Zanim pójdę do kina obejrzeć jakiś film, szukam o nim informacji, recenzji, a jak mogę, to oglądam filmy z realizacji danego filmu. Tak też zrobiłam przed pójściem na „Chłopów”.
Wiem, że film zbiera pochlebne recenzje, wiem, że bardzo wielu on się podoba, jednak ja na tę wersję „Chłopów” nie pójdę.
Obejrzałam na YT film, dotyczący jego produkcji i powiem szczerze, nie mam zrozumienia dla takiej wizji reżyserskiej.
Piękne sceny, piękną grę aktorów zepsuły te koszmarne komiksowe nakładki, które tną twarze, postaci, krajobraz na dziesiątki geometrycznych fragmentów, tworząc przy tym jakąś dziwną grę światłocieni, a raczej gmatwaninę plam ciemnych i jasnych. W zamyśle machnięcia pędzlem a wynik tego „malowania” jakiś dziwny.
Obejrzałam kilka razy sekwencję: scena w wersji realistycznej, potem pierwsza nakładka, potem druga nakładka i za każdym razem dochodziłam do wniosku, że z kolejną nakładką, moje poczucie estetyki cierpi coraz bardziej i nie jestem w stanie przełknąć tej komiksowej wersji. Kurcze nawet ruchy aktorów w tańcu wyszły jakieś kanciaste. Słucham narratora w filmie- „Aby optyka obrazu malarskiego współgrała z optyką kamery”. No i według mnie niezbyt zagrała. „Zagranie” statycznego obrazu za pomocą kamery jest pewnie potrzebne i takie było zamierzenie twórców, jednak co za dużo to nie zdrowo. Po kilku minutach oglądania tej wersji filmu, byłam total zmęczona swoim „naciąganiem” wizji do obrazu realnego, bo jego „malowniczość’ wyraźnie przeszkadzała mi w odbiorze fabuły.
Czytam: „Chłopi” idą po Oskara". „Emocjonalny kolaż zmysłowych doznań”- słyszę w kolejnym filmie- recenzji „Chłopów”.
„Chłopi to produkcja, która przedstawia się przepięknie”- kolejne stwierdzenie.
„Seans „Chłopów” to prawdziwe hipnotyzujące przeżycie”, „Trzeba iść na film, by doznać malarskiej euforii”- kolejny zachwyt. „Chłopi”, film, który z dumą pokażemy za granicą”- hmmmmmm….
Oczywiście recenzje są ekstra, pełne uniesień, zachwytów itp., a mnie za każdym razem, kiedy oglądam sceny z filmu, odrzuca.
Poczułam się jak jakiś gniot, który „nie rozumie”. No nie tak, chyba jednak nie tak do końca nie rozumie. Obejrzałam w swoim życiu mnóstwo filmów (nawet te, które w latach 70 nie weszły na ekrany kin w Polsce- w Filmotece warszawskiej), zrobiłam fakultet na studiach (2 semestry), który nosił nazwę „Film”. Trochę pojęcia jednak o filmach i ich tworzeniu mam.
Czy, zatem, stwierdzenie, że wolę realistyczną wersją, czyni ze mnie zacofaną, nie znającą się osobę?
Owszem, nie znam się na współczesnych technikach tworzenia filmów, jednak nie trzeba mieć tej wiedzy, by uznać, że film mi się podoba lub nie.
I nie jest to sytuacja typu: „Nie widziałaś całego filmu, to nie mów”. No nie widziałam tej wersji, ale widziałam starą wersję, czytałam powieść, znam fabułę. Na nową wersję poszłabym tylko po to, by obejrzeć grę nowych aktorów, ewentualnie scenografię, ewentualnie pewne techniczne rozwiązania. Jednak czy koniecznie takie? I czy powieści pokroju „Chłopów”, są odpowiednim materiałem do pokazywania ich w takim stylu? Nie chodzi mi o zadęcie, bo to lektura, bo to problemy wsi, bo to układy damsko-męskie, ale mimo wszystko, oglądając sceny z filmu, czułam jakieś spłycenie treści powieści, sprowadzenie do banału "kreskówki".
To, co mogło
być piękne- impresjonistyczne krajobrazy, uroda aktorek, barwność strojów,
ekspresja zachowań, sceny z wesela itp. sprowadzono do komiksu w stylu japońskim, ale żeby było
bardziej polskie, bardziej sielskie, „ubogacono” film "obrazami" znanych polskich
malarzy- głównie Chełmońskiego, ale i Wyczółkowskiego, Rapackiego, Masłowskiego, Wierusz-Kowalskiego, Ślewińskiego, Fałata, Stanisławskiego a także Kotsisa, Ruszczyca. Wykorzystano również obrazy malarzy zagranicznych: J.F. Milleta, J. Vermera, E Muncha, Bruegela Starszego, V. van Gogha. No sporo tego, jak na jeden obraz "wiejski"
Dobrze, że natchnęło mnie, by zobaczyć fragmenty „Chłopów” w tej wersji najpierw na YT. W kinie pewnie męczyłabym się przez cały film, albo (co najbardziej prawdopodobne) wyszłabym z sali po 15 minutach.
