Trochę zieleni
Jest już lepiej. Pracujemy od wtorku popołudnia. Na razie bez awarii, ale kasa wymaga dopracowania przez serwis. W poniedziałek Jaskół ją zawiezie. No, to sklep już w porządku, chociaż jeszcze wczoraj strzeliła żarówka w jednej z lamp, ale to już pikuś.
Jaśminowiec pachnący, pusty. Jest jeszcze krzew jaśminowca pełnego, pachnącego.
Ze zdrowiem też się polepsza. Wolno, bo wolno, ale idzie do przodu. Tylko to nieznośne zmęczenia osłabia i zniechęca. Myślałam, że jeszcze ciut uporządkuję dom, ale nie mam sił, a w sumie, to nie mam ochoty. Teraz to chciałabym gdzieś wybyć w teren, jednak pogoda jest d...ta. Niby ciepło, a zimno, niby słońce, a mglisto. Mokro w powietrzu, ale ziemia już przeschła. Gdzie by tu wybyć? Zabrać psa, gumiaki na nogi, ciepłe kurtki na grzbiety i w las, łąki, nad stawy- gdziekolwiek, byle się trochę powłóczyć. I z dala od ludzi. Koniecznie z dala od ludzi.
W tym tygodniu ludziska zalazły mi za skórę- dociyrne to, niecierpliwe, prostackie, czasem wręcz bezczelne oraz chamskie. Niestety, mamy klientelę w większości męską (chłopską) i często wydaje się tym panom, że wszystko im wolno z racji tego, że są- klientem oraz z racji tego, że są- facetem, a ja jeszcze dodam- dochodzi wredny charakter chłopów cieszynioków- maczystów i samców z wybujałem EGO. Nie zdarzyło się jeszcze, by facet po dokonaniu zakupów, jak jest z żoną, wziął siatkę (sam z własnej woli) z zakupami, przepuścił żonę w drzwiach i wyszedł za nią. Kupi, zapłaci, potem wychodzi, a żona bierze toboły i posłusznie wychodzi za nim. Jeszcze tylko wielbłąda do scenki brakuje. A często taki chłop warczy na żonę, pogania ją, albo wręcz skąpi:"Na co ci to je? Dyć mómy to doma". I kompletny brak żenady- on tera rzóndzi. Jakaś cholerna samcza nacja tu mieszka- długo opowiadać. A mam przykłady z własnej rodziny- dwóch mężów cieszynioków, brat, ojciec, szwagry, wujki, kuzynowie. I wszyscy z tą samą maczystowską skazą- „Baba mi tu rzóndzić nie bydzie!” oraz ”Óna? Óna niy mo nic do godania”. A kobiety tutejsze? to jest odrębny temat.
I nie chodzi tu o mnie, bo widzę, że Jaskóła też „próbują”. On jest cierpliwy, ja muszę częściej gryźć się w język i trzymać łapy w kieszeni. Uśmiech, potakiwanie, dobra mina do złej gry. Klient, to klient, trudno.
Dobra, jedna wycieczka jest zaplanowana- przejedziemy nową trasą S1, od Bielska do Zwardonia i może wrócimy przez Słowację, Czechy, do domu. Musimy wybrać dzień- może przyszły czwartek, może piątek.
Podsyłam Wam pomysły na świąteczny wystrój domu.
Sama nie stroję, a z kulinarnych to tradycyjne- karp, sałatka, rolady, buraczki... i... wsio. Chyba. Jak cudnie, że już nie musimy oraz jak cudnie, że już nie chcemy....

