Teksty oraz zdjęcia zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa (jeśli jest inaczej, podaję autora i/lub źródło), stanowią więc moją własność. Nie wyrażam zgody na ich kopiowanie, cytowanie i rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie bez podania adresu tego bloga. (Ustawa o prawach autorskich - Dz.U. z dnia 4 lutego 1994 r., nr 24, poz. 83)
Całą młodość😀 potem spróbowałam oryginalnego Dom Perignon i stwierdziłam: E, co to za szampan!
OdpowiedzUsuńNie będę czarować, prawdziwego szampana nigdy nie piłam. Nie mam porównania. Ale nie mam napinki. piłam sporo innych oryginalnych trunków. Ostatnio whisky indyjską. Jedyna, którą trawię bez obrzydzenia, ma taki lekko miodowy smak.
UsuńJa w ogóle nietrunkowa, jeśli już coś bardzo rzadko wypiję to najlepiej słodkie i z bąbelkami czyli cydr, ewentualnie tokaj aszu lub miód pitny półtorak. W ilości naparstka 🤣
UsuńJak trzeba, to wszystko wypiję, kiedyś się piło i to mocno, ale takie były czasy. Chodzi o przyjemność. Słodkich nie, likierów nie, może ajerkoniak jeszcze, ale rzadko. Za piwem nie przepadam, z koniaków to jedynie Metaxa 7 albo 12, wino- czerwone wytrawne, a z wódek to czyściocha. Ale... jak jest impreza, to przecież się aż tak nie wybiera.
UsuńJak tak teraz patrzę w tył, to mnóstwo różnych rzeczy się piło, by wiedzieć, jak smakuje i bo się jedne lubiło
Metaxa to nie czysta brandy tylko mieszanka destylatu z winem typu muskat, stąd może taka jego popularność u nas. Jeżeli zaś idzie o brandy to ta z rejonu Armagnac jest o niebo lepsza od marketingowego sukcesu jakim jest Cognac. Na zdrowie
UsuńZgadza się, ale musi to być Metaxa 7 lub 12, bo 5 jest do kitu. Koniaków nie znoszę- taka sama ruda na myszach, jak whisky.
UsuńA był jeszcze taki "biełyj aist" :):):):) Fuj!
Jak jest impreza to ja nie piję w ogóle, bo nie umiem się zachować po alkoholu i potrafiłam szczerze powiedzieć panu młodemu, że jego żona urodą to nie grzeszy, ale serce ma dobre przynajmniej( do dzisiaj się wstydzę, a lat minęło 30). Ku radości rodziny robię zatem za kierowcę.
Usuń:):):):):):):) No coś Ty, pan Młody wtedy teraz widzi że miałaś rację. Co po urodzie, jak baba jędza? ja mam twardą głowę. Trzeba dużo, bym się upiła. Taka uroda, jak mawiał klasyk. No i pilnuję się bardzo. Ale to chyba przeszłość. Teraz całkiem po prostu mi się nie chce nawet być na rauszu.
UsuńA Twoja rodzina ma wygodę. Jak my z Jaskółem gdzieś idziemy, to się umawiamy, kto prowadzi.
Stare ale chyba adekwatne
UsuńNawalony zając wraca po nocy do domu. W pewnym momencie fiknął i zasnął. W międzyczasie znalazły go dwa wilki i nie mogąc dojść do zgody poobijały sobie mordy aż do utraty przytomności. Rano zając się budzi, rozgląda się po pobojowisku i mówi:
- Ja to kiedyś po pijaku cały las rozwalę...
Dobre🤣
Usuńi Sovietskoye, i Russkoye /też takie są w sklepach/ Igristoye mają tyle wspólnego z Rosją, co czeski rum z Jamajką... różnica jest taka, że ten rum jest nawet niezły, a po igristoye jest większa zgaga, niż po zobaczeniu czarnka w telewizji...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Kiedyś "z braku laku' piło się tego szampana. Nie miałam zgagi, ale ja piłam sporadycznie. Rumu w ogóle nie znoszę.
Usuńbo kiedyś to on był nawet niezły /chociaż "szampan" to raczej grubo powiedziane/, ale zmienił się producent, kupił prawa do brandu (logo, etykietka) i zaczął robić kaszanę...