No i jeszcze jedno, to jest moja opinia, ale być może są teraz w kinematografii takie trendy, by „komiksować” filmy? Może w obszarze filmowych poszukiwań nowych stylów, gatunków, gdzieś się ten film mieści? Może właśnie „komiks’ najszybciej dociera do nowego pokolenia, dlatego jest ono filmem zachwycone?
Czy zdobędzie Oskara? Nie sądzę, myślę, że jednak, z całym szacunkiem dla twórców, będą o wiele lepsze filmy kandydować do tej nagrody.
P.S. Na recenzję Raczka naprowadził mnie komentarz pod jednym z filmów na YT. Przeczytałam go dopiero po napisaniu tego posta- przeczytałam i poczułam mocne wsparcie dla mojej opinii (moich odczuć) na temat filmu. Zresztą komentarze pod filmami na YT, dotyczącymi „Chłopów” w tej wersji, też były różne ( mniej było krytycznych)- nie wszyscy byli zachwyceni, wielu zwracało uwagę na to samo, co ja.
A teraz opinia T. Raczka, bardzo dobrego krytyka filmowego.
„Tuż po 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Tomasz Raczek stwierdził publicznie, że twórcy polskiego kandydata do Oscara wspomagali się sztuczną inteligencją, a cały film nazwał "wyrobem czekoladopodobnym". Według znanego krytyka filmowego malowana na płótnie miała być tylko co piąta klatka”
Więcej na ten temat
https://plejada.pl/newsy/tomasz-raczek-zmiazdzyl-film-chlopi-poszlo-nie-tylko-o-aktorstwo/xfc9g6v
Ja jednak pójdę i podzielę się wrażeniami. Widziałam tejże autorki" Mojego Vincenta" i bardzo mi się podobał właśnie z powodu takiego odrealnionego obrazu. Bo sztuka, naprawdę nie musi zachwycić każdego i na dodatek tym samym.
OdpowiedzUsuńZnam wielu fanów filmów Lyncha- a dla mnie to bełkot.
Na nagradzanym" Body- ciało" o mało nie zasnęłam, zresztą jak i większość oglądających, nawet Gajos nie pomógł. Obrazy z każdej półki artystycznej potrafią do mnie przemówić.
O tyle mam chętkę na tych" Chłopów" że nie lubię książki ani wersji filmowej numer jeden. Może ta mi odczaruje Reymonta?
Mnie ten obraz męczy. Nawet w takich małych dawkach. I dobrze, ze go obejrzałam na YT, bo miałabym mękę w kinie. Odrealniony obraz może być, ale nie w takim stylu. Ja w ogóle nie lubię komiksów. Odrealniony może być, ale nie z takimi "plamami" . Nie potrafię wytłumaczyć, co mnie odrzuca. Ja w ogóle bardzo chętnie łapię nowości, nowinki w sztuce, filmie, a tu ani za diabła nie potrafię przeskoczyć tego złego odbioru. Wiesz, to nawet nie o kicz ( który w niektórych wersjach polubiłam) trąca. Nie mam pojęcia, ale jestem na bardzo duże NIE. Niemniej zadaję sobie sprawę z ogromu pracy i wysiłku jaki w film włożyli twórcy. Jeżeli ktoś chce, może, potrafi, to jak najbardziej niech zobaczy:)
Usuńteraz dopiero dotarło do mnie, że to autorka "Vincenta" na którym byłem i to jeszcze bardziej mnie utwierdziło w decyzji, żeby się wybrać... vide wcześniejszy mój komentarz niżej...
Usuńp.jzns :)
Ok, to jest tylko moje zdanie:)
UsuńJa nie jestem specjalnie filmowa, a już w ogóle nieserialowa, Przyjaciół w życiu nie oglądałam😀 ale ten film mnie zaciekawił na tyle, że postanowiłam przejść się do kina.
UsuńSzkoda, że mój tata już nie chodzi na seanse, za duży wysiłek, pamiętam.czasy wspólnych Konfrontacji i DKFu i dyskusji potem. Samej mi sie.nie.chce, mąż nic nie rozumie🙂
W ogóle to masz pełne prawo do swojego zdania . I podziwiam wysiłek, jaki wlożyłas w rozebranie filmu( w pewien sposób) na czynniki pierwsze.
UsuńNie no, napisałam pod wpływem impulsu i jakiegoś przerażenia tym, co zobaczyłam, przerażenia obrazem, total zdziwienia, że można tak całkiem fajną fabułę zepsuć.
UsuńJedyne co mi się podobało to muzyka:)
Przyjaciół też nie oglądałam i nie oglądam Netflixów itp. Czytam o popularnych serialach, ale mnie to nie ciągnie.
Dyskusje przejadły mi się już na studiach. Myśmy się wręcz kłócili przy omawianiu filmów. Fajne czasy. Potem też sporo filmów zaliczyłam w kinie, apotem coś się przełamało i przestałam w ogóle oglądać cokolwiek. A tak w ogóle to faktycznie mamy z Jaskółem tyły, trzeba na coś razem pójść. On był na "Zielonej granicy". Sam.
Nie jesteś jedyną, której się ta wizja artystyczna nie podoba, aczkolwiek zauważyłem że wiele osób zwraca uwagę na co innego. Syn był w kinie, i analizował obraz pod kątem częstotliwości klatki, twierdząc, że mogłaby być większa, przez co kadry byłyby płynniejsze.
