„Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym, co masz.” – Ernest Hemingway

piątek, 6 czerwca 2025

Zęby z paszczy, piesce lżej

 

No i już jesteśmy po usuwaniu zębów u Bezy. Po kolei- najpierw ważenie piesy, potem zastrzyki dwa: na wzmocnienie serca i przeciw wymiotny. No i na krótki spacer, by zastrzyki zadziałały. Po 10 minutach wróciliśmy do lecznicy, tam Beza dostała zastrzyk z narkozą. Po kilku minutach zaczęła się lekko słaniać, po następnych położyła się na podłodze, a po kilku następnych już dosyć mocno spała. Byliśmy zbędni, no to pojechaliśmy zrobić zakupy. Beza była skołowana po zastrzykach, a ja z nerwów, ale jakoś te zakupy zrobiłam. Parę chwil po władowaniu ich do bagażnika, dostaliśmy telefon, że jest już po.

Wszyscy, którzy mają swoje ukochane zwierzaki, wiedzą, że w takich chwilach targają człowiekiem niesamowite emocje i ogromna niepewność. No, bo wieziesz zdrowego psa do weterynarza na raczej prosty zabieg, ale pies ma szmery na sercu. A co jak coś pójdzie nie tak????? Był zdrowy pies, który mógł jeszcze pożyć, nawet z tymi chorymi zębami, a tu nagle nie ma psa. I kto zadecydował? Mieliśmy tego świadomość. Byłam w sytuacji, kiedy musiałam podjąć ostateczną decyzję dla 17 Agata. Ale wtedy nie było wyjścia, bo pies był chory i bardzo cierpiał. A w sytuacji Bezy? Agata przecierpiałam okrutnie. W domu była już Zuza, która jakoś kompensowała mi smutek.

Zabieg trwał 40 minut. Kiedy przyjechaliśmy, Beza leżała na materacyku, przykryta kocykiem i powoli się wybudzała. Pan doktor opowiedział, co zrobili, pokazał te paskudne zębiska (trzeba było wyrwać 5 – ropnie się wytworzyły)- okropny widok, brrrrrrrr...

Potem tupnął, klasnął, krzyknął „Beza” i psina podskoczyła, wybudzając się ostatecznie. Wstała dosyć otumaniona, ale zanim dostaliśmy dalsze wskazówki, dotyczące leczenia i żywienia, już znalazła drogę do wyjścia. Założyliśmy szeleczki, smycz i Beza chodu do domu, póki się w lecznicy nie rozmyślą i jeszcze coś wykombinują. Do samochodu (wysoko siedzenie) wgramoliła się sama przy niewielkiej pomocy Jaskóła. A potem cichutko siedziała i jak zawsze patrzyła przez okno.

W domu na miskę z wodą nawet nie popatrzyła, położyła  się w ulubionym miejscu obok stołu i przespała dwie godziny. Dopiero o 18 zjadła trochę papki mięsnej i wypiła trochę wody. Trochę drzemie, trochę chodzi, poszczekała też na przejeżdżający rower i macha radośnie ogonem. Wraca do formy. Teraz przez trzy dni mamy podawać jej antybiotyk i żel przeciwbólowy do pyszczka. Jedzonko ma być papkowate. Za tydzień do kontroli.

 Usunięcie chorych zębów likwiduje automatycznie ciągłą obronę organizmu przed ropnymi bakteriami i hamuje ich wpływ na osłabianie serca. Myślę, że decyzja była dobra.

A w ogóle to przede mną ciężka praca. Mam nowy komputer, w związku z czym muszę na nowo opanować programy. Z fiacika przesiadłam się do może nie Mercedesa, ale dobrego forda. Aktualnie się wściekam, bo program do obróbki zdjęć jest kompletnie poprzestawiany i w dodatku po angielsku. Taaaaa, fachowe zwroty po angielsku to jednak nie jest codzienny język angielski- trzeba metodą prób i błędów jechać z robotą.

Opanowanie nowego programu do pisania, niby podobnego do Worda, ale jednak rozbudowanego, też zabiera czas.