Usuńrum akurat lubię, choć przyznam, że dawno nie piłem... a ten czeski to jeszcze za stadionowych czasów, przywozili nam do baru i szedł jak woda... nauczyłem się też wtedy robić polską podróbę, mój patent, taką dla "gorszych" klientów, ale okazała się jeszcze lepsza, może dlatego, że mocna, tego nikt nie pił osobno, tylko do herbaty, więc nie było jak się zorientować, że coś może być nie tak :)
Czeski Tuzemski rum lała mi babcia do herbaty na rozgrzewkę po zimowych szaleństwach. Brrrrr... od tamtego czasu nie znoszę herbaty z wkładka, rumu i w ogóle grzańców. Jest jeszcze Inlander i Stroh, ale mnie nie namówisz.
UsuńSzampan ruski był modny, bo rzadko trafiał się inny. Piło się go na weselach, na przyjęciach, w Sylwestra. Ja nie lubię bombelkowych alkoholi. kieliszek i styknie.
Tuzemski!... dziękować, bo zapomniałem tą nazwę :)
Usuńa z szampanem /a raczej "szampanem"/ miałem kiedyś przygodę za czasów peerelu... był Sylwester, ale nigdzie nie było "szampana", dawno wykupione... był tylko w Pewexie... baksy jakieś były, to się kupiło i nawet nie najtańszy, hiszpański jakiś...
do czarneka nędzy!... jaki to był syf!... zlaliśmy wszystko z kieliszków do butelki i odstawiliśmy na rano dla kogoś, kto by miał kaca... nikt się rano nie przyznawał do kaca, bo piło się "z umiarem", ale butelka okazała się być pusta, LOL...
:):):):) Znam osoby, które potrafią wypić same całą butlę szampana na jednym posiedzeniu. Moja ciotka mówiła na szampana- "Tako kwaśnica z bombelkami". Różne dostępne piłam, ale ten "ruski" chyba najbardziej przyzwoity mimo wszystko
Usuńja też potrafię... to znaczy minus szklaneczka, którą wypija moja Lady, po czym idzie spać już po połowie tej szklaneczki... ale tego "ruskiego" nie kupujemy, tylko "Michel" z Biedry... nie ma po nim zgagi i słodsze bekanie jest po tych bąbelkach...
UsuńŻadnego ostatnio nie klupujemy, bo nie ma okazji w sensie, jak jest okazja to pijemy inny alkohol. W Sylwestra ostatnio nawet toastu nie pijam. Hmmmmmm....
UsuńO, ja byłam i to nie raz...
OdpowiedzUsuńjotka
Mnie się zdarzało, ale nie lubię "szampana".
UsuńTeż się zdarzało. Chociaż nie jest to mój ulubiony typ alkoholu. Wolę jak już wino, najchętniej białe albo różowe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Wino tylko czerwone wytrawne, a najlepiej czysta. Szampan raczej odpada.
UsuńSzampan powoduje u mnie nieprzyjemne skutki dla układu pokarmowego. Ogólnie ostatnio nie za bardzo mam chęć na jakikolwiek alkohol.
UsuńJa ostatnio w ogóle nie piję. Nie mam ochoty ma żaden alkohol. Dziwne:):):)
UsuńJa wiem czy dziwne. Czasem warto odstawić coś, jeśli się nie ma na to ochoty. I tyle.
UsuńNiby czasem pomyślę czy nie napić się chociażby piwa, jednak w sklepie jak już jestem przy piwie chęć mi mija. Widocznie trzeba zaczekać na inny moment. :)
Organizm Ci podpowie, na co masz ochotę.
UsuńNa razie są to wszelkie rzeczy poza alkoholem, na jakie mam chęć.
UsuńNa szczęście, alkohol to ostatnia rzecz, przy której bym się upierała, że ją muszę mieć. Na spotkaniach i przyjęciach mogę się doskonale bez niego obyć.
UsuńI dobrze, z różnorodnych względów. :)
Usuń:):):):):)
UsuńRuskoje igristoje to moja młodość
OdpowiedzUsuńZe dwa kieliszki na pewno wypiłam 🤣
On istniał od zawsze, przynajmniej w mojej pamięci:):):) Trochę wypiłam, ale bez zachwytów.