OdpowiedzUsuńGeneralnie mnie ciekawi ten aspekt techniczny i zakres jego artystyczności, więc na film się wybieram, podobny zabieg był stosowany w filmie "Scanner Darkly" ale to była inna formuła filmu...
No właśnie te "maźnięcia pędzlem" w animacji, ten niezdrowy rumieniec na twarzy Jagny, te plamy kolorystyczne na twarzach innych bohaterów, odrzucają mnie od obrazu. Od razu kojarzy mi się z portretem Malczewskiego. Wiem, taki był zamysł twórców, animować na wzór malarstwa, ale nie dla mnie "sznur samochodów", nie łapię tego. Mam inny typ estetyki. I to wcale nie ten realistyczny, czy przaśny, po prostu tego w filmie, nie trawię.
UsuńTo tak, jak z muzyką u mnie- nie znoszę [piosenek np. Połomskiego, a przecież miał tylu fanów, był bardzo popularny. Dla mnie ten typ piosenek jest nieznośny.
Nie gorszy, nie lepszy, nie lubię go.
Odbior dziela sztuki jest zawsze bardzo subiektywny. Nie mialam jeszcze okazji zobaczyc ale gdy tylko taka sie nadazy to obejrze jako uzupelnienie ksiazki i filmu nr jeden. Ja tam nie boje sie udziwnien czy innej formy, przeciwnie, daje sie jej poniesc i zobaczyc co mi pozostanie z tego. Zwykle wychodzi plus i mam temat do rozmow. Daj tej wersji szanse Jaskółko. :)
OdpowiedzUsuńAle ja się nie boję udziwnienia formy, ja po prostu nie umiałam bez drżenia oglądać nawet tych fragmentów.
UsuńI nie odbieram jej szans, napisałam swoje wrażenia:):) I napisałam, że kto potrafi powinien obejrzeć, choćby tylko dla porównania.
Wiesz, ze ja tutaj umieszczam różne "dziwności" artystyczne- taniec, muzykę, sztukę użytkowa itp. To nie rzecz w obawach , tylko w odczuciach "na dzień dobry"
niedawno usłyszałem recenzję od znajomej, która była na filmie, pozytywnie oceniła, choć dość ogólnikowo, więc mając inne sprawy i plany na głowie nic nie zdecydowałem, ale swoim postem przekonałaś mnie, żeby pójść, bo zapowiada się niezła psychodelia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Zobacz, może akurat nie psychodela, a spodoba Ci się. Ja nie będę nawet próbować po moich odczuciach po tych małych fragmentach.
UsuńWypowiem się po obejrzeniu. Forma nie ma dla mnie takiego znaczenia, natomiast zachwyty nie zaciemniają mi mojego odczucia po obejrzeniu trailera: Jagna wydaje się w tej wersji bardziej dynamiczna, feministyczna. Niedawno obejrzeliśmy z Kochanym serial i byłam pod wielkim wrażeniem Jagny serialowej: utalentowanej, wyróżniającej się wizualnie, ale zupełnie biernej osoby. Nie wiem, czy Krakowska zagrała to tak świadomie, czy po prostu tak jej wyszło, w każdym razie taka wersja rezonuje z moim wyobrażeniem losu kobiety na XIX-wiecznej wsi. Film może okazać się świetny, ale główna bohaterka jest najprawdopodobniej o czym innym.
OdpowiedzUsuńW jednym z komentarzy stwierdzono, że zafałszowano obraz Jagny w tym filmie, bo ona przymus wyjścia za Borynę w książce przyjęła obojętnie, a w tym filmie ponoć próbowała protestować. I na to wychodzi,o czym piszesz w ostatnim zdaniu.
UsuńChodzi właśnie o to, że wg książki i serialu ... o Jagnie nic nie wiemy. Przez większą część fabuły postać jest przezroczysta, matka ją poucza, Antek się podnieca, chłopom we wsi staje, a my nie wiemy, co ona czuje. Nie wiem, czy taki był zamysł Reymonta (bardzo dawno temu czytałam powieść), ale Jagna jest jak postać z ciężkiej patoli - to nie obojętność, tylko nastawienie się na przetrwanie: uśmiecha się, kiwa głową, jak tańczą to tańczy, przyłącza się, żeby nie było kłopotów, mówi to, co inni chcą usłyszeć. Jest kukiełką. Tylko przez moment, kiedy się zakochuje w tym gówniarzu w sutannie, to widać jakby jej własne emocje, też raz czy dwa dogryza matce, poza tym ona tylko reaguje na to, co robią inni. Dlatego tak mnie uderzyło, że Jagna w tej nowej wersji wyraża jakieś swoje własne poglądy, co w wersji serialowej w zasadzie nie istnieje.
UsuńJagnę odbieram jako istotę, która wybrała obojętność jako sposób na przetrwanie.
UsuńCzy to jest świadomy wybór, czy intuicja, nie mam pojęcia, ale udaje jej się "trwać" w tym świecie. Poza tym ciągle miałam wrażenie, że ona się "urwie" z tej wsi, że coś wymyśli, by iść w świat. była taka zawieszona między czasem tu teraz i czasem kiedyś.
