
Ciągle odczuwam to państwo jako państwo opresyjne, nawet teraz, kiedy zmieniła się władza. I ciągle dziwi mnie, że ludzie wolą z funduszu sołeckiego stawiać jakieś wiaty koło remizy, by pod dachem napić się piwa na odpuście, zamiast robić przepusty pod drogami. I te wieczne oczekiwania, że ktoś coś za ludzi zrobi, zamiast sami zadbać o siebie.
UsuńWieki mijają a stan ten trwa przecież Kochanowski pisał już setki lat temu : Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nową przypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.
OdpowiedzUsuńTaka tradycja widać
No i co zrobisz, Panie, jak nic nie zrobisz? A tu na cieszyńskim jest takie powiedzonko, wypowiadanie z rezygnacją: "I taki to mosz".
UsuńMiałam pewną wątpliwość, czy mam prawo komentować, bo sama nie doświadczyłam skutków powodzi, mieszkam w bezpiecznym miejscu i nie przeżyłam tych emocji co powodzianie a obraz telewizyjny... no, cóż, wiadomo, o co chodzi.
OdpowiedzUsuńA jednak poczułam rodzaj zniecierpliwienia, gdy słuchałam pretensji pod adresem rządu. Wydały mi się bardzo niesprawiedliwe.
Czy my możemy komentować w sytuacji tragedii ludzkiej? A czy ktoś może nam zarzucić brak empatii, kiedy stwierdzamy, że ludzie tak, a nie inaczej się zachowują i nam się to nie podoba? Jeżeli ja widzę, że cała Polska rusza do pomocy, a pani wyrzuca ze złością: "Po co mi pieniądze, niech mi teraz Tusk to odbuduje", to mam prawo się zbuntować i zareagować choćby moim postem.
UsuńPani nie widzi, że ludzie pomagają, że rząd jednak robi wiele, ona tylko widzi, że to "oni" i Tusk.
My rozumiemy, że stracili cały dorobek, ale obiektywnie patrząc na to wszystko i mając jakąś wiedzę o tym jak to wyglądało przed powodzią, to jednak ich wina też w tym jest i to niemała.
Brakuje mi tu zwyczajnego "dziękuję", nie kajania się, nie padania do nóżek, nie ekstra wdzięczności, ale normalnego "Dziękuję", że się zjawiliście, że chcecie nam pomóc. Bo ta pomoc wcale nie musiała się zjawić. Owszem, rządowi, wojsko, straż, ale wiemy, że różnie z taką pomocą obywatelom ze strony służb różnie bywało. A jak spojrzeć, jak "ratował" nas PiS w czasie pandemii, to ręce opadają.
Od lat się zastanawiam, dlaczego ludzie zamieszkują tereny zalewowe...
OdpowiedzUsuńTeż się temu dziwię. Na co liczą, kiedy te powodzie się powtarzają? Rząd im wiecznie nie będzie rekompensował. Tak to jest okrutne, kiedy trzeba opuścić strony, które są nam najdroższe, ale ludzie tak robią, kiedy zagraża im niebezpieczeństwo. tu nie ma sentymentów. Mogę o tym pisać, bo moich rodziców też wywłaszczono z domu, który sami zbudowali i wiem, jak to ciężko przeżyli, ale przeżyli i nie żałowali.
UsuńJaskółooo...! Jak mogę skontaktować się z Tobą poza blogiem?
OdpowiedzUsuńDaj znać jak zarejestrujesz:):):):)
UsuńDobra, możesz usuwać 😀
UsuńNajlepsze są te znane od lat sposoby, proste i logiczne a jednocześnie piękne i ekologiczne. Aż chciałoby się mieć taki potok kaskadowy w zasięgu spaceru.
OdpowiedzUsuńI w Słowacji stosuje się głównie takie proste metody przeciwpowodziowe. Potok kaskadowy w zasięgu spaceru tak, blisko domu kategorycznie nie:)
Usuń