Jak już pisałam, było tak, jak sobie zaplanowaliśmy- bez choinki, zabiegania, prezentów oraz nadmiaru jedzenia. Kupiliśmy tylko kolorowe, drobne światełka na druciku i rozwiesiliśmy je w holiku. I one robią nastrój zimowego wieczoru.
W BN powiesiłam, na krzewach przed tarasem, kule dla ptaków. Tak, tak wiem, ponoć ptaki zaplątują się w siateczki, ale mamy kule pod ciągłą kontrolą- gdyby ptak się zaplątał, to od razu będzie akcja ratunkowa. Poza tym, jak długo wieszam takie kule, jeszcze nie zdarzyło się, by któryś ptak zaplątał się w siateczkę, a jakoś dokarmiać je trzeba, bo jest mroźno. Oprócz kul, stoi karmnik pełen ziarna.
To już druga akcja z ratowaniem jeży w tym roku, ale o pierwszej napiszę kiedy indziej. Ten jeżyk, prawdopodobnie jest z gniazda, które niechcący rozkopałam podczas palenia sterty suchych gałęzi.
W każdym razie wpadłam w fobię, bo teraz, kiedy chodzę po ogrodzie, wszędzie widzę jeże i mam pietra, że znów będę musiała kombinować z tworzeniem im legowiska zimowego, a ja przecież nie jestem jeżem i nie mam pojęcia jak to się robi fachowo „pojeżowemu”.
A dnia już przybywa, a z jasnością rośnie optymizm i dobry humor. I chodniczek, upierdliwiec rośnie. Miałam go skończyć w święta, ale palec wskazujący skaleczyłam w takim miejscu, że nie mogę nim podbierać osnowy. I znów przestój, i dalej widok chodniczka na ramie mnie wkurza. Nic nie może być dopięte, zawsze musi coś wyskoczyć.
Wyjęłam maszynę do szycia- uszyłam polarowe mitenki dla Jaskóła i dla siebie. Nie obszyłam ich górą, bo polar jest dosyć gruby i podszycie przeszkadzałoby w pracy. Podszyłam kant przy nadgarstku, żeby łatwiej się nakładały.
Mitenki Jaskóła.
Moje. Śmiesznie wyglądają, ale grzeją i to jest ich główne zadanie.Jest jeszcze inny sposób na uszycie mitenek, ale do tego trzeba cieniutkiej dzianiny- wtedy warstwy są podwójne. Niestety, nie mam takiej dzianiny i na razie będą tylko polarowe.Z polaru uszyłam też poszewkę na kocyk- legowisko dla Bezy. Psica ma teraz mocniejszą izolacje od lastrikowej podłogi, na której leży jej "łóżeczko".
Ten polar to zbawienie dla mojej skóry. Mam ją bardzo wrażliwą i jak w tkaninie jest chociaż trochę wełny, to od razu moja skóra jest czerwona oraz bardzo swędzi. Matka robiła nam na drutach leginsy z „żywej” owczej wełny. Takiej surowej, szorstkiej. Moja siostra nosiła je z lubością, ja nie mogłam nawet wtedy, kiedy pod spodem miałam bawełniane rajtuzy. O te leginsy były wieczne awantury, zimy ostre, a ja nie mogłam, no nie mogłam nosić żrącej wełny na nogach. Zresztą, nie tylko leginsy matka robiła z takiej wełny. Dziergała czapki, rękawiczki swetry, szaliki (nie powiem, ładne rzeczy z tej wełny robiła)... i ja to musiałam nosić, brrrrrr. Dla niej sprawa oczywista, że jak się ma kilka owiec, to się je strzyże, potem daje wełnę do gręplowania, sprzędzenia i dalej na druty. Dla mnie to był terror, ze swędzącą obolałą skórą, w tle.
I do dzisiaj żadnej wełenki nie mogę nosić. Żadnej alpaki, szetlanda, wielbłądka, moherku, tudzież merynosa, angory, kaszmiru itp. A wiadomo, wełna najlepiej grzeje. I teraz pojawił polar- polar mięciutki, o różnej grubości i jeszcze grzeje. Cudo. Polar pozyskuje się z butelek PET, zatem pochodzi z recyclingu w 100%. Po zużyciu można go ponownie przetworzyć. Czyli w jakimś sensie jest to tkanina ekologiczna. Współcześnie nie ma tkanin w 100% ekologicznych, bo uprawa lnu czy bawełny, wymaga choć trochę nawozów, nie mówiąc już o pozyskiwaniu ogromnych połaci ziemi pod uprawę kosztem całych biosystemów. Bielenie, zmiękczanie, farbowanie- wszędzie chemia, chemia chemia. Obecnie nie ma już naturalnej produkcji tych tkanin poza malutkimi manufakturami, ale ceny tkanin z takich zakładzików są horrendalne. Jak prześledziłam produkcję tkanin jedwabnych, to mi się odechciało- ekologia taka sama jak przy uprawach lnu i bawełny (przecież gdzieś te morwy trzeba sadzić), a traktowanie jedwabników, z podejściem humanitarnym do nich, nie ma nic wspólnego. Wełna i przędza, do pewnego momentu pozyskiwania, może być uznana jako ekologiczna, a potem znów bielenie, zmiękczanie, barwienie- chemia, chemia, chemia. I to samo, jak przy tkaninach- małe manufaktury i pojedyncze osoby barwią włóczkę ręcznie, barwnikami naturalnymi jednak to mikroskala. I ceny zaporowe.
Dlatego ten polar z recyclingu jest, w pewnym sensie, dobrym ekologicznym wyborem.
Kończy się rok 2025. Podsumowań nie robię, planowania na rok przyszły też nie. Na razie bardzo martwię się jutrzejszym dniem i kondycją Bezy.