Nie miałam takiego wrażenia (że coś wymyśli). Patrząc na całą fabułę, Jagna sypiała z facetami, którzy ją chcieli. Z Antkiem, bo chciał. Z Boryną, bo chciał. Z wójtem, bo chciał. Jej wybory nie wydawały się być podyktowane niczym ponad to. Poza płynięciem z prądem, nie potrafiła korzystać ze swojej chwilowej atrakcyjności (co udało się jej matce) - momentami działała jak osoba o ograniczonym intelekcie, co w serialu jeszcze podkreślono przez ubogie słownictwo i mało linii dialogowych.
UsuńCiekawa jestem jak fabuła skręci w tej nowej ekranizacji. Pewnie związek Jagny i Antka zostanie przedstawiony jako wielka miłość.
Czyli Jagna jest po prostu wiejską k...ą? Z własnego wyboru? Jeżeli tak, to słusznie wieś zareagowała wywożąc ją na taczkach? Coś mi nie gra. Uważam, że Jagna została wykorzystana, została wykorzystana jej naiwność albo świadomie wybrała taką drogę, by jednak coś, przynajmniej w oczach męskich, znaczyć.
UsuńTa jej bierność to sposób na przeżycie, taki stupor, by przetrwać w tych wiejskich warunkach, gdzie kobieta nie liczyła się, albo liczyła się tylko wtedy, gdy była ładna, młoda i chętna...
Dziwnie połączyłaś kropki. Dokonałaś osądu moralnego (napisałaś to tak, jakby bycie wiejską kurwą faktycznie oznaczało słuszność działania wsi :)). A ja tylko twierdzę, że wyłącznie raz widzę miłość i zainteresowanie w oczach Jagny z serialu. Oraz, że ukrywanie emocji jest normalną sprawą w patologii i tak Krakowska Jagnę zagrała. A skoro tylko raz widzę w oczach Jagny miłość i zainteresowanie, to znaczy, że miłość do Antka może być interpretowana przez czytelników/widzów z pozycji Antka i rozpoznawanie schematów: skoro Antek niedostępny, cierpi, wystaje, a ona mu w końcu ulega i jest łomot w stogu siana, tzn. że jest to wątek o wielkiej miłości. Ja Ci tylko mówię, że nie wiem co to jest, jak patrzę oczami Jagny.
Usuńzdanie ze zwięzłej recenzji mojej znajomej:
Usuń"z Jagny zrobili ofiarę taką Me to"...
zbyt duży spojler to nie był, co więcej raczej enigmatyczny, biorąc pod uwagę jak szeroko i dziwnie rozlało się pojmowanie hasztagu #me_too, w każdym razie dla mnie bez znaczenia, bo swoim zwyczajem nie nastawiam się na nic i planuję nie myśleć (za dużo), tylko po prostu oglądać... bo bilety już mam, jakby co...
aha... sie zgubiła mi kwestia muzy po drodze, a ten element, fragment z trailera dodatkowo mnie nakręcił, bo w sumie lubię takie granie, trochę w stylu słowiańskiego (i nie tylko) folku...
Moniko:):):):): Faktycznie tak wyszło, ale... no nie pochwalam takich samosądów, a do wiejskich k...w mam pewien rodzaj szacunku. Ktoś tych chutliwych, odsuwanych od bogobojnych musi wyciszać. To tak żartem, bo Jagna zawsze budziła we mnie mieszane uczucia ze skierowaniem na "jednak ofiara".
UsuńAntek wystaje, zaleca się, mami, ona w końcu ulega- nie wiem czy to wielka miłość, czy zmęczenie materiału- bierz i odczep się.
Piotrze, muza jest na jednym z filmów na YT. Czy słowiańska? To chyba taki misz-masz, ale fajna.
UsuńNie lubię naginania starych fabuł do polityki czasów współczesnych- wtedy się działo, należy pokazać to tak, jak było. Jagna jest dla mnie, mimo wszystko, ofiarą wiejskich przesądów, wiejskiej moralności, zakłamanej, szkodliwej. obojętnie jak jej zachowanie jest pokazane. Niejedna z tych jej sąsiadeczek robiła to samo, ale po cichu, w skrytości, obłudnie.
"słowiańska" powinno być w cudzysłowie, po prostu sporo kapelek grających z tym stylu tworzy taki (neo)słowiański klimat, kwestia umowna, tak czasem niektórzy nazywają takie granie...
UsuńNo dobra:):) Niech będzie słowiańska:):) Jakoś nazwać trzeba. Czytam teraz "Barbaricę" i jestem w rozdziale na temat słowiańskiej mitologii. Jeżeli wierzyć autorowi, a chyba trzeba, bo pisze rzetelnie, to nic podobnego nie istniało.
UsuńTo tak na marginesie, bo w takim razie i słowiańskiej muzyki ( w sensie historycznym) nie ma.
no pewnie, że nie ma, w tym sensie nie ma, że muzyka słowiańska jest tematem, którego w porównaniu z innymi nijak się odtworzyć historycznie nie da, nawet na podstawie znalezisk resztek instrumentów, albo jakichś innych artefaktów, które tylko wydają się być instrumentami... tak więc to tylko umowna nazwa stylu w którym grają różne kapele folk-pagan-(czasem metal na dokładkę)...
