Kolejny dzień remontu tarasu. Powoli zaczyna rysować się całość. Zmieniamy koncepcję- nie będzie desek kompozytowych, będą grube płyty, kładzione na dystansach, a nie klejone. Pokonani zostaliśmy niemożnością kupna desek kompozytowych takich, jakie chcielibyśmy, ich ceną i kosztem montażu, który wykona firma, polecana przez zakład produkujący deski. Każda usługa takiego producenta kosztuje- wycena, dowóz, wykonanie, co generuje dodatkowe koszty. W marketach budowlanych są deski cienkie, wykonane z lichego tworzywa i w dodatku nie zawsze są na stanie w takiej ilości, jaka jest potrzebna. Koszt tarasu z desek kompozytowych jest też duży ze względu na pierdylion śrubek, podkładek, konieczność kładzenia legarów, desek wykończeniowych. Taras jest duży, deski musiałby być składane (sztukowane), bo nie ma takich długich. Ale nie tyle cena, co właśnie mały dostęp do kupna tych desek nas zniechęcił. I szantaż- albo kupujemy wszystko w sklepie producenta łącznie z montażem, albo radźcie sobie sami i składajcie do kupy to wszystko, co potrzebne. No i przyznam- dechy kompozytowe jednak nie są najładniejsze, nie tak bardzo je chciałam. Od początku, czyli gdzieś od trzech lat (tyle trwało poszukiwanie fachowców do remontu), nie widział mi się kompozyt na tarasie. Zwłaszcza, że wtedy wybór kolorów był mały no i te sztuczności… Drewniane w ogóle odpadają, pozostały tak krytykowane płytki. Jednak brat, który wtedy był przy rozmowie o tarasie, zaczął wynokwiać (fajne słówko, nie?), że odpadają, że pękają, że trudno równo lepić (na kleju wtedy się kładło płytki), że fugi… Tak nas zniechęcił, iż w ogóle przestaliśmy o płytkach myśleć. Ale wczoraj, w rozpaczy ciężkiej podczas poszukiwania miejsca, gdzie mamy kupić ten kompozyt, pooglądałam sporo filmów z montażem płytek na tarasach, przeczytałam komentarze pod nimi i doszliśmy do wniosku, że technologia produkcji oraz montażu płytek poszła mocno do przodu- to już nie te pękające, odskakujące kafelki, a porządne płyty w miarę naturalne. Wyobraziłam sobie je na tarasie i decyzja zapadła- będą płyty, osadzane na podkładkach, a nie lepione na kleju.
Codziennie rano budzi mnie śpiew wilg. W ogrodzie są ich dwie pary. Wczoraj samce „przekrzykiwały” się z dwóch miejsc w ogrodzie. Niesamowity koncert. Dzisiaj melodyjnemu zaśpiewowi samców, towarzyszył skrzek samic. Czują wilgoć w powietrzu, będzie deszcz (oby, choć ziemia nie jest jeszcze mocno wysuszona). Na razie nie udało mi się ich dostrzec w koronach drzew. Ze zdjęć nici. A wieczorami, na drzewach przy parkingu, popiskują młode sowy. Dwie, albo trzy.
Upał dokucza (dzisiaj, o 11.
30 stopni z północnej, zacienionej mocno strony), nie mam ochoty na
eksperymenty kuchenne, ale ostatnio zrobiłam łazanki z młodą kapustą. Nie
przypuszczałam, że to takie dobre. Ten zestaw, bo łazanki z kapustą kiszoną znane mi są od dawna i niespecjalnie je lubię. Jednak te... no miodzio.
Robi się je podobnie jak azjatyckie dania stir- fry, tylko składniki są wybitnie polskie.
Podam składniki z przepisu, ale ja tak ściśle nie trzymam się gramatury – jak ktoś chce mieć więcej makaronu, to go gotuje więcej, jeżeli łazanki mają mieć więcej kapusty, to dajemy jej więcej.
Ilość składników, podanych w przepisie, jest na 4 osoby. Ja zrobiłam z połowy, a i tak było tego po kokardy.
Podam oryginalny przepis.