UsuńPewnie kiedyś też go piłam,choć nie pamiętam czyli bylam " pod wpływem"😊choć ruskoje igristoje nie ma wiele wspólnego ani z Rosją,ani z szampanem.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, sam napis po rosyjsku i już się kojarzy. Oj byliśmy pod wpływem nie tylko szampana:)
UsuńJak dla.mnie.i.wino wytrawne i czekolada gorzka.nie wiadomo po co istnieją 😀wiem, chamy i prostaki te.moje kubki smakowe.
OdpowiedzUsuńIstnieją po to, żebym ja mogla je wcinać:):):) U mnie nie tylko kubki smakowe chamy i prostaki, jak to u wieśniary bywa:):): Chyba całość taka:):):) A widzisz, wytrawnego i Metaxy mi się zachciewa. Co za bezczelność.
UsuńPowoli, słodkie to ja też lubię- lody ze spirytusem (płonącym):)
Płonący pstrąg! Pycha😀
UsuńPłonący pstrąg? Nie jadłam, ale pstrąga to się boję, bo ma miliardy drobnych ości (ja się z nim męczę), ale mięsko ma dobre, delikatne. Tutaj o pstrąga nietrudno, a niedaleko jest taka knajpka, która specjalizuje się w serwowaniu dań z ryb wszelakich- od słodkowodnych do morskich na wiele sposobów. Musze zapytać o tego pstrąga.
UsuńJadłam w latach 70 w okolicach Krakowa.
UsuńPamiętam,że kiedyś nalewałem do szkła z butelki z cyrylicą.W latach sześćdziesiątych byłem pod"wpływem"córki sąsiadki-Rosjanki.Córka jeździła do Rosji(ZSRR)ale szampanów nie przywoziła-przemycała złoto ukryte w koku.Od pięćdziesięciu lat jestem pod"wpływem"córki reemigrantów z Francji.To pozwoliło mi na częste wyjazdy do Francji,gdzie byłem zatrudniony przy produkcji szampana w regionie Champagne.(Pierre Moncuit-Le Mesnil s/ Oger).Teraz interes prowadzi wnuczka Pierra.W miejscu pracy(prasa mechaniczna) na stole zawsze stało wino,bimber z drugiego tłoczenia i anyżowy aperitif,którego nie cierpiałem.Szampan był zawsze na kolację i przy wypłacie-gratis.Na plantacji zawsze stała beczka z winem.Wielu było pod wpływem:))
OdpowiedzUsuńKiedyś tam w nieodległych czasach, przywoził nam brat ukraińską wódkę Hortycę. Można było ją kupić na bazarkach na wschodzie Polski. Przywoził też Nemiroffa.
UsuńPrzy takim dostępie alkoholu podczas produkcji szampana, się nie dziwię, że ludzie byli pod wpływem.
Z anyżem to tylko ciasteczka i nic więcej. Kiedyś piłam czeską anyżówkę (taki zielony absynt), brrrr oraz francuską ziołową Genepe des Alpes ( pisze się z apostrofami nad literami "e"). Ta była nawet znośna. Z ziołowych to najbardziej podchodzi mi Jegermeister, a jego czeski zamienni Beherovka to... na sam widok robi mi się niedobrze. A różnych nalewek, które sama robiłam, lub dostawaliśmy, to nie zliczę ( np. oryginalna kminkula, warzonka, miodula czy oryginalna tatarczówka, robiona w Skoczowie).
I tak widzisz, wychodzę na alkoholika, ale ja naprawdę podczas mojego dosyć długiego życia (nie, nie zgrzybiałam jeszcze), miałam okazję posmakować bardzo wiele trunków z różnych stron świata, włącznie z japońską, oryginalną sake i oryginalną meksykańską tequilą. Butelki bardzo fajne, ta meksykańska to figurka Olmeka w sombrero). Wywaliłam przy sprzątaniu, bo nie lubię kurzołapów.
Piłam szampana. Szału nie ma , jak dla mnie. Whisky zaś lubię jednak nie mniej niźli48procentowe. Słabsze to lura.
OdpowiedzUsuńFakt, szału nie ma, a whisky z wyspy Goa, o której wspomniałam (indyjska), to jedyna, którą przełknę bez wstrętu ma 42,8%
Usuń