UsuńTe pieśni, piosenki, melodie są pozostałością po przodkach, plemionach, które zamieszkiwały nasze ziemie. No i właśnie problem w tym, że nie mamy wiadomości, czy one od początku są rodzime, czy część z nich przywędrowała już w czasach posłowiańskich z innych terenów Europy. Wszystko to jest taką kulturową mieszanką i może lepiej nie dociekać zbyt w genezę, bo ktoś, kto przykłada wielka wagę do "pochodzenia",może się rozczarować.
UsuńJestem "za". W ogóle nie lubię oglądać filmów, ale już taka hybryda całkowicie mnie nie pociąga. Brawo Raczek!
OdpowiedzUsuńRaczek jest wybitnym krytykiem, widzi i wie więcej niż przeciętny widz. Przeczytałam jego wypowiedź dopiero po napisaniu posta. Jakoś tak zacukałam się filmikiem na YT, że nie pomyślałam, o przeczytaniu normalnej recenzji. Dopiero jakiś komentarz mnie naprowadził na Raczka.
UsuńTeraz nawet nie wiem, czy ta produkcja jest naprawdę nowatorska, bo skoro już "Vicent" był w tej manierze, to po co dalsze i dalsze filmy tak tworzyć?
"bo skoro już "Vicent" był w tej manierze, to po co dalsze i dalsze filmy tak tworzyć?"...
Usuńrozumiem, że to był żart?... chyba prawie każdy artysta tworzy w jakiejś manierze, nazywamy to zwykle stylem, a gdy inni to podchwycą można nawet mówić o gatunku...
według Twojej logiki całe mnóstwo wykonawców muzycznych powinno się ograniczyć tylko do jednej płyty, a może nawet tylko do jednego kawałka, a malarzy tylko do jednego obrazu, bo po co reszta?...
Piotrze, po raz kolejny piszę, że interesują mnie nowości, różne style itp.
UsuńNapisałam, że nie jest nowatorskie coś, co jest już powtórzeniem innego- właśnie nowatorskiego. Przed "Chłopami" był "Vicent". Nie chodzi o powtórkę w tworzeniu, ale o nazywanie stylu, w jakim zostali nakręceni "Chłopi" nowatorskim, skoro nie jest takim. To szumne polecanie "Chłopów", bo nowatorskie jest wprowadzaniem potencjalnych odbiorców w błąd.
Tam źle to napisałam. Oj.....:):):):)
z opisów i trailera wynika, że "Chlopi" od strony technicznej nie są powtórką techniki zastosowanej w "Vincencie", użyte są jedynie podobne środki... a kwestia "nowatorstwa" jest czysto umowna: Ian Anderson gra na flecie pod instrumentarium rockowe /druty i gary/ i takie połączenie też kiedyś uznano za nowatorskie... ale z drugiej strony, nigdy wcześniej nie słyszałem o ekranizacji klasyki polskiej literatury w taki sposób, więc na upartego mógłbym uznać to za pomysł nowatorski...
UsuńOK, niech będzie nowatorski. W technikę tworzenia filmu nie sięgałam tak głęboko, by się upierać przy swoim zdaniu. Ja napisałam tylko swoją opinię, swoje wrażenia, które są argumentem ( dla mnie głównie) dlaczego nie pójdę na ten film.
UsuńNie widziałam i z kolei nie lubię czytać wielu recenzji i wypowiedzi, by nie zepsuć sobie zaskoczenia.
OdpowiedzUsuńjotka
Czytam recenzje książek, filmów, utworów muzycznych, spektakli teatralnych. A teraz zamiast przeczytać recenzje, to poszłam najpierw zobaczyć obraz na YT. I wystarczyło:):):)
Usuń@jotka, staram się, żeby recenzje nie wpływały na mój odbiór. Zresztą, dość często zdarza się, że się z nimi nie zgadzam, bo co innego jest dla mnie ważne w utworze, a recenzent skupił się na innym wątku.
UsuńA ja się kieruję zdaniem recenzenta, by wiedzieć co w ogóle recenzowana rzecz zawiera, o czym jest, jak ocenia grę, na co zwrócić uwagę. Potem idę odsłuchać lub zobaczyć, jeżeli są, fragmenty np na YT. Myślę, ze recenzenci to fachowcy i potrafią dobrze opisać dzieło. Ale jestem dosyć odporna na sugestie.
UsuńA potem weryfikuję ich zdanie z moim odbiorem.
No i teraz to widać:):):)
Lubię słuchać Raczka. Zdarzyło się z dwa razy, gdy film niesamowicie się mi spodobał, a Raczek miał identyczne odczucie i ja z tego powodu byłam bardzo zadowolona. Natomiast nie oglądam/czytam recenzji przed filmem, nie że unikam, zbędne mi to jest do odbioru. Gustu i wyczucia nabywa się przez osłuchanie, oczytanie i oglądanie dużej ilości filmów, nie przez czytanie recenzji. Do tego trzeba jeszcze być w odpowiednim nastroju (kiedyś uznałam książkę za genialną dopiero za drugim podejściem, i do tego jaką, "Sklepy cynamonowe"). Na koniec ja z mężem oglądamy często filmy razem i potem rozbieramy fabułę na części pierwsze - to bardzo przyjemny sposób na popołudnie, poza tym, powiem Ci, że czasami nasze analizy są o wiele głębsze i ciekawsze od zawodowych recenzentów ;)
Usuń"Autorzy Słownika pojęć krytyki literackiej podkreślają, że metody pracy
Usuńkrytyków, ich roli oraz twórczej aktywności różnią się w zależności od czasu, epoki, wiedzy, a także od tego, jakie cele i zadania stawiają sobie twórcy tekstów
[SPKL 2016: 5 i nast.]. Stąd zmieniający się zakres obowiązków krytyka."