Wczoraj przeszły nawałnice, trochę zalało nam piwnicę- ooooo, nawet mi się rymsnęło. Wichura połamała gałązki, skotłowała wyższe rośliny, jednak większych szkód nie narobiła.




19 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że już po! Jak spokojnie śpi!
    Ja odczułam tają ulgę, jak mój mąż wreszcie dał się przekonać, że leczenie zębów, a nawet wyrwanie ręką dobrego fachowca- nie boli.
    Wszystko nowe trochę stresuje, komputer jak najbardziej, a samochód( obecnie pełen elektroniki) to już w ogóle!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dobrych kilkunastu lat nie mam oporów chodzić do dentysty. Oczywiście prywatnie i, niestety, sporą kasę, ale wyleczyłam wszystkie i teraz mam spokój. Z bliskimi też nie ma kłopotów. Samochód ma 15 lat, świetnie chodzi. Nie mam zamiaru zmieniać. Komputer nowej generacji, dużo się pozmieniało, bo miałam Windows 7, teraz jest 11.
      Zobaczymy jak Beza dzisiaj będzie się czuła. W południe muszę jej wyżelowć dziąsła, a potem antybiotyk podać. Ona grzecznie zjada wszystkie tabletki. Tu nie będzie kłopotu. Gorzej z tym żelowaniem.

      Usuń
    2. Przyjaciółka dobry stomatolog to skarb:).

      Usuń
    3. To faktycznie masz fajnie. Mnie z kolei leczy zęby dentysta w średnim wieku, z poczuciem humoru, konkretny- takich lekarzy lubię.

      Usuń
  2. to się cieszę, że już po wszystkim i bez komplikacji... jeszcze tylko kilka dni bacznej obserwacji, dopilnowania zaleceń pozabiegowych i będzie dobrze... zagoi się jak na psie...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odzyskaliśmy spokój, a Beza przespała całą noc i teraz też cichutko leży. Faktycznie goi się na niej szybciutko.

      Usuń
  3. Ja raz w roku przeżywałam przez wiele lat usuwanie piesowi kamienia z zębów, bo oczywiście musiał być do tego uśpiony, a pies był z gatunku jamników karłowych i za każdym razem był ważony i lekarz szalenie starannie wyliczał najmniejszą dawkę usypiacza i ja za każdym razem robiłam za pomoc pana doktora, bo cały czas miałam za zadanie trzymać rękę na jego łebku, by czuł mój dotyk, bo w zastrzyku było mało środka nasennego a sporo tylko p.bólowca. Przy wszystkim co pan doktor psu robił to oczywiście musiałam być i śmieliśmy się, że jeszcze trochę a zostanę pielęgniarką weterynaryjną u niego. Byłam też gdy miał usuwaną tzw. trzecią powiekę i wypalaną jakąś otorbieloną narośl na łapce. Miałam fajnie z tym lekarzem, bo on znał perfect hodowcę mojego Flika, który zresztą był sędzią kynologicznym i był przy narodzinach Flika. Pomijam już fakt, że Flik go szalenie lubił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli Ty i Twój piesek, mieliście szczęście do weterynarza. Może te małe jamniczki tak mają, ze nalot robi im się często?
      Beza miała usuwane zęby i kamień pierwszy raz. Ona i tak tego kamienia miała mało, ale żeby się strasznie popsuły. Zabieg byłby wcześniej, jednak wyszła sprawa z sercem. Te wszystkie badania rozłożyły się w czasie.
      Gdyby było trzeba, to też zostałabym i trzymałabym się twardo. Mnie zahartowała szkoła, w której "krew" często się lała. Poza tym przy swoich dzieciach też miałam czasem jazdę. Tylko ta świadomość, że to boli i będzie jeszcze jakiś czas bolała, jest bardzo paskudna.

