No i panie pianistki, które moim zdaniem, grały świetnie, przepadły. W sumie nie tyle przepadły, co „spadły” na niższe pozycje. A szkoda. Wyniki konkursu są szeroko komentowane i budzą ogromne rozczarowanie, moje również. Nie będę o tym pisała, bo już nic się nie zmieni, teraz to już będzie tylko takie mielenie.
Prof. Andrzej Nowak trafnie podsumował konkurs:
„Fryderyk Chopin umarł 17 października 1849 roku w Paryżu. Czy Chopin umarł ponownie w Warszawie 21 października 2025 roku?
Jury XIX Konkursu w swej niezgłębionej mądrości ogłosiło werdykt, który ogłosiło. Jego słuszność - lub nie - będzie można lepiej ocenić za jakieś pół wieku, kiedy pełniej rozwiną się kariery dzisiejszych laureatów.
Może jednak Chopin narodził się właśnie na nowo w Warszawie? Nie, nie wierzę w metempsychozę, ale kiedy słucham obchodzącej dziś właśnie 17 urodziny Tianyao Lyu oraz dojrzalszej o lat 13 Japonki Shiori Kuwahary (a te dwie Pani podzieliły się z łaski Jury IV nagrodą), to nie mam wątpliwości, że to co najpiękniejsze i najbardziej polskie zarazem w muzyce Fryderyka z Żelazowej Woli znajduje wciąż swoje cudowne inkarnacje. I z tego się raduję.”
I tyle na temat konkursu.
Wysłuchałam „rolki”,w której psycholog tłumaczy, iż nie ma sensu wracać do dzieciństwa w kontekście traum. Jeżeli coś się przepracowało, to nie należy do tego wracać i rozgrzebywać. Staram się właśnie tak żyć, by nie dotykać bolesnej przeszłości, chociaż ona wiąż wraca (przecież to kawał historii mojego życia- nie da się wygumkować do białej karty)- trudno się definitywnie odciąć. Staram się jednak specjalnie nie „dziubać” w to, co mnie bolało i być może na nowo zaboli, choć to, gdzieś w podświadomości, ciągle moli. Kiedy zaczynają mnie nachodzić myśli o złu, które mnie dotknęło w paru etapach życia, wiem, że zbliża się stan depresyjny. A tego chcę za wszelką cenę uniknąć. Uciekam wtedy myślami do czegoś przyjemnego, idę do ogrodu albo całkiem po prostu zaczynam sprzątać, haftować, tkać, robić cokolwiek, by oderwać się od czarnego nastroju.
Moja sister wielkie ucho, jest w sprawach rozgrzebywania przeszłości, ekspertką (nawiasem mówiąc, jest psychologiem)- ona potrafi ciągle i ciągle babrać się w swoim, według niej, nieudanym dzieciństwie, ciągle powtarza te same zarzuty względem rodziców, ciągle mi wytyka to, co jej zdaniem, mnie dotykało na plus, a ją na minus. O tak, ona lubuje się we wspominaniu złej przeszłości, przypominaniu tego, co ją bolało. To jakiś rodzaj masochizmu i pokazywanie ludziom, jaką to ona bidulą była i „żałujcie mnie”, „pocieszajcie mnie”, „utwierdzajcie mnie, że jestem taka biedna”.
Widzę w wielu miejscach, w blogosferze, właśnie takie treści, takie wręcz nachalne gmeranie w swojej przeszłości, w podkreślaniu traum i domaganie się współczucia. Widzę też dziwną rywalizację w tym, kto miał gorzej- posty, komentarze.
Ogólny obraz? Chyba same straumatyzowane dzieciństwem osoby piszą blogi- istna wylęgarnia pokrzywdzonych. No chyba, że zagrała tu reguła często na blogach spotykana- ja też, ja też, a u mnie też....
Wywlekanie, wybebeszanie- no tak, ale jedni właśnie tego potrzebują, by sobie jakoś życie uporządkować, by to przepracować, by się w końcu od przeszłości odciąć, inni robią to dla dziwnego poklasku, zabezpieczając sobie czytelników. Czytanie o czyimś życiu jest przecież takie zajmujące, zastępuje książki. No może jeszcze jakiś serial, tego typu, potrafi równie tak mocno zająć jak posty „o trudnym dzieciństwie/ życiu”. Powiem trywialnie- ludziska lubią jarać się sprawami czyjegoś życia, a jak już są w nim porażki i boleści, to jest pełen sztos.
Kiedy ktoś pisze optymistyczne posty, często pojawia się ocena- no szpanuje, nadrabia, ściemnia, stara się ukryć, bo ma przechlapane w życiu. Tak, opisywanie na blogach swoich szczęśliwych chwil, pogodnych dni, jest mocno passe. Tu trzeba mieć smarki po pas, migreny, gorączki, bolączki....ojoj jaka jestem schorowana, głaszczcie mnie, głaszczcie.
Nie powiem, żeby nie pisać o tym, co w życiu uwiera, gryzie, o trudnościach, o zmaganiach z chorobą, z trudnościami w pracy lub potknięciami w życiu towarzyskim, pisaniu o „tu i teraz”, ale „Znaj proporcjum mocium panie”.
Rozumiem traktowanie bloga jako rodzaj pamiętnika, jako rodzaj terapii, ale to się po prostu da wyczuć, kiedy ktoś w ten sposób traktuje pisanie, ma ono naturalny charakter, nie widać silenia się na populistyczne „wyskoki”, a przede wszystkim, trudne sprawy są opisywane z wyczuciem granicy, kiedy ją można, a kiedy nie należy przekraczać.