Recenzent jest po przeczytaniu, obejrzeniu, wysluchaniu, przeanalizowaniu danego dziela a czytajacy recenzje nie ma zadnego punktu odniesienia bo tego dziela jeszcze nie spotkal. Dlatego dla mnie sugerowanie sie zbytnio zawodowym krytykiem to tak jak rozmowa "sytego z glodnym o wysublimowanym w smoku daniu". Owszem warto zapoznac sie z opiniami innych ale czesto wlasne doswiadczenie odbieranego dziela dalekie jest od opini profesjonalisty. Ja chetnie czytam opinie po zapoznaniu sie z dzielem.
Echo- Jeszcze raz- recenzje czytam jako wprowadzenie, taki zarys, który mi podpowiada o czym to dzieło jest. Przecież nie mam pojęcia, co zawiera film lub książka, a tytuł czasem jest mylny. I nie czarujmy się, same komentarze pod postami czy pod filmami na YT też są w pewnym sensie recenzjami. Jeżeli ktoś w ten sposób omawia dane dzieło, to dlaczego nie sięgnąć do opinii zawodowego krytyka?
UsuńTo tak jak z kupnem ciucha w Necie- jeżeli są opinie na jego temat, to pewnie czytacie, bo łatwiej odnieść się do jego wartości, rozmiaru, ogólnie czy wartom czy nie warto. Po to przecież sięgamy po opinie innych, by nie kupić w ciemno i potem gryźć palce.
Recenzent, jak sama napisałaś - widział dzieło, wie na co zwrócić uwagę, daje jakiś obraz- dla mnie lepiej, bo nie idę w ciemno. Ale wybieram ja i tylko ja mam wpływ na to, jak odbiorę słowa recenzenta. Czytanie opinii po zapoznaniu się z dziełem to już inna sprawa- szukamy potwierdzenia własnego zdania na ten temat i tak jest najczęściej. jest to fajna sprawa. Niemniej opinia recenzenta pozwala mi na unikniecie straty czasu, bo ja już nie mam ochoty brać udział w czymś, co mnie total rozczaruje i pozostanie po tym niesmak
Moniko, tak nastrój, czas, chwila, aktualne zapotrzebowania psychiczne, wpływają na wybór dzieła i wpływają na jego odbiór. Tu i teraz mi się spodoba, kiedyś byłam rozczarowana.
UsuńNapisałam w poście, że ja już się naoglądałam mnóstwa filmów, omówiłam je, przedyskutowałam, "przeżyłam". Nie jestem laikiem i nie jestem ignorantem w tej materii. To, że teraz nie oglądam to mój wybór. Taki przykład- ostatnio bardzo modny był serial o brytyjskiej rodzinie królewskiej. Tak się składa, ze przeczytałam parę dobrych książek na ten temat, mam jakiś obraz tej rodziny. Nie widzę powodu, by oglądać jeszcze serial na ten temat. Tym bardziej, że jak czytałam, w serialu wiele rzeczy było naciąganych. To są po prostu moje wybory i świadomość, że każdej chwili mogę dany film czy serial zobaczyć na którejś z Platform.
Może się zdarzyć, że tych "Chłopów" w końcu zobaczę. Na razie nie mam ochoty.
Wracam do książek, wracam też do niektórych filmów- za każdym razem odbiór jest inny. Zmieniamy się i nasze podejście do dzieł również zmienia się.
Z Jaskółem wiecznie dyskutujemy na różne tematy- nie ma u nas próżni. Jak zobaczymy wspólnie film, też go przedyskutujemy i to jest u nas super.
"recenzent widział dzieło"...
Usuńpatrząc po zgiełku na temat innego niedawno filmu, który tworzyli głównie recenzenci nie widzący dzieła, to powyższe zdanie może niekiedy wprowadzać w błąd :)
Ale Raczka chyba nie podejrzewasz o takie miki? Ja nawet nie wiem, czy zgadzam się z nim czy nie. Mój pierwszy odbiór był bez wiedzy o raczkowym spojrzeniu na film. sama doszłam do pewnych wniosków już na podstawie tych fragmentów. A ogólne wrażenie po obejrzeniu mówiło mi: "Nie mam ochoty na ten film".
UsuńI aby było śmieszniej, to nawet po fali zachwytów w komentarzach, ciągle jestem na NIE
spoko... gdy szperam po półkach bibliotecznych lub księgarnianych, to rzucam okiem na okładkę, na jakiś tekst z tyłu, czasem zajrzę do środka i przeczytam jakieś zdanie... czy mam wystarczającą ilość danych do podjęcia wyboru na tak lub nie?... nie... tylko Intuicja mi podpowiada, co z tym robić, a ja nie wiem i nijak mi się dowiedzieć, czy zgaduje, czy nie...
Usuńzaś Tobie Twoja Intuicja mówi "nie" i to jest okay, jeśli żyjesz z nią w harmonii, to moim zdaniem lepiej jest jej posłuchać...