Składniki:
- ½ główki młodej kapusty,
- 80 g makaronu na łazanki,
- 200 g wędzonego boczku,
- 150 g kiełbasy (wiejskiej, podsuszanej, śląskiej itp.),
- 1 mała cebula,
- 1 i ½ szklanki bulionu (mięsnego lub warzywnego, ja daję rosół z kury),
- 1 łyżka oleju lub smalcu,
- pęczek koperku (robi cały smak i bez niego ani rusz),
- 1 mały por,
- 1 łyżka suszonego majeranku (dopełnia smak),
- sól, pieprz do smaku.
Wykonanie.
Najlepiej sobie wszystko wcześniej przygotować: poszatkować kapustę, pokroić boczek i kiełbasę w kostkę, poszatkować koperek, pokroić por i cebulę, przygotować bulion
- ugotować makaron na łazanki, odcedzić, odstawić.
- w garnku podgrzać olej, dodać pokrojony boczek, podsmażyć, dodać pokrojoną cebulę i dalej smażyć wszystko dokładnie mieszając.
- - do tego wrzucić pokrojony por, kawałki kiełbasy i wszystko posypać majerankiem, smażyć około 5 minut często mieszając.
- - kiedy wszystko jest już podsmażone, wrzucamy do tego poszatkowaną drobno kapustę, wszystko mieszamy i wlewamy gorący bulion (nie wszystko na raz, powoli, by bulion wciągnęło). Potem można resztę bulionu dolewać, by łazanki nie były suche.
- - dodajemy sól, pieprz do smaku i gotujemy do miękkości kapusty (około 20 minut), od czasu do czasu mieszając. Kiedy kapusta jest już miękka, wrzucamy łazanki i jeszcze chwilę wszystko podsmażamy, na wolnym ogniu, bez przykrycia.
- - na koniec wrzucamy posiekany koperek, mieszamy i gotowe.
Juki już przekwitają- teraz, kiedy będę wklejać zdjęcia kwiatów, to często będę pisała „już przekwitły”, tak
szybko wszystko kwitnie i przekwita. Robię zdjęcia, ale nie nadążam z pisaniem
postów. W tym roku zakwitło mniej kwiatów juki i tylko w kwiatowym.
Wszystkie pozostałe kępy, porozrzucane po ogrodzie, nie zakwitły. Cieszę się, że te zakwitły, bo wredne ślimole łaziły po pąkach i wygryzały w nich dziury. Codziennie, przyświecając sobie latarką, ściągałam z roślin te paskudztwa.
Przeczytałam książkę o Chrystianie Diorze- przyszło mi na myśl, czytając o powojennym, ale jakże barwnym, Paryżu- jedną z głównych rzeczy, której nie potrafię wybaczyć PRL- owi to jest to, że zamknął nas w „szarym pudle”: najpierw socrealizmu, potem PRL- owskiego siermiężnego dizajnu. To samo chciał zrobić PiS. A świat jest taki różnorodny, kolorowy, pełen niespodzianek, rozgadany, wręcz rozpaplany, rozśpiewany, roztańczony, roześmiany… bez procesji na ulicach, krzyży, protestów z mantrowymi modlitwami w obronie księży- przestępców czy polityków- przestępców, bez straszliwych plakatów antyaborcyjnych, wyjących pielgrzymek, mowy nienawiści wobec wszystkiego, co inne niż kościółkowi lansują.
Francja jest dla mnie synonimem wolności. Po pierwszej turze wyborów. ogarnęła mnie czarna rozpacz😂, bo taki wynik we Francji nie powinien nigdy zaistnieć. A wynik drugiej tury pozwolił mi odetchnąć i mieć nadzieję, że jednak ta brunatna zaraza nie rozleje się znów po całej Europie.
Ale wczoraj kibicowałam, jak zwykle, Hiszpanii (a głównie zawodnikom Realu) i JEST!!!!! Przeszli do finału😄😄😄😄
Mnie też ogarnęła rozpacz po I turze, bo żeby Francja! Skrajna prawica w Paryżu !! Trochę mnie pocieszyła II tura ale i tak nie jest kolorowo i beztrosko.