I zawsze taka sama śpiewka rozbrzmiewa w blogosferze- mój blog, moje życie, moja sprawa, nie chcesz, nie czytaj.
Też stosuję tę zasadę. Uciekam od blogów, gdzie bywa natężenie określonych tematów i powtarzalność do znudzenia, do „zagłaskania”, do „zadeptania”. Szczere do bólu, nierzadko wywołujące zażenowanie tą szczerością. Bywają też często chwaliposty oraz posty, od początku do końca, szalenie narcystyczne- ja, ja, ja, mnie, moim, u mnie- tyle tego, że po przeczytaniu ma się mdłości.
A wzajemna blogowa adoracja na zasadzie:
- Matko chwalą nas.
- Was?
- Ano mnie i was,
może dobić swoją infantylnością.
Takie blogi, takie posty, dołują mnie, zniechęcają, powodują zmęczenie. Uciekam od blogów boleściwych męczykrup, nawiedzonych dewotek, mściwych adwokatów- obrońców innych uciskanych blogerek, blogów, na których pisze się- „Wiecie, że nie zaglądam, ale ostatnio przeleciałam...” i.... post pełen oburzenia, pełen inwektyw oceniających blogerkę/ blogerki (były co najmniej, dwie takie akcje), a potem fala hejtu w komentarzach wyznawczyń jedynej słusznej. FUJ- obrzydliwość!
Nie znoszę również, kiedy ktoś pisze „półgębkiem”, że coś tam się dzieje w jego życiu, że nie daje rady, że... nie napisze wprost, albo chociaż nie powie krótko, o co chodzi ale oczekuje współczucia i, być może, jakichś rad. Taka "tajemniczość'- wicie, rozumicie- coś się dzieje, jednak nie powiem co, domyślcie się. Ale tu jeszcze dochodzi inna sprawa- takie blogi mają swoje zaplecze w postaci kontaktów telefonicznych, mailowych oraz zamkniętych dodatkowych blogów. Tu robi tajemnicze miny, podnosi ciekawskim ciśnienie, nabija statystyki, a tam na zapleczu odbywa się cały teatr. Leci obrabianie d... blogerom oraz obgadywanie tego, co dzieje się na innych blogach. To jest dopiero obłuda. Jawnie z dziobków sobie piją, na zapleczu pokazują swoją prawdziwą twarz.
I tyle na temat konkursu.Ok, powiem skąd wiem. Bywałam w takich sytuacjach- bywałam. Odcięłam się i nawet nie mam zamiaru w coś takiego znowu wejść. Tym bardziej, że wy zaufacie danej osobie w realu, a potem gdzieś wasze osobiste sprawy będą obgadywane na blogach (a to mnie kiedyś spotkało). Nikt naprawdę nie wie, z kim ma do czynienia w blogosferze i nawet sporadyczne spotkania w realu tego nie powiedzą.
Wracam do stwierdzenia psychologa- jak chcesz się w końcu uspokoić, to odetnij się raz na zawsze od tego, co bolesne. A ja jeszcze dodam, od tego, co cię wkurza, męczy, zabiera czas i energię.To jest tak samo, jak z zakończeniem żałoby- jeśli przejdziesz wszystkie jej etapy, w końcu się uspokoisz, pogodzisz ze stratą i zaczniesz żyć dla siebie. Jeżeli pominiesz jakiś jej etap, jeżeli nie przepracujesz jakiegoś jej etapu, twoja żałoba będzie trwać wiecznie, a ty się po prostu zamęczysz.
Mój pierwszy tytuł tego bloga brzmiał: ”Świat w oczach Jaskółki, czyli zapiski małego zgryźliwca”.
Napisałam post adekwatny do pierwotnego tytułu bloga i ani na chwilę nie miałam wątpliwości, by go puścić w eter.
Zgryźliwość nie jest moją dominującą cechą. Pojawia się, kiedy czuję, że coś się przelało. Zgryźliwość to też zawór psychicznego bezpieczeństwa- mojego bezpieczeństwa. O swoje każdy musi się sam postarać.
Swój blog traktuję jako miejsce do opisywania codzienności, podsuwania fajnych rzeczy ze sztuki, muzyki, mody i innych dziedzin artystycznych oraz miejsce do wyrażania swojej oraz innych osób opinii na różne tematy. Również te, które wydają się drażliwe, choćby dzisiejszy o blogach.
Life is brutal and full zasadzkas- kto powiedział, że należy być zawsze eleganckim, kiedy opisuje się pewne zjawiska? A takimi niewątpliwie są blogi. Nie dotykam tu nikogo ad personam. Kto się poczuje dotknięty, ten ma problem- ze sobą problem. Już dawno zauważyłam, że opisuję jakieś zjawisko, zaistniałe na blogach i od razu sporo osób uważa, że to o ich blogu. Parę razy już pisałam- ludzie, nie jesteście sami w blogosferze, a ja naprawdę mam szeroki ogląd na wiele blogów z różnych baniek. Tak więc, poluzować gumki, wypuścić powietrze, zrobić sobie kawę i popatrzeć przez okno, zanim zaczniecie wszystko brać do siebie.
Aha, zapomniałabym.... no i "Moce wam ślę".... 😁😁😁😁😁
PS. Zablokowanie komentarzy nie jest brakiem szacunku dla czytających mój blog.
Przepraszam, ale powód zostawię do wiadomości tylko sobie.