*/errata... ma być "uświadamianych sobie danych"...
UsuńZ tymi opiniami na temat filmu to jest tak, jak z opiniami na temat ciucha.
UsuńNa temat sukienki- czytam: "Podoba mi się", "Fajna", "Jestem zadowolona", "Warto kupić", ale dlaczego, co jest tam takie fajne, warte, już nie dudu.
Czytam dalej- teraz warstwa techniczna- fajny materiał, mięciutka, podobają się kolory, dobrze odszyta". OK, jestem coraz bliżej podjęcia decyzji.
I nagle: "Materiał z wierzchu milutki, pod spodem szorstki", "Fajna, ale po pierwszym praniu się skurczyła", "Wszystko Ok, ale źle wszyty prawy rękaw".
Hmmmmmm..... no i nie kupuję.
Tak samo rozpracowuję opinie na temat filmu, książki, sztuki, obrazu + recenzje fachowców.
A intuicja dodatkowo mi mówi czy warto w tę lub w tę.
Czasem wystarczy jeden minus, ale ważny dla mojego komfortu, by nie zdecydować się na kupno lub obejrzenie czegoś. Nie mam napinki na coś, co jest obiektem zachwytu innych, ale nie moim.
Przepraszam, ale "sukienka" nie jest jakims dzielem sztuki dla potomnosci a praktyczna rzecza. W sukience obejrzy Cie kilka osob a Chlopow troche wiecej pooglada. Rowniez kase zrobi :)))).
UsuńKierowanie się opiniami przy kupnie sukienki było tylko przykładem, w jaki sposób segreguję sobie informacje na temat jakiegoś produktu, który chcę kupić. Nie widzę powodu, bym robiła inaczej przed pójściem na film, który miałabym obejrzeć. Tu opinie i tu opinie, tu kupno i tu kupno.
Usuń"W sukience obejrzy Cie kilka osob a Chlopow troche wiecej pooglada. Rowniez kase zrobi :))))." Naprawdę uważasz to za argument?
Poza tym sukienki bywają dziełem sztuki, czyżbyś nie oglądała pokazów mody, gdzie na modelkach prezentowane są właśnie takie dzieła sztuki? I zapewniam Cie, że te sukienki kosztuje wiele razy więcej niż bilety kupione na jakiś film.
Nie przeceniaj tego filmu, gdyby faktycznie był tego wart, to zmusiłabym się i poszła go zobaczyć. Być może dla Ciebie jest tego wart, dla mnie niekoniecznie.
Ogladalam pokazy mody. Na modelkach!!!! Jeszcze mi sie nie udalo zakupic takiej sukienki, te sukienki sa wykupywane juz na pokazie pewnie albo jeszcze przed. :))))
UsuńNie te sukienki, o których ja piszę, piszę o sukniach- dziełach sztuki
Usuńręcznie wyszywanych, ręcznie zszywanych, niepowtarzalnych i straszliwie drogich. To nie są suknie "do chodzenia". Wiele z nich ląduje w muzeach mody jako oryginalne dzieła sztuki.
https://www.youtube.com/watch?v=MOiVFI8_FTE&t=42s
https://www.youtube.com/watch?v=U2SaSG8_LGY
https://www.youtube.com/watch?v=cgqt81yP0p8&t=610s
https://www.youtube.com/watch?v=RotI4xCZKd0
Trzeba zobaczyć cały pokaz, bo często modele są przeplatane- te do chodzenia i te oryginalne dzieła.
Usuńu jest pokazane, jak powstają takie kreacje np. u Diora
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=M_WUvsFY9-4
dziełem sztuki może być także np. tort, który zachować dla potomności może być trudno /fotka się nie liczy, bo to tylko obrazek, zapis kronikarski dzieła/, a są jeszcze bardziej ulotne, chwilowe dzieła, więc trwałość nie jest elementem definicji dzieła sztuki... ilość ludzi, którzy się zapoznają z danym produktem również dzieła sztuki nie definiuje, bo niby ilu ich ma być?... pięć, dziesięć, milion?... są takie dzieła sztuki, które percepują tylko dwie osoby, a nieraz nawet jedna...
UsuńWchodzimy w dyskusję związaną z definicja dzieła sztuki.
UsuńAle ja chcę nawiązać do tego filmu. Trudno będzie swoje zdanie przedstawić, co już pokazuje mój post, bo już z tego filmu zrobiono świętość i jakakolwiek dygresja "przeciw', odbierana jest jako atak na tę świętość.
Raczek głupio zarzucił, że animacji nie wykonali ludzie, tylko AL i inne słowa jego opinii przestały się liczyć. Stał się obrazoburcą, bo naruszył świętość.
... a wyszlismy od sukienki ciucha jako przykladu.
UsuńTo jest fajne w takich dyskusjach, że zaczyna się o jednym, a dyskusja prowadzi one do zupełnie czegoś nieoczekiwanego.
UsuńNie wiem, czy obejrzałaś, ale niektóre na pokazach naprawdę są przepiękne i tworzą małe dzieła.
Kocham kino i na pewno będę chciała zobaczyć. Wtedy nabiorę opinii. Moi znajomi było zachwyceni.