      Usuń
  4. Szybkiego powrotu do zdrowia i pełnej formy dla Bezy. Na pewno szybko oswoi się z nową sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dostała przeciwbólowy, antybiotyk, je papki małymi porcjami i wraca do formy. Jutro, pojutrze i będzie jak dawniej:)

      Usuń
  5. Biedna psinka.Dobrze,ze już po.
    Przepiekny kolor tych irysow,chyba nawet takich nie widzialam.U mnie i obok mnie wyłącznie fiolety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Bezą już coraz lepiej. Miałam jeszcze białe, ale wyginęły. Są wysokie , mniejsze i ciemniejsze i zostało jaszcze parę amerykańskich, tych ogromnych. Ech... to już nie ten ogród, co 30 lat temu.

      Usuń
    2. To są irysy syberyjskie. Tak bardzo chciałoby się jeszcze mieć sporo różnych gatunków kwiatów, ale po pierwsze ślimaki wszystko zjadają, a po drugie i siły już nie te.

      Usuń
  6. Wpadam z jęzorem na brodzie. Końcówka roku szkolnego poniewiera wewciul. Zajeżdżona jestem jak carska kobyła.
    To, co napisałaś o niepewności, doskonale rozumiem, bo doświadczyłam tego nieraz. I zawsze jakiś zabieg wiązał się z jakimś ryzykiem: a to kot nerkowiec, a to kotka z upośledzonym krzepnięciem krwi... Tłukę się wówczas o ściany i nie mogę na niczym skupić uwagi. Telefon od weta, że kot już się wybudził i można po niego przyjechać, przynosi mi niewypowiedzianą ulgę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jest to ryzyko, że się nie wybudzi. Mam już wypracowaną metodę oswajania się z taką myślą. Niestety, parę śmierci najbliższych osób, oraz kochanych zwierząt już przeżyłam.
      To jeszcze trzy tygodnie, długi jest rok szkolny w 2025. Wytrwaj w dobrym zdrowiu i nerwach.

      Usuń
    2. Nie ma szans (na wytrwanie). Skończę w wariatkowie, ani chybi.
      Mnie też trochę bliskich ludzi i zwierząt poodchodziło, zawsze jest to ból nie do zatrzymania.

      Usuń
    3. Frau, byłam nauczycielką na różnych szczeblach nauczania przez 33 lata. Pracowałam w soboty i niedziele ( wykłady i ćwiczenia na zaocznych) przez większość stażu nauczycielskiego, brałam nadliczbówki i zastępstwa ( spłacanie pożyczki na dom), byłam wychowawczynią na koloniach i na zimowiskach, prowadziłam zajęcia w ZDZ , miałam zajęcia z SKSu, no i byłam polonistką ( wiesz, ile czasu w tym przedmiocie trzeba na ogarnięcie). I byłam wdową z dwójka dzieci. Wiem, o czym piszesz, dlatego napisałam wytrwaj....a jak nie dajesz rady, to się nie katuj i spróbuj zmienić pracę- spróbuj piszę, by nie przeczytać, ze to nie takie łatwe. Nie jest łatwe, ale też nie jest niemożliwe. Też przez takie rzeczy przeszłam.

      Usuń
  7. Dużo zdrówka dla Bezy i długich lat życia!
    Bardzo bym sobie życzyła, żeby moja psica żyła dłużej niż ja, żebym nie musiała żyć ani chwili bez niej. Z drugiej strony jestem pewna, że jej życie beze mnie straci sens.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Beza doszła do formy. Zaglądam do pyszczora, ale dostaję ostrzeżenie. To, co zobaczyłam uspokaja- nie ma zapalenia z obu stron. Dzisiaj ostatni antybiotyk.
      Przez dwa dni chodziła krok w krok za nami, jeśli akurat nie spała. Miałam parę psów, do których byłam mocno przyzwyczajona- żal mi każdego. Jednak każdemu zapewniłam dobre życie i to jest jakieś pocieszenie.
      Beza ma 12 lat, nie wiem, jak długo pożyje. Mnie też w każdym momencie może zabraknąć, ale tu są dla Bezy życzliwi ludzie, będzie jej do końca dobrze.

      Usuń