OdpowiedzUsuńWynik wystarczył na tyle, by utrzeć nosa prawicowym zadufkom w całej Europie, a to już daje wiele.
Usuńjedzonko wygląda superb, tak azjatycko, jak z woka i tylko jakieś młode winko lub cydr do tego by pasowało, tak lajtowo, dla zdrowotności...
OdpowiedzUsuńwe Francji chciałem kiedyś osiąść, ale... coś poszło nie tak... dupeczka się nie zgodziła, a ja nie jestem konserwatystą i dupeczkom chomąt nie zakładam...
tylko teraz z tym luzem we Francji jest kłopot, bo... nieważne, nie mam dziś głowy do polityki...
a Beza jak zwykle forever...
p.jzns :)
Mamy rodzinę we Francji, a ja Francję lubię za tę obywatelską odwagę. Szczególnie podoba mi się Francja luzacka, bezpruderyjna, otwarta na wszystko, co nowe. Lubię ją za kapitalną modę tudzież klimatyczną muzę oraz kilku porządnych pisarzy i reżyserów filmowych:):):) Ale wiem, że za uszami oni też mają sporo.
UsuńMam wok, ale ten rondel jest prawie taki sam jak wok tylko większy i tym samym wygodniejszy.
Beza biedula, upał jej dokucza.
Łazanki rywalizują z jukami:-)
OdpowiedzUsuńPrzygotowałaś składniki, jak w programie kulinarnym...
My na wyjeździe jemy tyle lokalnych smakołyków, że strach się ważyć!
Gotuję normalnie, domowo i takie robię zdjęcia. Przecież to nie jest blog kulinarny, a ja się dzielę moimi spostrzeżeniami w tym zakresie. Czy trafnymi? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że są brane pod uwagę.
UsuńMy na wyjeździe staramy się jeść dania danego kraju. Ale można niektóre z nich całkiem zwyczajnie zrobić tu w Polsce i też oddadzą ten klimat. A przynajmniej dają pojęcie o co chodzi smakowo.
Młodej kapusty nie toleruje w ogóle:)
OdpowiedzUsuńZa to też kibicuje Hiszpanii. A płytki teraz a kiedyś to zupelnie co innego, życzę szybkiego zakończenia tarasowej drogi przez mękę.
Nie lubisz, czy nie możesz tej kapusty? Ja młodą bardzo lubię, ale muszę uważać:):) Konkretnie od lat kibicuję Realowi, a jak nie jemu to narodowej drużynie Hiszpanii. Teraz grają o złoto z Anglią. No nie wiem...
UsuńDzięki, nie jest to straszna droga przez mękę, ale zaskoczeniem był ten brak kompozytu w marketach no i kombinowanie co teraz. Najbardziej podobałby mi się taras z drewna. My mamy sporo drewna w domu ( schody, podłogi, trochę boazerii), bo tata dostawał przydziały. Problem z drewnem teraz jest taki, że nie wierzę, by ono było solidnie wysezonowane. Źle wysezonowane i słabo zaimpregnowane drewno to pewne kłopoty. Po co nam one. Przyznam, że jak zapadła decyzja o płytach, to poczułam ulgę. Naprawdę te dechy kompozytowe to była ostateczność. Są jeszcze lane powierzchnie żywicowe czy jakoś tak, ale to u nas nie wchodzi w rachubę, bo taras jest mocno nad ziemią no i cena horrendalna.
A poza tym, dlaczego nie mogą być płyty? Wszystko się nagrzewa, wszystko pęka, odpryskuje, łamie, zużywa. Nie ma rzeczy nie do zdarcia. A mimo urody, drewno jest najmniej trwałe na tarasach odkrytych. Szkoda.
Mogą być płyty:)
UsuńNie lubię smaku, jeść moge, ale nie chcę.
Nie namawiam, jest tyle innych fajnych "smaków". Ale całe maskowanie od zewnątrz musi być z desek i tu najlepiej kompozyt się sprawdzi. Mniejszy problem, bo dechy mogą być cieniutki a i kolorów tych cienkich jest więcej. Dobierzemy tak, by był jak najmniejszy kontrast. No a potem czekają nas schody z tego tarasu.
Usuń