OdpowiedzUsuńKilka razy w życiu nie byłam w stanie obejrzeć w całości oskarowych filmów czy przeczytać noblowskich autorów. Każdy z nas ma prawo do własnej opinii i odbioru.
No i tu jest sedno- kilka razy nie byłaś w stanie obejrzeć w całości dobrych filmów.
UsuńJeżeli ja, przed pójściem na ten film, nabrałam przekonania, że nie mam ochoty go zobaczyć, to w czym problem? Oczywiście nie jest to moja arogancja:):):) A dyskusja mnie cieszy:)
Tak samo nie miałam ochoty zobaczyć "Zielonej granicy", ale z innych powodów. Po prostu chcemy iść na dany film, bo nas zainteresował już na wstępie, albo nie mamy ochoty go oglądać.
Zobacz film, napisz o nim, a ja z przyjemnością przeczytam, bo być może wasze opinie spowodują, że kupię tabliczkę czekolady i jednak przełamię się, pójdę do kina.
Nie chodzę na wszystkie filmy, wiadomka. Muszę mieć ochotę. Na Chłopów mam, też dlatego, że kocham książkę. A do pójścia lub nie zachęcają mnie zwykli ludzie a nie recenzje. Cenię Raczka ale coraz częściej zdarza mi się z nim nie zgadzać. Zachęcają dziadersować a ja mam na tym punkcie bzika.
UsuńNapisałam Piotrkowi w jaki sposób posługuję się opiniami "na temat". Oczywiście, że opinie znajomych to jest jakaś podstawa. Nawet biorąc pod uwagę, że są oni zgodni co do ogółu, lubię wiedzieć więcej i do tego potrzebna mi recenzja zawodowca. Opinie znajomych są fajne, jeżeli mamy takie same gusty, ale co jak się różnimy np. w lubieniu określonych gatunków filmów? Im się podoba np. komiksowy charakter "Chłopów', a ja tego stylu nie lubię i on mnie męczy?
UsuńDo czego zachęcają opinie Raczka?
Słownik 🫣. Zaczyna a nie zachęcają. Robi się dziadersem.
UsuńRaczek robi się dziadersem. No dobra, on dziaders, a jego recenzje? Uważasz za dziaderskie, bo używa takiego a nie innego słownika? Słownika fachowego?
UsuńCzasem słyszę to, czego nie lubię, czyli że kiedyś to były fajne czasu, mądrzy ludzie, wszystko było lepsze. Ach te dzisiejsze czasy, wszystko schodzi na psy.
UsuńPrzy takim podejściu tracę zaufanie do recenzenta.
Ale często też słucham Raczka i się zgadzam z jego opiniami
Powiem Ci tak- ja żyłam w różnych czasach, różnie się działo. Może to zabrzmi dziadersko, może niepopularnie, ale były czasy, kiedy było naprawdę lepiej. I wiesz o jakie mi czasy chodzi. Jestem od ciebie o 10 lat starsza. kiedy Ty chodziłaś do liceum, to ja dawno miałam własną rodzinę i zmagałam się z rzeczywistością. Te 10 lat w spostrzeganiu tej rzeczywistości to ogromna różnica. Nie, że lepiej wiem od Ciebie, to różnica w doświadczeniu. 10 lat to kawał czasu, by dojść do różnych wniosków, które przed nimi do głowy by nie przyszły. I nie ma we mnie nostalgii za PRLem i późniejszymi czasami, po prostu stwierdzam, że wtedy żyło się mi lepiej. A teraz? Też żyje mi się dobrze, ale momentami psychicznie mnie ten kraj dobija. Tyle chamstwa, tyle agresji, tyle dziwnych podjazdów, zakłamania, znieczulicy, co teraz obserwuję wtedy nie było.
UsuńWszędzie, i w realu i w Necie.
Raczek daje mi pewne wskazówki, ale nie jest moim głównym przewodnikiem, Na szczęście jeszcze potrafię sama ocenić, czy chcę coś zobaczyć, czy nie.
Chyba napiszę posta o tym
UsuńO Raczku, czy o moim podejściu do filmu?
UsuńO moim spojrzeniu na dzisiejsze czasy:)
UsuńUważam, że masz prawo do swojego podejścia do filmu, zwłaszcza, że ja go jeszcze nie widziałam.
Ja jestem namiętna,acz wybredna kinomanka😊 Nie widziałam jeszcze filmu, ale na pewno zobaczę.Raczej nie czytam recenzji,choć oczywiście wiem,jak zrobiony jest film.Ta "nowatorskość" mnie nie zniechęca a wręcz przeciwnie.Mam nadzieję,że tyle lat pracy tak wielu ludzi nie poszło na marne..No i obsada obiecująca.
OdpowiedzUsuńJa lubię nowinki, inności, nowatorstwo w sztukach rozmaitych. Sęk w tym, że styl tego filmu nie jest dla mnie nowatorski. Inaczej, może jest nowatorski jako mieszanka "malarskości" (technika) i komiksu, Jednak akurat to nowatorstwo mnie zniechęciło. Podziwiam wkład pracy i pomysłów całego zespołu, dla mnie to jednak zbyt mało. Oglądając film muszę mieć przyjemność z ogladania, a tutaj się tylko męczyłam. To jaki sens ma iść i męczyć się przez cały film?
Usuń